Tak Putin KŁAMIE na temat Polski i wybiela ZSRR!

Prezydent Rosji Władimir Putin podczas dorocznej konferencji prasowej uzasadnił agresję stalinowskiej Rosji przeciwko Polsce w 1939 r. tym, że w tym momencie rząd II Rzeczypospolitej rzekomo nie kontrolował swojej armii. „Wojska radzieckie wkroczyły do Polski zgodnie z tymi protokołami [tajnym protokołem dodatkowym Paktu Ribbentrop-Mołotow]… Zwracam uwagę na następujące okoliczności:

wojska wkroczyły, ale wkroczyły po tym, jak polski rząd stracił kontrolę nad swoimi siłami zbrojnymi i tym, co działo się na terytorium Polski i znajdował się już gdzieś w pobliżu granicy polsko-rumuńskiej. Nie było nawet z kim rozmawiać na ten temat” – powiedział Putin.

Putin pokazał również, że nie przestrzega uniwersalnej i podstawowej zasady prawa międzynarodowego dotyczącego nienaruszalności granic i stwierdził, że całe północne wybrzeże Morza Czarnego i wschodnia część Ukrainy są rodzimymi terytoriami rosyjskimi, a teraz Federacja Rosyjska radzi sobie z tym [problemem].

„Co sugerował Władimir Iljicz Lenin? Zaproponował nie federację, ale konfederację. Na mocy tej decyzji grupy etniczne zostały przywiązane do określonych terytoriów i otrzymały prawo do odłączenia się od Związku Radzieckiego. Ale nawet te terytoria zostały krojone, w taki sposób, że nie zawsze odpowiadały tradycyjnym miejscom zamieszkania niektórych ludów, więc natychmiast pojawiły się punkty bólu. Nawet teraz, między byłymi republikami, są takie miejsca, a nawet w Federacji Rosyjskiej, są 2000 takich punktów. Stalin był przeciw takiej organizacji, ale ostatecznie zgodził się na leninowską formułę. […] Ale podczas tworzenia Związku Radzieckiego, rdzenne rosyjskie terytoria, które w ogóle nie miały nic wspólnego z Ukrainą, całe [północne] wybrzeże Morza Czarnego, ziemie zachodniej Rosji zostały włączone w skład Ukrainy z dziwnym sformułowaniem „w celu zwiększenia odsetka proletariatu na Ukrainie”, ponieważ Ukraina była terytorium wiejskim. To dość dziwna decyzja, ale już się wydarzyła. To całe dziedzictwo budownictwa państwowego Władimira Iljicza Lenina, a teraz mamy do czynienia z tym [problemem]” – zaznaczył.

KRYM NIGDY NIE BYŁ ROSYJSKI! PÓŁWYSEP ZOSTAŁ OKUPOWANY PRZEZ ROSJĘ DOPIERO POD KONIEC XVIII WIEKU, POLSKA BYŁA ZAJĘTA W TYM SAMYM CZASIE

Wchłonięcie ukraińskiego połwyspu jest precedensem, który kiedyś może uzasadnić historyczne roszczenia Rosji wobec Polski. Jeśli teraz Putin cynicznie kłamie, że „Krym to ziemia rdzennie rosyjska”, to kiedyś może zadeklarować coś podobnego także o „Kraju Nadwiślańskim”, ponieważ zarówno Krym, jak i Polska zostały zajęte przez Rosję w drugiej połowie XVIII wieku. Zachodni dyplomaci doskonale zdają sobie sprawę z apetytu rosyjskich imperialistów. Były unijny komisarz ds. stosunków zewnętrznych Chris Patten w wywiadzie dla portugalskiego „Diario de Noticias” oświadczył, że Putin wciąż dąży do przejęcia kontroli nad Polską i innymi państwami regionu. „Jego nie interesuje niepodległość państw Europy Środkowo-Wschodniej. Uważa, że powinny być one związane z Moskwą i z nikim więcej” – zaznaczył Patten. Podczas telemostu 17 kwietnia 2014 roku, Putin wypowiedział się na temat separatyzmu na południowo-wschodniej Ukrainie: „To Noworosja… Charków, Ługańsk, Donieck, Chersoń, Nikołajew, Odessa – wszystkie te obwody przekazane zostały Ukrainie w latach 20-tych przez rząd sowiecki.” Rosyjskie roszczenia wobec południowo-wschodnich obszarów Ukrainy, prezydent Rosji umotywował tym, że owe tereny w latach 1782 – 1783 zostały podbite przez księcia Potiomkina i carycę Katarzynę II. Jeśli kierować się historyczną logiką Putina, to jego następnym krokiem mogą być roszczenia wobec Prawobrzeżnej Ukrainy i Polski, które również stały się częścią imperium rosyjskiego w okresie panowania Katarzyny II. I to zaraz po zajęciu Krymu oraz Dzikich Pól nad Morzem Czarnym… Państwa bałtyckie, Finlandia i duża cześć Polski przed wybuchem I wojny światowej były integralną cześcią carskiej Rosji. Jeśli teraz Putin cynicznie kłamie, że „Krym to ziemia rdzennie rosyjska”, to kiedyś może powiedzieć coś podobnego o „Kraju Nadwiślańskim”, ponieważ zarówno Krym, jak i Polska zostały zajęte przez Rosję w drugiej połowie XVIII wieku. Putinowska interpretacja przeszłości, mianowicie historia ekspansji Cesarstwa Rosyjskiego, pięć lat temu stała się pretekstem do aneksji Krymu. Wchłonięcie ukraińskiego połwyspu jest precedensem, który kiedyś może uzasadnić historyczne roszczenia Rosji wobec Polski. To nie przesada, ponieważ Putin z maniakalnym uporem chce wskrzesić imperium. Władimir Żyrinowski, błazen dworski Putina, w przededniu wyborów prezydenckich 2018 r. powiedział, że: „Obywatele wybierają najwyższego władcę rosyjskiego świata. Świata, którego granic jeszcze nie wyznaczyliśmy”, wcześniej podczas wystąpienia przed rosyjskimi nacjonalistami na prorządowej manifestacji w Moskwie, oświaczył, że: „Trzeba domagać się, aby po rosyjsku mówiła nie tylko Ukraina, ale też Polska i Rumunia”. Z kolei czołowy rosyjski geopolityk Aleksander Dugin z maniakalnym uporem powtarza, że „Na eurazjatyckim kontynencie dla Polski nie ma miejsca”. Ten bardzo niebezpieczny światopogląd imperialny niesie w sobie poważne zagrożenie dla Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zniekształcona pamięć historyczna Putina podważa podstawy prawa międzynarodowego i cały globalny system bezpieczeństwa.

za:www.fronda.pl
***

"Rosyjska propaganda powiela najgorsze wzorce stalinizmu". Mocna odpowiedź IPN na słowa Putina o Polsce

Władimir Putin ponownie skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Jak ocenił, przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a tzw. pakt monachijski. – Związek Radziecki niczego Polsce nie odebrał – stwierdził prezydent Rosji. Na jego wypowiedzi zareagował polski Instytut Pamięci Narodowej.

 "Każdy szanujący fakty rozumie, jak wielkie znaczenie dla rozpalenia światowego konfliktu miała współpraca Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej" – wskazuje w swoim oświadczeniu Instytut Pamięci Narodowej, odnosząc się do skandalicznych słów Władimira Putina. Prezydent Rosji nie tylko stwierdził, że pakt Ribbentrop-Mołotow nie był przyczyną II WŚ, ale zasugerował, że jednym z prawdziwych "winowajców" jest Polska. W ocenie Putina Rzeczpospolita miała skorzystać na pakcie monachijskim i wziąć udział w podziale Czechosłowacji, co spowodowało światowy konflikt.

"Zarówno Niemcy Hitlera, jak i Związek Sowiecki Lenina i Stalina konsekwentnie dążyły do obalenia porządku wersalskiego w Europie i narzucenia swoich porządków innym narodom europejskim. II wojna światowa rozpoczęła się agresją Niemiec i Związku Sowieckiego na Polskę w roku 1939. Jej kolejnym aktem była agresja obu tych totalitarnych imperiów na sąsiednie państwa na wschodzie i na zachodzie kontynentu" – stwierdza IPN, komentując słowa Putina. "Wstępem do zbrojnej agresji Rzeszy Niemieckiej i ZSRS było ich wzajemne porozumienie z 23 VIII 1939 r., znane jako pakt Ribbentrop-Mołotow. (...) Nazwa »pakt o nieagresji« miała celowo wprowadzać w błąd opinię światową, pozorując rzeczywiste tego typu porozumienia zawierane w Europie. Istotą zmowy dwóch agresorów był dołączony do paktu tajny protokół, który zawierał postanowienia o podziale stref wpływów, ukierunkowane na zagarnięcie terytoriów niepodległych państw: Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii. To tajny protokół faktycznie czyni z tego porozumienia dokument, który był podwaliną dokonywanej przez oba państwa od września 1939 roku agresji" – czytamy.

IPN podkreśla, że Związek Sowiecki "zagarnął więcej niż połowę przedwojennego obszaru Rzeczypospolitej Polskiej". "Obaj totalitarni okupanci niezwłocznie przystąpili do niszczenia ludzi i struktur państwowych" – wskazuje Instytut w oświadczeniu.


"Symbol sowieckiej brutalności i terroru"

Historycy IPN zaznaczają, jak wiele ucierpieli obywatele Rzeczpospolitej pod okupacją dwóch totalitarnych reżimów. "W okresie bliskiej współpracy w latach 1939-1941 Niemcy i Związek Sowiecki prowadziły politykę bezwzględnego terroru wobec milionów obywateli RP. We wschodniej połowie okupowanego kraju dokonywane przez służby sowieckie aresztowania, deportacje, zabójstwa i masowe mordy dotykały nie tylko Polaków, ale i mniejszości narodowe (w tym Żydów – także tych, którzy poszukiwali na wschodzie ratunku przed przemocą państwa niemieckiego). Jednym z najbardziej wyrazistych symboli sowieckiej brutalności i terroru w tym okresie jest zbrodnia katyńska. Miała w tym czasie miejsce wzajemna koordynacja części działań represyjnych pomiędzy NKWD a Gestapo" – przypomina Instytut. Jak dodaje, po okresie ścisłej kolaboracji z Hitlerem, w roku 1941, ZSRS sam stał się przedmiotem ataku i dopiero wtedy został wrogiem Rzeszy Niemieckiej. To wtedy Polska znalazła się pod okupacją niemiecką.

"Mimo zbrodniczego żniwa sowieckiej okupacji przebywające na uchodźstwie władze Rzeczypospolitej Polskiej próbowały ułożyć ze Związkiem Sowieckim relacje oparte na wzajemnym poszanowaniu suwerenności i granic. Dopóki Sowieci ponosili klęski na froncie, stosunki dyplomatyczne z Polską były przez ZSRS utrzymywane - mimo sabotowania wzajemnych relacji przez Stalina (m.in. przerzut i konsolidacja dywersji komunistycznej w centralnej Polsce). Po przełomie stalingradzkim Stalin powrócił wprost do polityki imperialnych podbojów. Celowo zaostrzał napięcie w relacjach dwustronnych, aby w końcu w kwietniu 1943 roku zerwać stosunki z Polską. Wykorzystując uległość państw zachodnich, w latach 1944-1945 doprowadził do ponownej aneksji do ZSRS wschodnich województw Rzeczypospolitej i do zniewolenia całej reszty kraju. Stało się tak, mimo że Polska od pierwszych do ostatnich chwil wojny z poświęceniem współtworzyła obóz aliantów i walczyła przeciw Rzeszy Niemieckiej" – czytamy.


"Państwo zniewolone pod sowieckim jarzmem"

IPN wyjaśnia, że Józef Stalin nie pozwolił na odbudowę niepodległej Polski i uniemożliwił powrót z uchodźstwa do kraju prawowitych władz RP. "(...) przystąpił do brutalnego niszczenia ludzi i struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Po zajęciu ziem polskich przez Armię Czerwoną w latach 1944-45, wciąż były one miejscem dokonywanych przez sowieckie i komunistyczne służby brutalnych zbrodni, masowych aresztowań i deportacji w głąb ZSRS. Polskie społeczeństwo pozostawało zniewolone pod sowieckim jarzmem i pod rządami utrzymywanego przez Moskwę komunistycznego reżimu przez następne dekady. Niepodległość, po okresie sowieckiego zniewolenia, Polska zaczęła odzyskiwać dopiero od 1989 roku" – zauważa Instytut. Dalej eksperci IPN zwracają też uwagę na porównanie paktu Ribbentrop-Mołotow do konferencji w Monachium.

"W roku 1938 w konferencji w Monachium, obok Niemiec i Włoch, wzięły udział Francja i Wielka Brytania. Państwa Zachodu zaakceptowały terytorialne żądania Hitlera wobec Czechosłowacji. Konferencja ta nie przyniosła chwały dwóm zachodnim demokracjom. Te, kosztem terytorium innego kraju, próbowały nasycić niemieckiego potwora, licząc że w ten sposób uratują pokój. Historia pokazała, jak wielkim było to złudzeniem. Jednak porównanie tej i tak haniebnej konferencji do paktu Ribbentrop-Mołotow, gdzie obaj totalitarni sygnatariusze dzielili między siebie całe terytoria wielu wolnych państw kontynentu, nie wytrzymuje zderzenia z faktami" – stwierdza IPN. "Polska nie uczestniczyła w konferencji monachijskiej w 1938 roku. Porównywanie, skądinąd dalekich od poprawności, stosunków czechosłowacko-polskich w latach 1918-1938 do realizowanej przez totalitarny Związek Sowiecki imperialnej polityki niszczenia całych niepodległych państw i podboju innych narodów jest dowodem ignorancji albo chęci celowej manipulacji" – dodaje.
Związek Sowiecki winny zbrodni przeciw ludzkości

"Totalitarny Związek Sowiecki w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu popełniał zarówno zbrodnie przeciw pokojowi, jak też zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości. Podważanie elementarnych faktów na temat roli Związku Sowieckiego w rozpętaniu hekatomby II wojny światowej i popełnianych przez niego masowych mordów, w tym ludobójstwa, godzi w pamięć ofiar tych zbrodni. (...) Dla każdego człowieka szanującego fakty jest oczywistością wiedza na temat milionów ofiar sowieckiego komunizmu w XX wieku" – piszą eksperci Instytutu.

IPN zaznacza, że radzieccy sprawcy rzezi w Katyniu przerzucają winę za te czyny na inne państwo. "W 1943 roku Związek Sowiecki pozorował niewinność i oburzenie, kiedy jego własne masowe zbrodnie odkryto i nazywano po imieniu. Propagandowym fałszem posłużył się do tego stopnia, że wykorzystał ujawnienie zbrodni katyńskiej jako pretekst do zerwania stosunków z naszym państwem. Wykorzystał to także w koalicji alianckiej do zmasowanego dyplomatycznego i medialnego ataku na Polskę – ojczyznę tych tysięcy obywateli, których w Katyniu i innych miejscach sowieckie służby mordowały. Dzisiejsze metody rosyjskiej propagandy są powielaniem tych najgorszych wzorców z okresu stalinizmu" – podsumowuje Instytut.

za:www.dorzeczy.pl
***

"Polska powinna przeprosić za popieranie polityki Hitlera". Szokujące słowa rosyjskiego polityka

Przewodniczący Dumy Państwowej Rosji Wiaczesław Wołodin oskarża Polskę o popieranie Adolfa Hitlera i wzywa Warszawę do przeprosin.

To już kolejna w ostatnich dniach wypowiedź rosyjskich polityków, którzy atakują Polskę. Po nieprzychylnych wobec Polski wypowiedziach prezydenta Władimira Putina, Warszawę skrytykowała też rzeczniczka MSZ Rosji – Maria Zacharowa. Dyplomatka oskarża polskich polityków o mieszanie bieżących relacji Polski i Rosji z „interpretacjami wydarzeń historycznych”.
Kolejny atak na Polskę

Na spotkaniu prezydenta Rosji z parlamentarzystami kontrowersyjne słowa wypowiedział też przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin. Jak podaje serwis Sputnik, polityk stwierdził, że Polska powinna przeprosić za swoje wypowiedzi pod koniec lat 30., w których popierano politykę Adolfa Hitlera ws. Żydów i ich wysiedlania do Afryki.

Wcześniej Władimir Putin ocenił, że polski dyplomata Józef Lipski (w latach 1933-1939 ambasador w III Rzeszy) całkowicie podzielał antysemickie poglądy Hitlera. "Był bydlakiem i antysemicką świnią, nie da się inaczej powiedzieć" – miał stwierdzić rosyjski przywódca o polskim dyplomacie.

Komentując słowa prezydenta, Wołodin stwierdził: „Jeśli chodzi o stanowisko Polski i jej retorykę, to byłoby jednak dobrze maksymalnie naświetlić tę sytuację. W związku z tym, że Polska de facto uważała za możliwą likwidację całego narodu, wysiedlając go do Afryki i poparła w tej kwestii Hitlera, władze kraju powinny przeprosić za to, co działo się wcześniej i za to, że przez cały ten czas próbowały przemilczeć ten fakt, zrzucając jednocześnie winę na innych. To byłoby przynajmniej uczciwe z ich strony”.

– Jeśli nie mają archiwów, to mam wielką prośbę, by zapoznać ich z tymi materiałami – dodał przewodniczący Dumy.

za:www.dorzeczy.pl
***

"Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski". Zobacz oświadczenie premiera Morawieckiego

Kancelaria Premiera opublikowała oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego ws. ostatnich wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina

    Niestety, im więcej czasu upływa od tych tragicznych wydarzeń, tym mniej wiedzą o nich nasze dzieci i wnuki. Dlatego tak ważne jest, byśmy nadal głośno mówili prawdę o II Wojnie Światowej, o jej sprawcach i ofiarach – i sprzeciwiali się wszelkim próbom zakłamywania historii.

    Pamięć o tym złu jest szczególnie istotna dla Polski – pierwszej ofiary wojny. Nasz kraj najwcześniej doświadczył zbrojnej agresji hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji. To właśnie Polska była pierwszym państwem, które walczyło w obronie wolnej Europy.

    Opór wobec tych potęg zła nie stanowi jednak wyłącznie wspomnienia polskiego bohaterstwa – to coś znacznie ważniejszego. Ten opór to dziedzictwo całej wolnej i demokratycznej dziś Europy, która stanęła do walki przeciwko dwóm totalitaryzmom. Dzisiaj, gdy niektórzy dla swoich politycznych celów chcą podeptać pamięć o tych wydarzeniach, Polska musi stanąć w obronie prawdy. Nie w imię swojego interesu, lecz w imię tego, czym jest Europa.

    Podpisany 23 sierpnia 1939 roku Pakt Ribbentrop-Mołotow nie był „paktem o nieagresji”. Był sojuszem politycznym i wojskowym, dzielącym Europę na dwie strefy wpływów – na linii trzech polskich rzek: Narwi, Wisły i Sanu, przesuniętej miesiąc później na linię Bugu, w wyniku zawartego 28 września „Traktatu o granicach i przyjaźni między III Rzeszą a ZSRR”. Był prologiem do niewyobrażalnych zbrodni, jakie w ciągu następnych kilku lat miały zostać popełnione po obu stronach tej linii.

    Sojusz Hitlera i Stalina został błyskawicznie wcielony w życie: 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy uderzyły na Polskę z zachodu, południa i północy, a 17 września ZSRR zrobił to samo, atakując ze wschodu.

    22 września w Brześciu nad Bugiem odbyła się wielka defilada – świętowanie wspólnego zwycięstwa hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji nad niepodległą Polską. Takich defilad nie urządzają strony paktów o nieagresji – robią to sojusznicy i przyjaciele.

    Tak właśnie było z Hitlerem i Stalinem – długo byli nie tylko sojusznikami, ale wręcz przyjaciółmi. Ta przyjaźń kwitła do tego stopnia, że gdy grupa 150 niemieckich komunistów jeszcze przed wybuchem wojny uciekła z III Rzeszy do ZSRR, w listopadzie 1939 roku Stalin przekazał ich Hitlerowi niejako „w prezencie” – wydając ich na pewną śmierć.

    ZSRR i III Rzesza przez cały czas ściśle ze sobą współpracowały. Na konferencji w Brześciu 27 listopada 1939 roku, przedstawiciele służb bezpieczeństwa obu państw omawiali metody i zasady współpracy przy zwalczaniu polskich organizacji niepodległościowych na okupowanych terenach. Następne konferencje pomiędzy funkcjonariuszami NKWD i SS na temat ich współpracy odbywały się m.in. w Zakopanem oraz w Krakowie (w marcu 1940). To nie były rozmowy o nieagresji – ale o likwidowaniu (czytaj: mordowaniu) ludzi, obywateli Rzeczpospolitej oraz o wspólnych, sojuszniczych działaniach w celu całkowitego zniszczenia Polski.

    Bez współudziału Stalina w rozbiorze Polski i bez surowców naturalnych, które Stalin dostarczał Hitlerowi, niemiecka machina zbrodni nie opanowałaby Europy. Ostatnie pociągi z dostawami jechały z ZSRR do Niemiec 21 czerwca 1941 roku – na dzień przed tym, gdy Niemcy hitlerowskie zaatakowały dotychczasowego sojusznika. Dzięki Stalinowi Hitler mógł bezkarnie podbijać kolejne kraje, zamykać Żydów z całego kontynentu w gettach i przygotowywać Holokaust – jedną z największych zbrodni w historii ludzkości.

    Stalin prowadził zbrodnicze działania na wschodzie, podporządkowując sobie jeden kraj po drugim i rozwijając strukturę obozów, które Rosjanin Aleksander Sołżenicyn nazwał „Archipelagiem Gułag”. Obozów, w których miliony ludzi, przeciwników władzy komunistycznej wyniszczane były niewolniczą, morderczą katorgą.

    Zbrodnie komunizmu zaczęły się jeszcze przed II wojną światową – od śmierci głodowej milionów Rosjan na początku lat dwudziestych, od  Wielkiego Głodu, w wyniku którego śmierć poniosło wiele milionów mieszkańców Ukrainy i Kazachstanu, przez Wielką Czystkę, w ramach której zamordowano blisko 700 tysięcy przeciwników politycznych i zwykłych obywateli ZSRR, najczęściej Rosjan, także w tzw. „Operacji Polskiej” NKWD, w której rozstrzeliwano przede wszystkim obywateli ZSRR polskiego pochodzenia. Na śmierć przeznaczono dzieci, kobiety, mężczyzn. W samej tylko „Operacji Polskiej” według danych NKWD rozstrzelano ponad 111 tysięcy osób – zabitych z premedytacją przez sowieckich komunistów. Bycie Polakiem w Związku Radzieckim w tym czasie oznaczało wyrok śmierci lub wieloletnie zesłanie.

    Kontynuacją tej polityki były zbrodnie popełniane już po najeździe sowieckim na Polskę (17 września 1939) – jak wymordowanie ponad 22 tysięcy polskich oficerów i przedstawicieli elit m.in. w Katyniu, Charkowie, Twerze, Kijowie i Mińsku – a także w katowniach NKWD i łagrach w najdalszych zakątkach sowieckiego imperium.

    Największymi ofiarami komunizmu byli obywatele Rosji. Historycy szacują, że w samym tylko Związku Sowieckim zamordowano 20 do 30 milionów ludzi. Śmierć i łagry czekały nawet na tych, których każde cywilizowane państwo otacza opieką – na powracających z wojny jeńców. ZSRR nie traktował ich jak bohaterów wojennych, ale jak zdrajców. To była „wdzięczność” Rosji sowieckiej dla jeńców-żołnierzy Armii Czerwonej: śmierć, łagry, obozy koncentracyjne.  

    Za wszystkie te zbrodnie odpowiadają komunistyczni przywódcy, na czele z Józefem Stalinem. Podejmowane po 80 latach od wybuchu II Wojny Światowej próby rehabilitowania tej postaci dla politycznych celów dzisiejszego prezydenta Rosji muszą budzić zdecydowany sprzeciw każdego, kto ma choć podstawową wiedzę o historii XX wieku.

    Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej. W ostatnich tygodniach Rosja poniosła kilka istotnych porażek: niepowodzeniem zakończyła się próba całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu, a rozmowy w tzw. „formacie normandzkim” nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń – tym razem amerykańskich – które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2. Jednocześnie rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu.

    Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy stawiali je agresorzy i zbrodniarze – III Rzesza hitlerowska i Rosja sowiecka.

    Naród rosyjski – największa ofiara Stalina, jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w historii świata – zasługuje na prawdę. Głęboko wierzę w to, że naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych – i że odrzuca stalinizm, nawet gdy władza prezydenta Putina stara się go zrehabilitować.

    Nie ma zgody na zamianę katów z ofiarami, sprawców okrutnych zbrodni z niewinną ludnością i napadniętymi państwami. W imię pamięci o ofiarach i w imię wspólnej przyszłości musimy dbać o prawdę.

    Mateusz Morawiecki

    Prezes Rady Ministrów


– brzmi oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego.

za:www.tysol.pl


***

Hołdys: Żądamy sprostowania od Putina, a migamy się ws. Jedwabnego

Słowa Putina uderzyły w montowane przez kilkadziesiąt lat w naszej psychice poczucie ofiary II wojny światowej. My się nie możemy pogodzić z Jedwabnem. My żądamy sprostowania od Putina, a migamy się ws. Jedwabnego. Putin gmera w ranie patykiem – powiedział w poniedziałek w TOK FM Zbigniew Hołdys.

– Jak można dzisiaj wierzyć słowom Morawieckiego, skoro on za trzy lata czy pięć lat zostanie podsumowany i postawiony przed Trybunał Stanu, w ogóle przed sądem - przekonywał Hołdys.

– To jest kłamca, to wiadomo  - stwierdził.

– Jakbyś tak spojrzał na polską historię w wykonaniu samych Polaków... Okrągły Stół nagle się okazuje aktem zdrady, to czy ja wiem, co tam się wtedy działo w 1938 roku? Dlaczego nikt nie powie: połóżmy papiery na stół? - mówił "artysta".

– My się nie możemy pogodzić z Jedwabnem. My żądamy sprostowania od Putina, a migamy się ws. Jedwabnego. Putin gmera w ranie patykiem  - dodał.

za:telewizjarepublika.pl

*

Hołdys..Hołdys... A, to ten, który zna się na graniu...

k

***

Zgroza. Polityk Lewicy: "Polacy w czasie II WŚ byli nie tylko ofiarami. Oczekuję deklaracji, że Jedwabne…

Poseł Anita Sowińska z Lewicy była gościem na antenie Polskiego Radia 24, gdzie w rozmowie nt. oświadczenia premiera Morawieckiego skierowanego do prezydenta Rosji Władimira Putina stwierdziła, że "chciałaby, aby historią Polski zajmowano się w sposób obiektywny, nie tylko wybielający historię".

Trzeba zastanowić się dlaczego powiedział te słowa, a w mojej ocenie powiedział je dla swoich wyborców i swojego kraju. To typowe dla rządów nacjonalistycznych
- powiedziała Anita Sowińska z Lewicy, gdy poproszono ją o komentarz do ostatnich kłamliwych wypowiedzi Władimira Putina nt Polski.
 
Chciałabym, aby premier Morawiecki przyznał, że w czasie II wojny światowej były trudne chwile i Polacy byli nie tylko ofiarami. Oczekiwałabym chociażby deklaracji, że Jedwabne było błędem w naszej historii- skomentowała oświadczenie premiera Morawieckiego. Jak podkreśliła, "odgrzewanie tej historycznej atmosfery nikomu nie służy".
 
Chciałabym, aby historią Polski zajmowano się w sposób obiektywny, nie tylko wybielający tę historię. Potępiam słowa prezydenta Putina, ale od wysokiej klasy polityków oczekuję spojrzenia na fakty historyczne z szerszego kontekstu. Podgrzewanie tej historycznej atmosfery nikomu nie służy. Jeśli utoniemy w dyskusjach historycznych, nie będziemy mieli czasu zająć się sprawami które nas dotyczą, jak mieszkaniami, ochroną zdrowia czy ekologią- mówiła Anita Sowińska.

za:www.tysol.pl

***

Ambasada Rosji o oświadczeniu Morawieckiego ws. wybuchu II wojny światowej

Rosja nigdy nie pogodzi się z obrażaniem pamięci jej przodków i próbami narzucenia jej kłamliwej wersji historii – głosi oświadczenie wydane przez ambasadę Rosji w Warszawie, będące odpowiedzią na słowa premiera Polski Mateusza Morawieckiego.

    „Pan premier ma absolutną rację, że +naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych+. Właśnie dlatego nigdy nie pogodzimy się z oczernianiem pamięci naszych przodków, próbami przekreślenia ich wyczynu, narzucenia nam jednostronnej, wadliwej i kłamliwej wersji historii naszego kraju” – głosi komunikat rosyjskiej ambasady, cytowany w poniedziałek wieczorem przez państwową agencję TASS.

W opublikowanym w niedzielę oświadczeniu polski premier odniósł się do zarzutów prezydenta Rosji Władimira Putina, który kilkukrotnie w ostatnim czasie stwierdził, że przedwojenna Polska próbowała wraz z państwami zachodnimi obłaskawić Hitlera, brała udział w podziale Czechosłowacji i swoją polityką przyczyniła się do wybuchu drugiej wojny światowej.

    „Prezydent Rosji wielokrotnie kłamał na temat Polski” – napisał Morawiecki.

W swoim oświadczeniu przypomniał m.in. niemiecko-sowiecki tajny protokół do paktu Ribbentrop-Mołotow i wspólną agresję obu państw na Polskę we wrześniu 1939 r., ich późniejszą współpracę i „przyjaźń”, a także masową skalę zbrodni stalinowskich. Oświadczenie premiera RP zostało przetłumaczone na język angielski i rosyjski.

Według relacji TASS, rosyjska ambasada oceniła, że „w stwierdzeniach Morawieckiego nie ma nic nowego”.

    „Nie ma tam mowy o tym, czego dotyczyły wypowiedzi prezydenta Rosji, a które jakoby miał obalić pan premier – o polityce obłaskawiania (tj. appeasementu) Niemiec hitlerowskich, którą aż do 1939 r. prowadziły państwa zachodnie i Polska wraz z nimi; o zerwaniu – przy aktywnym udziale Polski – wysiłków ZSRR na rzecz zorganizowania zbiorowego bezpieczeństwa w obliczu zagrożenia faszystowskiego; o haniebnej zmowie monachijskiej, po której Polska wraz z Niemcami zajęła ziemie czechosłowackie; o nastrojach antysemickich we władzach przedwojennej Polski” – cytuje oświadczenie ambasady agencja TASS.

    „Kiedy pan premier (Morawiecki) w kontekście drugiej wojny światowej tradycyjnie zrównuje >>nazizm i komunizm<<, Niemcy hitlerowskie i ZSRR, i pisze o >>oporze Polski i całej wolnej i demokratycznej dzisiaj Europy, która stanęła do walki przeciwko dwóm totalitaryzmom<<, to zapomina o tym, że przed napaścią Niemiec na ZSRR wszystkie zaatakowane przez Niemcy kraje europejskie stawiały opór przez co najmniej miesiąc – półtora (miesiąca)” – głosi cytowane oświadczenie.

    „Prawdziwy opór niemiecka machina wojenna napotkała dopiero ze strony Armii Czerwonej, która przemieliła na sowiecko-niemieckim froncie trzy czwarte hitlerowskich dywizji i to właśnie Związkowi Radzieckiemu >>kraje swobodnej i demokratycznej dzisiaj Europy<<, w tym Polska, zawdzięczają dzisiaj swoją wolną egzystencję” – głosi dokument.

W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu drugiej wojny światowej. Putin ocenił m.in., że przyczyną tego konfliktu zbrojnego był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, lecz pakt monachijski z 1938 r. Podkreślił też wykorzystanie przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał m.in., że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście „niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał”.

Putin sformułował też zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który – według rosyjskiego prezydenta – miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki.


za:www.radiomaryja.pl

***

Atak kagiebisty

Postsowiecke władze Rosji niczego nie chcą już udawać w naszych wzajemnych relacjach. Choć nie jest to chyba najlepsze słowo w odniesieniu do politycznej gry Moskwy wobec Polski. To wojna dezinformacyjna, robiona na potrzeby tamtejszej polityki, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Wojna dezinformacyjna toczona ze względu na Nord Stream 2, politykę historyczną Rosji wobec Izraela, w którym coraz więcej mają do powiedzenia rosyjscy Żydzi.

Spora część z nich chętnie zapomniała o niezgorzej przecież udokumentowanym antysemityzmie Rosji carskiej, stalinowskiej, sowieckiej. Wolą nie wspominać, że dla Stalina Hitler był ukochanym europejskim liderem nie tylko 17 września 1939 r., ale też wcześniej i później. Aż wódz Niemiec nie rozpoczął operacji „Barbarossa”. Kłopot w tym, że nawet w Polsce nie brakuje dziś ludzi tłumaczących obecną propagandę byłego kagiebisty Putina... sowieckimi stratami w II wojnie światowej. Ale to nie my, Polacy, jesteśmy winni polityki Stalina, ofiar stalinizmu i komunizmu (również wśród obywateli ZSRS żydowskiego pochodzenia). Choćby Maciej Gdula z Lewicy powinien to dobrze wiedzieć.


Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl


***

Putlerek wajchuje

Z ambasady Rosji w Warszawie wysłano Putinowi analizę szans opozycyjnych kandydatów na prezydenta. Putlerek zaklął pod nosem nad nieudacznictwem „naszych ludzi w Warszawie” i przestawił wajchę. Skoro w Polsce władzy przejąć się nie da, trzeba uderzyć w związki Polski z Ameryką, nagłaśniając polski antysemityzm.

Pomysł taki sobie, ale lepszy niż liczenie na tych gamoni w Warszawie. Po przestawieniu wajchy z 2014 r., po napaści na Krym, Tomasz Lis w sekundę zamienił chwalenie pojednania z Rosją na straszenie jej potęgą. Teraz narrację „PiS pcha nas w objęcia Rosji” trzeba zmienić na „PiS prowadzi do wojny z Rosją”. Najgorzej na szkalowaniu przez Putlerka polskiej historii wyjdzie Konfederacja, bo jak na dłoni pokaże się, czym jest: odwrotnością o 180 stopni, żałosną karykaturą tradycji AK i NSZ. Ale i Nowa Lewica miło się odsłoniła: Maciej Gdula powiedział, że zajmując Zaolzie, współpracowaliśmy z Hitlerem jak Sowieci, i zaapelował, by nie eskalować kłótni z Putlerkiem. Przemówiła Nowa Lewica? Raczej „stary Gdula”, ojciec pana Macieja, zastępca płaszczącego się przed Moskwą Czesława Kiszczaka. Szarpanie wajchy jest pożyteczne, bo od nagłych szarpnięć wielu spadają maski.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl