Fałszywi prorocy wiecznego szczęścia

Yuval Noah Harari ma wszelkie predyspozycje do tego, aby odnieść globalny sukces. Jest profesorem na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, weganinem, buddystą i gejem. Wyznaje radykalną poprawność polityczną i bezwzględną wiarę w technokrację. Nic dziwnego, że inspirują się nim Bill Gates, Mark Zuckeberg i Barack Obama.

Harari zyskał światową sławę za sprawą trylogii „Homo deus”, „Sapiens” oraz „21 lekcji na XXI wiek”. Jego książki szybko przebiły się na listy bestsellerów „New York Times” i „Sunday Times”. Jego wykłady biją rekordy popularności w internecie. Z wykształcenia jest historykiem, ale w swojej twórczości zajmuje się dość swobodnymi interpretacjami związków między historią, religią a biologią, snując prognozy futurystyczne i makroekonomiczne.

Złudna teoria nieśmiertelności

Naturalnie teorie Harariego to wypadkowa jego poglądów. Od wielu lat uprawia on medytację vipassana, która – jak twierdzi – pozwala mu lepiej poznawać umysł i świat. Buddyzmem zainteresował się podczas studiów w Oxfordzie. Jego menedżerem jest Itzik Yahava, z którym zawarł związek cywilny w Kanadzie.

Autor „Homo deus” twierdzi, że kolejnym ogniwem ewolucji jest przekształcenie się homo sapiens w półboga, który sprzężony z osiągnięciami biotechnologii będzie się regenerował, a przez to stale przedłużał swoje życie, dążąc do nieśmiertelności. Nic dziwnego więc, że tego typu teoria fascynuje miliarderów, których największym marzeniem jest nieskończone ziemskie życie. Harari wskazuje, że człowiek już zbliżył się do poziomu Boga, opanowując sztukę stworzenia (technika in vitro). „Podnieśliśmy ludzkość ponad właściwy zwierzętom poziom walki o przetrwanie: teraz naszym celem będzie awansowanie ludzi do poziomu bogów i przekształcenie gatunku homo sapiens w homo deus” – przewiduje.

Naukowiec nazywa śmierć zbrodnią przeciwko ludzkości, z którą człowiek powinien toczyć wojnę totalną. Sam proces uważa za problem techniczny. „A każdy problem techniczny ma techniczne rozwiązanie. Nie musimy czekać na powtórne przyjście Chrystusa, aby przezwyciężyć śmierć. Może to zrobić paru geeków w laboratorium” – snuje swoje rozważania. Jest niemal pewny, że tak się stanie. Dowodzi, że technologiczni giganci, tacy jak Google, zainwestowali już miliardy dolarów w start‑upy, które pracują nad rozwiązaniem problemu nieśmiertelności. Cytuje Billa Marisa z funduszu inwestycyjnego Google Ventures, który powiedział w wywiadzie: „Jeśli pytacie mnie dzisiaj, czy to możliwe, by dożyć pięciuset lat, odpowiedź brzmi: tak”.

Autor nie ukrywa, że na zabiegi przedłużające życie będzie stać wyłącznie bogaczy. Potwierdza tym niejako istnienie kontrowersyjnych terapii hormonalnych, gwarantujących młodość, które są obecnie traktowane jako teorie spiskowe. Harari roztacza przed dziarskimi długowiecznymi staruszkami także nowe perspektywy społeczne. Mając przed sobą sto kilkadziesiąt lat życia, można będzie dowolnie planować swoje życie w związkach, naturalnie w dowolnej konfiguracji płciowej i partnerskiej, gdyż zmiana płci będzie zredukowana wyłącznie do kwestii technicznej.

Szczęście, czyli co?

Kolejnym dobrem, oprócz bezkresnego życia, do którego ma prawo bogaty człowiek, jest szczęście. Harari polemizuje tutaj z Epikurem, którego filozofia staje się punktem odniesienia. Autor nie uważa, że receptą na szczęście może być równowaga, unikanie cierpienia czy pogoń za przyjemnością. Celem współczesnej ludzkości jest nieustanny postęp i wzrost. Fizycznie zaś szczęście można zredukować do biochemii. Jeśli państwo będzie więc regulowało procesy biochemiczne np. poprzez farmakoterapię, społeczeństwa powinny osiągać oczekiwane rezultaty.

Ludzie staną się bogami planety Ziemia. Wszystko dzięki bioinżynierii, cyborgizacji i zaawansowanym technologiom IT. Rozwój techniki i medycyny pozwoli nie tylko np. osiągać sprawność fizyczną pacjentom po wypadkach. Umożliwi także przyjemną i konieczną cyfryzację relacji oraz kontrolę jednostek. Autor jest w tym względzie utylitarystą i z entuzjazmem podaje przykład szwedzkiej firmy Epicenter, której pracownikom „wszczepiono w dłonie mikrochipy wielkości ziarnka ryżu”, dzięki czemu mogli otwierać drzwi oraz obsługiwać kserokopiarki za pomocą zbliżenia dłoni. Zostali oni wyzwoleni z konieczności ciągłego zapamiętywania i wpisywania rozmaitych haseł.

Postęp społeczny i technologiczny pozwala współczesnemu człowiekowi wyzwalać się spod władzy natury i Boga. „Dzisiaj naukowcy potrafią zrobić dużo więcej niż starotestamentowy Bóg” – uważa autor. Dzięki manipulacjom genetycznym produkcja rolnicza osiąga rekordowe plony, w dodatku na areałach uważanych dotąd za jałowe. Pigułka antykoncepcyjna, viagra, in vitro, a w końcu manipulacje genetyczne pozwalające hodować idealne DNA naprawią wszystkie niedoskonałości, które dopuściła natura. Dzieci przyszłości będą miały nawet kilkoro rodziców, by mogły otrzymać od nich to, co najlepsze, a jednocześnie pozwoli to wyeliminować takie defekty, jak „autyzm, głupota czy otyłość”, które przecież nie są nikomu potrzebne, a jedynie generują zbędne koszty.

Fundamentem szczęścia jest nowy humanizm, który wywodzi się od praw zwierząt. To chyba najbardziej rozczarowujący fragment całej opowieści. Zwłaszcza, gdy chodzi o interpretacje starotestamentowe, będące ongiś żydowskim bogactwem i dziedzictwem Izraela. Według Harariego jedynym morałem z opowieści o Adamie i Ewie jest to, „że nie należy słuchać węży, a najlepiej w ogóle unikać rozmawiania ze zwierzętami i roślinami”, bo „wynikają z tego same nieszczęścia”. Autor twierdzi, że zasadniczo nie różnimy się od zwierząt, ponieważ zarówno zwierzęta, jak i ludzie nie posiadają duszy, co potwierdziła nauka.

Zielony neomarksizm zbawi świat

Dalej mamy naturalnie rozważania o zmierzchu świadomości łowcy i okrutnym przemyśle mięsnym. Jednak niektóre interpretacje zaskakują. Przedstawianie wyobrażeń Chrystusa jako baranka ma dowodzić, że życiu zwierząt, tak jak ludzkiemu, należy się świętość. Zwłaszcza w dobie agrarnej zwierzęta awansują w hierarchii bytów.

Nie dziwi też charakterystyczna dla współczesnego lewicowego liberalizmu sympatia dla marksistowskiej dialektyki. Ze szczególną estymą traktowany jest dogmat o religii jako narzędziu kontroli społeczeństw. „Religia katolicka zachwala się jako religia powszechnej miłości i współczucia. Jak cudownie! Kto by się temu sprzeciwiał? Dlaczego nie wszyscy ludzie są katolikami? Ponieważ kiedy przeczyta się to, co napisano drobnym drukiem, okazuje się, że katolicyzm wymaga również ślepego posłuszeństwa papieżowi, »który nigdy się nie myli«, nawet kiedy nakazuje swym wyznawcom brać udział w krucjatach i palić heretyków na stosach” – ostrzega autor. Dlatego chrześcijanie są autorami najbardziej barbarzyńskich przejawów ograniczania ludzkiej wolności. „Dwudziestego grudnia 2013 r. parlament Ugandy uchwalił ustawę wymierzoną przeciwko homoseksualizmowi, która uznawała za niezgodne z prawem akty homoseksualne, dla części z nich przewidując karę dożywocia. Źródłem inspiracji i poparcia dla prac nad tą ustawą były środowiska chrześcijan ewangelickich, które twierdzą, że Bóg zakazuje homoseksualizmu” – czytamy.

Wertując książki Yuvala Noah Harariego, można tylko zastanawiać się, dlaczego są tak popularne. Może dlatego, że wizja utopii, w której zbawcami świata są ludzie inwestujący w nowoczesne rozwiązania technologiczne, może być atrakcyjna zarówno dla technokratów, jak i ich klientów, szukających sensu życia w konsumpcji.

Tomasz Teluk

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org).

***

Porywy młodości często prowadza na manowce. A młodość intelektu nie jest mierzona metryką...

kn