Ojcowie unijnej Europy

Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale Niemcy i Francja, czyli kraje, które dla tzw. totalnej opozycji były zawsze wzorami demokracji i cnót wszelakich, ostatnio stały się wyłącznie rzecznikami Putina w Europie. Rządy i przywódcy tych państw w ostatnich tygodniach pilnują, aby przypadkiem sankcje na Kreml nie były za ostre, a broń słana na Ukrainę zbyt nowoczesna.

Wprawdzie jeszcze ojcowie UE, czyli kanclerz Scholz i prezydent Macron, nie przeszli otwarcie na pozycje popierające rosyjskich ludobójców, ale już odżegnują się od nazwania ludobójstwa ludobójstwem. Aby, gdyby co do czego przyszło, w razie nieszczęścia wygranej Rosji, mogli powiedzieć Putinowi: „Wiesz, Wołodia, że my zawsze w ciebie wierzyliśmy”. Pozostaje ufać, że zarówno nad Sekwaną, jak i nad Renem, i Łabą miejscowa ludność będzie miała nieco inne zapatrywania niż jej przywódcy. A działanie przeciwko opinii publicznej panom Scholzowi i Macronowi po prostu nie będzie się opłacało i będą zmuszeni do przejścia na zdecydowanie bardziej ofensywne pozycje w stosunku do Rosji. Bo w ich dobrą wolę oczywiście nie wierzę. Biznes jest ważniejszy niż życie ukraińskich dzieci. I co na to wszystko nasi opozycyjni euroentuzjaści?

Igor Szczęsnowicz

za:niezalezna.pl