Sądowe absurdy

W polskich sądach absurd goni absurd. „Uniewinniono ludzi, którzy uniemożliwili dziennikarzowi zadać pytania Adamowi Michnikowi”

W polskich sądach niemal każdego dnia absurd goni absurd, a państwo wobec nagminnych skandali pozostaje bezradne. To już przestało tylko martwić. To przeraża, bo z każdym tygodniem i miesiącem ten stan się pogłębia. Zachętą do sprzeniewierzania się swoim obowiązkom przez polskich sędziów, jakim jest wydawanie po prostu sprawiedliwych wyroków tylko się pogłębia. Decyzje polskich sędziów – nie używajmy zwodniczej i maskującej formy „polskich sądów”, bo są to osobiste decyzje na przekór poczucia sprawiedliwości, często wbrew zwykłemu zdrowemu rozsądkowi – są w ogromnej większości wołające o pomstę do nieba.


Wynaturzenie wyroków dotyczy zwykle spraw, których podłożem są spory polityczne. W takich procesach argumenty merytoryczne nikną lub pozostają tylko w cieniu. Dla sądów mniej liczą się zachowania oskarżonych, nawet jeśli mają one charakter czysto kryminalny. Wyroki korzystne dla sprawców niecnych czynów z reguły zapadają wówczas, jeśli tylko motorem napędowym ich działań niezgodnych z prawem, są poglądy popierające obecną opozycję.

Tę dramatyczną prawidłowość, obrazującą degenerację polskiego sądownictwa ilustruje niedawny wyrok sędziego Macieja Szulca z Sądu Okręgowego w Gorzowie. Uniewinnił on członków KOD, którzy stosując agresję słowną i przemoc uniemożliwili dziennikarzowi zadać pytania Adamowi Michnikowi, podczas jego spotkania w tym mieście. Na nagraniu wideo rejestrującym to spotkania słychać jak agresywni uczestnicy spotkania krzyczą do dziennikarzy m.in. „Wy pisowskie mordy”. Kiedy jeden z reporterów podszedł do Adama Michnika i próbował go zapytać o archiwa MSW, stojące obok osoby odpychały operatora i zasłaniały obiektyw kamery. Według zeznań operatora kamery, został uderzony pięścią w głowę, jednocześnie uszkodzono kamerę.

Jak często w takich budzących oburzenia wyrokach bywa, również sędzia Maciej Szulc musiał dokonywać ekwilibrystki intelektualnej, którą chętniej nazwałbym manipulacją, aby znaleźć namiastkę usprawiedliwienia dla swojej decyzji. W tym przypadku rolę tę pełnią dwa kluczowe zdania sędziego Macieja Szulca, wypowiedziane podczas ustnego uzasadnienia wyroku:


    Nie może być tak, że dziennikarz będzie mówił, że nie można go dotknąć.

Oraz rzekomo fundament prawny werdyktu:

    Prawo prasowe nie stanowi immunitetu dla dziennikarzy, nie daje im przywileju nietykalności.  

Nieco zmieniając ten ostatni argument można by powiedzieć z kolei:

    Immunitet sędziego Maciej Szulca, nie daje mu przywileju nietykalności, jeśli idzie o jego racjonalne rozumienie tego, co wypowiada.

Surrealistyczny dowcip

Zdanie to, szczególnie w ustach sędziego brzmi niczym surrealistyczny dowcip, podobnie jego konsekwencja w postaci wyroku.

Trzymając się zasadom wygłoszonym przez sędziego Macieja Szulca tylko ludziom posiadającym chroniący je immunitet daje przywilej nietykalności. Objęci są nim: - Prezydent RP, posłowie, senatorowie, Rzecznik Praw Obywatelskich, sędziowie, prokuratorzy i pracownicy NIK. Formalny charakter mają także immunitety dyplomatyczny i konsularny.

Zdaniem sędziego Maciej Szulca:

    Nie może być tak, że wszyscy inni mogą mówić, że nie można ich dotknąć, np. kopnąć, uderzyć, napluć, wyzwać od najgorszych rynsztokowymi słowami lub innymi obraźliwymi, wyrwać im ich narzędzie pracy.

Nie chciałbym, aby te kilka uwag, kończył żart. W dodatku ponury. Kiedy myślę o perspektywach wyjścia z tego uścisku, w jakim sędziowie – przy dużym wsparciu brukselskich elit – trzymają nasze państwo, jedną z najpoważniejszych szans, która może bardzo wydatnie przyczynić się do powodzenia takich wysiłków widzę w aktywnym włączeniu się w ten ogromnie trudny proces prezydenta Andrzeja Dudy.


Jerzy Jachowicz

Przed 1989 działał w opozycji demokratycznej (NSZZ „Solidarność”). Działalność antykomunistyczną rozpoczął na przełomie lat 50/60, mając lat 20 – redakcja ulotek antyrządowych i ich kolportaż - za co po kilkumiesięcznym pobycie w areszcie, został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Nigdy nie należał do partii (PZPR) ani innych organizacji politycznych. W 1989 r. rozpoczął pracę w „Gazecie Wyborczej” (do 2005 r.), później  w „Newsweeku”  i „Dzienniku”. Do listopada 2012 współpracował z „Uważam Rze”. Obecnie publikuje w tygodniku „Sieci”.

Za: wpolityce.pl