Kto płacił za ataki na Polskę?

Afera korupcyjno-szpiegowska w Parlamencie Europejskim obnaża patologiczne mechanizmy, które od lat rządzą Unią Europejską. Tą samą, której przedstawiciele od lat atakują Polskę za rzekomy brak praworządności i demokracji. Najgłośniej nasz kraj szkalowali ci, którzy są dziś bohaterami tego gigantycznego skandalu.

Według belgijskich śledczych mieli oni przyjmować miliony euro łapówek za wspieranie w Brukseli interesów takich krajów jak Maroko czy Katar. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej.Dzięki oprogramowaniu deszyfrującemu udało się odzyskać bogatą korespondencję wielu europosłów i urzędników Parlamentu Europejskiego. Ta sprawa może więc wstrząsnąć Unią Europejską. W kręgu podejrzeń jest bowiem przynajmniej 60 eurodeputowanych, a także kilka organizacji walczących o prawa człowieka. Tych samych, które atakowały Polskę za zabezpieczenie granicy polsko-białoruskiej. Trudno więc nie zadać pytania, na czyje zlecenie europejskie elity atakowały nasz kraj i rząd Zjednoczonej Prawicy.

Piotr Nisztor

za:niezalezna.pl


***

Bronili Kataru, atakowali Polskę. Co łączy korupcję w PE z rezolucjami przeciw Polsce?


Coraz szersze kręgi zatacza afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim. Brukselscy urzędnicy z odwołaną już wiceszefową PE Ewą Kaili na czele mieli dać się skorumpować władzom Kataru. W sprawie pojawia się również polski wątek. Co ciekawe, w aferę są zamieszani ci sami politycy, którzy „grillowali” Polskę. Działania w tej sprawie podejmuje europoseł PiS Dominik Tarczyński.

Parlament Europejski przegłosował dziś wniosek o przeprowadzenie debaty ws. korupcji i szpiegostwa w instytucjach unijnych, którą zaplanowano na jutro. Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński zapowiedział, że po tej debacie skieruje wniosek o reasumpcję głosowania ws. rezolucji przeciw Polsce.

- „Skala tej afery jest tak duża, że można podejrzewać, że osoby, które są oskarżone, podejrzewane lub już aresztowane nie zrobiły tego, co robiły przeciwko Polsce, bezinteresownie. Ta sprawa nie dotyczy tylko Maroka i Kataru, ale również sztucznej inteligencji, bitcoina. Były zaangażowane w komisji śledczej ds. Pegasusa. Wyglądało to tak jakby to był supermarket, w którym można było kupić sobie opinię pozytywną lub negatywną” - powiedział polityk w programie „Gość Wiadomości” na antenie TVP Info.

- „Trzeba wziąć pod uwagę, że osoby, które atakowały Polskę, mogły lobbować niebezinteresownie” - podkreślił.

W związku z tym europoseł wskazuje na konieczność powtórzenia głosowań ws. Polski.

- „Każdy Polak, który nie zgadza się na opluwanie Polski, na fałszywe świadectwo przeciwko Polsce, na niszczenie PR-u, który przekłada się na gospodarkę, każdy polski poseł powinien zagłosować za tym wnioskiem, aby wszystkie głosowania były powtórzone” - stwierdził.


za:www.fronda.pl

***

Dominik Tarczyński dla „GPC”: Osuszymy korupcyjne bagno w Parlamencie Europejskim

Atmosfera w Parlamencie Europejskim jest dzisiaj grobowa. Nie jest jednak możliwe, aby zamieść aferę pod dywan. Media w całej Europie śledzą tę sprawę. Pojawiają się kolejne wątki. My jako EKR też nie dopuścimy, aby ta sprawa była zamieciona pod dywan – mówi nam Dominik Tarczyński, europoseł PiS i grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Rozmawia Jacek Liziniewicz.

Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim sugeruje, że istniał swego rodzaju supermarket z rezolucjami i opiniami Parlamentu Europejskiego. Różnego rodzaju lobbyści mogli używać posłów instrumentalnie. Złożył Pan wniosek o powtórzenie głosowań nad rezolucjami w sprawie Polski? Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że osoby albo już aresztowane, albo oskarżone, lub znajdujące się w kręgu podejrzeń, to są dokładnie te osoby, które nie tylko atakowały Polskę wśród innych, lecz także inicjowały ataki na Polskę. Bardzo ważne jest to, że Eva Kaili opowiadała się głośno za rozpoczęciem wobec Polski procedury z artykułu siódmego. Z kolei pan Panzeri, były europoseł, który założył swoją organizację pozarządową, przygotowywał raporty, w których nazywał Polaków białymi supremystami. Na podstawie tych raportów dyskutowano o Polsce w Parlamencie Europejskim. Później w oparciu o debaty przyjmowano rezolucje. Była to więc siła inicjująca, a nie tylko wspierająca ataki. To bardzo ważne, że te osoby organizowały, inicjowały i zachęcały do debat o naszym kraju. Biorąc pod uwagę to, jaka jest skala afery i że w materiałach służb przewijają się nazwiska w sumie 60 posłów, i że te osoby lobbowały w wielu różnych sprawach – nie tylko dotyczących Maroka i Kataru, lecz także bitcoinów, sztucznej inteligencji itd. − należy przyjąć, że w przypadku Polski też dochodziło do tego rodzaju lobbingu, który przekładał się na atak na nasz kraj.

Chciałem się odnieść do Pana doświadczenia w europarlamencie. Czy możliwe jest, że pani Kaili albo pan Panzeri zainteresowali się Polską nagle i po prostu w wyniku przypadku?

Absolutnie nie. Gdy były debaty na temat Polski, to obserwowaliśmy żenujące ataki. Pamiętam, jak jedna z eurodeputowanych socjalistycznych z Malty atakowała nas, wytykając sprawę sędziego Juszczyszyna. Znała bardzo dokładnie zawiłości prawne i powoływała się na argumenty. Na koniec jej wystąpienia zapytałem ją, czy skoro zna tak dobrze system prawny w Polsce, to wie, jakiej płci jest sędzia Juszczyszyn. Nie wiedziała. Uciekła z sali. Widać było, że były to rzeczy, które ktoś im przygotował i napisał, a oni tylko markowali. W przypadku Kaili wyglądało to z pewnością tak samo, bo ona oburzała się na Polskę ze względu na brak publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego, nie mając bladego pojęcia o tym, jak on w naszym kraju wygląda. Z całym szacunkiem dla jej doświadczenia parlamentarnego to jednak była modelka i prezenterka telewizyjna. Nie miała zielonego pojęcia, o czym mówiła, jestem całkowicie przekonany, że były to rzeczy, które pisał jej ktoś z zewnątrz. W związku z tym, że jest oskarżona o branie pieniędzy za lobbing w różnych sprawach, to należy przyjąć, że w przypadku Polski działała identycznie. Kto uwierzy w to, że wstała rano i powiedziała: no akurat w przypadku Polski będę uczciwa i zrobię to dlatego, bo to wynika z moich przekonań.  

Czytelnicy „Gazety Wyborczej” często są przekonywani, że PiS jest putinowskie, bo rozbija jedność unii europejskiej. Tymczasem okazuje się, że pieniądze rozbijają UE bardziej skutecznie. Jest na razie mowa o pieniądzach katarskich i marokańskich służb. No, ale przecież Rosja też jest aktywna. Na ile silne są wpływy rosyjskie w UE?

W takiej sytuacji należy sobie zadać pytanie, kto na takiej sytuacji korzysta? Politycznie, geopolitycznie i finansowo. Kto korzystał na tym, że w Unii Europejskiej miały miejsce takie rzeczy. Oczywiście Rosja. To ona jest beneficjentem rozbicia UE. To łapówkarstwo to woda na młyn Władimira Putina. Za chwilę będzie on występował w mediach i opowiadał o tym, jak działa UE, śmiał się z tego, co my tu opowiadamy o nim, bo przecież europarlament to łapówkarze. To jeden aspekt. Drugi jest taki, że szef służb marokańskich był zaangażowany w to bezpośrednio. Widać więc, że nie jest to działanie jakiś drobnych łapówkarzy, którzy chcą załatwić małe geszefty. Są to działania służb, a tam, gdzie pojawiają się służby, to prędzej czy później pojawi się Rosja. Na jednego posła w Parlamencie Europejskim przypadało w pewnym momencie 11 lobbystów rosyjskich, którzy byli legalnie zarejestrowani w strukturach UE. Więc to pokazuje, jak mocna jest obecność Rosji w europarlamencie i jak bardzo zależy temu krajowi na tym, by osiągać swoje cele. Tutaj ewidentnie beneficjentem jest Rosja. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę, że Katar to dostawca gazu zastępującego rosyjski. Mamy tu grę z potrójnym dnem. Korzyści jednak zawsze ma Rosja.

Do tej pory w Polsce zakładaliśmy, że nagonka na PiS i polski rząd ma korzenie polskie. Wydawało się oczywiste, że opozycja zainteresowana zwycięstwem wyborczym i mająca przewagę w UE m.in. dzięki Donaldowi Tuskowi używała swoich wpływów do wojny totalnej. Następował pewien eksport wojny polsko-polskiej do Europy. Czy jednak mogło być inaczej? Może jednak dojdziemy do śladów rosyjskich?

Myślę, że to kwestia czasu. Kolejni posłowie będą przesłuchani. W najbliższym czasie uchylamy immunitety dwóm kolejnym posłom. Z części materiałów, które wypłynęły z przesłuchań Kaili, wynika, że ona bardzo mocno współpracuje ze śledczymi. Te 60 nazwisk nie wzięło się znikąd. Jestem absolutnie przekonany, że wątek rosyjski się pojawi. To kwestia czasu. Trzeba pamiętać, że jeżeli chodzi o posła Panzerego, to jego działalność jest badana od 2004 r. Mówi się o tym, że cała szajka i struktura korupcyjna trwała 15 lat. Więc powtarzam. To nie jest afera łapówkarska czy korupcyjna, ale również szpiegowska. Mamy do czynienia ze służbami. Z szefem służb marokańskich. Z ambasadorem Maroka w Polsce, który w Brukseli spotykał się z oskarżonymi posłami, a także z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. Stąd też mój wniosek o pilną debatę i rezolucję w parlamencie z nowymi informacjami, które do nas docierają.  

Parlament Europejski w panice szuka rozwiązań przeciwkorupcyjnych. Ma zostać zarzucona praktyka tworzenia grup bilateralnych z państwami spoza UE. Czy to realne działanie, czy zasłona?

Parlament Europejski mógł wcześniej zareagować. Były sygnały, że w komisji ds. Pegasusa zasiada pani Kaili, która naciskała na autorkę raportu, na podstawie którego będziemy głosować rezolucję, aby sprawę Maroka zostawić. Wiedziała o tym autorka raportu, ale nie poinformowała o tym ani przewodniczącego komisji, ani przewodniczącej parlamentu. Byli inni posłowie, którzy pisemnie informowali, że są naciskani w sprawie Maroka, i nikt nic z tym nie zrobił. Kaili była rekomendowana przez drugą największą grupę w Parlamencie Europejskim. Była zaakceptowana i tolerowana. Dzisiaj to, co robi Parlament Europejski, to pustosłowie. Trudno uwierzyć w ich skuteczność, skoro nie reagowali na te wszystkie sygnały.

Co należy zrobić, aby wyjaśnić tę największą aferę w historii Parlamentu Europejskiego. Może czas na samorozwiązanie?

Pojawiają się takie postulaty, ale w moim przekonaniu trzeba wyjaśnić tę sprawę i doprowadzić do tego, aby wszyscy, którzy byli zamieszani w aferę, zostali przesłuchani. Najpierw trzeba doprowadzić do tego, aby sprawa się nie rozmyła w nowym parlamencie. To śledztwo powinno się toczyć przed parlamentem, tak aby wszyscy umoczeni w korupcję ponieśli odpowiedzialność. Dziś cała Europa na ten skandal patrzy.

Jest szansa, że zamiotą tę aferę pod dywan?

Atmosfera w Parlamencie Europejskim jest dzisiaj grobowa. Nie jest jednak możliwe, aby zamieść aferę pod dywan. Media w całej Europie śledzą tę sprawę. Pojawiają się kolejne wątki. My jako EKR też nie dopuścimy, aby ta sprawa była zamieciona pod dywan. Będziemy osuszać to bagno.

 Rozmawiał Jacek Liziniewicz

za:niezalezna.pl