Krok po kroku. Prof. Mieczysław Ryba - Nadchodzi czas próby

Wiele wskazuje, że za ruchem Palikota stoją krajowe i zachodnie ośrodki antykościelne do walki z religią w Polsce. Stoimy u progu wielkiej wojny ideologicznej, którą rozpętuje nowa lewica umocowana w wielu międzynarodowych organizacjach walczących z chrześcijaństwem. Na Zachodzie Kościół to starcie w dużym stopniu przegrał. Ale w Polsce tak być nie musi. Wiele rozważań prowadzonych w kontekście wydarzeń politycznych po katastrofie smoleńskiej jest redukowanych li tylko do wymiaru gry politycznej prowadzonej przez aktorów polskiej sceny partyjnej. Najbardziej wyrazistą postacią tej gry ma być Janusz Palikot. Przed kilku laty był on uznawany za biznesmena o konserwatywnych poglądach, który starał się zaistnieć na niwie publicznej poprzez finansowanie prawicowego pisma "Ozon". Ta inicjatywa zakończyła się fiaskiem, więc angażując duże pieniądze w kampanię Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska, wkupił się w łaski lidera PO i zaczął karierę polityczną. Tutaj jednakże nie lansował się jako polityk konserwatywny, lecz jako lewicowy skandalista. W ciągu niedługiego czasu został uznany przez światek dziennikarski za mistrza PR, który w doskonały sposób potrafi wykreować swój wizerunek. Im szybciej mijał czas, tym bardziej radykalizował się Palikot i tym ostrzejsze były jego ataki na Kościół i na zasady moralne. Dzisiaj Palikot znany jest jako propagator lobby homoseksualnego, środowisk proaborcyjnych i ateistycznych nakierowanych na wypchnięcie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Wielu twierdzi, że lubelski skandalista wykorzystuje w ten sposób falę antyklerykalizmu, który przelewa się przez nasz kraj. Wszystko to jakoby miało się odbywać spontanicznie, bez precyzyjnej reżyserii, tak często obecnej w różnorakich wydarzeniach społeczno-politycznych.
Gdy jednak bliżej przyjrzymy się ostatnim wydarzeniom, teza o przypadkowości wydaje się nie wytrzymywać krytyki. Wielką naiwnością byłoby sądzić, że nie istnieją w świecie zachodnim środowiska skrajnie sprzeciwiające się chrześcijańskiej tradycji Zachodu. Kręgi te, animujące przez kilka dziesięcioleci tzw. rewolucję kulturalną na Zachodzie, zdominowały wiele instytucji Unii Europejskiej. W ich pojęciu Polska jawi się jako zaścianek obskurantyzmu i nietolerancji. Oczywiście chodzi tu o różnorakie kwestie: brak prawodawstwa akceptującego tzw. małżeństwa homoseksualne, prawo chroniące w pewnym stopniu życie dzieci poczętych i wreszcie niedopuszczalna w ich rozumieniu obecność Kościoła w życiu publicznym. Na przykład w laickiej Francji nie do pomyślenia jest udział duchowieństwa w wielkich uroczystościach państwowych czy np. religia w szkole.
Kościół w Polsce wyszedł z komunizmu wzmocniony (oczyszczony) i dzięki potężnej sile oddziaływania osoby Jana Pawła II wzmocnił jeszcze swe wpływy. Jednak jeśli ktoś mniemał, że po śmierci Papieża antykościelne środowiska wywodzące się z PRL lub z zachodnich kręgów lewackich pogodzą się z obecnością religii w polskim życiu publicznym, ten musiał być po prostu naiwny. Takich środowisk i to wewnątrz Kościoła mieliśmy niemało. Były one przekonane, że największy problem społeczny w Polsce to np. Radio Maryja, a nie wpływy postmodernistycznych utopistów. Był to błąd kardynalny, który mści się dzisiaj z wielką siłą.
Tymczasem kręgi lewackie były zmuszone przeczekać ożywienie religijne wywołane świadectwem cierpienia i śmierci Jana Pawła II. Wielotysięczne rzesze młodzieży modlące się na ulicach polskich miast to "obraza" dla liberalnej Europy. Nie przypadkiem więc w dniach żałoby po Ojcu Świętym pojawiła się "sprawa ojca Konrada Hejmy", która miała zachwiać autorytetem Kościoła i księży, a w jakiś sposób rzucić też cień na osobę Jana Pawła II. Od tamtych wydarzeń minęło ponad pięć lat i w Polsce pojawiła się druga wielka żałoba, tym razem po katastrofie smoleńskiej. Polacy przeżywali ten wielki dramat głównie na sposób religijny. Postacią najbardziej symboliczną tej katastrofy stał się prezydent Lech Kaczyński. Środowiskom liberalnym łatwo było go zaatakować z pobudek politycznych. Spróbowano równolegle uderzyć w Kościół, w dużym stopniu posłużono się konfliktem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. W mediach pokazywano Kościół niemalże jako partię polityczną wykorzystującą religię do rozgrywek politycznych. Wojna o krzyż przed Pałacem Prezydenckim została zaaranżowana zaś jako bluźnierczy happening pełen kpin i profanacji.
Równolegle pojawiły się inne ataki na Kościół. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w pierwszym rzędzie "zajęła" się Radiem Maryja, przez media przetoczyła się dyskusja o majątkach rzekomo niesłusznie przejmowanych przez Kościół. Do tego doszła walka o akceptację homoseksualistów w katolickich szkołach i na koniec wielki hałas wokół antyklerykalnej partii Janusza Palikota. Jak na ten krótki okres zbyt dużo zbiegów okoliczności.
Ktoś powie - Palikot umiejętnie wykorzystał nastroje wytworzone na skutek różnorakich konfliktów na linii Kościół - państwo i postanowił zagospodarować antyklerykalny elektorat dla celów partyjnych. Jednakże musimy pamiętać, że w jego ruch włączyły się takie postaci jak Magdalena Środa, Kazimierz Kutz i inni. "Gazeta Wyborcza" robi tej akcji ogromną reklamę. Można się zastanawiać, do jakiego stopnia Janusz Palikot wykorzystuje antyklerykalne nastroje pojawiające się w lewicowym elektoracie, chcąc przejąć wyborców SLD, a do jakiego stopnia jest po prostu wykorzystywany przez krajowe i zachodnie ośrodki antykościelne do walki z religią w Polsce. Nie jest tajemnicą, że Palikot posiada różnorakie powiązania międzynarodowe, m.in. jest członkiem potężnej Komisji Trójstronnej, która nie ukrywa, że dąży do ustanowienia rządu światowego. Nie ulega też wątpliwości, że dla środowisk antychrześcijańskich poseł z Lublina jest o wiele sprawniejszym narzędziem niż zmurszały, obciążony komunistyczną przeszłością SLD.
Wcześniej to Grzegorz Napieralski precyzyjnie odczytał oczekiwania zachodnich rewolucjonistów spod znaku nowej lewicy. On pierwszy chciał się wzorować na hiszpańskim Zapatero. Współczesna lewica hiszpańska należy do najbardziej agresywnych i najbardziej antykościelnych spośród wielu ugrupowań zachodniej Europy. Ponadto Zapatero działa i odnosi "sukcesy" w kraju katolickim. Nieprzypadkowo zatem Napieralski szukał inspiracji w Hiszpanii, chcąc niejako oczarować międzynarodowe kręgi lewicy europejskiej. Być może w niedługim czasie będziemy świadkami jakiegoś makabrycznego wyścigu między Palikotem a Napieralskim, wyścigu w zwalczaniu wpływów chrześcijaństwa na życie społeczne w Polsce.
W dłuższej perspektywie czasowej to nie partia Palikota będzie głównym problemem w polskim życiu publicznym. Może on spełniać co najwyżej rolę narzędzia w ideologicznej walce od dziesięcioleci prowadzonej na gruncie europejskim. Wydaje się, że jeśli lubelski skandalista nie sprawdzi się w roli motoru napędowego ruchu antyklerykalnego, pojawi się inny prowokator i inny ruch. Prawdopodobnie stoimy u progu wielkiej wojny ideologicznej, mającej znamiona wojny religijnej, podobnej do tej, jaka miała miejsce w Europie Zachodniej na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Ta wojna może być w znacznej mierze inspirowana i monitorowana z zewnątrz. Ważne jest uświadomienie sobie, że przed laty na Zachodzie Kościół wojnę tę w dużym stopniu przegrał. Ale w Polsce tak być nie musi. Po pierwsze, nie ma w naszym kraju tak silnego poparcia dla sił antychrześcijańskich w społeczeństwie. Po drugie, wiele kręgów kościelnych, nauczonych doświadczeniem zachodnim, może wykorzystać te doświadczenia, aby przygotować się do zbliżającej się batalii. Przede wszystkim chodzi o to, aby zrozumieć, że nie jest to walka personalna (z Palikotem czy z Napieralskim). Jest to nade wszystko walka ideowa, porównywalna w jakiejś mierze do batalii, jaką musiał Kościół stoczyć z nawałą ateistycznego komunizmu. Od wyniku owej batalii zależy przyszłość Narodu Polskiego w najgłębszym znaczeniu tego słowa.

Autor jest kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowcą w WSKSiM, członkiem Kolegium IPN.

za: NDz z 14.10.10 Dział: Myśl jest bronią (kn)