Rząd oszukał Polaków

Nie dojdzie dzisiaj w Warszawie do kolejnego posiedzenia polsko-niemieckiego okrągłego stołu, podczas którego miały być poruszone przede wszystkim kwestie związane z działalnością polskiej mniejszości w Niemczech. Warszawa uznała racje Berlina, który nie chce ustąpić w kwestii prawnego uznania polskiej mniejszości, i dlatego cofnięto zaproszenia dla przedstawicieli organizacji polonijnych na dzisiejsze spotkanie.

Do Warszawy z roboczą wizytą przyjeżdża Christoph Bergner, niemiecki wiceminister spraw wewnętrznych, i oficjalnie te rozmowy kolidowałyby z okrągłym stołem. Przedstawiciele niemieckiej Polonii są takim obrotem spraw niemile zaskoczeni i przede wszystkim oburzeni. Marek Wójcicki, prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, który jest jednym z uczestników okrągłego stołu, powiedział "Naszemu Dziennikowi", że wszystkie polskie organizacje w Niemczech otrzymały pisemne informacje, że nie będą brały udziału w warszawskich rozmowach. Wójcicki nie ma wątpliwości, że brak zaproszenia dla przedstawicieli Polonii jest wynikiem ich zdecydowanej postawy, w której domagają się konkretnych decyzji odnośnie do swoich postulatów, a nie tylko pustych obietnic. - Niemcy, ale także polski rząd, mają problem, gdyż zorientowali się, że nie odpuścimy i będziemy domagali się konkretów - powiedział nam Wójcicki. - Efektem naszej niezłomnej postawy jest wykluczenie nas z dzisiejszej konferencji - podkreślił prezes.

Tylko nie "mniejszość narodowa"

Niemieccy eksperci otwarcie mówią także "o turbulencjach w rozmowach polsko-niemieckich", choć oficjalnie oba rządy tych problemów nie dostrzegają. Głównym powodem impasu jest od dawna kwestia prawnego statusu Polaków mieszkających w Niemczech. Strona niemiecka unika jak ognia sformułowania "polska mniejszość narodowa". Rząd w Warszawie, wbrew stanowisku Polonii, proponuje, aby Berlin traktował Polaków jako "obywateli niemieckich polskiego pochodzenia (polskiej narodowości)". Dlatego rząd Angeli Merkel sugeruje Donaldowi Tuskowi, aby Polacy byli traktowani jako "Polnischstammige Gruppe in Deutschland" - czyli "grupa w Niemczech polskiego pochodzenia". Gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" tłumaczy, że dla Niemców to pierwsze określenie jest za bardzo niebezpieczne, bo "zbyt zbliżone do określenia 'mniejszość narodowa'", a to drugie jest bardziej ogólne i dotyczy wszystkich ludzi o korzeniach polskich. Wszystkich, czyli i tych z paszportami niemieckimi, polskimi, pracowników sezonowych, kontraktowych, a nawet czasowo mieszkających tutaj turystów. "FAZ" przyznaje, że przyjmując to ogólne sformułowanie, Niemcy będą mieli gwarancje, że w rozumieniu międzynarodowych praw człowieka będzie jasne, iż w tym wypadku nie mamy do czynienia z jakąkolwiek mniejszością narodową. Prawnicy nie mają wątpliwości, że w ten sposób strona niemiecka chce się na wszelkie sposoby zabezpieczyć przed jakimikolwiek przyszłymi polskimi roszczeniami.
Obecny stan rozmów polsko-niemieckiego okrągłego stołu krytykuje też inny członek tych obrad, prezydent Konwentu Organizacji Polskich profesor Piotr Małoszewski, który jest także przewodniczącym Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech. - Doszliśmy w rozmowie z Niemcami do absolutnego impasu - przyznaje w rozmowie z nami profesor Małoszewski. Dodaje, że strona niemiecka na razie nie jest gotowa na zrealizowanie zapisów polsko-niemieckiego traktatu z 1991 r., ani nie jest gotowa traktować tak samo (czyli symetrycznie) Polaków w Niemczech jak traktowana jest mniejszość niemiecka w Polsce. Prezydent Konwentu Organizacji Polskich dodaje, że w negocjacjach z Niemcami nie pomógł nawet zabieg zastosowany przez część polskich organizacji, polegający na częściowej rezygnacji z ubiegania się o przywrócenie statusu mniejszości narodowej w zamian za uzyskanie większych przywilejów dla Polonii. - Nie udało się, Niemcy na razie nie dali nic w zamian - powiedział rozgoryczony Małoszewski. - Okazuje się, że strona niemiecka już w 1991 r. podpisywała z Polską traktat, którego nigdy nie miała ochoty zrealizować - uważa profesor.

Gwarancje nic niewarte

- Jednak zostaliśmy oszukani - przyznaje z żalem Marek Wójcicki. - Mieliśmy złożone przez polski rząd gwarancje, że już nigdy nic, co nas dotyczy, nie będzie załatwiane bez naszego udziału. Jednak widać, że nie dotrzymano słowa. Polski rząd złamał daną nam obietnicę, bowiem spotyka się w naszej sprawie z przedstawicielami rządu niemieckiego, wypraszając nas z tej konferencji - wyjaśnia. Zdaniem Marka Wójcickiego, wyeliminowanie Polonii z rozmów na obecnym etapie jest spowodowane tym, że niemiecka strona chce za wszelką cenę mieć jakieś oświadczenie, jakąś deklarację o wspaniałej polsko-niemieckiej współpracy, która de facto pokazuje fałszywy obraz. - Szczególnie Niemcy chcą pokazać jakiś sukces, coś, co udało się załatwić, ale jednocześnie wiedzą, że w praktyce nic się nie udało i my moglibyśmy to wytknąć, więc lepiej nas od sprawy odsunąć - twierdzi Wójcicki.
Widząc, jak przebiegały rozmowy polsko-niemieckiego okrągłego stołu i znając mierne zaangażowanie niemieckiej strony, przedstawiciele Polonii żądają, aby federalny rząd powołał przy ministerstwie spraw wewnętrznych specjalny departament, na wzór polskiego, do spraw kontaktów z Polonią. Bo tylko w ten sposób będzie można konkretnie z kimś rozmawiać i walczyć o swoje prawa. - Półtora roku prowadzonych rozmów pokazało, że taka forma, jaka obowiązuje obecnie, nic a nic nie daje - uznał prezes ZPwN.
Zdaniem prezesa Wójcickiego, jeżeli sprawy okrągłego stołu pójdą w tym kierunku, co obecnie, to w dwudziestą rocznicę podpisania polsko-niemieckich traktatów nie będzie co świętować. Także Piotr Małoszewski jest zdania, że jeżeli sprawy pozostaną na obecnym etapie, to w czerwcu nie będzie żadnego powodu do fetowania. - Jeśli nie dojdzie do konkretnego porozumienia i nie zostaną zrealizowane postulaty mniejszości polskiej, albo nie będzie jasnej i klarownej deklaracji, kiedy zostaną one zrealizowane, to z naszego punku widzenia będzie to rocznica żałobna, a nie radosna - powiedział Piotr Małoszewski. Tymczasem Berlin i Warszawa przygotowują wielką fetę, która ma pokazać, jak znakomicie i wzorcowo rozwijają się polsko-niemieckie kontakty i relacje.
Waldemar Maszewski, Hamburg