Stanisław Michalkiewicz - Groteska radiofoniczno-telewizyjna

Po kuriozalnym liście, jaki mój były przyjaciel Jan Dworak, będący obecnie przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skierował do ojca Tadeusza Rydzyka, by Radio Maryja zaniechało emitowania audycji, które mogą zawierać treści dyskryminujące ze względu na narodowość, miałem wystąpić do niego z listem otwartym - ale po krótkim namyśle uznałem, że to za dużo parady - bo gdybym nawet przemówił językiem ludzi i aniołów - przecież go nie przekonam. Nie dlatego, bym nie miał argumentów, ale myślę, że dlatego, iż wszystkie te argumenty nie będą w stanie przeważyć tego jednego, o którym pisze Konstanty Idefons Gałczyński w „Refleksjach z nieudanych rekolekcji paryskich”: „Posadę przecież mam w tej firmie kłamstwa, żelaza i papieru. Kiedy ją stracę - kto mnie przyjmie?”

Przede wszystkim zdumienie moje budzi okoliczność, że pan prezes Dworak potraktował serio donos pana Rafała Maszkowskiego, który najwyraźniej nie ma nic lepszego do roboty, tylko podsłuchiwać Radio Maryja, czy aby nie ulega sprośnym błędom Niebu obrzydłym. Skąd u pana Maszkowskiego taka pasja - Bóg jeden wie - ale w stosunku do Radia Maryja wykazuje on prawdziwą zapamiętałość. Rosjanie powiadają, że „każdyj durak po swojemu s uma schodit”, więc nic nie powinno nas dziwić, chociaż z drugiej strony chyba tylko w naszym nieszczęśliwym kraju tego rodzaju inicjatywy potrafią uruchomić całą państwową machinę. Inna rzecz, że mamy rok wyborczy, kiedy wszyscy w trosce o posady dostają amoku, no a w amoku - wiadomo: możliwe jest wszystko. Poza tym Krajowa Rada i jej przewodniczący chyba z mocy ustawy musi reagować na wszystkie, niechby nawet najbardziej absurdalne donosy - ale cóż; sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało, przyjmując posadę w takiej operetkowej instytucji. Zatem o ile jeszcze mógłbym pojąć, że pan przewodniczący Dworak udziela panu Maszkowskiemu łagodnej odpowiedzi - bo jużci, wiadomo, że pewnym ludziom lepiej otwarcie się nie sprzeciwiać - o tyle trudniej mi zrozumieć przyczyny, dla których zwrócił się on do tak zwanych „ekspertów” z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy do spostrzeżeń pana Maszkowskiego dołożyli porcję własnych mądrości - a zwłaszcza, że zdecydował się pod tymi mądrościami podpisać własnym imieniem i nazwiskiem.

Ale incipiam. Pan Maszkowski, a za nim również „eksperci” uznali, że uwagi Jana Kobylańskiego o potrzebie większej reprezentacji polityków pochodzenia polskiego we władzach Rzeczpospolitej miały charakter dyskryminujący ze względu na narodowość. Nie wiem, kim są ci „eksperci”, ale wydaje mi się, że za mądrzy, to oni nie są. Jan Kobylański zaprezentował bowiem pogląd, który może być słuszny, albo nie - ale z całą pewnością nie ma charakteru dyskryminującego. Przyjęte bowiem przez niego kryterium pochodzenia etnicznego w pewnych sytuacjach może być bardzo ważne - na przykład w sytuacji istniejącego obecnie polsko-izraelskiego konfliktu interesów na tle tak zwanych „rewindykacji majątkowych”. Obecność, a zwłaszcza nadreprezentacja we władzach Rzeczypospolitej osób związanych sentymentalnie, a zwłaszcza, nie daj Boże, organizacyjnie z Izraelem, mogłaby doprowadzić do zaniedbania, a nawet poświęcenia polskich interesów państwowych. Nie zawsze musi tak być - ale takiego ryzyka niepodobna z góry wyeliminować, więc kryterium etniczne jest jak najbardziej uzasadnione - tak samo zresztą, jak każde inne. Jestem trochę zażenowany, że muszę takie proste rzeczy tłumaczyć uniwersyteckim „ekspertom”, ale cóż zrobić - w takich czasach żyjemy.

Żeby było śmieszniej, przypomnę rozmowę francuskiego dziennikarza Guy Sormana z ś.p. drem Markiem Edelmanem w jego łódzkim mieszkaniu. Byłem jej świadkiem, bo umówiłem Guy Sormana z drem Edelmanem, a nawet go do Łodzi zawiozłem. W pewnym momencie Sorman zapytał dra Edelmana, czy nie obawia się wzrostu w Polsce nastrojów antysemickich z powodu nadreprezentacji w polskich władzach osób pochodzenia żydowskiego. Dr Edelman się żachnął, że jaka tam niby „nadreprezentacja”, ale wtedy jego rozmówca zaczął wyliczać te osoby po nazwiskach. Skąd to wszystko wiedział - nie wiem, chociaż nie od rzeczy będzie dodać, że Guy Sorman jest również z pochodzenia Żydem, w dodatku o polskich korzeniach - ale widziałem, że ta jego wyliczanka zrobiła wrażenie nawet na doktorze Edelmanie, który o tubylczych władzach sam też przecież coś musiał wiedzieć. Zatem trochę skonfundowany odpowiedział, że nie, że żadnego wzrostu nastrojów antysemickich z tego powodu się nie obawia - i rozmowa potoczyła się dalej. Jeśli zatem Żyd francuski może o takich sprawach swobodnie rozmawiać sobie z Żydem polskim, a następnie taką rozmowę we Francji opublikować, to dlaczego tego samego nie może zrobić w Polsce Jan Kobylański? Czyżby dlatego, że należy do narodu mniej wartościowego? Oto do jakich wniosków można dojść, traktując serio ekspertyzy „ekspertów”.

Na domiar złego, za „dyskryminującą” ze względu na narodowość uznana została również moja wypowiedź na antenie, że za sprawą „Gazety Wyborczej”, która w tej, podobnie jak w wielu innych sprawach kieruje się solidarnością rasową - USOPAŁ, a w szczególności jego walne zebrania, mają w pewnych środowiskach reputację czegoś w rodzaju sabatu czarownic. Otóż właśnie pani red. Dominika Wielowieyska pisząc w „GW” o zjeździe USOPAŁ użyła określenia „sabat” - ale tego „eksperci” pewnie nie zauważyli, podobnie jak nie ośmielili się zauważyć, że „GW” w wielu sprawach kieruje się solidarnością rasową. Dlaczego nie można tego zauważyć, a zauważywszy - o tym powiedzieć - doprawdy nie pojmuję - chyba, że zarówno „eksperci”, jak i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wykonują zadanie stopniowego dławienia w Polsce wolności słowa. To jest niestety możliwe i z tego powodu również osobiście jest mi przykro, bo w latach 70-tych razem z panem Janem Dworakiem w ramach Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela walczyliśmy o wolność słowa - ja również w ten sposób, że poza zasięgiem cenzury wydawałem miesięcznik „Gospodarz”, który nawet własnoręcznie drukowałem. A dzisiaj pan przewodniczący Jan Dworak - po stronie logofagów i totalniaków. Co za hańba, co za wstyd!



za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2044 (kn)