Kaczyński o historii: to zabieg postkolonialny

Ograniczenie nauczania historii to zabieg postkolonialny, który ma uczynić z Polaków zasób siły roboczej dla Zachodu - oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński przed gmachem Ministerstwa Edukacji Narodowej w proteście przeciwko zmianom dotyczącym lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych.

Prezes PiS nawiązał do głodówki w obronie dotychczasowego modelu nauczania historii, którą od 19 marca prowadzi kilku działaczy opozycji z lat 80. w kościele św. Stanisława Kostki w Krakowie. Domagają się zawieszenia rozporządzenia MEN w sprawie podstawy programowej nauczania, które ograniczy od września 2012 r. naukę historii.

"Głęboko kłaniamy się tym, którzy dla interesu narodowego ryzykują własnym zdrowiem, ale to jest sprawa naprawdę ogromnej wagi, sprawa, która zdecyduje o tym, czy polska edukacja ma służyć budowie silnej wspólnoty narodowej, budowie wiedzy i wychowaniu" - powiedział Kaczyński, który wspólnie z innymi politykami PiS i działaczami NSZZ "Solidarność" protestował przed gmachem MEN.

Polska edukacja - według Kaczyńskiego - ma służyć "temu wszystkiemu, co jest koniecznie potrzebne po to, by naród mógł iść w górę, mógł awansować wśród innych narodów, nadrabiać historyczne straty, czy też będziemy, może to nie jest właściwe słowo, ale użyję go, będziemy produkować tanią siłę roboczą dla bogatszych od nas, dla tych wszystkich, którzy wyraźnie wymyślili sobie, że nasza część Europy, a Polska w szczególności, to będzie zasób dla chwiejącego się systemu Europy Zachodniej, z którego czerpie się zyski, tanią siłę roboczą, to, czego samemu się już nie ma".

Otóż my nie chcemy być zasobem, bo cytując premiera Orbana, "nie chcemy być kolonią". A tego rodzaju przedsięwzięcia, jak to, które odnosi się do edukacji, to przedsięwzięcie o postkolonialnym charakterze - rozbijając wspólnotę, czynić ludzi mniej przygotowanymi, mniej zakorzenionymi, głupszymi. Dlatego nasze "nie" jest bardzo, ale to bardzo zdecydowane, nasze poparcie, dla tych, którzy walczą, jest całkowite - powiedział prezes PiS.

"Jeżeli wygramy wybory i przejmiemy władzę, w co głęboko wierzę, jeżeli teraz się nie uda zmienić tych decyzji, to z całą pewnością my je zmienimy. Będzie normalny, pełny i taki sam dla wszystkich uczniów program nauczania historii, języka polskiego, który służyć ma budowaniu wspólnoty, wspólnych pojęć, kodów kulturowych, bo to jest bezwzględnie potrzebne" - powiedział Kaczyński.

Poseł PiS prof. Ryszard Terlecki podkreślał, że nowe lekcje historii, które będą obowiązywać uczniów drugich i trzecich klas liceów pod nazwą "historia i społeczeństwo", są bezwartościowe. "To nie będą lekcje historii. To będą pogadanki na różne tematy. To są opowieści być może pożyteczne na poziomie popularnych programów telewizyjnych. To nie jest kurs historii, który mógłby przygotować świadomych obywateli" - powiedział Terlecki. Zapowiedział też, że w najbliższym czasie PiS zgłosi projekt ustawy, który zagwarantuje odpowiedni kształt nauczania historii i języka polskiego w szkołach średnich.

Protest PiS odbył się pod hasłem "Naród bez pamięci nie ma prawa do przyszłości ani do bytu teraźniejszego". Przed gmachem MEN politykom towarzyszyli uczniowie, którzy trzymali transparenty z napisami: "Chcę wiedzieć, skąd nasz ród" i "Nie odbierajcie nam historii - naszej tożsamości". Powiewały także biało-czerwone flagi, które trzymali działacze NSZZ "Solidarność" i członkowie stowarzyszenia "Solidarni 2010".

Reformę krytykują m.in. historycy oraz studenci z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, Stowarzyszenie Wolnego Słowa, Niezależne Zrzeszenie Studentów, a także stowarzyszenie "Solidarni 2010".

Do protestu przyłączyła się również Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", która wezwała minister edukacji Krystynę Szumilas do natychmiastowego spotkania się z uczestnikami strajku głodowego.

za: http://niezalezna.pl (kn)