Bp Antoni Dydycz dla "Codziennej"

Większość mediów chciałaby swobodnie uprawiać swoje manipulacje, a Kościół jest jedyną instytucją, która potrafi powiedzieć „nie”. Wtedy tamtych ogarnia wściekłość, bo chcieliby mieć również moralną kontrolę. Nasza nadzieja w zmianie pokoleniowej – mówi bp Antoni Dydycz w rozmowie z Samuelem Pereirą. W kazaniu wygłoszonym 21 kwietnia na marszu w obronie wolnych mediów przywołał Ksiądz Biskup powieść „Mistrz i Małgorzata”, mówiąc o „bezczelnej obecności diabła w życiu ludzkim”. Co miał Ksiądz Biskup na myśli, mówiąc, że „współczesny Woland ze swoim kotem Behemotem dobrze się czują w niektórych mediach”?

Chcąc przedstawić pewne okoliczności, trzeba poszukiwać porównań. Jak popatrzeć na ten klimat, atmosferę tego niesamowitego zakłamania w mediach, to skojarzenie z bezczelną obecnością Wolanda i kota Behemota z powieści Bułhakowa jest naturalna. Ta atmosfera z „Mistrza i Małgorzaty” znakomicie pasuje do naszej rzeczywistości. Chodzi mi tutaj np. o reakcję „Gazety Wyborczej” po marszu, która sprowadza się do tego, że ktokolwiek myśli w innym sposób, zasługuje na absolutne pognębienie.

Co jest tym głównym problemem polskich mediów?


To powszechne, zakorzenione zakłamanie. Media w większości oparte są na starych kadrach poprzedniego systemu, które par excellence oparte były na kłamstwie. Wyzwolenie się nie jest proste i Kościół musi podpowiadać metody uwolnienia się z tego kłamstwa, nazywać prawdę prawdą i fałsz fałszem. Pierwsza rzecz to tłumaczenie ludziom, jak to działa, od dziecka. Trzeba ich ratować, by nie dawali się manipulować i nauczyli się korzystania z mediów. Jeżeli się nie nauczą, to zawsze ktoś będzie chciał ich wykorzystać.

W swoim kazaniu w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej Ksiądz Biskup mówił dużo o obowiązku pamięci, jednocześnie wspominając dwie ważne postacie w historii polskiego Kościoła: ks. Piotra Skargę i ks. Jerzego Popiełuszkę. Jak bardzo Polska potrzebuje dziś takich kapłanów, którzy nazywaliby rzeczy po imieniu?

Bez pamięci nie ma tożsamości. Jest ona absolutnie niezbędna, by człowiek czuł się sobą, czuł się wolny. Likwidacja pamięci prowadzi do zubożenia świadomości. Człowiek bez pamięci jest bardzo ubogi, nie ma czego się trzymać. Jest chwiejny. Bardzo wiele zależy od formacji w domu rodzinnym, ale też od mediów. Niestety media odziedziczyliśmy po poprzednim systemie, a profesorowie na uczelniach pozostali praktycznie wszyscy ci sami. Ogłoszono ich autorytetami, zmienili lekko słownictwo, a wnętrze pozostało takie samo. Dlatego też potrzebujemy w Polsce nawrócenia. Oczywiście nie chodzi mi o przyznanie każdemu racji, ale o szansę na nawrócenie, którą chrześcijaństwo daje każdemu. Niech dziennikarze nie lękają się nawrócenia. Nawet Maria Magdalena została świętą, choć przeszłość miała nie najlepszą.

Ile dzisiaj warta jest prawda w polityce, mediach i życiu społecznym?


Ronald Reagan mówił o „imperium zła”, a dziś widzimy, jak daje o sobie znać imperium kłamstwa. Przekształciło się, przemieściło ze Związku Radzieckiego na państwa satelickie, a w tych krajach u władzy pozostały określone siły, które łatwo zmieniły swoje barwy. Poprzez brak lustracji mają one dzisiaj dostęp do tajnych danych, którymi mogą się posługiwać do realizacji swoich interesów.

Od dwóch lat widzimy wrogą postawę władzy wobec rodzin ofiar i co najmniej niechęć wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej. Jak Kościół powinien mówić o Smoleńsku?


Jeśli mówimy o okolicznościach tragedii smoleńskiej i postawie rządzących w tej sprawie, nie ma co owijać w bawełnę. Nastawienie administracji państwowej jest fatalne. Czy to wynikało z nieuctwa, braku przygotowania, czy z innych motywów – trudno ocenić. Niewątpliwie matactw w tej sprawie było tak wiele, że to się nie mieści w głowie. Na pewno nadejdzie jeszcze czas, kiedy wszystko będzie trzeba na nowo zbadać, a następnie zająć stanowisko. Zastanawia to, że nasze władze arogancko odnoszą się do własnych obywateli, a jednocześnie biją czołem przed obcymi. To jest niesamowite!
Od początku nie można było powiedzieć nic innego poza obowiązującą teorią, według której współpraca z Rosjanami przebiega idealnie. Mimo że wychodzą kolejne nieprawidłowości, nadal z pogardą mówi się o tych, którzy – nawet popełniając pewne błędy – cały czas dążą do prawdy. To, co powinno nas zastanawiać, to pewna grupa autorytetów, która również w tym bierze udział. Czyżby to był wynik jakichś nacisków? Nie mogę pojąć, jak może Polak, widząc, że doszło do czegoś tak straszliwego, przybierać taką postawę.

Jaka powinna być właściwa postawa rządzących?

Sam sposób działania polskiej władzy jest nie do zaakceptowania i całkowicie ją kompromituje. Rząd nie pełni funkcji służebnych w stosunku do obywateli, a za to przecież bierze pieniądze. Jednocześnie obserwujemy całkowite niezrozumienie roli opozycji, która według tego nowego schematu powinna za wszystko odpowiadać, a władza jest od tego, by kontrolować opozycję. To przecież jakaś paranoja! Jak się posłucha tego, co mówią przedstawiciele rządu, to wstyd człowieka ogarnia. Ich postawa świadczy o niskiej kulturze politycznej i braku przygotowania do życia publicznego. Te działania i słowa zapisane przejdą do historii i kiedyś ci ludzie sami będą się tego wstydzili. Ich dzieci, wnuki nie będą mogły uwierzyć. „Nasz dziadek chyba był chory?”.

Zmianę nastawienia Platformy Obywatelskiej do Kościoła katolickiego możemy przedstawić za pomocą pewnych faktów: od rekolekcji dla polityków PO do butnych zapowiedzi „nieklękania przed duchownymi”. Na ile jest to działanie strategiczne, a na ile wynik walki ideologicznej?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Walka ideologiczna z Kościołem jest rozpisana na role, zadania, czas i miejsce. Obecnie rzeczywiście widzimy coraz większą niechęć do Kościoła, jest to coraz bardziej czytelne. Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji, bo przeciwko Kościołowi łatwo jest zaangażować media. Bądźmy szczerzy, większość mediów jest przeciwna Kościołowi.

Dlaczego?


Oni chcieliby swobodnie uprawiać swoje manipulacje, a Kościół jest jedyną instytucją, która potrafi powiedzieć „nie”. Powiedzieć „to jest niewłaściwe, na to nie możemy się zgodzić”. Wtedy ogarnia ich wściekłość, bo chcieliby mieć również moralną kontrolę. Nasza nadzieja tkwi w zmianie pokoleniowej. Tych, którzy zawłaszczyli przestrzeń medialną, zastąpią nowi. Liczę na to, że wtedy coś drgnie. Nie patrzyłbym również na Polskę z perspektywy wielkich miast, bo poza nimi jest też inne spojrzenie. Problem w tym, że w mniejszych miejscowościach ludzie potrzebują takich działań, które by ich uaktywniły. Potrzebujemy postawy obywatela świadomego i odpowiedzialnego za dobro wspólne.



za:niezalezna.pl (pnkn)