Misja kanoniczna według poseł Piotrowskiej

Opowiadanie się w Sejmie przeciwko życiu, małżeństwu i ewangelizacji za pośrednictwem środków społecznego przekazu z pewnością nie powinno być udziałem parlamentarzysty katolika , posła, któremu niegdyś powierzona została misja kanoniczna nauczania w Kościele. Tak jednak dzieje się w polskim Sejmie. Niechlubnym przykładem w tym zakresie jest nie kto inny, jak poseł Teresa Piotrowska z Platformy Obywatelskiej.

- Nigdy się nie wstydziłam, że byłam katechetką, dlatego że to jest mój drugi fakultet. Skończyłam historię i teologię. I mieć misję kanoniczną to zaszczyt - emocjonowała się Teresa Piotrowska, wiceprzewodnicząca Komisji ds. Kontroli Państwowej z ramienia PO, podczas czwartkowego posiedzenia tejże komisji.

Przypomnijmy, że zostało ono zwołane, by rozpatrzyć informacje NIK o wynikach kontroli wykonania w 2011 r. budżetu państwa przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, a jego celem było zlecenie NIK kompleksowej kontroli dokonań KRRiT.

Już na samym wstępie posłanka PO, autorka obowiązujących podręczników do katechezy, zgłosiła kuriozalny "wniosek o zdjęcie z porządku obrad informacji na temat kontroli budżetowej NIK w KRRiT".

Zanim jako wiceprzewodnicząca komisji ostentacyjnie uciekła z sali przed zakończeniem obrad, posłanka PO fukała, chrząkała, pokrzykiwała na mówiących, lekceważąco kręciła głową, nerwowo przebierała palcami i toczyła zacięte rozmowy, podczas gdy głos zabierali posłowie opozycji.

Kiedy zwrócono jej uwagę, by powściągnęła emocje i wykazała się choć odrobiną kultury osobistej, wówczas dość obszernie, choć mimo wszystko wybiórczo, przedstawiła swoją biografię. Podkreśliła m.in., że szczyci się swoją wcześniejszą pracą katechetki.

Nieco dziwnie zabrzmiało to w kontekście chociażby głosowań, w których wielokrotnie wykazywała, że wartości katolickie i nauka głoszona przez Kościół są jej obce.

Dość wspomnieć choćby głosowanie z 4 lutego 2011 r. nad poprawką, która miała zagwarantować ustawową definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Poprawka ta została jednym głosem odrzucona. Tym samym przygotowano grunt pod wprowadzenie do polskiego porządku prawnego związków jednopłciowych.

Wśród posłów, którzy zagłosowali przeciwko poprawce, była m.in. poseł Piotrowska szczycąca się swoim wykształceniem teologicznym. Również ona 31 sierpnia 2011 r. głosowała za odrzuceniem w całości obywatelskiego projektu ustawy wprowadzającej pełną ochronę życia wszystkich dzieci poczętych, bez wyjątków.

W mijającym tygodniu to ona de facto zadekretowała zablokowanie decyzji o zleceniu NIK szczegółowej kontroli KRRiT, która odmówiła miejsca na cyfrowym multipleksie jedynej telewizji katolickiej w Polsce.

Piotrowska na dzień dobry stwierdziła, jakoby teatrem było zwoływanie komisji w sprawie dotyczącej jawnego ograniczania przestrzeni ewangelizacji w Polsce.

A przesłanką ku temu miał być fakt, że salę pod obrady udostępnił komisji klub PiS (który czyni to notabene bardzo często w odniesieniu do różnorakich komisji).

A co - według posłanki PO - miało świadczyć o teatralności? Klimatyzacja sali i fakt, że wszyscy goście się w niej pomieścili.

Wypada zwrócić uwagę, że w gronie zaproszonych osób byli przedstawiciele katolickich środków przekazu, w tym m.in. osoby duchowne - o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR, o. Jan Król CSsR, a także Lidia Kochanowicz, dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis.

Wydawać by się zatem mogło, że osobie, która szczyci się misją kanoniczną w Kościele, jaką w przeszłości otrzymała, która afiszuje się swoją katolickością i przywiązaniem do Kościoła, powinno zależeć, by możliwie jak najlepiej przyjąć takich gości.

Dodać należy, że tym razem pani poseł przeszkadzała również obecność kamer podczas publicznych obrad sejmowej komisji - ją także uznała za teatralność.

Ponad 2 miliony 300 tysięcy Polaków, w tym wiele sejmików wojewódzkich, rad miast i powiatów, jest żywo zainteresowanych losem cenzurowanej przez organy państwa telewizji i transmisja z prac sejmowych w tej sprawie zapewne była dla nich istotna, jednak pani poseł uznała ją za szkodliwą.

Nie pierwszy to przypadek, kiedy poseł publicznie deklarujący się jako katolik w Sejmie zdaje się zapominać o wartościach, które winien reprezentować. Przypadek jest jednak tym bardziej zasmucający, że chodzi o osobę, której Kościół powierzył niegdyś misję ewangelizacji, misję, którą bł. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej poświęconej katechizacji w naszych czasach "Catechesi Tradendae" uznaje za jedno z najważniejszych zadań.

W świetle nauczania Kościoła postawa poseł Piotrowskiej wydaje się szczególnie bolesna. Jan Paweł II, a za nim Benedykt XVI zgodnie podkreślali, że podstawą Telewizji Trwam i Radia Maryja są modlitwa i katecheza.

To przestrzeń, gdzie ludzie uczą się pogłębiać swoją wiarę. I wbrew tym faktom poseł Piotrowska podjęła inicjatywę sprzyjającą znacznemu ograniczeniu dostępności tych mediów.

- To jest ogromna sprzeczność i myślę, że jako ludziom wierzącym nie wolno mieć nam żadnego złudzenia. Nie może polityk katolik być przeciwko nauczaniu Kościoła. Nie może mówić, że wielkim zaszczytem jest posiadanie misji kanonicznej, a w praktyce życia temu kompletnie zaprzeczać - stwierdza o. Zdzisław Klafka CSsR.

Jak wyjaśniał niejednokrotnie ks. dr Piotr Steczkowski, kanonista, nie ma indywidualnej, prywatnej etyki i etyki publicznej. Katolicki poseł, a tym bardziej poseł, który jest autorem książek do katechezy, powinien reprezentować poglądy wynikające z Magisterium Kościoła Katolickiego.

A w sytuacji, kiedy takowy autor w Sejmie głosuje przeciwko obronie życia, małżeństwa czy katolickiej telewizji, staje się odpowiedzialny za publiczne zgorszenie. To również skuteczny środek antykatechizacji.

Skoro ten, kto ma pomagać innym w docieraniu do Boga, swoim postępowaniem uniemożliwia Kościołowi ewangelizację, a nadto swoim życiem zaprzecza wartościom, na jakie się powołuje, to niewątpliwie działa na szkodę Kościoła.

Anna Bałaban

za: Nasz Dziennik Poniedziałek, 16 lipca 2012 (07:11)