Prowokatorzy chronieni przez policję

Jeszcze kilka wypowiedzi o Marszu Niepodległości w Warszawie 11.11.12 Jak było...
Wypowiedź dla TV Trwam dr. Krzysztofa Kawęckiego, członka Komitetu Organizacyjnego Marszu Niepodległości.

Z rozmów, które przeprowadzaliśmy z ludźmi wyłania się obraz nieprawdopodobnych prowokacji ze strony policji, funkcjonariuszy przebranych w kominiarki i uzbrojonych w pałki teleskopowe. Mamy zdjęcie jednego z prowokatorów, którego rozpoznano. Szedł z drewnianą pałką. To jest obraz naszej policji, która w zasadzie nie wiem po co jest. Gdyby jej nie było marsz przeszedłby naprawdę spokojnie. Można się obawiać, że te prowokacje będą kontynuowane.

Do prowokacji doszło również w ubiegłym roku. Nastąpiła ze strony policji w chwili, kiedy marsz dotarł do celu. Musieliśmy go rozwiązać, bo mogło dojść nawet do dramatu. Mięliśmy zgodę na tę manifestację. Niestety marsz został ona zablokowany, niezgodnie z prawem, przez grupy lewackie. Miały one zgodę na pochód przez pół jezdni, zablokowali całą. Myślałem, że tak dużą ilość ludzi na Marszu Niepodległości nie da się zablokować przez tzw. antyfaszystów niemieckich i innych. Że to zbyt duża grupa, zbyt dobrze zorganizowana. Niestety możliwe są prowokacje z udziałem policji.

Na początku dzisiejszego marszu bito ludzi w zaułkach ulic, rzucano wcześniej przygotowanymi kamieniami. Była to ewidentna prowokacja, a później prowokatorzy byli chronieni przez policję. Nasi przyjaciele, którzy przyjechali z innych krajów, z Węgier, z Włoch, zobaczyli niestety, jak w Polsce wygląda demokracja. Przypomnijmy, że przyjechali także Polacy z kresów wschodnich, z Wilna. Współczuję im, że ta rzeczywistość, konfrontacja z naszą stolicą była właśnie taka.

Zobaczyli, jak wygląda państwo polskie. Jednocześnie otrzymali dobrą lekcję historii. Są bardzo zawiedzeni tym, że III RP ich zdradziła. Te władze, cała klasa polityczna ich nie wspomaga, zostawiła ich samym sobie. To nie jest władza, która służy interesowi polskiemu. To władza antynarodowa. Mamy kolejną konsekwencję działań. Odmawia się nam prawa do TV Trwam, do wolności, a dlaczego? Teraz wszyscy widzą, dlaczego nie chcą dać koncesji TV Trwam. Dzisiaj cała Polska mogła zobaczyć, jaka jest prawda.

Przypomina się pieśń z okresu Solidarności o tym, że „znów brata zabija brat”. Policja po raz kolejny wystąpiła przeciwko Polakom. Nie wiem, jak to nazwać. Mamy różne relacje, ludzie mówią, że od tych zamaskowanych grup – związanych, nie wiem czy z policją, czy innymi tzw. służbami specjalnymi – było czuć alkohol, że ci ludzie byli bardzo agresywni. To są działania, które miały miejsce w przeszłości, nic się nie zmieniło. Chcemy zmienić państwo polskie, chcemy odzyskać Polskę. Chcemy, żeby Polska była Polską, ale widzimy, jakie są słabości państwa. To nie dotyczy tylko wymiaru sprawiedliwości, ale również służb. Bez radykalnej zmiany, nie nastąpi zasadnicza poprawa życia Polaków.

Myślę, że dzisiejsza lekcja była gorzka, ale jednocześnie piękna. Pokazała odrodzenie patriotyzmu, przede wszystkim wśród ludzi młodych. Dziewczęta, chłopcy, piękne grupy rekonstrukcyjne, które zresztą także zostały zaatakowane. Ta prowokacja rozpoczęła się właśnie od ataku na grupę rekonstrukcyjną. To co w ubiegłym roku zrobili bandyci niemieccy, tzw. antyfaszyści atakując Polskę i grupę rekonstrukcyjną, dzisiaj kontynuowali prowokatorzy w kominiarkach, niezwiązani absolutnie z Marszem Niepodległości.

Po raz kolejny widzimy, w jakiej Polsce żyjemy. Pokazuje to znaczenie niezależnych mediów: Naszego Dziennika, Radia Maryja, Telewizji Trwam, również innych tygodników, a także innych portali internetowych. Apeluję do wszystkich, którzy robili zdjęcia na marszu, żeby je wrzucali na te portale internetowe. My, słuchacze Radia Maryja, widzowie Telewizji Trwam, wchodźmy na strony prawicowych portali. Na pewno dużo się dowiemy. Będziemy wiedzieć, jak to wszystko wyglądało.

To pokazuje, że walka trwa dalej, że musimy walczyć o Telewizję Trwam. Że potrzebna będzie –  po wrześniu – większa, kolejna mobilizacja Polaków. Będziemy musieli zorganizować kolejną manifestację „Obudź się Polsko”. Manifestację w obronie naszej wolności, naszej godności narodowej.

Wypowiedź dr. Krzysztofa Kawęckiego

za:http://www.radiomaryja.pl
--------------------------------------------------------------------------------------

10 lat więzienia za Marsz Niepodległości

„Jeszcze, kurwa, ten Marsz Niepodległości będzie cię drogo kosztował” – usłyszał w wozie policyjnym pan Józef Jurzec. Ma 62 lata i jak co roku chciał świętować Dzień Niepodległości. Z natury spokojny i życzliwy – jest chory na cukrzycę, leczy się także onkologicznie. Kiedy maszerujących zaatakowano gazem łzawiącym, pan Józef w smugach dymu z załzawionymi oczami i zgięty wpół wycofywał się wzdłuż muru budynków ulicą Marszałkowską, a następnie skręcił w Aleje Jerozolimskie. W ręku trzymał flagę na bambusowym cienkim drzewcu. Natrafił na kordon policji uzbrojony w kaski i przezroczyste tarcze. Kiedy chciał przez ten kordon przejść, został przez policjantów złapany za ręce, a następnie zawleczony po ziemi do radiowozu. Prokurator domagała się od sądu 3 miesięcy aresztu. Wystraszony pan Józef na sali sądowej był pod wpływem środków, które mu wcześniej podano, o których pochodzeniu nie potrafił nic powiedzieć. Decyzją sądu z 13 listopada będzie odpowiadał z wolnej stopy. Po posiedzeniu sądu siedział oszołomiony na korytarzu, dwóch kolegów pomagało mu założyć sznurówki do butów i pod rękę z żoną poszedł do domu. Grozi mu 10 lat pozbawienia wolności.

za:http://niezalezna.pl
---------------------------------------------------------------------------------------------

Marsz Niepodległości 2012. Policja przygotowała masakrę?


Z Robertem Winnickim, prezesem Młodzieży Wszechpolskiej rozmawia Anna Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

To, co stało się podczas Marszu Niepodległości, to była ewidentna prowokacja policyjna – macie już tą wiedzę. Co z tą wiedzą zrobicie?

- Gromadzimy wszelkie dowody, wszelkie zdjęcia, nagrania, relacje bezpośrednich świadków. W momencie, kiedy nasza służba prawna, czyli zespół adwokatów, że tak powiem „obrobi to”, wtedy będziemy kierować sprawę, czy to do sądu, do prokuratury, do odpowiednich ministerstw. Będziemy podejmować wszelkie możliwe kroki prawne, żeby winni tego skandalu zostali ukarani.

Byłam w tej grupie, która została odcięta przez policję i po rozstawieniu policjantów odniosłam wrażenie, że oni byli przygotowani na to, żeby, mówiąc kolokwialnie, zmasakrować tych ludzi.


- Jest jeszcze jeden element, o którym nie powiedzieliśmy na dzisiejszym zgromadzeniu [poniedziałkowej pikiecie przed gmachem stołecznej komendy policji – przyp. red.], element taki, że organizatorzy byli naciskani w czasie, kiedy trwały te niepokoje, kilkanaście razy, żeby rozwiązać to zgromadzenie. Do czego by to doprowadziło, rozwiązanie zgromadzenia? Doprowadziłoby to do tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi w centrum Warszawy stałoby się nielegalnym zgromadzeniem i wtedy, jak sądzę, dopiero policja pokazałaby, co potrafi. Sądzę, że taki właśnie był plan: najpierw rozdzielić Marsz Niepodległości na kilka części, poszatkować, co im się częściowo na niespełna godzinę udało, a następnie te porozbijane grupy zmasakrować. Taką pokazówkę w PRLowskim stylu urządzić. Na szczęście, dzięki temu, że prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nie rozwiązał zgromadzenia, nie ugiął się, dzięki temu, że rzecznik ONR Marian Kowalski ze strażą Marszu Niepodległości sytuację opanował, Marsz Niepodległości zakończył się sukcesem, doszedł do celu.

I dzięki temu, że uczestniczący w Marszu ludzie w zdecydowanej większości nie dali się sprowokować...


- W przygniatającej większości oczywiście uczestnicy Marszu nie dali się sprowokować, co też jest ważne, i chwała im za to, bo dzięki temu nie doszło do tragedii, którą władza nam szykowała.

Artykuł ukazał się na portalu Prawy.pl

za: http://www.ksd.media.pl

----------------------------------------------------------------
Niebezpieczny jak policjant w kominiarce

Policja na Marszu Niepodległości zachowywała się skrajnie niebezpiecznie i nieprofesjonalnie - ocenia Dariusz Loranty, były policjant i negocjator.

- Jestem zdecydowanie przeciwny pracy policji w kominiarkach, ponieważ nie ma ona prawa do ochrony wizerunku, tylko służby specjalne. Dlatego nie rozumiem decyzji wpuszczenia policjantów w kominiarkach w tłum podczas Marszu Niepodległości, nie rozumiem, jaka jest podstawa tej decyzji i dlaczego na tak długo zablokowano marsz przy rondzie Dmowskiego. To było skrajnie niebezpieczne i nieprofesjonalne - zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Dariusz Loranty.

Były policyjny negocjator zauważa, że decyzja o zatrzymaniu marszu powoduje siłą rzeczy niebezpieczne zachowania w potężnej grupie ludzi, która nie ma żadnych dróg ewakuacji.

- Interwencje policji zawsze muszą być zdecydowane w przypadku naruszeń porządku publicznego. Natomiast takie zatrzymanie marszu może spowodować, że osoby o skrajnych emocjach mogą prowokować do agresywnego zachowania. Wtedy też prowokatorzy znajdujący się w tłumie, będący wrogo nastawieni do organizatorów, zyskują możliwość oddziaływania i wpływu - wskazuje nasz rozmówca.

Według Lorantego, zabezpieczenie marszu przez organizatorów było na dobrym poziomie, o czym świadczy chociażby fakt, że udało się bez skrajnych emocji przeprowadzić ten pochód do końca. Na uwagę zasługuje także fakt współpracy organizatorów z policją.

- Jeżeli inicjatywa polityczna pana prezydenta zmierza do zakazu uczestnictwa w zgromadzeniach osób zamaskowanych, to skrajnie nieodpowiedzialna była decyzja władz o wpuszczeniu w tłum policjantów w kominiarkach - kwituje były funkcjonariusz policji.

Brak reakcji


Poseł Stanisław Pięta (PiS) relacjonuje, że po zablokowaniu marszu przez policję rozmawiał wraz z posłem Arturem Górskim z funkcjonariuszem dowodzącym akcją. Parlamentarzyści prosili go, by policja nie stosowała wobec uczestników środków przymusu i pozwoliła na kontynuację pochodu, lecz ten nie reagował.

- W pewnym momencie okazało się, że ludzie na czole marszu nie mają kontaktu z resztą jego uczestników. Przekazano nam, że policja zatrzymała marsz, więc z kolegą Arturem Górskim przeszliśmy do kordonów policji. Policja nas grzecznie przepuściła, rozmawialiśmy z funkcjonariuszem, który dowodził akcją. Apelowaliśmy do policjantów o to, by pozwolili spokojnie przejść ludziom i skoncentrowali się na wyłapywaniu osób zachowujących się agresywnie. Ale to zupełnie do nich nie docierało - ocenia Pięta.

Poseł był zaskoczony całkowicie odmienną oceną sytuacji przez policję, która jakby nie dostrzegała, że obecność zamaskowanych funkcjonariuszy prowokuje agresywne zachowania.

- Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że całe zamieszanie zostało wywołane przez zajścia z udziałem prowokatorów, o czym poinformowali mnie później fotoreporterzy. Policjanci systematycznie nacierali w kierunku demonstrantów, którzy już nawet nie stali i nie krzyczeli, ale setkami czy tysiącami usiedli na asfalcie. To było zresztą bardzo dobre rozwiązanie, gdyż zdezorientowało prowokatorów - wskazuje parlamentarzysta.

Pięta podkreśla jednocześnie, że sam widział liczne grupki kilku- czy kilkunastoosobowe mężczyzn w podobnych kominiarkach i kurtkach, z teleskopowymi pałkami oraz w podobnym wieku, które poruszały się między kordonem policji a uczestnikami marszu.

- Dowiedziałem się też od fotoreporterów, że zza kordonu policji wybiegła grupa zakapturzonych mężczyzn i obrzuciła petardami uczestników marszu. Wówczas z marszu w stronę policji poleciały również petardy i race, i to było początkiem interwencji oddziałów prewencji policji - mówi poseł, który osobiście prosił dowodzącego akcją, aby wycofał armatki wodne i ustawił policjantów na skrzydłach marszu. Według Pięty, dowodzący jednak mógł nie podejmować sam decyzji, tylko słuchał poleceń z innego ośrodka.

W ocenie parlamentarzysty, prowokatorom zależało na przekazie o agresji uczestników Marszu Niepodległości, rozróbach i awanturach. Poseł zamieścił w internecie zdjęcie, na którym widać grupę zamaskowanych ludzi w kominiarkach na głowie. Dwóch z nich trzyma pałki teleskopowe w ręku, a obok nich mężczyzna rzuca koszem na śmieci. - Policjanci powinni interweniować w takiej sytuacji, bo mieli go na wyciągnięcie ręki. Dlaczego tego nie zrobili? - podnosi Stanisław Pięta.

Wczoraj stołeczny sąd aresztował na 3 miesiące trzy osoby zatrzymane za czynną napaść na policjantów podczas niedzielnych zajść w stolicy. Czwartą osobę zwolniono po wpłaceniu 8 tys. zł kaucji, a piątą - bez stosowania środków zapobiegawczych.

Piotr Czartoryski-Sziler

za: http://www.naszdziennik.pl
-----------------------------------------------------------------------------------------------
A wcześniej:

Zatrzymania, przesłuchania, szykany

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policja zastraszały osoby jadące do Warszawy na Marsz Niepodległości.


- Dochodzą nas bardzo bulwersujące głosy o tym, że w całym kraju sympatycy i organizatorzy Marszu Niepodległości są szykanowani i zastraszani. Nachodzi ich policja, nachodzi ABW - zupełnie bez żadnych powodów - mówił na sobotniej konferencji prasowej Witold Tumanowicz, prezes Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości".

W jego ocenie, zastraszano całe rodziny, chcąc wymóc rezygnację z przyjazdu do Warszawy na Marsz Niepodległości, nakłaniano je do odwoływania wyjazdów.

- Co więcej, zastraszani są także przewoźnicy, którzy z dnia na dzień odwołują wyjazdy bez podania żadnego powodu. Mamy tutaj gości z Węgier, wśród nich posła parlamentu węgierskiego pana Gyoergy Gyula Zagyvę, który został zatrzymany na lotnisku w Modlinie i był długo przesłuchiwany - relacjonował Tumanowicz.

- To wielki skandal, że parlamentarzystę węgierskiego zatrzymuje się na polskiej ziemi, szykanuje bez podania żadnych przyczyn. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje prawne wobec osób odpowiedzialnych za ten niebywały międzynarodowy skandal - dodał.
Akcja ogólnokrajowa

- Wokół Marszu Niepodległości dzieją się rzeczy skandaliczne. Wiemy o tym, że ta akcja jest zorganizowana w całym kraju - wskazywał Przemysław Holocher, kierownik główny Obozu Narodowo-Radykalnego.

W Przemyślu, Płocku, Białymstoku bardzo wiele osób zaangażowanych w wyjazd na marsz otrzymało wezwania do stawienia się na komisariatach policji w niedzielę.

- W Lublinie do działaczy ONR, osób, które m.in. administrują stronę Marszu Niepodległości i które są zaangażowane w organizowanie wyjazdów na niedzielny marsz do stolicy, o godzinie 6.00 przyszli funkcjonariusze ABW. Bez pukania, bez podania przyczyny. Okazało się później, że jedyną przyczyną tego najścia było to, że te osoby należą do organizacji o nazwie Obóz Narodowo-Radykalny - mówił Holocher.

Do prawdziwego skandalu doszło we Włodawie, gdzie ojcowie paulini, którzy po Mszy św. poinformowali, że organizowany jest wyjazd na Marsz Niepodległości, zostali później przesłuchani przez policjantów.

- Dodatkowo w wielu miejscach kraju dochodzi do przesłuchań, szykanowania przewoźników autokarowych, których namawia się, aby odwoływali wyjazdy - co się w wielu miejscach dzieje - gdyż mówi się im, że tymi autokarami mają jechać zorganizowane grupy kibiców, którzy zniszczą te autokary - relacjonował Holocher.

Przewoźnicy zostali poproszeni o sporządzenie listy osób, które się udają na marsz, z podaniem ich miejsc zamieszkania. Autokary odwołano z Sanoka, Katowic, Gdańska.

- Trzeba wyjaśnić, że to wszystko dzieje się w momencie, gdy po mediach biega profesor Nałęcz i mówi, że zaprasza na prezydencki marsz jedności. Otóż nie ma tu żadnej jedności, bo ta sama władza w tym samym momencie szykanuje osoby, które chcą przyjechać na najbardziej biało-czerwoną manifestację, która odbędzie się tego dnia w Warszawie - podkreślał Tumanowicz.

- Wszystko po to, by dzielić Polaków, bo prezydent Komorowski dzieli Polaków, organizując marsz, który tego dnia ma przejść w niedzielę ulicami Warszawy, ponieważ Marsz Niepodległości był organizowany już wiele lat wcześniej - dodał.

W ocenie Tumanowicza, działania służb podejmowane wobec uczestników patriotycznej manifestacji świadczą o tym, że "ktoś boi się patriotyzmu w Polsce".

- Patriotyzm prezydenta Komorowskiego chce zakończyć się na kotylionach, na manifestowaniu pięknych biało-czerwonych flag, które oczywiście są piękne. My jednak chcemy, żeby patriotyzm dopiero zaczynał się od nich i niósł realną treść, żeby Polacy byli odpowiedzialni za Polskę - zaznacza.

Tumanowicz zapowiada, że organizatorzy będą wykorzystywać każdą drogę prawną, by winnych bezpodstawnych najść i szykan postawić przed wymiarem sprawiedliwości. W tym celu powołali kilkunastoosobową grupę prawników, którzy będą monitorowali wydarzenia związane z marszem. Tumanowicz zaapelował o dokumentowanie wszelkich prób prowokacji, nagrywanie telefonem komórkowym, robienie zdjęć etc.

Później materiały te posłużą jako dowody. Obecny na konferencji węgierski parlamentarzysta Gyoergy Gyula Zagyva o swoim zatrzymaniu powiedział krótko: "To nie są europejskie standardy zachowań". I zapowiedział, że będzie próbował znaleźć winnych. Rozważa także skierowanie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

- To, co koledzy opowiadali, rzeczywiście ma miejsce, przychodzą do nas sygnały z różnych miejsc w kraju z opisami, jak to wszystko wygląda. Przykładowo, w Przemyślu była taka sytuacja, że organizator wyjazdu został wezwany na komendę policji, gdzie został szczegółowo wypytany o trasę przejazdu, liczbę osób, które miały z nim jechać - mówił mec. Łukasz Moczydłowski, koordynator zespołu prawnego Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości".

Na komendzie przewoźnika poinformowano, że po drodze będzie pięć kontroli, więc i tak do Warszawy nie dojadą. Jednocześnie zobowiązano tę osobę do zgłoszenia wyjazdu na policję i zagrożono, że jeżeli tego nie zrobi, sprawa zostanie skierowana do sądu, a on ukarany grzywną.

- Jako prawnik powiem, że nie ma żadnej podstawy do żądania od osób wyjeżdżających na zgromadzenie podawania jakichkolwiek danych dotyczących miejsca, skąd się wyjeżdża, liczby osób i danych personalnych. Jest to zwyczajne nadużycie uprawnień przez policję - stwierdził adwokat.
Policja dementuje

Straż Graniczna i policja zaprzeczają, jakoby przetrzymywały Węgrów. Rzecznik Komendy Głównej Straży Granicznej Agnieszka Golias powiedziała, że funkcjonariusze Straży Granicznej wylegitymowali w piątek 32 osoby z ponad 110 podróżnych przylatujących do Warszawy z Budapesztu. Według niej, nikt nie został zatrzymany.

Golias wyjaśniła, że osoby podróżujące w strefie Schengen nie podlegają kontroli granicznej, ale Straż Graniczna ma prawo przeprowadzić kontrolę dokumentów, aby potwierdzić, że cudzoziemiec ma prawo do przebywania na terytorium Polski. Na zatrzymaniu na lotnisku jednak się nie skończyło.

Organizatorzy Marszu Niepodległości poinformowali, że w sobotę policja zatrzymała w hotelu około dziesięciu Węgrów, w tym posła parlamentu węgierskiego, i zawiozła ich na komisariat przy ul. Wilczej. Po pewnym czasie zostali wypuszczeni, bez przedstawienia żadnych zarzutów. - W mojej ocenie, jest to typowy przykład szykanowania obywateli - podkreśla Moczydłowski.

Informację o zatrzymaniach dementuje jednak Komenda Główna Policji.

- Wbrew medialnym doniesieniom policja nie zatrzymywała obywateli Węgier ani żadnych innych osób na lotnisku w podwarszawskim Modlinie. Nie prowadziliśmy żadnych działań wobec osób narodowości węgierskiej - zapewnia rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski.

Moczydłowski zaznacza, że zwracał się do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku z prośbą o informację w sprawie zatrzymań.

- Dostaliśmy oficjalną informację, że nikt z policji nie dzwoni po żadnych przewoźnikach, by odwoływali wyjazdy. Może w takim razie trzeba złożyć zawiadomienie o podszywaniu się niektórych osób pod funkcjonariuszy policji, skoro nikt nie dzwoni do przewoźników, a oni sami rezygnują z wyjazdów, powołując się na telefony ze strony policji - zastanawia się mecenas.

W Warszawie na masową skalę legitymowano też uczestników kongresu Fundacji Republikańskiej.

Dlaczego do bulwersujących zdarzeń zaangażowano ABW?

- ABW pojawiała się u niektórych osób o 6.00, zabierano komputery do analizy, bez przedstawiania jakichkolwiek zarzutów. Przesłuchiwano w charakterze świadków, co de facto uniemożliwia później procesowe wykorzystanie ich zeznań. Wypuszczano ich do domów bez wytłumaczenia. Będziemy składali zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i żądali wyjaśnień - zapowiada Moczydłowski.

Piotr Czartoryski-Sziler

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)