Topnieją polskie szkoły

Władze w Warszawie nie robią nic, by zaradzić tragicznej sytuacji Polaków na Litwie – alarmują nauczyciele z Wileńszczyzny. Dyskryminacja polskiej oświaty na Litwie, niewprowadzenie języka polskiego jako pomocniczego w urzędach, zakaz polskiej pisowni nazwisk – to tylko niektóre z przykładów łamania przez Litwę praw mieszkających tam Polaków. Problem ten był tematem drugiego dnia spotkania panelowego XVII Forum Polonijnego w Toruniu.

Forum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej zorganizowano pod hasłem „Polonia wierna polskiej tradycji”. Wydarzeniu patronował „Nasz Dziennik”. Sobotnie obrady poprzedziła Eucharystia pod przewodnictwem ks. abp. Andrzeja Dzięgi. Metropolita szczecińsko-kamieński uwydatnił w homilii znaczenie tożsamości narodowej dla rzeczywistego rozumienia miłości chrześcijańskiej. – Każdy naród w planach Bożych ma swoje miejsce. Umiłuj swój naród, dopiero wtedy będziesz w stanie umiłować inny – zaznaczył ksiądz arcybiskup.

Pisownia nazwisk i ulic

Dyskryminacja Polaków na Litwie ma charakter wielopłaszczyznowy. Nasi rodacy są najliczniejszą, bo aż 7-procentową, mniejszością narodową. Jej zasadnicze problemy to przede wszystkim: zakaz pisowni polskich nazwisk w dokumentach urzędowych, zakaz stosowania polskich nazw ulic czy problem ze zwrotem ziemi.

– Na Wileńszczyźnie, gdzie w 90 proc. byłymi właścicielami są Polacy, ich dzieci lub wnukowie, zreprywatyzowano zaledwie kilkadziesiąt procent ziemi. Większość nadano Litwinom, którzy przenieśli się w okolice Wilna z innych części Litwy – mówił Michał Dworczyk, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. Polonii i Polaków za granicą.

Polacy z Wileńszczyzny ubiegający się o zwrot gruntów muszą dokonać wyboru: w ramach rekompensaty mogą przyjąć tzw. grunty zamienne (daleko poza okręgiem wileńskim) o dużo niższej wartości lub zgodzić się na przyjęcie rekompensaty pieniężnej stanowiącej zaledwie 1 proc. wartości utraconego mienia. Jednocześnie władze Litwy wprowadziły 30-proc. rekompensaty tzw. własności użytkowej należącej niegdyś do społeczności żydowskiej.

Inny problem to ordynacja wyborcza. Skonstruowano ją tak, by zmniejszyć siłę polskich głosów. – Granice okręgów wyborczych przecinają skupiska ludności polskiej tak, by w danym okręgu Polacy nie stanowili większości. Wszystko po to, by uniemożliwić Akcji Wyborczej Polaków na Litwie wybór swoich przedstawicieli do Sejmu. Ten manewr Litwini stosują przed każdymi wyborami – zaznaczył Dworczyk. Karty wyborcze drukowane są wyłącznie w języku litewskim. – Niestety, odnosimy wrażenie, że polityka władz litewskich faktycznie zmierza do depolonizacji Wileńszczyzny – podkreślili prelegenci Forum.

Najdobitniej wskazuje na to dyskryminacja polskiej oświaty. To rezultat uchwalonej przez Sejmas nowelizacji ustawy o oświacie, która dyskryminuje uczniów szkół z polskim językiem nauczania.

Największe protesty Polaków wywołuje przede wszystkim ujednolicenie egzaminu maturalnego z języka litewskiego dla szkół litewskich i szkół mniejszości narodowych. Uczniowie szkół polskich, dla których język litewski jest tylko językiem wyuczonym, muszą w ciągu dwóch lat opanować program, na który w szkołach litewskich przeznacza się… dziesięć lat. W polskich szkołach obowiązkowe jest nauczanie w języku litewskim takich przedmiotów jak historia, geografia i wiedza o społeczeństwie. Jednocześnie w ramach tzw. optymalizacji sieci szkół w małych miejscowościach są zamykane polskie, a pozostawiane szkoły litewskie.

Szacuje się, że w efekcie tych działań liczba szkół polskich zmniejszy się w najbliższym czasie o połowę. Permanentne wyjaławianie Wileńszczyzny z polskiej inteligencji rozpoczęło się w okresie totalitarnych reżimów: komunistycznego, a później nazistowskiego; w wyniku licznych wywózek, likwidacji polskiego szkolnictwa, forsowania nauczania opartego na ideologii Marksa czy Hitlera.

Genezę problemów polskiego szkolnictwa w kraju Giedymina przybliżył Antoni Janowski z Wileńszczyzny, wieloletni pracownik oświaty w powiecie solecznikowskim.

– Tuż po wojnie polskie szkolnictwo zaczęło się odradzać na Litwie, ale także na Białorusi, na Ukrainie i na Łotwie. Ale już w 1947 r. wszystkie szkoły polskie zaczęto zamykać – zaznaczył Jankowski, podkreślając, że odradzanie się polskiej oświaty w latach 50. było wpisane w politykę Stalina, który szukał przeciwwagi dla litewskich aspiracji narodowych.

Nowo otwarte szkoły polskie bazowały jednak na podręcznikach sowieckich, a poziom nauczania był bardzo niski. Brakowało kadry nauczycielskiej. Zorganizowano więc specjalne kursy nauczycielskie – kadrę stanowili ludzie bardzo młodzi, zaczęły wychodzić polskie gazety. Funkcjonowały polskojęzyczne media i wydawnictwa.

– Naturalnie wszystko to było w duchu sowieckim. Ale polscy nauczyciele potrafili wychować dobre pokolenie. Polska szkoła jest konkurencyjna i to stwarza zagrożenie na Litwie – tłumaczył Jankowski, podkreślając, że obecne władze w Warszawie nie robią nic, żeby tę sytuację zmienić, choć mają formalne podstawy do upominania się o respektowanie praw naszych rodaków. To m.in. traktat między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 r., w którym Wilno zobowiązało się do przestrzegania praw polskiej mniejszości, w tym zachowania dwujęzycznych nazw topograficznych.

– Polacy wciąż wierzą, że sprawy te będą załatwione. Ale nie są. Żaden problem na dzień dzisiejszy nie został rozwiązany. Za używanie napisów, prowadzenie dokumentacji w języku polskim płacimy mandaty. To jest fakt. Obecnie na Litwie nie ma żadnych regulacji prawnych respektujących prawa mniejszości narodowych. Cały świat o tym wie. I nic – mówił Jankowski.
Chaos finansowania

W ubiegłym roku środki na wspieranie Polaków poza granicami kraju przesunięto z Senatu do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dotąd organizacje polonijne były finansowane przez Senat i organizacje pozarządowe. To gwarantowało pewną bezstronność ich podziału. Z 75 mln zł, które do tej pory Senat przekazywał do dyspozycji środowisk polonijnych, 50 mln zł przeniesiono do MSZ, 25 mln zł oddano do dyspozycji konsulatom. To – alarmują prelegenci – wprowadza tzw. układ kliencki; środki otrzymują często fundacje, które dotąd z Polonią nie miały nic wspólnego.

Co więcej, są to często podmioty zarejestrowane krótko przed ogłoszeniem konkursu przez MSZ lub w zarządzie których zasiadają osoby powiązane z resortem. Dotacji nie otrzymały natomiast podmioty, które od lat wspierają Polaków na Wschodzie, np. Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny, Stowarzyszenie Odra – Niemen wspierające polskich kombatantów z Kresów czy Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, która nie dostała żadnej dotacji dla 120 sobotnich szkół języka polskiego na Ukrainie.

– Nie ma pieniędzy na finansowanie wyjazdu polskich dzieci do Macierzy. Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Rząd ostro wziął się za Polonię – wskazał Stanisław Pieszko, były wiceprezes Związku Polaków na Litwie.

Obrady toruńskiego Forum zwieńczyło odsłonięcie popiersia ks. prałata Józefa Obrembskiego, duszpasterza Polonii na Litwie, który wspierał swoich rodaków żyjących z dala od Ojczyzny.

Anna Ambroziak, Toruń

Nasz Dziennik
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 (02:10)

za: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/31190.html (kn)

***

Im mniej Polski i Polaków tym więcej "Europy" i "Europejczyków" - w tym szaleństwie jest metoda?...

kn