Oszukani przez OFE

Sposób funkcjonowania i zabezpieczenie na starość, jakie gwarantują otwarte fundusze emerytalne, budzi coraz więcej kontrowersji i wątpliwości. Dawno już rozwiały się piękne wizje, roztaczane przed Polakami, gdy za czasów rządu premiera Buzka wprowadzano emeryturę kapitałową. Zostaliśmy oszukani przez właścicieli wielomiliardowego kapitału i polityków, którzy poszli im nazbyt chętnie na rękę.

Temat rozpala opinię publiczną od dobrych kilku miesięcy. Dziś doszło już do tego, że szukający dla SLD głosów Leszek – „Rynek Ma Zawsze Rację" – Miller głosi konieczność powołania komisji sejmowej ds. wyjaśnienia „przekrętu OFE". Na miejscu szefa SLD byłbym ostrożniejszy: jego partia także miała w tym swój udział. W każdym razie: bańka mydlana pękła. Na światło dzienne wychodzą kolejne informacje, niezbyt sprzyjające marketingowcom OFE. Przykład Węgier czy Czech, a także Argentyny, gdzie na różne sposoby ujawnił się brak poparcia społecznego dla emerytur kapitałowych, jest już powszechnie znany także u nas. Szkoda, że tak późno. Szczególnie, że będziemy narażeni choćby na ataki ze strony agencji ratingowych, związanych z wielkim kapitałem, w tym z właścicielami prywatnych funduszy emerytalnych. Powód jest prozaiczny. Ewentualne próby nawet płytkiego skorygowania systemu emerytalnego przez Polskę będą wiązały się ze znacznymi stratami zysków przez te podmioty.

Zbędni pośrednicy


W sprawie OFE, z perspektywy interesów polskich obywateli, najbardziej skandaliczne jest to, że poważna debata mogła zacząć się znacznie wcześniej. Tym bardziej że problemy, jakie wygeneruje aktualny system emerytalny, były dobrze znane specjalistom. Podam tylko jeden przykład. W 2006 r. opublikowaliśmy na łamach „Nowego Obywatela" duży wywiad z prof. Józefiną Hrynkiewicz (obecnie posłanka PiS-u), zatytułowany „System (emerytalny) się wali". Pani profesor wskazywała choćby na to, jak wraz z nowym sposobem organizowania emerytur wzrasta liczba kosztownych pośredników: „System ten jest także szkodliwy dla rynku pracy, ponieważ spowodował wzrost kosztów pracy. Gdyby nie wprowadzono II filara, czyli prywatnych funduszy emerytalnych, można by było obniżyć koszty pracy. Poprzedni system generował nadwyżki ze składek na ubezpieczenie społeczne. Ta nadwyżka pojawiała się w formie podatków opłacanych od świadczeń. […] Tymczasem wprowadziliśmy w 1999 r. system prywatnych funduszy emerytalnych, w którym jest ponad 70 mld zł wpłaconych ze składek ubezpieczonych i systematycznie narasta deficyt środków w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Deficyt ten finansowany jest natomiast z budżetu. Zgromadzone w funduszach emerytalnych pieniądze są inwestowane głównie w obligacje rządowe. Jest więc tak, że budżet dopłaca do ZUS-u, ZUS transferuje środki do funduszy emerytalnych, a fundusze kupują od rządu obligacje. Wszystkie te operacje nie odbywają się za darmo. To jasne, że trzeba opłacić wszystkich pośredników".

Wielki przekręt


Naukowcy, publicyści i politycy nieuwikłani w lobbing OFE, od dawna wiedzieli, co się święci. Zwracano uwagę, że wbrew szumnym zapowiedziom o wysokości emerytur kapitałowych, będą one śmiesznie małe dla ogółu obywateli. Raz jeszcze prof. Hrynkiewicz: „W 1997 r. robiłam wyliczenia i mówiłam na posiedzeniu plenarnym w Senacie, że świadczenia nie będą wyższe. Przeciwnie, te świadczenia będą bardzo niskie. Dzisiaj także »twórcy reformy« chórem powtarzają, że świadczenia będą niskie". Zapytam mocno: czy trzeba bardziej oczywistego dowodu oszustwa na masową skalę, jakiego dopuścił się w tej sprawie rząd premiera Buzka?

Dziś sytuacja jest jeszcze trudniejsza, na co wpływ ma kryzys. Niedawno przeprowadziłem dla „NO" wywiad z prof. Leokadią Oręziak, ekonomistką krytyczną wobec neoliberalnych rozwiązań. Stwierdziła jednoznacznie: „Nikt nie wyjaśniał, dlaczego tak wiele krajów bardziej zamożnych niż Polska nie skorzystało z tego »dobrodziejstwa«, jakim są przymusowe prywatne fundusze emerytalne. Społeczeństwa tych krajów wiedziały bowiem, czym by to groziło. W Polsce przed reformą z 1999 r. od dyskusji odsunięto ludzi, którzy byli przeciwni OFE".

Skąd nasze kłopoty z emeryturami kapitałowymi i stojącym za nimi kapitałem? Od czasu szkodliwej reformy, jednej z pakietu nieudanych reform gabinetu Jerzego Buzka, około 40 proc. składki emerytalnej, zamiast na wypłatę bieżących emerytur, zostało skierowane do prywatnych funduszy. Od 1999 r. kolejne rządy zaciągają pożyczki, by pokryć ten ubytek składki: inaczej rzesze Polaków na emeryturze po prostu nie miałyby za co żyć. Dług publiczny wraz z odsetkami, związany bezpośrednio z kosztami związanymi z obsługą OFE, wynosi już ok. 300 mld zł. Co prawda w 2011 r. zmniejszono o dwie trzecie składkę odprowadzaną do prywatnego kapitału, co chwilowo zmniejszyło wzrost długu. Ale w tym roku składkę przekazywaną do OFE znów zwiększono. Będzie rosła do 2017 r., ponownie powodując szybszy wzrost naszego zadłużenia.

W interesie oligarchii

Rzadko mówi się o innych, pośrednich kosztach związanych z OFE, obciążających polskie społeczeństwo. Przede wszystkim o tym, że system ten przynosi największy zysk wielkim korporacjom finansowym, ale nie przeciętnym ludziom, którym został narzucony. Nawet wydłużenie wieku emerytalnego do 67. roku życia jest znaczną korzyścią dla funduszy emerytalnych. Wydłużenie wieku pracy (dla kobiet znaczne, bo o siedem lat) „odwleka czas wywiązywania się ze zobowiązań wobec płatników składek. Krócej będą płacili emerytury, a dłużej pobierali opłaty. Dla tych instytucji jest to bardzo duży zysk, a dla społeczeństwa to dodatkowa cena, jaką musi zapłacić za utrzymanie OFE" (prof. Oręziak).

Polska stoi przed perspektywą masowej fali ubóstwa ludzi starszych. Choć brzmi to jak ponury żart, pokolenie dzisiejszych emerytów w oczach tych przyszłych będzie mogło uchodzić za szczęściarzy! Otóż z ubiegłorocznych szacunków Komisji Europejskiej wynika, że w 2060 r. w Polsce emerytura z I i II filara będzie stanowiła około 22 proc. ostatniego wynagrodzenia. Jeśli za punkt odniesienia uznamy średnie wynagrodzenie, oznacza to emeryturę ok. 800 zł. To już nie są nawet głodowe emerytury, bo wystarczy elementarna symulacja własnego budżetu domowego, by spostrzec, jak dalece niewystarczająca to kwota, by przeżyć „od pierwszego do pierwszego".

Rząd Donalda Tuska jest zbyt mocno związany z oligarchią finansową, by cokolwiek z tym problemem zrobić. Że sprawa OFE jest do załatwienia z korzyścią dla społeczeństwa, nie dla wielkiego biznesu, wskazują przykłady nieodległe: Węgier i Czech. Ale na to potrzebujemy prawdziwej zmiany politycznej i woli społecznej.

Krzysztof Wołodźko jest publicystą „Nowego Obywatela", portali Plac Wolności i Deon.pl


za:niezalezna.pl/43132-oszukani-przez-ofe