Sebastian Karczewski - Ideały „Kościoła otwartego”

W niedzielę wieczorem Kuria Biskupia Diecezji Warszawsko-Praskiej ogłosiła komunikat dotyczący ks. Wojciecha Lemańskiego, usuniętego przez ks. abp. Henryka Hosera z urzędu proboszcza w Jasienicy. „Wobec rozpętanej kampanii wprowadzającej niepokój i zamieszanie wywołane w świadomości wielu osób, koniecznym stało się upublicznienie faktów i dokumentów w celu zobiektywizowania tej bolesnej dla wszystkich sytuacji” – czytamy w tym obszernym dokumencie. Zapoznając się z nim, trudno nie zauważyć nie tylko to, jak nieuczciwie ks. Lemański ukazywał swoją sprawę w mediach, ale również to, w jak bardzo krzywym zwierciadle te ostatnie przedstawiały ją swoim odbiorcom.

W mediach lewackiego nurtu „pokrzywdzony” proboszcz z Jasienicy dość ochoczo prezentował swoje wypowiedzi, za pomocą niedomówień i insynuacji, usiłując przekonać odbiorców do tego, czego w istocie nie było. O tym, co rzeczywiście było, zarówno on sam, jak i jego medialni adwokaci woleli milczeć. W środkach przekazu nie było więc informacji o częstych konfliktach ks. Wojciecha Lemańskiego z duchowieństwem, władzami zespołu szkół w Jasienicy czy władzami samorządowymi. Nie było mowy o tym, że to właśnie te ostatnie zwróciły się do ks. abp. Henryka Hosera z prośbą o interwencję. Nie było informacji o tym, że ks. Lemański wytoczył cywilny proces dyrekcji wspomnianej szkoły bez zgody własnego biskupa i że rzekomo „krzywdzące” reakcje tego ostatniego wobec proboszcza z Jasienicy wcześniej już dwukrotnie potwierdziła Stolica Apostolska…

Adwokatami ks. Wojciech Lemańskiego stały się nie tylko media jawnie antyklerykalne, choćby takie jak TVN, „Gazeta Wyborcza” czy „Newsweek”. Również żyjące z nimi w swoistej symbiozie środowiska tzw. Kościoła otwartego spod znaku „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi”, które najwyraźniej usiłowały przekonać odbiorców, że postawa byłego proboszcza z Jasienicy winna być wzorem do naśladowania dla innych duchownych. Jakie cechy winien zatem posiadać taki „otwarty” duchowny? Przede wszystkim musi być krytycznie nastawiony do Kościoła katolickiego, podawać w wątpliwość jego nauczanie, zarzucać mu wszystkie grzechy świata, publicznie deprecjonować posługę duchowieństwa czy wypowiedzieć posłuszeństwo własnemu biskupowi. Jeśli nadto udziela się w „dialogu” chrześcijańsko-żydowskim, w którym ostateczną racją zawsze jest stanowisko środowisk żydowskich – to już naprawdę „ideał”!

Przypomnę tylko, że w ostatnich latach w historii Kościoła katolickiego w Polsce już kilka takich ideałów było. Czy to przypadek, że o wielu z nich w perspektywie kapłaństwa mówi się już w czasie przeszłym?

za: http://www.naszdziennik.pl