Prawda w tajemnicy

Erika Steinbach, przewodnicząca tzw. Związku Wypędzonych, wezwała rząd Angeli Merkel do wywierania presji na Polskę, by ta „wypełniła zobowiązania” względem mniejszości niemieckiej zamieszkującej tereny Polski. Niemiecka nacjonalistka uważa, że Polska w sposób niewystarczający realizuje postanowienia Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych. Według Steinbach, w kwestii wspierania mniejszości niemieckiej w Polsce można zauważyć „liczne braki”.

W mediach, szczególne elektronicznych, zawrzało. Opinie internautów „pękły” – w mojej skromnej ocenie – gdzieś na pułapie 3/4. Owe 25 proc. znowu buja w obłokach. Oto jeden z komentarzy rodem z kosmosu: „Pani Steinbach odgrywa w rzeczywistości marginalną rolę zarówno w obrębie własnej partii (CDU – chrześcijańsko-demokratycznej chadecji), jak i publicznej percepcji, za wyjątkiem związków ziomków niemieckich, ale nikt ich w Niemczech nie traktuje poważnie. Środowiska postrzegane są co najwyżej jako anachroniczny twór, relikt rewanżyzmu, jednym słowem – polityczny park jurajski. Tym bardziej niezrozumiałe, dlaczego polskie media nagłaśniają tak tą sprawę, jakby chodziło tutaj o wysokiej rangi polityka. Na Zachodzie ta pani po prostu nie istnieje w zbiorowej świadomości. To tylko Polacy nadają E. Steinbach znaczenia, jakie jej absolutnie nie przysługuje. To mimowolna nobilitacja. Nie warto zajmować się persona non grata”.

Umocowana w polityce

Wielokrotnie już podważałam ten punkt widzenia, wskazując na fakty, które w sposób oczywisty przeczą ww. postawionej tezie. Jak widać, dla niektórych fakty są zbędnym balastem w opisywaniu otaczającej nas rzeczywistości.

Kim jest Erika Steinbach w niemieckiej polityce? Od 1990 r. deputowaną z ramienia CDU (partia rządząca) do Bundestagu. Należy do kierownictwa rozgłośni ZDF, Stowarzyszenia Terytorialnego Prus Zachodnich, a od roku 2000 – kierownictwa CDU. Od 2005 r. jest członkiem komisji parlamentarnej Bundestagu ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej z ramienia CDU. Od 1994 r. jest członkiem, a od 1998 r. przewodniczącą tzw. Związku Wypędzonych w Niemczech. Jej sztandarowy pomysł – budowy w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom, które z założenia ma koncentrować się na dokumentowaniu wysiedleń Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej – właśnie ucieleśnia się na naszych oczach.

Kilka miesięcy temu Angela Merkel, podczas wkopania „kamienia węgielnego” pod owo centrum propagowania kłamstwa, powiedziała: „Ucieczka i wypędzenie są wielkim cierpieniem i ciężkim bezprawiem”. Tak zwani niemieccy wypędzeni, na których czele stoi Steinbach, dostają milionowe dotacje, zarówno z budżetu federalnego, jak i z budżetów poszczególnych landów.

Mile widziana

Nie ma niemieckiego polityka, który odmówiłby Steinbach zaproszenia na coroczny zjazd byłych wyborców Adolfa Hitlera. Zjawili się już tam: Angela Merkel, Hans-Gert Poettering – przewodniczący Parlamentu Europejskiego, David McAllister – premier Dolnej Saksonii, Horst Koehler – niemiecki prezydent, Horst Seehofer – premier Bawarii, Edmund Stoiber – były premier Bawarii, kandydat na kanclerza.

Szkoda atramentu, by przywoływać tu wszystkich z nazwiska i zajmowanych stanowisk, ale ci wyżej wymienieni to czołowi politycy naszego zachodniego sąsiada. Oczywiście, że przeciętny Mueller interesuje się polityką w takim samym stopniu, jak szary Kowalski, czyli ma absolutnie blade pojęcie o rzeczywistości, która go otacza.

Od wielu lat staram się wykazać, że niemieckie elity konsekwentnie i systematycznie, niezależnie od reprezentowanej opcji politycznej, realizują politykę przerzucania odpowiedzialności za popełnione – w czasie II wojny światowej – zbrodnie na Polaków, realizują politykę miękkiej ekspansji poprzez wdrażanie instrumentów ekonomicznych na zasadzie kija i marchewki…

Teraz Steinbach wzięła w obronę niemiecką mniejszość zamieszkującą Polskę, którą to przecież polski parlament wyposażył w liczne przywileje. Tymczasem mniejszość polska w Niemczech nie ma… żadnych praw, gdyż nie jest w ogóle uznawana za mniejszość! Strona niemiecka nie realizuje postanowień traktatu o dobrym sąsiedztwie i wzajemnej współpracy, co zauważyła nawet Cornelia Pieper, wiceminister spraw zagranicznych Niemiec.

Pani Steinbach zapewne o tym wszystkim wie, ale postanowiła zachować prawdę w tajemnicy. Wymierzając kolejny policzek rządowi Donalda Tuska, wie, że nie będzie żadnej reakcji. Wie, że Donald Tusk zamknie się w swojej szafie i obierze taktykę na przeczekanie. Wie, że rząd polski schowa głowę w piasek i uzna, że skoro sam nie widzi, to również jest niewidzialny. Opisywanie tych samych mechanizmów poprzez dodawanie kolejnych wydarzeń staje się nużące, ale dopóki rząd Tuska będzie okopany w Warszawie, dopóty sytuacja nie ulegnie zmianie.

Autorka jest posłem na Sejm PiS, prezesem Powiernictwa Polskiego

Dorota Arciszewska-Mielewczyk



za:www.naszdziennik.pl/mysl/52350,prawda-w-tajemnicy.html