Co przyniesie gender…



Kilka lat temu niemiecki rząd pod naciskami lobby genderowo-homoseksualnego wprowadził do publicznego obiegu kilkaset tysięcy poradników na temat wychowania seksualnego małych dzieci. Z czasem Niemcy po cichu wycofały się z tego pomysłu, jednakże w związku z kolejną falą propagowania ideologii gender niewykluczone, że coś takiego zawita i do Polski. Przestrzega przed tym często występujący w mediach ks. Dariusz Oko. Poradnik zatytułowano „Ciało, miłość, gry w doktora”. Propagowano w nim naukę życia intymnego dla dzieci. Pamiętając, że polskie lobby homoseksualne już chciało wpajać dzieciom kwestie równości płci, mamy prawo się obawiać, że i tego typu pomysły przyjdą do nas wraz z gender.

Grzegorz Wszołek

za:niezalezna.pl/50405-co-przyniesie-gender

***

Polscy biskupi zaatakowani przez niemiecki dziennik. Lewacy bronią gender


Związany niegdyś z komunistyczną partią NRD dziennik „Neues Deutschland” postanowił udzielić reprymendy polskim biskupom. Lewackie medium gani duchownych za piętnowanie „ideologii gender", a tym samym wzywanie do łamania artykułu 33. Konstytucji RP.



O sprawie informuje portal dw.de. Julian Bartosz na łamach "Neues Deutschland" twierdzi, że ostatni list Episkopatu na temat "ideologii gender" jest próbą zachowania patriarchalnego porządku społecznego, według którego kobieta powinna zajmować się przede wszystkim chodzeniem do kościoła, wychowaniem dzieci i domem. Konsekwencją przyjętej przez Episkopat optyki jest, zdaniem Bartosza, odrzucenie przez hierarchów Europejskiej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.


Postkomunistyczny dziennik informuje czytelników o powstaniu w Sejmie specjalnego zespołu ds. gender, jednocześnie podkreśla sceptyczny stosunek Donalda Tuska do tej inicjatywy.



Gazeta dla uzasadnienie swojego toku rozumowania powołuje się na - obecnego często na łamach „Gazety Wyborczej” - filozofa Jarosława Makowskiego, podkreślającego, że „polski Episkopat żyje ciągle jeszcze w dniu przedwczorajszym".


Gazeta "Neues Deutschland" utworzona została  w 1946, była jednym z najważniejszych narzędzi propagandy komunistycznej w NRD. Dziennik wspólnie z czechosłowackim partyjnym "Rudé právo" i polską "Trybuną Ludu" był organizatorem dorocznego wyścigu kolarskiego – Wyścigu Pokoju.

za:www.pch24.pl/polscy-biskupi-zaatakowani-przez-niemiecki-dziennik--lewacy-bronia-gender,20415,i.html#ixzz2q255w6Dm


***

Czy wie pan czym jest gender?

W medialnym krajobrazie po liście biskupów głównym newsem było „złagodzenie tonu” i fakt, że nie wszędzie został odczytany (bunt?). Kościół wciąż jest prezentowany jako siła przeciwstawiająca się wolności...

-Mówiąc szczerze… Nie bardzo – odpowiada zakłopotany mężczyzna przyłapany przed kościołem przez reportera „Wiadomości”. Sytuacja wymarzona, w sam raz dla misyjnej telewizji. Jest szansa by podjąć próbę zamiany stanu niewiedzy (owego pana i wielu mu podobnych) w ogólną choćby orientację o temacie, nad którym pochylili się polscy biskupi.

Początek materiału wyemitowanego w TVP w dniu odczytania słynnego listu Episkopatu mógłby wskazywać, że reporter tę sytuację wykorzysta. Prorektor gdańskiego seminarium wyjaśnia bowiem widzom, iż wg ideologii gender płciowość jest kwestią kulturową, a nie biologiczną i można ją dowolnie zmieniać, w zależności od potrzeb, orientacji czy uwarunkowań. Oczywiście ktoś może uważać inaczej i reporter ma obowiązek dać temu wyraz. Więc daje. Mówi z offu, że nie ma zgody nawet co do samej definicji i na potwierdzenie załącza wypowiedź Magdaleny Środy o tym, że gender to „promocja równości, wolności i niezależności”. Sęk w tym, że obie „setki” wcale nie są sprzeczne, a wręcz kompatybilne. Obie potwierdzają, że gender jest zakwestionowaniem determinizmu biologii, tyle, że Kościół widzi w tym zagrożenie, a lewica szansę na lepsze jutro.

Kamilowi Dziubce udało się uchwycić istotę sporu (da się? da!). Mógł otworzyć szampana i wyjaśnić, że list biskupów jest czymś naturalnym, bo mamy do czynienia – jak rzadko kiedy – z dość klarowną sytuacją fundamentalnego sporu dotyczącego wizji świata, człowieka i rodziny. Wcale nie przesądzając, po czyjej stronie jest racja, a jedynie przyznając Kościołowi, który ufundowany jest na bardzo konkretnej aksjologii, prawo by jej bronił.

Niestety, to byłoby zbyt proste. Toteż materiał dopiero w tym punkcie tak naprawdę się zaczyna. Widz dostaje jako super bonus dwie kolejne wypowiedzi. Najpierw niezawodny Jan Hartman dementuje, jakoby gender był jakąś ideologią i oskarża Kościół iż listem „przykrywa” problem pedofilii w swoich szeregach, a potem redaktor Strzelczyk z „Tygodnika Powszechnego” poddaje w wątpliwość tezę, iż gender stanowi jakieś zagrożenie dla rodziny. Dwa strzały: z lewej i z prawej ( tak przynajmniej ma prawo myśleć odbiorca uważający „TP” za pismo prezentujące katolicki punkt widzenia) cofają nas do punktu wyjścia. Czyli do pierwszej sceny materiału – zadymy na wykładzie poświęconym gender. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje.

Zreasumujmy: nie ma ideologii gender, jest nauka. I to niekoniecznie sprzeczna z linią Kościoła. Co prawda inaczej uważał Benedykt XVI (o czym jest mowa), ale już Franciszek zamiast „jątrzyć” modli się o zgodę w rodzinach. A i samego listu w wielu kościołach nie odczytano. Jeśli to jest materiał obiektywny i rozjaśniający ludziom w głowach, to ja się nazywam Washington Irwing.

W medialnym krajobrazie po liście biskupów głównym newsem było „złagodzenie tonu” i fakt, że nie wszędzie został odczytany (bunt?). Kościół wciąż jest prezentowany jako siła przeciwstawiająca się wolności, postępowi, nauce. Jego recenzentami są wyłącznie redaktorzy „Polityki” i „Tygodnika Powszechnego”. Z uporem lansuję się tezę jakoby głowa Kościoła miała jakieś inne zdanie na temat imponderabiliów (a gender ewidentnie je narusza) niż polscy biskupi - twardogłowi ludzie niezdolni do dialogu.

Dziennikarze oczywiście nie są tu stroną, a jedynie zatroskanymi obserwatorami. Nie marzą o niczym innym, jak o dialogu, przełomie. Na czym miałby on polegać? Tu pada standardowy zestaw „reform” na jakie Kościół powinien się wreszcie zdecydować, by wykazać „dobrą wolę” i spełnić oczekiwania. Czyje? Przepraszam koleżanki i kolegów, ale to nie ma nic wspólnego z dialogiem. Skoro ma się pełne usta frazesów o „neutralności światopoglądowej” czas wreszcie uznać, że katolicy swój światopogląd mają. I będą się go trzymać.

Piotr Legutko

PS: A pytanie: ideologia czy nauka (w kontekście gender) warto podejmować. Można dojść do bardzo ciekawych wniosków. Gorąco polecam norweski film „Pranie mózgów” (autor: Harald Eia).


Felieton ukazał się na stronie sdp.pl

za:www.fronda.pl/a/piotr-legutko-czy-wie-pan-czym-jest-gender,33218.html

***

Pojętni uczniowie Goebbelsa



Na niedzielę, 29 grudnia 2013 r., został przygotowany list dotyczący fałszywej wizji człowieka i rodziny, czyli ideologii gender. Księża biskupi wyjaśnili, że w związku z nasilającymi się atakami tej ideologii skierowanymi na różne obszary życia rodzinnego i społecznego są zobowiązani wypowiedzieć się stanowczo i jednoznacznie po stronie Prawdy, w obronie chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych wartości, które ją chronią, a także aby przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania quasi-rodzinnych form życia.

Biskupi napisali list, który doprowadził do szału antychrześcijańskie środowiska i stał się celem ich wściekłych ataków. Była to mroczna kulminacja długiego roku propagowania kłamstw, prowadzenia nagonki na liderów Kościoła (ks. abp Józef Michalik, ks. abp Henryk Hoser), wypaczania świata wartości chrześcijańskich. Początkowo mainstream nie reagował na zwarcie szeregów środowisk katolickich, zaalarmowanych propagowaniem w przedszkolach i szkołach przez feministyczny resort Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz ideologii gender, czyli tzw. programu równościowego. Świeccy i osoby konsekrowane nie dali się zwieść redefinicjom i nowomowie tęczowego środowiska. Kiedy pod koniec roku księża biskupi uznali, że nadszedł czas wyrażenia jednoznacznego sprzeciwu, ignorowanie akcji antygenderowych zostało zastąpione wulgarnym rechotem. Zgodnie z założeniem słynnej sentencji Gandhiego: „Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz”.

Atak mediów


Grzegorz Musiał w artykule pt. „Współcześni uczniowie Hitlera” opublikowanym na portalu „Naszego Dziennika” napisał, że Joseph Goebbels nazistowską akcję ataku na Kościół po wydaniu encykliki Piusa XI „Mit brennender Sorge” („Z palącą troską”) w 1937 roku określił jako „nagonkę”, nazywając ją „wielkim natarciem” z użyciem „najcięższej artylerii” przeciw „czarnemu lęgowi”. Początkowo Goebbels, kiedy otrzymał informację o publikacji papieskiej encykliki, zareagował wybuchem wściekłości, ale już Reinhardowi Heydrichowi, który zamierzał „ostro wkroczyć”, zalecił, aby „udawać obojętność i zignorować” papieski tekst. Nie zarządził pomimo możliwości, jakimi dysponowało natenczas państwo policyjne, fali represji. Zastosowano natomiast chwyt manipulacyjny podnoszący domniemane rozpasanie seksualne, uwikłanie w homoseksualizm i pedofilię duchownych katolickich.

Ze zdumieniem trzeba skonstatować, że socjallibertyńskie media kontynuują taktykę wytyczoną przez nazistowskich propagandystów. W antykatolickiej nagonce przodują „Gazeta Wyborcza” i TVN, dwiema flankami naraz uderzają w zaprogramowany sposób. To ten zły glina. Jest jeszcze dobry glina. Wiodącą rolę w atakach na Kościół wiedzie „Tygodnik Powszechny”. Ten zakamuflowany przeciwnik, koń trojański przyjmujący postać baranka z kluczami do bram „Kościoła otwartego”, w zawoalowany sposób, udając zatroskanie, ośmiela się pouczać pasterzy Kościoła, jaką powinni pełnić rolę, czego im można nauczać, czego nie, jakie listy powinni pisać. Z kolei zbrojne ramię młodzieżówki „Wyborczej”, portal Gazeta.pl, wysyła do boju szwadrony wyśmiewaczy, wyszukujących co obraźliwsze memy internetowe. Naśmiewanie się z chrześcijaństwa ma na celu zdyskredytowanie liderów Kościoła, ich autorytet i nauczanie. Szydercze obelgi, obrażanie, lżenie, podsycanie resentymentów antykatolickich są stale obecne na tej witrynce. Na forum Gazety.pl anonimowi frustraci także mogą się wykazać wrogim nastawieniem do chrześcijaństwa, po wcześniejszym nasyceniu antykatolicką lekturą.

Po ośmieszeniu przeciwnika należy wmówić mu potem to, czego nie powiedział ani nie napisał. Następnie trzeba przeprowadzić analizę na sztucznym wytworze i zaprezentować obalane tezy jako twierdzenia autorstwa znienawidzonego wroga. Tak postąpiono m.in. z listem Episkopatu. Większość krzykaczy nawet go nie przeczytała, ale kurz bitewny wznosił się na tyle wysoko, aby zasłonić przesłanie pasterzy Kościoła w Polsce.

Kolejnym ruchem jest notoryczne obrzydzanie przeciwnika. Mechanizm tego działania jest prosty, wręcz prostacki. Należy do znudzenia, regularnie, przy stosowaniu akcentów graficznych, pośród sloganów i ostrych haseł podkreślać stały temat, zohydzać obraz określonych kategorii osób, zawodów, profesji, niszczyć konkretnych ludzi machiną przemysłu pogardy, pomówień, sugestii, negatywnych skojarzeń, przez szkalowanie, niedopowiedzenie, oskarżanie. Naziści korzystali przy tym z nowoczesnego środku przekazu, jakim był wówczas film. Infekowali umysły narodu niemieckiego, dzień i noc snując narrację o Żydach, Polakach, osobach chorych. Dziś uczniowie Josepha mają do dyspozycji więcej możliwości. Oprócz tradycyjnych mediów są jeszcze media społecznościowe, jak Twitter, Facebook, YouTube, poza tym okładki magazynów, blogi, portale, billboardy. Najlepszym przykładem jest agresja wizualna fundowana nam co tydzień przez „Newsweek”, którego twórczość jest szczytem perfekcji propagandy totalnej. Szczytem osiągniętej umiejętności w dławieniu wolności, niszczeniu godności osoby ludzkiej, obrażaniu wartości chrześcijańskich, obrażaniu ludzi, gwałceniu bezbronnego widza za pomocą obrazu.

Pożyteczni idioci XXI wieku


Innym zabiegiem jest odgrywanie roli autorytetów. A ponieważ z wiedzą na temat Kościoła i chrześcijaństwa u libertynów i ateuszy krucho, więc potrzebują swoich agentów. I tu w sukurs przybywają odrzuceni, spragnieni chwały i sławy, publiki mianowani samozwańczo przez media księża „niezłomni” XXI wieku. Dla poklasku i zaspokajania swoich potrzeb wypracowanych przez grzech pychy ci „dysydenci” objeżdżają antykatolickie studia telewizyjne i stacje radiowe, korzystają ze szpalt antykościelnych gazet. Widać potrzeba zaistnienia jest większa od wierności, lojalności wobec pasterzy Kościoła, Kościoła, który ich wyedukował, wykarmił, dał im dach nad głową i który ich przyjmie, gdy pewnego dnia zostaną wykorzystani, wyssani i odrzuceni jako zbędni dla mainstreamu. Długa jest lista wynajmowanych byłych i aktywnych księży służących taktyce atakowania Kościoła.

Jaka przyszłość
?

Jestem jednak spokojny o przyszłość Kościoła. Znam proroctwa Jezusa i się nie boję. Nagonka na Episkopat, na biskupów, na katolickich aktywistów świeckich, dziennikarzy, na rodzinę, wartości będzie się jeszcze zwiększać. Gdyby tak nie było, oznaczałoby to, że sól straciła smak, a światło nie jaśnieje. Szturm opętanych wysłanników zła jest ważnym znakiem współczesności. Oznacza bowiem, że działania zaangażowanych katolików, pod przywództwem biskupów trafiły w sedno sprawy, uderzyły w czuły punkt, stały się demaskatorskie i legion zawył z bólu i wściekłości. Bierzemy udział w wojnie cywilizacyjnej. Nikt nie zwolni katolika z określonej postawy. Wymyk niczego nie załatwi. Dziś trzeba się odważyć na zajęcie pozycji ofensywnej. Chrześcijanin nie jest człowiekiem reakcji, ale akcji. W wyniku ofensywnego listu księży biskupów obrońcy ideologii gender zostali zranieni. Dlatego nie wolno się wycofać ani dać zakneblować. Podejmijmy wytyczne z listu i brońmy zdrowej, normalnej rodziny przed zwyrodnieniem, zboczeniami, demoralizacją, nie pozwólmy na okaleczenie naszych dzieci.

Dr Tomasz M. Korczyński

Autor jest socjologiem, publicystą, ekspertem ds. zjawiska prześladowań chrześcijan.


za:www.naszdziennik.pl/wp/64297,pojetni-uczniowie-goebbelsa.html