Publikacje polecane

Ks. prof. Czeslaw Bartnik- Między ładem a chaosem

Dzieje ludzkie są ciągłym zmaganiem się ładu, porządku, prawa i harmonii z bezładem, chaosem, bezprawiem i dysharmonią. Ostatecznie zwycięża czynnik pierwszy, lecz jest ustawicznie atakowany przez czynnik drugi, który dziś w świecie zdaje się wzmagać. Jest zastanawiające, że najstarsze znane religie stworzenie świata rozumiały jako wprowadzenie porządku w wieczny chaos. Starogreckie słowo "chaos" znaczyło nie tylko bezładną mieszaninę elementów materii, lecz także coś więcej: ciemną próżnię, nierozum, brak prawdy oraz piekło zła. Dla chrześcijaństwa zatem chaos to również grzech.

Chaos zamiast prawdy

Ciekawe, że cała historia myśli ludzkiej postępuje jakby wahadłowo: od form pozytywnych, twórczych, obiektywnych, prawdziwych, do form negatywnych, niszczących, subiektywistycznych, fałszywych, niedorzecznych i wszystko kwestionujących. I oto formy negatywne ostatnio ogromnie się nasiliły w myśli dziedziczonej po przestępczych ideologiach.
Nastąpiło coś zaskakującego na "salonach" euro-atlantyckich: kult chaosu, nieładu, nielogiczności, nieprawdy i pęd za nieokiełznanymi żądzami. Tym samym są pomniejszane lub w ogóle odrzucane: ład, rozumność, logika, prawda, dobro wyższe, piękno, sprawiedliwość, religia, moralność, budowanie doskonałej osobowości, miłość społeczna, panowanie nad sobą, rodzina, wyższe uczucia, ideały. Jest to chyba najgłębszy chaos w dziejach ducha ludzkiego, bo zło zdobyło ogromną siłę przeciwko dobru dzięki technice, która choć sama w sobie jest czymś wspaniałym, to przecież ma też ogromną siłę rażenia, jeśli jest użyta przez złych ludzi. Nie zawsze i nie wszystkie owe formy negatywne są dostępne. Bywają też niekiedy skrywane starannie przed "zwykłymi" ludźmi, ale siła rażenia tych środków, nawet w ręku małej grupy złych, może być ogromna. Chodzi tu głównie o reżyserię życia umysłowego i duchowego przez niektóre znieprawione grupy inteligencji, twórców kultury i przez media. Oto niektóre dolegliwości powodowane dziś nasileniem się wszędobylskiego chaosu.

Nieustający rytm aferalny

Po odrzuceniu religii, klasycznej moralności i obiektywnych praw w UE nie radzą sobie z aferami, korupcjami, przestępstwami i ogólną dewaluacją życia. Wybitniejsi dziennikarze ciągle o tym wszystkim piszą, zwłaszcza u nas, ale od końca lat 80. ubiegłego wieku nic się właściwie nie zmienia. Toteż dziś człowiek piszący o tym wszystkim poważnie i z pozycji etycznych tylko się "ośmiesza".
Ale jakiś melancholik chciałby może jeszcze popatrzeć, jak kłębią się u nas nieustannie, aż monotonnie, przeróżne aferalne przejawy chaosu. Przyzwyczailiśmy się już do nich: mafia paliwowa, węglowa, osoczowa, afera hazardowa, afery gruntowe po PGR, sprawa metra w Warszawie, afery mostowe, stoczniowe, lekowe, złe funkcjonowanie różnych agend rządowych, afera cukrownicza tak, że już musimy sprowadzać cukier z Niemiec, szkodliwe dla nas interpretacje prawa unijnego i nieznajomość prawa polskiego u naszych urzędników, dzika prywatyzacja niektórych szpitali, głównie w Warszawie, współpraca niektórych polityków z biznesem, niemożność obniżenia przywilejów emerytalnych ludziom, którzy niszczyli naszą niepodległość, astronomiczne pensje szefów banków i firm państwowych, obsadzanie przez koalicję stanowisk swoimi ludźmi, którzy odpadli w konkursie, afera z prywatyzacją Giełdy Papierów Wartościowych, wyścigi po nagrody pieniężne z Niemiec za poddawanie im Polski, wyrzucenie Mariusza Kamińskiego za ujawnienie afery rządowej, tolerowanie dawania wielkich pieniędzy za zohydzanie innych partii i Kościoła, wstrzymanie badań mammograficznych dla chorych kobiet, wielkie okrawanie budżetów szpitali, także dziecięcych, afery w przetwórstwie żywności, tolerowanie wyzysku chłopów, którzy otrzymują ok. 6 proc. wartości swych produktów, narzucanie Polsce GMO, próby likwidacji wielu szkół, bibliotek i aptek na wsiach, likwidowanie przez MSZ licznych polskich placówek dyplomatycznych i kulturalnych na świecie (ostatnio w Bułgarii), obostrzanie formalności przez naszych urzędników w staraniach o dotacje unijne, próby ograniczania immunitetu sędziowskiego zamiast lustracji, zablokowanie przez Krajową Izbę Komorniczą prac nad ustawą obniżającą niebotyczne zarobki komorników, coraz wyraźniejsze próby sekularyzacji niektórych ważnych świąt kościelnych... I tak można by jeszcze wyliczać.
Dodam tylko coś o uniwersytetach. Otóż w ramach planów liberalnej prywatyzacji państwa zgłoszono niedawno projekt, żeby sprywatyzować również wszystkie wyższe uczelnie państwowe. I tu powtarzają się niedorzeczne plany utworzenia tylko czterech "flagowych" uniwersytetów w Polsce. Projektuje się znieść przewody habilitacyjne i profesorskie, pozostawiając tylko egzaminy belfrowskie i nominacje. Zamiast rektora i senatu uniwersytetem miałby kierować menedżer bez stopni naukowych, doświadczony np. w prowadzeniu rzeźni. W ogóle uniwersytet, także czysto badawczy, miałby być jednostką biznesową. Uniwersytety "nieflagowe" miałyby rangę właściwie akademii, prawie "pierwszomajowej". Te cztery flagowe to: warszawski, krakowski, poznański i wrocławski. To jest geniusz liberalizmu! Polska ma być jedynie robotnicza i rzemieślnicza, bez wybitniejszych umysłowości i osobowości. Jeśliby tacy się mieli pojawić, to będą reglamentowani.

Katolicyzm wybiórczy

Chaos umysłowy liberalizmu wpływa coraz wyraźniej na poglądy katolików polskich. Mamy wiele wybitnych osobowości, które przyjmują naukę katolicką wybiórczo, jedno przyjmują, drugie odrzucają arbitralnie, albo naukę katolicką uważają za czysto prywatną, a na forum publicznym głoszą chaos liberalistyczny. Przy tym przy braku wyraźnego głosu Kościoła jedni i drudzy często uważają się za wzorowych katolików integralnych. Oto np. dyrektor programowy kanału religia.tv Szymon Hołownia udzielił wywiadu "Polskiej Gazecie Krakowskiej" (9.12.2009) pt. "Nikt nie ma monopolu na zbawienie", gdzie głosi pewne poglądy dla katolika błędne. Pomijam już to, że naukę ewangeliczną wykłada komicznie, mówiąc np., że "Kościół to wspólnota wątpiących", a nie wierzących, oraz rzuca pyszałkowate obelgi pod adresem hierarchii: "Kościół sobie nie poradzi z grzechami duchownych". Zatrzymam się natomiast na tezie pseudodogmatycznej: "Szanse na zbawienie ma każdy, nie wiązałbym tego z przynależnością do Kościoła katolickiego. To są sprawy między człowiekiem a Bogiem. Oczywiście, gdyby ktoś był złym człowiekiem, to będzie miał kłopoty. Nikt nie ma monopolu na zbawienie, to pewne".
Z całości wynika, że albo zbawia każda religia, albo że nie zbawia żadna, tylko moralność. Bóg nie daje łaski zbawienia, np. przez Kościół, lecz zbawienie zależy od człowieka, takie N-Hartmanna "samozbawienie" (autosoteria). A jeśli zasady owej moralności nie wywodzą się z nauki religijnej, to jaka to moralność decyduje? Może socjalistyczna? Owszem, Sobór Watykański II również powtórzył prawdę, że dzięki wysokiej moralności mogą się zbawić także ateiści, ale i oni zbawiają się przez Chrystusa i Kościół, choć o tym nie wiedzą. Jeśliby zbawiała sama moralność, i to bez pomocy łaski Bożej, to nie trzeba by było żadnej religii, a nawet religia mogłaby przeszkadzać. Autor tych wypowiedzi powinien wiedzieć, że głosi herezję pelagianizmu z V wieku i niektórych sekt protestanckich, które odrzucają więzi kościelne. W każdym razie mamy przykład, jak działa chaos religijny w TVN.
Inny przykład wybiórczości i przez to błędności religijnej daje ks. kanonik Roman Indrzejczyk, kapelan prezydenta, w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" z 24.12.2009 r. pt. "Ksiądz od liniowej roboty". "Jak to możliwe - pytają "kulturalnie" panie Agnieszka Kublik i Monika Olejnik, miotając jednocześnie obelgi i kalumnie na o. Tadeusza Rydzyka za jego poprawność wiary i patriotyzm - żeby o. Rydzyk, człowiek pozbawiony tolerancji, ksenofob, anty-Europejczyk, nawołujący do nienawiści, przyciągający frustratów i wzmacniający te negatywne uczucia - rządził już 18 lat Radiem Maryja i tyloma duszami Polaków?". Ksiądz kanonik odpowiada potwierdzająco: "Nie wiem". I dopełnia to swoim wierszem: "Ważna persona nie musi przepraszać (...) a wszystko, co czyni, jest zawsze poprawne (nawet doskonałe) i jedynie słuszne. Dobrze mu się wiedzie, uznaniem się cieszy, stał się jak wyrocznia i wszystko mu wolno. Kogo chce potępi - może też obrazić, kogo chce popiera... Zdobył taką władzę". Co z postawą księdza kapelana, który zgadza się z pluciem na prawowiernego i patriotę, i co z logiką, gdy zarzuca o. Tadeuszowi Rydzykowi potępianie innych, sam go gwałtownie potępiając? Może to nie jest kapelania prezydenta polskiego?
Na temat in vitro ksiądz kapelan odpowiada: "Konkretnego człowieka wysłucham i zgodzę się z nim. Nie potępiam". Otóż co innego jest nie potępiać, jeśli ktoś żałuje, a co innego jest zgadzać się z grzechem. Chrystus nie potępił kobiety cudzołożnej, żałującej, ale powiedział: "Idź, lecz odtąd już nie grzesz" (J 8, 5).
Co do krzyży. Autor wywiadu powiada: "Jestem przeciwnikiem każdej wojny, także o krzyże w szkole. Zarazem jestem przeciwnikiem zdejmowania krzyży, tam gdzie są one uświęcone tradycją". Zaraz? To decyduje nie sens krzyża, tylko czas jego zawieszenia? Jak ktoś dawniej zawiesił, to niech wisi, ale teraz to już nie może wieszać? I mówi dalej: "Teraz byłoby niemądrze, gdyby w nowych publicznych miejscach na siłę krzyże wieszać". Przy tej okazji ocenia negatywnie wezwanie księży biskupów do obrony krzyża. I kończy, jak pan Hołownia, na herezji pelagiańskiej: "Do nieba idzie każdy człowiek, który Boga nie wyklucza. Zbawienie osiąga każdy, kto chce zbawienie osiągnąć". Oto jak daleko wkracza chaos religijny. Przy tej okazji chcę zaznaczyć, że dziś bardzo szeroko rozpowszechniło się przekonanie, że katolicka nauka o grzechu jest już przestarzała. Dziś każdy człowiek może sobie stworzyć swoją własną religię i moralność, nie potrzebna mu ani Ewangelia, ani Kościół. "Ja uważam - powiada pewna osoba - że Bóg miłosierny za grzechy nie może karać i człowiekowi nie trzeba ani pokuty, ani innych sakramentów". Co na to odpowiedzieć? Jest to właśnie głęboki chaos. Tak! Przypomina mi się pewien studencki kawał z czasów Gomułki: Czym się różni Pan Bóg od Gomułki? Pan Bóg jest nieograniczenie miłosierny, a Gomułka jest niemiłosiernie ograniczony.

Krzyż w Europie

Wielu ludzi niezorientowanych sądzi, że trzeba bronić krzyża jako symbolu, tradycji, znaku kultury europejskiej. Nie! Chodzi tylko o obronę wiary w żywego Boga i w Kościół katolicki. Jest znamienne, że od dawna narody katolickie były nienawidzone przez niekatolików. Odnosi się to m.in. i do Polski. Dobrze to ilustrował jeszcze list antykatolickiego lorda angielskiego Olivera Cromwella (zm. 1658) skierowany do króla szwedzkiego Karola X Gustawa (zm. 1660) po jego najeździe na Królestwo Polskie: "Gratuluję (...) że Król wyrwał papiestwu 'ten zgniły ząb' - katolicką Polskę" (za Andrzejem Kozieleckim). Bardzo podobnie odnosi się do Polski katolickiej również dziś wielu polityków i intelektualistów zachodnich. Ostatnio wchodzimy i my na wokandę w Europie, zwłaszcza po wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka 3.11.2009 r. w sprawie krzyża we włoskiej szkole. W tym kontekście musiała zareagować i Polska. Episkopat polski zabrał zdecydowany głos w obronie krzyża. Sejm polski podjął zdecydowaną większością głosów uchwałę o poszanowaniu symbolu krzyża. Ale dziwne, że powstał pewien problem w naszym Senacie. Oto klub PiS wydał 17.12.2009 r. swoją analogiczną uchwałę, ale już z wnioskiem senatora Zbigniewa Romaszewskiego i senatora Ryszarda Bendera, że w przypadku ewentualnej takiej decyzji co do Polski polskie władze rozważą możliwość wypowiedzenia jurysdykcji Trybunału, co jest prawnie możliwe. Niestety, tutaj klub PO ciągle się waha, czy uchwałę PiS poprzeć dla uzyskania poparcia całego Senatu, i swoje głosowanie ciągle odkłada z jakichś względów dyplomatycznych. I tak mamy tu znowu katolicyzm wybiórczy.
Jednak duch nieodpowiedzialnego Trybunału przenika już powoli do Polski, jacyś uczniowie, część polityków lewicy zaczynają przebąkiwać, że należy zdjąć krzyże z budynków publicznych. Pani prezydent Warszawy dopuściła do usunięcia krzyży przydrożnych postawionych w miejscach śmiertelnych wypadków samochodowych. Jest to coś bardzo demonicznego. Przecież nawet w PRL zdarzało się, że jakiś jeden czy drugi sekretarz partyjny nie chciał wyrzucić krzyża. Także Parlament Europejski 18.01 br. odrzucił wniosek o obronę krzyża, większość opowiada się za poddaniem religii ateizmowi politycznemu. Tymczasem pewne siły starają się przeciwstawić chrześcijańskiej Europie islam, choć staje się on problemem także dla ateistów europejskich. Tymczasem islam napływa do Europy szeroką falą, tym bardziej że po tłumieniu chrześcijaństwa wytwarza się pustka (kard. Miroslav Vlk, "Nasza Polska", 12.01.2010). Jednocześnie muzułmanie zagrażają szczytom społecznym w Europie od strony demograficznej. Populacja islamska szybko rośnie, stratedzy świata euroatlantyckiego myślą więc coraz częściej o zahamowaniu wzrostu ludności w ogóle, na całym świecie. Uważają, że świat nie wytrzyma już 7 mld ludzi. Żądają więc obniżenia liczby mieszkańców ziemi, najpierw do 5 mld, a potem do 2 czy do 1 mld ("Der Spiegel", 10.12.2009). Liczą na to, że da się powstrzymać przyrost także ludności muzułmańskiej.
Jednak w Europie muzułmanie powoli wygrywają. Chrześcijanie przy tej schyłkowej cywilizacji są słabi religijnie i nie chcą mieć dzieci, liberalistyczna kultura europejska tworzy zabójczy klimat przez swój ateizm. W UE co 9 minut jest popełniane samobójstwo, w sumie ok. 34 tys. rocznie. Miliony dzieci są zabijane w łonach matek, bo dziecko przeszkadza w luksusowym życiu. Z racji negatywnych elementów cywilizacji mamy w Europie ok. 40 mln ludzi z różnymi zaburzeniami psychicznymi. I liczba tych chorych rośnie niemal geometrycznie. W Polsce obecnie wynosi ok. 1,5 miliona.
Chaos duchowy w Europie prowadzi demonicznie do szczególnego upodobania w bluźnierstwach i profanacji świętości. Jest coraz więcej tego przykładów. Tu przypomnę, że u nas już w sierpniu 1994 r. tygodnik "Wprost", rzekomo w obronie ekologii, zamieścił obraz Matki Bożej Częstochowskiej z Dzieciątkiem w maskach. I katolicy nie mogli się obronić. Sprawa albo nie była przyjmowana, albo przemilczana, albo kilkakrotnie umarzana itd., aż trafiła do Europejskiej Komisji Praw Człowieka (dziś Trybunał), która w roku 1997 ujawniła swoją ideologię. "Przypomniała, że członkowie wspólnoty religijnej muszą tolerować i akceptować negowanie ich przekonań religijnych, a nawet propagowanie zasad wrogich ich wierze" (za Teresą Dobowską). W ogóle pseudoartyści znajdują upodobanie w bezczeszczeniu świętości chrześcijańskich, nie naruszając
żydowskich ani muzułmańskich, bo się boją. Ateiści, wiedząc, jakie Jan Paweł II ma znaczenie dla Kościoła powszechnego i Kościoła w Polsce, umyślnie niejednokrotnie znieważali i zniesławiali Papieża w mediach i katolicy nie mogli żadnej sprawy wygrać w atmosferze ideologii liberalnej. Można tu przypomnieć, że proces przeciwko tygodnikowi "Nie" wytoczony przez ks. prałata dr. Zdzisława Peszkowskiego, prowadzony przez mecenasa Tadeusza Szymańskiego, toczył się kilkanaście lat przy najrozmaitszych wykrętach ze strony prokuratur i sądów, aż dopiero w roku 2009 zakończył się nałożeniem jakiejś kary pieniężnej, ale znowu nastąpiło odwołanie do Trybunału w Strasburgu. Można przewidzieć, jakim wyrokiem to się zakończy. Katolicy w dziedzinie prawnej i społecznej podlegają na forum publicznym UE jakiejś segregacji, podobnej do rasowej.

Ciągły chaos polityczny w Polsce

Społeczeństwo polskie po roku 1989 jest w większości jakieś martwe politycznie, a i aktywna mniejszość jest bardzo rozbita. Partiom politycznym brak przede wszystkim mocnych i jasnych koncepcji i programów. Zamiast mocnych idei mamy najczęściej tylko jakieś zawołania, jak na hucznym weselu. Na początku dosyć zwarty i ideowy był blok wywodzący się z dawnych partyjnych "puławian", zwanych też "Żydami". Ale szybko rozminął się ze społeczeństwem jako całością. Reszta to były efemerydy. Ciekawe, że nie udało się zdobyć większego znaczenia grupie pułkowników "postnatolińskich", którzy chcieli wiązać socjalizm z ludzką twarzą z Narodem Polskim i tradycją. Może warto tu przypomnieć ich program, bo jest mało znany:
- odkłamanie historii z czasów okupacji bolszewickiej;
- poparcie dla Kościoła polskiego;
- polskie interpretowanie podstawowych pojęć nowego ustroju, jak: demokracja, pluralizm, wolność, dialog, tolerancja, współpraca;
- utrzymanie trojakiej własności: prywatnej, spółdzielczej i państwowej;
- odrzucenie globalizmu, globalizacji, kosmopolityzmu, internacjonalizmu i uszczuplania suwerenności na rzecz Wspólnoty Europejskiej;
- zachowanie silnej władzy centralnej i sprawnych służb prawnych;
- otwarcie na Europę i świat, ale i tworzenie silnego bloku słowiańskiego;
- rozwój przemysłów i gospodarstw rodzinnych na wsi;
- wzmocnienie dyscypliny prawnej, moralnej i gospodarczej, m.in. zakaz aborcji i nieznoszenie kary śmierci.
Jednakże grupa ta nie stworzyła własnej partii, a władzę mogłaby zdobyć tylko przez zamach stanu, co było niemożliwe. Są pewne uporządkowania w dziedzinie instytucji i urzędów, ale mgła jak mleko zalega na ekranie idei, celów, koncepcji i programów społeczno-politycznych. Liberalizm jest ubogi w wyższe myśli. Toteż u nas nikt nie wie, jaką budujemy kulturę materialną i duchową. Nie ma pełnej koncepcji gospodarczej, buduje się raczej na fundamentach dawnych utopii. Mało kto rozumie, jaki mamy ustrój, jakie wartości mają partie polityczne, które zresztą ciągle się przepoczwarzają. Nikt nie wie na dobre, kogo mamy wybierać i kim jest ten, kogo wybraliśmy. Nawet najbardziej wnikliwi obserwatorzy nie wiedzą do końca, kto u nas pociąga za sznurki - czy partie, czy rząd, czy jakieś czynniki ponad- lub ponadpaństwowe, czy wreszcie układy; jakie są mechanizmy naszej zależności od instytucji unijnych; jak się ustosunkować do nowych zjawisk itd. Jedno tylko widać coraz wyraźniej: słabnie pozycja bardzo twórczych obywateli, zwłaszcza patriotów i katolików. "To bardzo smutne - pisze pewien patriota - że autentyczni Polacy błąkają się po podrzędnych stanowiskach, do tego jeszcze wielu ulega modnej dziś poprawności politycznej - nie mają nic do powiedzenia w kierowaniu Krajem i trwamy w tej coraz większej beznadziei".
U samych podstaw naszego chaosu państwowego leży problem: czy mamy jeszcze suwerenność, czy już nie, czy mamy jeszcze coś z autonomii w UE, czy już w sprawach podstawowych nie. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego była niewątpliwie niezgodna z naszą Konstytucją. Artykuł 90 ust. 1 naszej Konstytucji mówi: "Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy publicznej w niektórych sprawach". Według tego przekazaliśmy coś z kompetencji "organizacji międzynarodowej", ale nie UE, która nie jest organizacją, lecz podmiotem państwowym, a następnie mogliśmy przekazać jakieś kompetencje w "niektórych sprawach", ale nie w podstawowych (Z. Podkański). Obawiamy się, że ostatnie dwa projekty zmiany Konstytucji, peowski i pisowski, mają na celu raczej zalegalizowanie oddania suwerenności niż dokonanie zmian ustrojowych, czyli może chodzić o lepsze przypodobanie się kochance brukselskiej.
Niestety, i u niektórych polskich eurodeputowanych występuje nieraz rezygnacja z polskiego interesu na rzecz ideologii liberalistycznej Zachodu. Wystarczy przypomnieć, że kiedy ustalano w UE języki oficjalne, kongresowe, to przyjęto tylko pięć: angielski, francuski, hiszpański i włoski, a zostały pominięte języki słowiańskie. W głosowaniu, m.in. z inicjatywy Zdzisława Podkańskiego, za językiem polskim zabrakło czterech głosów, a wielu Polaków głosowało przeciwko. Społeczeństwo nasze raczej nie wie, że europoseł ma zapomnieć o swoim kraju i głosować według dyscypliny partii europarlamentu, ale poseł rozumny nie może głosować w tak istotnej sprawie przeciwko swojej Ojczyźnie i wyborcom swego państwa. To znowu jest jakiś wielki chaos mentalny i moralny w UE.
I wreszcie trudno wytłumaczyć racjami obiektywnymi rosnące, z wewnątrz i z zewnątrz, zarzuty natury historycznej przeciwko Polsce. Zapewne jakieś ośrodki robią to z zemsty. Nasi odmieńcy lub pseudokatolicy ciągle atakują i niszczą Kościół w Polsce, wciągając w to nawet niektórych nieroztropnych duchownych. Okazuje się dziś, że zachwyty pod adresem Jana Pawła II były tylko grą, żeby pogrążyć Kościół w Polsce. W aspekcie bardziej politycznym Rosja uważa, że Polska - historycznie - napadała na nią i grabiła jej ziemie. Niektórzy Niemcy uznali ostatnio, że Polska sprowokowała Hitlera do wojny, a potem zabrała wiele ziem niemieckich, okrutnie prześladując ich ludność. Litwini mają żal za Unię Lubelską, że Polacy ich zdominowali, zabrali im ziemie ruskie, w roku 1920 zabrali Wilno i stąd nawet na obchody rocznicy bitwy pod Grunwaldem, jak na razie, Polaków nie zapraszają. Ukraińcy głoszą, że od XVII wieku Polacy palili ich wsie, mordowali starców, kobiety i dzieci, a w czasie ostatniej wojny Armia Krajowa urządziła ludobójstwo na ziemiach ukraińskich, a po wojnie wysiedlono na zachód niewinnych ludzi. Czesi oskarżają nas o to, że w roku 1938 odebraliśmy im Zaolzie, które oni zajęli w roku 1920, w czasie nawałnicy bolszewickiej na nas, no i że napadliśmy na nich w roku 1968. Ostatnio Anglicy kręcą film, że Wiedeń w roku 1681 wyzwoliły same wojska niemieckie i austriackie, a Polacy z królem Janem III Sobieskim stanowili małą liczbę ludzi papieskich i zgodnie z polskim duchem katolickim obrabowali namioty Kara Mustafy przeznaczone jako łup wojenny dla cesarza Leopolda I. Obraz Jana Matejki to megalomańska mitografia polska. Żydzi uparcie głoszą, że bez pomocy katolickiej Polski Niemcy by ich nie wymordowali, a przy tym nasze kolejne rządy wszystkich przepraszają za polskość i za nasz katolicyzm, biją czołem i obiecują, że się nas i siebie wyrzekną. To jest dopiero chaos patologiczny.
Trzeba nam budzić nadzieję i rozwijać działania wprowadzania ładu w całe nasze życie polskie, choć okazuje się to bardzo trudne i bodajże niemożliwe bez jakiegoś przewrotu. Ale każda forma patriotycznej i religijnej organizacji i pracy będzie jakimś pokonywaniem chaosu na danym odcinku, aż do wprowadzenia ładu w całe życie polskie. Ciągle istnieje jednak lęk, żeby nie było tak jak w pewnej dyskusji w TV o sytuacji w Polsce. - W sumie jest jednak źle - orzekł jeden dysputant. - A będzie jeszcze gorzej - szybko dorzucił drugi. Co prowadzący dyskusję spuentował: "I tym optymistycznym akcentem kończymy nasz program. Dziękujemy państwu za uwagę". Tak! Najwyższy ład wprowadza w życie Bóg i Kościół Boży.

za: NDz z 23-24.01.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)