Publikacje polecane

Gaz z łupków. Szansa na dziesięciolecia.

Polska ze swoimi złożami gazu łupkowego może zapewnić bezpieczeństwo energetyczne nie tylko sobie, ale całej zachodniej Europie. Poziom importu tego surowca, który dziś dla Starego Kontynentu przekracza 50 proc., mógłby radykalnie spaść. Odwierty próbne amerykańskiego Marathon Oil potwierdziły obecność gazu łupkowego w polskich złożach. W połowie roku firma rozpoczyna wiercenia

Gaz z polskich łupków może ogrzać pół Europy

Z Johnem Porretto, rzecznikiem prasowym Marathon Oil Corporation, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Bronisław Komorowski stwierdził niedawno, że proces wydobycia gazu łupkowego może w jakiś drastyczny sposób zagrażać środowisku naturalnemu w Polsce...

- Praktyka wydobywania gazu jest udoskonalana systematycznie już od 50 lat. Szczególne zaś usprawnienie naszej techniki nastąpiło w ostatnim dziesięcioleciu. Jak mawiają specjaliści, dziś zostawiamy już naprawdę niewielkie "odciski" naszej działalności, tzn. w związku z wydobyciem gazu coraz mniejsze obszary ulegają naruszeniu. A przy tym jest to technika dużo czystsza, generująca znikomą ilość odpadów i naprawdę niezagrażająca środowisku naturalnemu.

A może jest to technika nieopłacalna, jak twierdzą niektórzy eksperci i politycy?

- Cóż, mogę odpowiedzieć tylko z perspektywy naszej firmy. W ostatnim czasie musieliśmy wprowadzić uaktualnienie w naszej wersji kwartalnego bilansu przychodów, odnotowując w nim otrzymanie trzech dodatkowych, nadbrzeżnych licencji z dużym potencjałem na wydobycie gazu z łupków, na początku roku oraz jednej w kwietniu. Tym samym zwiększyło to liczbę posiadanych przez Marathon licencji do siedmiu i zwiększyło nasz całkowity areał działania do 1,4 miliona akrów. Nasza firma ma na tych terenach 100 procent udziałów i jest jedynym operatorem wszystkich siedmiu bloków. Ponadto planujemy występowanie o przydzielanie nam kolejnych licencji. Marathon chce rozpocząć także własne badania geologiczne w Polsce jeszcze w 2010 roku. Tak więc w naszej opinii jest to bardzo zyskowny i perspektywiczny interes.

Technika wydobywania gazu łupkowego to dopiero "melodia przyszłości" - twierdzą niektórzy. Jeszcze nie wiadomo, czym jest, i nie jest do końca sprawdzona. Może warto posłuchać takich sugestii?

- Proces szczelinowania hydraulicznego (hydraulic fracture) stosowany w pracach nad wydobyciem gazu z łupków jest znany już od 1940 roku. Dzięki jego użyciu w Stanach Zjednoczonych powstało już ponad milion odwiertów, które dostarczyły nam 7 miliardów ton ropy i ponad 600 miliardów metrów sześciennych gazu. Nasi specjaliści twierdzą, że jest to proces, który odegra kluczową rolę w produkcji rodzimego gazu. Tak więc mimo że jest to proces znany już od wielu lat, to prawdą jest to, że będzie najbardziej znaczący w nadchodzącej przyszłości. Szacuje się, że ponad 80 proc. odwiertów w poszukiwaniu złóż gazu będzie wymagało wykorzystania procesu szczelinowania hydraulicznego. Zaryzykuję więc twierdzenie, że jest to technika o żywotnym znaczeniu dla całych Stanów Zjednoczonych.

Są zarzuty, że i w tym procesie wykorzystuje się oprócz wody pod wysokim ciśnieniem i piasku środki chemiczne, które mogą negatywnie wpływać na środowisko, czy dostawać się do źródeł wody pitnej.


- Tak jak już zaznaczyłem, technologia przez nas stosowana podlega ciągłemu rozwojowi. To nie jest tak jak jeszcze 50 lat temu, kiedy nie liczono się z ochroną środowiska. Dziś naprawdę staramy się, aby nasza praca wywierała jak najmniejszy wpływ na środowisko naturalne. Nie ma przy tym także możliwości, aby odwierty znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie źródeł wody pitnej lub w jakikolwiek sposób na nie oddziaływały. Czuwa nad tym mnóstwo agend rządowych na czele z Radą Ochrony Wód Powierzchniowych (Ground Water Protection Council). A przede wszystkim złoża gazu łupkowego znajdują się dużo poniżej poziomu wody pitnej.

Część polityków rządzącej w Polsce Platformy Obywatelskiej podważa wiarygodność informacji o wielkich zasobach gazu łupkowego w Polsce. Z ironią i lekceważeniem wypowiadają się o możliwości bycia przez Polskę gazowym potentatem. Co Pan sądzi o takich tezach?

- Jak na razie jesteśmy w trakcie poszukiwań tego surowca w waszym kraju. Tak więc nie chciałbym się już dziś wypowiadać definitywnie o tym, że Polska stanie się gazowym potentatem. Ale tak jak oficjalnie głosi polityka naszej firmy, co można również znaleźć na naszych stronach internetowych, jesteśmy pełni nadziei, że na każdym z zarządzanych przez nas obszarów, a jest ich - przypominam - siedem, uda się nam uzyskać przynajmniej jeden odwiert, który pozwoli na wydobycie gazu. Jeśli doprowadzimy do takiej sytuacji, a przy okazji uda nam się zrealizować nasze dalekosiężne cele, to wówczas uważamy, że Polska może być w stanie zapewnić bezpieczeństwo energetyczne nie tylko sobie, ale także całej zachodniej Europie. Wówczas poziom importu tego surowca, który dziś dla Starego Kontynentu przekracza 50 proc., mógłby znacznie spaść.

Nasze władze sugerują, że z tego gazu będziemy mogli korzystać najwcześniej za 15 lat. Czyli jest to dalekosiężny plan.
..

- Marathon Oil wykonał już odwierty próbne, które potwierdziły obecność gazu. Już wkrótce rozpoczynamy pierwsze odwierty (połowa roku 2010), które dadzą nam odpowiedź na pytanie, jak wiele jest tego gazu. Myślę, że wobec tego nie trzeba będzie czekać aż 15 lat na pierwsze efekty tej inwestycji.

***

Należało udzielić najwyżej kilku koncesji firmom zagranicznym na poszukiwanie i eksploatację gazu łupkowego w Polsce. Resztę powinniśmy wydobywać sami, rozwijając własne technologie

Gaz łupkowy dokona przewrotu na rynku energetycznym


Z prof. dr. hab. Mariuszem-Orionem Jędryskiem, kierownikiem Pracowni i Zakładu Geologii Izotopowej i Geoekologii oraz Zakładu Geologii Stosowanej i Geochemii Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, byłym głównym geologiem kraju, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Panie Profesorze, czy mamy w Polsce bogate złoża gazu łupkowego?


- To, jak bogate są jakiekolwiek złoża, nie tylko gazu, zależy od efektywności jego wydobycia, a to z kolei od warunków geologicznych i przyjętych technologii. Podstawą oceny wielkości zasobów są tzw. kryteria bilansowości. Wytłumaczę ten problem na przykładzie węgla brunatnego, gdzie kluczowymi kryteriami bilansowości jest miąższość złoża, czyli mówiąc prościej - grubość warstwy tej kopaliny, np. rzędu od centymetrów do ponad 20 metrów, i miąższość nadkładu. Przyjmując takie kryteria bilansowości, możemy przedstawiać różne scenariusze. Jeśli mamy na przykład warstwę trzymetrowej miąższości, to opłaca się kopać przy nadkładzie np. 50 metrów tzw. skały płonej, tzn. piasku, żwiru itd. Jeśli takiej miąższości warstwa węgla będzie na głębokości 200 metrów, to nie uznajemy tego za zasoby, czyli na pytanie, ile mamy węgla brunatnego, odpowiadamy, że go nie mamy. Jeżeli będziemy mieć jednak ośmiometrowy pokład węgla, to może się opłacać go kopać nawet na głębokość 200 metrów, i wtedy mówimy, że mamy zasoby węgla. Idźmy dalej i załóżmy, że ośmiometrowy pokład mamy na głębokości 100 metrów, to przy przyjętych kryteriach bilansowości zasoby wynoszą łącznie 2 miliardy ton. Gdy węgiel drożeje, opłaca się kopać na tej samej głębokości, gdy złoże ma już tylko miąższość 4 metrów. Przeliczamy i widzimy, że wtedy mamy nie 2, ale może 6 miliardów ton. Tak też może być z gazem łupkowym.

Kiedy możemy stwierdzić, czy opłaca się nam kopać?

- Decydują: cena rynkowa gazu, warunki geologiczne i technologie. Na to nakłada się konieczność zapewnienia ciągłości dostaw i elementy polityczne - trudno je w tym przypadku wyeliminować. Jeżeli jednak zastosujemy jakąś metodę do wydobycia gazu, to musimy wiedzieć, na jaką głębokość będziemy wiercić, ile tego gazu jesteśmy w stanie wydobyć i w jaki sposób. Mając np. złoże gazu łupkowego, w którym jest 30 mld m sześc. metanu, nie jesteśmy w stanie wydobyć wszystkiego przy zastosowaniu jakiejkolwiek technologii - przy zastosowaniu technologii klasycznych możemy wydobyć ułamek procenta, czyli w praktyce nic. Jednak przy specjalnych technologiach rozluźnienia skał jesteśmy w stanie wydobyć np. 20 mld m sześciennych. Ta reszta po prostu nie "odklei" się od skały.

Niektórzy eksperci szacują zasoby gazu łupkowego w Polsce na co najmniej 1,4 bln m sześc., a nawet do 3 bln m sześciennych. Skąd takie rozbieżności?

- Niestety, nie mam dostępu do nowych danych. Nie sądzę, żeby miał je ktokolwiek oprócz firm, które takie wiercenia prowadzą. Mogą one okresowo składać jakieś raporty do Ministerstwa Środowiska, ale bardzo trudno to zweryfikować.

Resort środowiska wydał już ok. 60 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Niepokoi Pana fakt, że tak wiele z nich trafiło w ręce zagranicznych inwestorów?

- O ile pamiętam, sam podpisałem pierwszą koncesję dla amerykańskiego potentata gazowego, ale przede wszystkim po to, żeby zobaczyć, czy ten gaz rzeczywiście tam jest, jakie technologie są stosowane itd. Wydając jedną koncesję na jeden obszar koncesyjny, niewiele tracimy, a wiele się uczymy. Sam zapraszałem do nas m.in. inwestorów brytyjskich, organizując konferencję w Londynie. Jednakże bardzo źle jest, kiedy rozdaje się łatwo aż tyle koncesji, nie pozostawiając ich w polskich rękach.

Koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce zgarnęły głównie firmy amerykańskie. Oprócz Exxon Mobil na "pola gazowe" ruszyli tacy giganci, jak: Chevron, ConocoPhillips, Maraton Oil Corp...

- Jeżeli wpuszczamy Amerykanów tylko po to, żeby wydobyli i sprzedali nasz gaz, to nie tędy droga. Należało dać jedną, dwie czy cztery koncesje na różnych warunkach, ale nie aż tyle. Trzeba było im obiecać, że będą mogli ten gaz eksploatować, a resztę wydobywać samemu, podpatrując, w jaki sposób oni to robią, albo przynajmniej współpracować z nimi. Teraz nie jesteśmy w stanie cofnąć już tych koncesji. To, co zrobiono, to bardzo poważny błąd. Polska powinna oczywiście szukać złóż gazu łupkowego, ale rozwijając przede wszystkim polskie technologie i wykorzystując polskie możliwości.

Jakie widzi Pan wyjście z tej sytuacji?

- Przede wszystkim absolutnie nie można już wydawać żadnych koncesji. Może nawet Sejm powinien powołać komisję, która zajęłaby się wyjaśnieniem tej sprawy. To, że prawo zezwala na wydawanie koncesji, nie oznacza, że należy ich bezkrytycznie udzielać. Dlatego powinna zostać powołana w Polsce m.in. służba geologiczna, która zajmowałaby się tymi sprawami. Dziś główny geolog kraju nie ma narzędzi do oceny zasadności wydawania koncesji, kontroli realizacji zobowiązań itd. Polska jest jedynym krajem w UE, który nie posiada służby geologicznej - nie mamy gospodarza zasobów przyrody nieożywionej. Pisałem o tym i mówiłem wielokrotnie. Wystarczy zajrzeć choćby na moją stronę www.morion.ing.uni.wroc.pl. Przygotowany w 2007 roku projekt ustawy o powołaniu polskiej służby geologicznej obecny rząd wycofał z dalszego procedowania. Przygotowany równolegle projekt nowego Prawa geologicznego i górniczego został jednak przyjęty, ale fatalnie zmodyfikowany. Obie ustawy miały być kompatybilne. Rezygnując z powołania służby geologicznej, należało zrezygnować z nowego Prawa geologicznego i górniczego, co najwyżej pilnie znowelizować obecnie obowiązującą ustawę. Nowe Prawo geologiczne i górnicze miało być także narzędziem dla służby działającej w interesie Narodu i państwa polskiego. Bo przecież Polska jest tylko jedna.

Przyjęta przez komisję nadzwyczajną rządowa nowelizacja Prawa geologicznego i górniczego zakłada, że firmy poszukujące gazu łupkowego będą mogły eksploatować jego złoża bez konieczności występowania o przyznanie koncesji wydobywczej. Cenę za eksploatację gazu wyznaczą nam zatem koncerny posiadające technologię i większość koncesji. Czy tak powinno być?

- Uważam, że jest to szaleństwo, nie wolno tego robić. Koncesje nigdy nie powinny być wydane na taką skalę. Przecież Amerykanie będą tutaj monopolistami i będziemy tak samo zależni od nich jak od Gazpromu. Jeżeli się dogadają z Rosjanami (a na pewno tak się stanie), to leżymy, bo w tym wypadku Amerykanom chodzi przede wszystkim o biznes, a nie o politykę.

Poszukiwania złóż gazu łupkowego prowadzone są również w innych krajach Europy. Duże jego pokłady znajdują się podobno na Ukrainie?


- Metan jest bardzo powszechnym gazem i jest go dużo w skorupie ziemskiej, choć nie tak dużo jak dwutlenku węgla. Zapewne dlatego wszędzie się go szuka i znajduje. Może on stanowić skład wielu struktur geologicznych, wystarczy, by zawierały one chociaż drobne ilości materii organicznej, która fermentowałaby czy podlegała "obróbce" termicznej - wtedy niemal zawsze powstanie metan.

A jak dużo złóż gazu łupkowego eksploatuje się w Stanach Zjednoczonych?

- O ile wiem, wydobycie gazu łupkowego jest tam bardzo duże. Przyszłością mogą być jednak tzw. hydraty gazowe znajdujące się na stokach kontynentalnych i w dnach oceanów. Mieszanina wody i metanu tworzy tam białawą skałę zawartą w osadach, z których przy zastosowaniu odpowiednich technologii można wydobywać metan. Jest go tam wielokrotnie więcej niż we wszystkich odkrytych złożach na Ziemi. Sądzę, że warto też pracować nad technologiami mikrobiologicznej fermentacji węgla brunatnego - to jest potencjalnie bardzo poważne źródło wodoru, metanu i nawozów szczególnie poprawiających jakość słabych gleb.

Eksperci mówią, że złoża gazu łupkowego w Polsce mogą stanowić przełom na rynku energetycznym.

- Jeśli prawdą jest, że są one pokaźne, rzędu chociażby biliona metrów sześciennych, to wtedy nie byłby to przełom, ale rewolucja. Uniezależnilibyśmy się wtedy od jakiegokolwiek importu. Oczywiście, nie zachwiałoby to sytuacją geopolityczną i nie zagroziło Rosjanom, bo gaz łupkowy nie jest surowcem szybko wydobywalnym. Byłaby to raczej dla nas tarcza gazowa niż gazowy oręż.

Nie można zatem regulować wydobycia gazu łupkowego?

- Nie można w sposób dowolny zwiększać jego wydobycia, bo istnieje określona przepustowość drobnych szczelin w złożu. Ponadto trzeba odpowiednio regulować ciśnienie, odgazowywać partie złoża w odpowiedniej kolejności, a to wszystko trwa. Poza tym w pokładach mamy do czynienia z desorpcją, to nie jest gaz, który wypełnia duże szczeliny czy pory skalne, ale jest to dosłownie poziom molekularny - cząsteczki poprzyklejane do bardzo drobniutkich ziaren minerałów budujących łupki. Żeby metan "odkleił się" od nich, uwolnił się, należy stosować odpowiednie technologie, ale cały proces nie przebiega szybko.

Jest tak skomplikowany?


- Ziarenka minerałów, do których przyklejone są cząsteczki gazu, zajmują dużą powierzchnię. Gazu jest więc dużo i nie może on zostać bardzo szybko uwolniony. Jego wydobycie uzależnione jest od specjalnych metod rozszczelniania. Trzeba sprawić, żeby cząsteczki gazu "odkleiły się" od ziarenek skały, od minerałów. Można to osiągnąć albo w sposób chemiczny, albo sejsmiczny - wstrząsami. Nie jest to coś, czego w Polsce nie bylibyśmy w stanie dokonać, opracować. Dlatego mam za złe obecnemu rządowi, że tak łatwo udziela tych koncesji obcym. To nie jest powód do dumy, lecz do poważnej refleksji. To brak odpowiedzialności za przyszłość następnych pokoleń Polaków. Liczba obszarów koncesyjnych jest ograniczona, a my rozdaliśmy ich może połowę lub nawet więcej na terenach najatrakcyjniejszych.

Ile lat bezpieczeństwa energetycznego zapewniłoby nam wydobycie gazu łupkowego?


- To zależy od wielkości złóż i od kryteriów bilansowości, o których mówiłem. Gdybyśmy mieli złoża gazu łupkowego rzędu biliona metrów sześciennych, to wystarczyłyby one na 40 lat, i to nawet gdybyśmy powoli przenosili pozyskiwanie energii z węgla na gaz.

Kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski powiedział, że Polska powinna zrezygnować z wydobycia gazu łupkowego, bo grozi to dewastacją środowiska naturalnego. To kolejna gafa czy wypowiedź z podtekstem politycznym?

- Nie wiem, co miał na myśli pan Komorowski. Nikt nie będzie wykopywał gazu łupkowego, nawet jeśli gaz jest na głębokości np. 1000 metrów. To nie będą wielkie wkopy - ani kopalnie głębinowe, ani odkrywkowe. Gaz czy ropę naftową wydobywa się w Polsce w dziesiątkach złóż, bo to są zwykle drobne złoża i jakoś nikomu nie przeszkadza wieża lub podziemny czy naziemny gazociąg. Dewastacja środowiska mogłaby być spowodowana co najwyżej tym, że do wydobycia gazu wykorzystane będą jakieś związki chemiczne, co jest dziś mało prawdopodobne. Możliwe jest wystąpienie jakichś drgań sejsmicznych, ale nic więcej. To jest elegancka technologia, nie należy zatem mówić, żeby w jakikolwiek sposób niszczyła ona środowisko. Pozostaje konieczność pełnej kontroli i powinna ją prowadzić Polska Służba Geologiczna we współpracy z Wyższym Urzędem Górniczym.

Dziękuję Panu za rozmowę.