Publikacje polecane

Prof. Stanisław Mikołajczak-Jak zadbać o demografię

Cała nasza historia, zwłaszcza ostatnich czterech stuleci, pokazała, że w tym miejscu Europy jako samodzielne, niezależne i suwerenne może istnieć tylko państwo, które jest emanacją dużego narodu. Naród mały zostanie zdominowany i utraci suwerenność.
Jeżeli utrzyma się obecny regres populacyjny, za 20 lat będzie nas tylko 32 miliony. Jeżeli utrzyma się obecny regres populacyjny, za 20 lat będzie nas tylko 32 miliony. Proponowane przez rząd rozwiązania nie odwrócą negatywnych trendów

Od dłuższego czasu znajdujemy się w niebezpiecznej sytuacji demograficznej. Przy utrzymaniu tendencji regresu populacyjnego Polsce grozi radykalna zmiana pozycji w Europie i przeobrażenie składu etnicznego naszego społeczeństwa w stosunkowo krótkim czasie, 2-3 pokoleń.

Najistotniejszymi celami polskiej polityki, polskiej racji stanu, powinny być dwa założenia: suwerenność energetyczno-surowcowa kraju oraz suwerenność demograficzna Narodu. Przez suwerenność demograficzną Narodu (państwa) rozumiem taki kształt jego struktury demograficznej, który sprawia, że obywatele są w stanie zapewnić funkcjonowanie wszystkich struktur państwowych i wszystkich usług, które państwo i jego różnorodne struktury i agendy, także pozapaństwowe, pozarządowe, społeczne - mają obowiązek spełniać, a więc np. zapewnić ciągłość i choćby minimalny poziom wypłat emerytur i rent, świadczenia zdrowotne, opiekę nad ludźmi starymi, terminalnie chorymi itd.
Jak realna i jak szybka w skali historycznej może być utrata suwerenności demograficznej, pokazuje przykład Kosowa. Jeszcze na początku XX w. ludność serbska stanowiła ponad 70 proc. populacji mieszkańców tego regionu Serbii. Pod koniec tego wieku przed czystkami etnicznymi będącymi następstwem wojny ludność serbska zmniejszyła się do 7 procent. Wszystko to dokonało się głównie w wyniku procesów demograficznych. Rodziny Serbów miały po jednym dziecku, a kosowskich Albańczyków po kilkoro, niekiedy po sześcioro, siedmioro i więcej. Te dysproporcje w płodności rodzin serbskich i albańskich w ciągu czterech pokoleń diametralnie i dramatycznie zmieniły sytuację demograficzną prowincji; serbskie Kosowo straciło bezpowrotnie suwerenność demograficzną, co doprowadziło do niezwykle istotnych zmian kulturowych, a w ich następstwie politycznych.
W Polsce nie jest jeszcze tak dramatycznie. Trzeba jednak wiedzieć, że procesy demograficzne przy zachowanych stałych (nieodwracanych) trendach początkowo przebiegają łagodnie, a po 1-2 pokoleniach gwałtownie przyspieszają. Dziś statystyczna Polka w wieku rozrodczym rodzi 1,3 dziecka, jednak aby zachować populację na stałym poziomie (tzw. reprodukcja prosta), powinna rodzić 2,1 dziecka. Demografowie prognozują, że przy utrzymaniu obecnych trendów populacyjnych w 2030 roku będzie nas 32 mln, czyli o 6 milionów mniej niż obecnie; zniknie więc co siódma osoba.

Sens solidarności społecznej


Jak niedawno obliczyli ekonomiści, koszt utrzymania i wychowania jednego dziecka to wartość dobrej klasy samochodu. Ten koszt jest ponoszony przez rodzinę przy minimalnym wsparciu państwa. Część tej pomocy zresztą należy traktować jako powinność wobec każdego obywatela niezależnie od wieku, np. świadczenia zdrowotne dla kobiety w stanie błogosławionym, opieka prenatalna czy pediatryczna należą się dziecku tak samo jak osobom starszym opieka geriatryczna czy chorym terminalnie opieka hospicyjna. To żaden przejaw wsparcia rodziny, to należna każdemu opieka zdrowotna. Jako elementy tego wsparcia można traktować natomiast zasiłki rodzinne (dla najsłabszych ekonomicznie rodzin), tzw. becikowe, urlopy macierzyńskie. Proponowane ostatnio przez Platformę Obywatelską czy Prawo i Sprawiedliwość sposoby wspierania rodzin mające pobudzić dzietność, takie jak: miniprzedszkola rodzinne, zmiany zasad przyznawania ulg na dzieci, przesunięcie urlopu wychowawczego na dziadków, mają wspólny cel - umożliwić matce pozostanie w pracy. Są dalece niewystarczające i nie odwrócą groźnego trendu wymierania Narodu.
Moim zdaniem, nie tędy droga. Trzeba całkowicie odwrócić priorytety. Dziecko musi być najważniejsze, a matka powinna mieć nieograniczony przez warunki materialne wybór: poświęcić się wychowaniu swoich dzieci kosztem obniżenia materialnego poziomu życia czy - pracując ponad miarę - próbować łączyć wychowanie dzieci z pracą zawodową.
Utrzymanie i wychowanie dziecka w rodzinach trzeba oprzeć na zasadzie solidarności społecznej. To zupełnie nowe spojrzenie na problem. Ale tylko ono daje szansę na zwiększenie populacji Polaków, także na nową jakość ich wychowania. Trzeba powołać fundusz rodzinny na wzór funduszu zdrowotnego - powinien on być oparty na odpisach podatkowych na identycznej zasadzie, jak jest tworzony fundusz zdrowotny - każdy pracownik odprowadzałby odpowiedni procent od podatku. Musi on być tak obliczony, by zapewnić 100 proc. wypłacalności funduszu w danym roku. Wszyscy płacą ten sam procent od podatku niezależnie od tego, czy mają dzieci i ile ich mają. Jest oczywiste, że osoby żyjące z wyboru (lub konieczności) w stanie wolnym lub rodziny wychowujące jedno dziecko, zwłaszcza osoby dobrze zarabiające, będą wpłacały do funduszu rodzinnego realnie dużo więcej niż rodzice w rodzinach wielodzietnych. Ale taki jest właśnie sens solidarności społecznej, w tym wypadku można śmiało powiedzieć - solidarności narodowej. Ponieważ wszyscy płacą na fundusz rodzinny, wszystkie więc dzieci dostają stypendium rodzinne.
Istnieje jeden Centralny Fundusz Rodzinny, do którego spływają odpisy podatkowe przekazywane raz do roku przy rozliczeniu podatkowym. Fundusz obsługuje stosunkowo niewielka grupa osób zajmująca się przekazywaniem odpowiednich środków do gmin w całym kraju. Przekazywanie odbywa się na podstawie udokumentowanej liczby dzieci i młodzieży uprawnionej w danej gminie do pobierania stypendium. W gminach ustalanie i przekazywanie tych informacji najlepiej umiejscowić w dziale ewidencji osób, który byłby w stałym kontakcie z Urzędem Stanu Cywilnego.
Okres wypłacania stypendium rodzinnego powinien trwać od urodzenia do ukończenia 19 lat. Młodzież podejmującą studia powinien objąć system stypendialny dla studentów.
Stypendium rodzinne jest związane z dzieckiem, ale wypłacane matce (może to być też ojciec lub opiekun prawny). Wysokość kwoty stypendiów powinna być tak skalkulowana, by matka wychowująca czworo dzieci ze stypendiów rodzinnych uzyskała sumę równą minimalnej pensji. Co więcej, od tych stypendiów powinna być odprowadzana składka na ubezpieczenie emerytalne matki. Po dwudziestu latach wychowywania dzieci będzie miała ona minimalne własne zabezpieczenia emerytalne. A gdy będzie chciała wrócić do pracy, będzie mogła ją sobie zwiększyć. Każda matka zachowuje prawo do odpisu emerytalnego od stypendium jej dzieci także wtedy, gdy zdecyduje się nie przerywać pracy zarobkowej. I tu zasada jest prosta - dodatkowa praca daje dodatkowe dochody.

Przymiarka ekonomiczna

Przyjmuję założenie, że minimalna pensja brutto wynosi 1350 zł - tyle też winny wynosić stypendia rodzinne na 4 dzieci (brutto - od tego trzeba odliczyć odpis na fundusz emerytalny).
Oto przykładowy rozkład wielkości stypendiów na poszczególne dzieci: pierwsze dziecko - 200 zł, drugie dziecko - 250 zł, trzecie dziecko - 350 zł, czwarte dziecko - 550 złotych. Razem 1350 złotych.
Do obliczenia wielkości wysiłku finansowego, który państwo powinno podjąć, by sfinansować proponowany program, przyjąłem dane z 2007 roku. Metoda obliczeń jest następująca: liczba dzieci wychowujących się w rodzinie x wielkość miesięczna stypendium.
Jedno dziecko: 200 zł x 12 miesięcy x 2 257 800 rodzin = 5 418 720 000 zł;
Dwoje dzieci: 450 zł x 12 miesięcy x 2 228 800 rodzin = 12 035 528 000 zł;
Troje dzieci: 800 zł x 12 miesięcy x 784 700 rodzin = 7 533 120 000 zł;
Czworo dzieci: 1350 zł x 12 miesięcy x 231 400 rodzin = 3 748 680 000 zł;
Pięcioro dzieci: 1900 zł x 12 miesięcy x 75 200 rodzin = 1 714 560 000 zł;
Sześcioro dzieci: 3000 zł x 12 miesięcy x 48 300 rodzin = 1 738 800 000 złotych. Razem 32 189 428 000 złotych.
Trzeba uwzględnić także to, że większe zasiłki powinny otrzymywać dzieci z orzeczoną niepełnosprawnością. Według szacunków prof. Jana Paradysza, liczba tych dzieci nie przekracza 3 procent.
Wielkość środków trzeba by więc zwiększyć o mniej więcej 1 miliard złotych. W obliczeniach przyjęto, że stypendium rodzinne będzie wypłacane do 20. roku życia, bo dla tego przedziału są dane statystyczne. Realnie stypendium powinno być płacone, jak pisałem wyżej, do 19. roku życia. Ponieważ jednak powinno zostać utrzymane świadczenie związane z samym urodzeniem dziecka, czyli becikowym - pochłonęłoby ono ten 20. rok życia przyjęty w obliczeniach. To nowe stypendium urodzinowe (zamiast becikowego I i II) powinno być wypłacane po siódmym miesiącu ciąży w wysokości dziewięciu składek miesięcznych, a więc przy pierwszym dziecku 9 x 200 zł = 1800 zł, przy drugim - 9 x 250 zł = 2250 zł, przy trzecim 9 x 800 zł = 5600 zł, przy czwartym i każdym kolejnym 9 x 550 zł = 4950 złotych.
Wyliczona przykładowo suma (z uwzględnieniem niepełnosprawności i stypendium urodzinowego) przekracza 33 miliardy złotych. Przy dzisiejszej skali pomocy rodzinie jest to suma bardzo duża. Ale równocześnie stanowi ona niespełna połowę kwot przeznaczanych na ubezpieczenia zdrowotne i jest zdecydowanie niższa od sum przeznaczanych na finansowanie kształcenia dzieci i młodzieży.
Od szacunkowo wyliczonej wielkości 33 miliardów złotych trzeba odjąć ponoszone teraz wydatki na zasiłki rodzinne i dla dzieci niepełnosprawnych, także - jak sądzę - znaczną większość kwot przeznaczanych na pomoc społeczną dla rodzin wielodzietnych - doprowadzi to także do redukcji personelu tam zatrudnionego lub do wyraźnej poprawy jakości jego działań. To jednak przy widocznej skali potrzeb programu zapewni tylko część środków.
Przedstawione zamierzenie wymaga głębokich zmian w wydatkach państwa, w kształtowaniu jego budżetu - jako konieczność jawi się budżet zadaniowy z priorytetem wspierania rodziny. Konieczne jest pełne upowszechnienie płacenia podatku dochodowego przez wszystkich zatrudnionych - oczywiście z reformą KRUS na czele, ale też głęboka reforma wielu funduszy specjalnych, z których przykładowo wymienić można PFRON.
Czy Polskę stać na tak kosztowny program? Moim zdaniem, tak postawione pytanie jest niewłaściwe. Polska musi mieć suwerenność demograficzną. Cała nasza historia, zwłaszcza ostatnich czterech stuleci, pokazała, że w tym miejscu Europy jako samodzielne, niezależne i suwerenne może istnieć tylko państwo, które jest emanacją dużego narodu. Naród mały zostanie zdominowany i utraci suwerenność. Nie mamy wyboru. Jeśli chcemy w przyszłość przenieść to wszystko, co stanowi o naszej narodowej i państwowej odrębności, już teraz musimy zadbać o naszą suwerenność demograficzną.
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Państwo jest tylko "organizatorem przepływu pieniędzy do rodzin" i z tej racji nie może mieć żadnego wpływu na ideowe przesłanki wychowania dzieci - ta sfera musi pozostać wyłączną domeną rodziców.

Autor jest profesorem w Instytucie Filologii Polskiej w UAM. Internowany w latach 1981-1982, chadecki działacz społeczno-polityczny, obecnie przewodniczący komitetu honorowego Jarosława Kaczyńskiego w Poznaniu.

za: NDz z 11.6.2010 Dział: Myśl jest bronią (kn)