Publikacje polecane

24 stycznia wspominamy św. Franciszka Salezego – patrona dziennikarzy Św. Franciszek Salezy: patron dziennikarzy i prasy katolickiej

24 stycznia Kościół wspomina w liturgii św. Franciszka Salezego, doktora Kościoła. Jest on patronem dziennikarzy oraz prasy katolickiej, gdyż na murach i parkanach rozlepiał ulotki – zwięzłe wyjaśnienia prawd wiary. W kontaktach między ludźmi wyznawał zasadę: „Więcej much się złapie na kroplę miodu aniżeli na całą beczkę octu”.

Każdego roku w dniu św. Franciszka Salezego, Ojciec Święty ogłasza swe orędzie na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Temat tegorocznego orędzia Franciszka brzmi: „«Prawda was wyzwoli» (J 8, 32). Fake news a dziennikarstwo pokoju”. Papież zaprasza w nim wszystkich ludzi – tworzących media jak i z nich korzystających – do głębokiej refleksji nad przyczynami i logiką współczesnej dezinformacji w mediach, jak też do osobistej odpowiedzialności. Zaprasza więc wszystkie środowiska dziennikarzy nie tylko do refleksji nad przyczynami i logiką dezinformacji w mediach, ale też do osobistej odpowiedzialności. Apel ten kieruje zarówno do dziennikarzy, do uczestników mediów społecznościowych, jak i wszystkich ludzi dobrej woli spragnionych tego, aby media służyły prawdzie.

Patron dziennikarzy

Patron dziennikarzy, św. Franciszek Salezy urodził się 21 sierpnia 1567 w Alpach Wysokich pod Thorenes. Był najstarszym synem spośród 13 rodzeństwa. Głęboko katolickie wychowanie przyszły święty otrzymał w domu. Na późniejsze życie duży wpływ wywarła mamka Puthod i kapelan Deage. Jednak mimo to wpływ decydujący na wychowane syna miała matka.

I to właśnie przykład matki będzie dla Franciszka wzorem, jaki w przyszłym nauczaniu będzie polecał innym. Będzie przypominał żeby nawet wśród najliczniejszych zajęć człowiek umiał jednoczyć się z Panem Bogiem.

W roku 1573 jako sześcioletni chłopiec Franciszek rozpoczął regularną naukę w kolegium w La Roche-sur-Foron. W dwa lata później był w kolegium w Annecy, gdzie przebywał trzy lata. W tym też czasie przyjął pierwszą Komunię świętą i sakrament bierzmowania (1577). Kiedy miał 11 lat, zgodnie z ówczesnym zwyczajem otrzymał tonsurę jako znak przynależności do stanu duchownego. Kiedy miał zaledwie 15 lat, udał się do Paryża, by studiować na tamtejszym słynnym uniwersytecie. Dodatkowo w kolegium jezuitów studiował literaturę klasyczną.

W czasie tych studiów owładnęły nim wątpliwości, czy się zbawi, czy nie jest on przeznaczony na potępienie. Był to czas kiedy we Francji wystąpił Kalwin ze swoją nauką o przeznaczeniu. Franciszek odzyskał spokój dopiero wtedy, gdy oddał się w niepodzielną opiekę Matki Bożej w kościele św. Stefana des Gres. Kolejne studia Franciszek podjął na Sorbonie. Tam studiował teologię i zagadnienia biblijne. Do rzetelnych studiów biblijnych przygotował się dodatkowo przez naukę języka hebrajskiego i greckiego.

Jednak posłuszny woli ojca zmienił kierunek i rozpoczął studia prawnicze, które mogły mu otworzyć drogę do kariery urzędniczej. Tym samym Franciszek z Paryża udał się do Padwy. Studia na tamtejszym uniwersytecie uwieńczył doktoratem. Po ukończeniu studiów udał się do Loreto, gdzie złożył ślub dozgonnej czystości (1591) a następnie pielgrzymował do Rzymu (1592).

I to właśnie przykład matki będzie dla Franciszka wzorem, jaki w przyszłym nauczaniu będzie polecał innym. Będzie przypominał żeby nawet wśród najliczniejszych zajęć człowiek umiał jednoczyć się z Panem Bogiem.

W roku 1573 jako sześcioletni chłopiec Franciszek rozpoczął regularną naukę w kolegium w La Roche-sur-Foron. W dwa lata później był w kolegium w Annecy, gdzie przebywał trzy lata. W tym też czasie przyjął pierwszą Komunię świętą i sakrament bierzmowania (1577). Kiedy miał 11 lat, zgodnie z ówczesnym zwyczajem otrzymał tonsurę jako znak przynależności do stanu duchownego. Kiedy miał zaledwie 15 lat, udał się do Paryża, by studiować na tamtejszym słynnym uniwersytecie. Dodatkowo w kolegium jezuitów studiował literaturę klasyczną.

W czasie tych studiów owładnęły nim wątpliwości, czy się zbawi, czy nie jest on przeznaczony na potępienie. Był to czas kiedy we Francji wystąpił Kalwin ze swoją nauką o przeznaczeniu. Franciszek odzyskał spokój dopiero wtedy, gdy oddał się w niepodzielną opiekę Matki Bożej w kościele św. Stefana des Gres. Kolejne studia Franciszek podjął na Sorbonie. Tam studiował teologię i zagadnienia biblijne. Do rzetelnych studiów biblijnych przygotował się dodatkowo przez naukę języka hebrajskiego i greckiego.

Jednak posłuszny woli ojca zmienił kierunek i rozpoczął studia prawnicze, które mogły mu otworzyć drogę do kariery urzędniczej. Tym samym Franciszek z Paryża udał się do Padwy. Studia na tamtejszym uniwersytecie uwieńczył doktoratem. Po ukończeniu studiów udał się do Loreto, gdzie złożył ślub dozgonnej czystości (1591) a następnie pielgrzymował do Rzymu (1592).

Po powrocie do domu, ojciec miał już gotowy dla niego plan: zamierzał wprowadzić go jako adwokata i prawnika do senatu w Chambery i czynił starania, by go ożenić z bogatą dziedziczką, Franciszką Suchet de Mirabel. Franciszek jednak ku wielkiemu niezadowoleniu ojca obie propozycje stanowczo odrzucił. Zgłosił się do swojego biskupa, by ten go przyjął w poczet swoich duchownych. Święcenia kapłańskie Franciszek otrzymał w roku 1593 przy niechętnej zgodzie rodziców. Został mianowany prepozytem kolegiaty św. Piotra, co uczyniło go drugą osobą po miejscowym biskupie.

Cenny dar

Franciszek miał dar nawiązywania kontaktu z ludźmi prostymi, umiał ich przekonywać, swoje spotkania okraszał złotym humorem. Ten dar był mu pomocny gdy udał się w charakterze misjonarza do okręgu Chablais, by umocnić w wierze katolików i aby próbować odzyskać dla Chrystusa tych, którzy przeszli na kalwinizm. Na murach i parkanach rozlepiał ulotki – zwięzłe wyjaśnienia prawd wiary. Być może dlatego właśnie Kościół ogłosił św. Franciszka Salezego patronem katolickich dziennikarzy.

Wśród jego cnót na pierwszy plan wybijała się niezwykła łagodność. Był z natury popędliwy i skory do wybuchów. Jednakże długoletnią pracą nad sobą potrafił zdobyć się na tyle słodyczy i dobroci, że przyrównywano go do samego Chrystusa. W końcu zaczęto nazwać go „światowcem pośród świętych”. W kontaktach między ludźmi wyznawał zasadę: „Więcej much się złapie na kroplę miodu aniżeli na całą beczkę octu”.

Franciszek Salezy zmarł nagle w Lyonie podczas powrotu ze spotkania z królem Francji 28 grudnia 1622 r. Jego ciało przeniesiono do Annecy, gdzie spoczęło w kościele macierzystym Sióstr Nawiedzenia. Jego serce zatrzymały jednak wizytki w Lyonie. Beatyfikacja odbyła się w roku 1661, a kanonizacja już w roku 1665.

Patron dziennikarzy i prasy

Papież Pius IX św. Franciszka Salezego ogłosił doktorem Kościoła w 1877 r., a Pius XI patronem dziennikarzy i katolickiej prasy (1923). Ponadto ten święty czczony jest jako patron wizytek, salezjanów i salezjanek – Towarzystwa św. Franciszka Salezego, założonego przez św. Jana Bosko. Jak również takich miast jak Annecy, Chabery i Genewy.

Jego pisma wyróżniają się tak pięknym językiem i stylem, że do dnia dzisiejszego zalicza się je do klasyki literatury francuskiej. Do najbardziej znanych należą: Kontrowersje, Filotea, czyli wprowadzenie do życia pobożnego (1608) i Teotym, czyli traktat o miłości Bożej (1616). Św. Franciszek pozostawił także ok. 1000 listów.

Św. Franciszek Salezy w ikonografii przedstawiany jest w stroju biskupim – w rokiecie i mantolecie lub w stroju pontyfikalnym z mitrą na głowie. Jego atrybutami są: gorejąca kula ośmiopłomienna, księga, pióro, serce przeszyte strzałą i otoczone cierniową koroną trzymane w dłoni.

za:misyjne.pl

***

 Dlaczego św. Franciszek Salezy ma pod opieką dziennikarzy?

Święty Franciszek Salezy w liturgii wspominany jest 24 stycznia. Był człowiekiem wielkim duchowo i płodnym literacko. Spod jego pióra wyszła chociażby popularna i dzisiaj Filotea.  

Przyszedł na świat 21 sierpnia 1567 roku w Thorens-Glières w Sabaudii we Francji. Jego rodzicami byli Franciszek de Boisy i Franciszka de Sionnz. Już w domu otrzymał solidne, katolickie wychowanie, a na jego dalsze życie wpływ wywarli: matka, mamka Puthod i kapelan Deage. Franciszek uczył się u jezuitów w La Roche-sur-Foron, gdzie naukę rozpoczął jako sześciolatek, i w kolegium w Annecy.  

Teologia i prawo

Jako uczeń jezuickiego kolegium poznał bliżej literaturę klasyczną, a także przyjął pierwszą Komunię świętą i sakrament bierzmowania. W wieku jedenastu lat otrzymał tonsurę, a jako piętnastolatek wyruszył na studia do Paryża, gdzie w kościele pod wezwaniem świętego Stefana des Gres oddał się w opiekę Matce Bożej. Na Sorbonie studiował teologię, po czym, posłuszny woli ojca, zaczął studia prawnicze. Studiowanie zakończył w Padwie – zrobieniem doktoratu. Potem znalazł się w Loreto, gdzie ślubował Bogu dozgonną czystość. W 1592 roku pielgrzymował do Rzymu. Gdy znalazł się w domu, odrzucił zaplanowane dla niego przez ojca wprowadzenie go jako adwokata i prawnika do senatu z Chambéry i ożenienie z bogatą Franciszką Suchet de Mirabel. Poprosił za to miejscowego biskupa o przyjęcie w poczet duchownych.  

Ulotki z prawdami wiary

Po otrzymaniu w 1593 roku święceń kapłańskich mianowano go prepozytem kolegiaty pod wezwaniem świętego Piotra, a w 1602 roku biskupem Genewy. Udał się też jako misjonarz do okręgu Chablais, by katolików umacniać w wierze, a kalwinistów przywracać Kościołowi rzymskokatolickiemu. W ramach swej działalności misyjnej rozwieszał na murach i parkanach ulotki ze zwięzłym wyjaśnieniem prawd wiary, co prawdopodobnie przyczyniło się do uczynienia go patronem katolickich dziennikarzy.

Wielką czcią darzył Serce Jezusowe. Propagował czterdziestogodzinne nabożeństwa. Pisał, a w homiliach mówił o miłosierdziu Boga. Zasłynął ponadto jako przyjaciel ubogich. Był znany ze swej uprzejmości i głębokiego zrozumienia spraw ludzkich. Łatwo nawiązywał kontakt z prostymi ludźmi. Cechował go humor, łagodność i słodycz, choć z natury był popędliwy i wybuchowy. Praca nad sobą pomagała mu okiełznać popędliwość i wybuchowość.  

Razem ze Joanną de Chantal, późniejszą świętą, założył zakon wizytek, czyli Zakon Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Zmarł 28 grudnia 1622 roku w Lyonie z powodu udaru, w trakcie powrotu ze spotkania z królem Francji. Ciało świętego przeniesiono do Annecy, do macierzystego kościoła wizytek, które następnie zatrzymały dla siebie jego serce.  

W 1661 roku Franciszek Salezy został wyniesiony na ołtarze. Beatyfikował go i cztery lata później kanonizował papież Aleksander VII. W 1877 roku papież Pius IX ogłosił świętego Franciszka Salezego doktorem Kościoła, a papież Pius XI w 1923 roku patronem dziennikarzy i prasy katolickiej.  

5 zasad życia duchowego  

Znanych jest pięć zasad życia duchowego, podanych i przestrzeganych przez świętego Franciszka Salezego. To: konieczność rozkwitania tam, „gdzie Bóg nas zasadził”, „ćwiczenie w cnotach”, spotykanie Boga w codziennych wydarzeniach, zespolenie modlitwy z życiem oraz tak zwana codzienność przemieniona.  

Święty Franciszek Salezy patronuje pisarzom, dziennikarzom i prasie katolickiej, wizytkom, salezjanom i salezjankom (których nazwa zresztą pochodzi od jego imienia), Annecy, Chambéry i Genewie oraz także osobom niesłyszącym, bo to właśnie on rozwinął język migowy z zamiarem nauczania ich o Bogu. Jemu też zawdzięczamy następującą zasadę postępowania: „Więcej much się złapie na kroplę miodu aniżeli na całą beczkę octu”.   

W sztuce święty Franciszek Salezy wyobrażany jest z gorejącą kulą (osiem płomieni), księgami, piórem i sercem. Przedstawia się go w stroju biskupim, rokietcie i mantolecie lub w stroju pontyfikalnym. Księgi i pióro odsyłają do pisarskiej działalności tego świętego, o której świadczą zwłaszcza Filotea i Traktat o Bożej miłości, podczas gdy serce, dzierżone w dłoni, przeszyte strzałą lub płomieniste, okolone cierniową koroną, stanowi symbol bożej Miłości do ludzi.

Justyna Sprutta

Justyna Sprutta, doktor nauk humanistycznych historii o specjalizacji historia sztuki (UKSW) oraz doktor nauk teologicznych z zakresu teologii dogmatycznej o specjalizacji teologia ikony (KUL).

za:misyjne.pl

***

 Dziennikarz to sługa. Sługa informacji

„Aby zostać świętym wystarczy mało teorii, ale potrzeba dużo praktyki” – tak mówił św. Franciszek Salezy, który jest patronem dziennikarzy. Dziś wspominamy jego życie i drogę do świętości. Dziennikarstwo to właśnie działanie. Można wiele mówić, dużo o dziennikarstwie teoretyzować, ale jego sens realizuje się tylko i wyłącznie w praktyce.  

Ja, do rady św. Franciszka, w kontekście dobrego dziennikarstwa dodałbym jeszcze słowo „służba”. Swoją drogą – praktyka i służba – jedno wynika z drugiego, jedno z drugim się uzupełnia. Służba przecież realizuje się nie w teorii, a w praktyce. Służba czemu? Komu? Informacji i ludziom. W tym widzę sens i radość z wykonywania tego zawodu.  

Wolny sługa  

Służba, jeśli realizowana jest w wolności, czyni człowieka szczęśliwym. Przysłowie mówi przecież: „z niewolnika nie ma pracownika”. Również teksty z Pisma Świętego wiele razy przypominają nam, że służba, która wypływa z woli serca, a nie z odgórnego nakazu czyni człowieka pięknym i szczęśliwym (z czynnością umycia nóg przez Jezusa apostołom na czele)

Wolność tę rozumiem na dwóch poziomach: brak przymusu w służeniu (służenie z własnej woli). Ten poziom nie dotyczy li tylko dziennikarskiej misji, może określać wszelkie relacje, które w takiej roli podejmujemy. Drugi poziom dotyczy wszystkiego, co stanowi otoczenie dla wykonywania tego zawodu. To przede wszystkim wolność myśli, wolność podejmowanych tematów, wolność od nacisków. Jedyne od czego wolnym dziennikarz być nie powinien, to być wolnym od zasad etycznych i standardów. One z grubsza sprowadzają się do docierania i przekazywania prawdy. Zawierają też pośrednie wartości, takie jak poszanowanie prywatności (z małym i ściśle uzasadnionymi wyjątkami), ochrona małoletnich, szacunek do rozmówców i opisywanych bohaterów, przedkładanie interesu społecznego nad potrzebę znalezienia sensacji. Tych wartości można by wymieniać wiele. Życie (i ciągle zmieniające się dziennikarstwo) podaje nam co chwilę sytuacje, w których warto zastanowić się, czy aby te wartości są realizowane, czy może się im sprzeniewierzamy. Z tą wolnością bywa różnie. Mam jednak przeświadczenie, że jeśli w centrum postawi się służbę drugiemu człowiekowi, to te inne czynniki niejako naturalnie ustawią się we właściwej kolejności i spełniają się „same przez się”.  

Użyteczność, jakość, wartość  

W tej pracy doceniam właśnie to, że jest ona służbą. W ostatnim roku wiele razy się o tym przekonałem. To, że z daną informacją, relacją, reportażem, komentarzem czy refleksją docieram do innych ludzi, sprawia, że sam każdego dnia chcę dowiadywać się więcej. Chcę starać się, by finalny produkt, który przekazuję Czytelnikom był dobrej jakości, miał wartościową treść. Jak wielka jest radość, gdy dowiaduję się, że tekst był dla kogoś ważny, a jeszcze bardziej – gdy był użyteczny (np. gdy relacjonuję wydarzenie, w którym ktoś nie mógł uczestniczyć albo gdy pokazuję osobę czy historię, którymi można się zainspirować).  

Źródłem i fundamentem pracy dziennikarskiej jest służba informacji. Informacji rozumianej wąsko, jako news: „Kolejne spotkanie ze znany kaznodzieją”, „Przesłanie papieża na Dzień Migranta”, „Biskupia nominacja”. Informację można i trzeba też rozumieć szerzej, jako pakiet wiadomości, który służy poznawaniu świata i drugiego człowieka. W tym właśnie najbardziej realizuje się służba drugiemu człowiekowi – gdy wiemy i rozumiemy więcej, zmniejsza się ryzyko niezrozumienia, podejrzliwości i wrogości.

Wrócić do korzeni  

Niestety, w dzisiejszych realiach te jakże ważne wartości często gdzieś się gubi. Niekiedy przez natłok obowiązków, mnogość zadań, tempo pracy i jej automatyzację. Warto jednak wrócić do podstaw – tak, by nie zatracić tego, co najważniejsze. W innym przypadku szybko możemy stracić zaufanie do siebie, a inni stracą zaufanie do nas. A wtedy bardzo szybko przychodzi zniechęcenie i utrata sensu. Historia tego zawodu zna wiele przypadków, gdy informacja schodziła na dalszy (niekiedy bardzo daleki) plan. Jej miejsce zajmował interes polityczny, ekonomiczny, wygoda, koniunkturalizm. Gdy nawet na początku taka strategia może przynosić pewne korzyści, to na dłuższą metę prowadzi ona do katastrofy. I co ważne – nawet jeśli nie jest to katastrofa redakcyjna, to zawsze rodzi problemy i cierpienie człowieka (dziennikarza czy jego odbiorcy). Nie zawsze też musi dojść do tak skrajnych i niebezpiecznych sytuacji, by informacja została zdeptana albo zabrudzona. Warto pamiętać też o takich, chciałoby się powiedzieć, „fundamentalnych szczegółach”, jak oddzielenie informacji od komentarza, newsa od publicystyki. Czystość przekazu (nawet jeśli wolna od szkodliwych nacisków) też jest ważna.

Dziennikarze są sługami informacji. Są też usługodawcami – ich usługą (nie towarem, to ważna różnica) jest dostarczenie informacji. Gdy to będzie na pierwszym miejscu, to wszystko inne też będzie na swoim miejscu.

Maciej Kluczka

za:misyjne.pl

***

Życzenia rzecznika Episkopatu dla pracowników mediów: Nie oddzielać komunikacji od osoby

Naszą codzienną komunikację niech cechuje otwartość na rozmówcę, na jego punkt widzenia ‒ powiedział rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak SJ w życzeniach do pracowników mediów, z okazji wspomnienia św. Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy, które przypada 24 stycznia.

Nawiązując do tematu tegorocznego orędzia papieskiego na 57. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu „Mówić z sercem: veritatem facientes in caritate” (Ef 4, 15), rzecznik KEP podkreślił, że punktem odniesienia komunikowania powinna być konkretna osoba, ta, do której skierowany jest przekaz medialny. „Nie powinno się oddzielać komunikacji od osoby, od jej specyficznej sytuacji, od współodczuwania z nią oraz zainteresowania jej życiem. Bez tego komunikacja przestaje być wzajemną wymianą, dialogiem, a sprowadza się wyłącznie do przekazywania suchych komunikatów. A przecież uczestnicy procesu komunikacji medialnej to konkretne osoby!” – zauważył ks. Gęsiak.

Rzecznik Episkopatu zwrócił również uwagę, że „mówić z sercem” oznacza używać wyobraźni miłosierdzia w komunikacji. „Komunikacja powinna być dialogiem, a dialog wymaga zdolności do usłyszenia argumentów drugiej osoby i zrozumienia jej punktu widzenia. Iluż konfliktów moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy posługiwali się w komunikowaniu wyobraźnią miłosierdzia, próbując zrozumieć stanowisko osób, do których się zwracamy i nie traktując ich wyłącznie jako anonimowych, biernych odbiorców komunikacji” – zaznaczył ks. Gęsiak.

„Życzę wszystkim pracownikom mediów, aby naszą codzienną komunikację cechowała otwartość na rozmówcę, na jego punkt widzenia. Próbujmy bardziej zrozumieć i ocalić myśli i słowa drugiego, niż je od razu negować i potępiać. Wtedy będziemy prawdziwie budowniczymi dialogu, którego dzisiaj w przestrzeni medialnej tak bardzo nam potrzeba” – życzył rzecznik Episkopatu.

za:www.fronda.pl