Publikacje polecane

Za in vitro - poza Kościołem

Wierni, którzy chcieliby odejść od nauki Kościoła w związku ze sprawą in vitro - to ci, którzy już dawno założyli swój własny "kościół"; nauka Jezusa ich nie interesuje Z ks. bp. Wiesławem A. Meringiem, ordynariuszem włocławskim, rozmawia Małgorzata Pabis

Ostatnia debata w Sejmie nad projektami ustaw dotyczących zapłodnienia in vitro w pewnych momentach przeradzała się w agresywny atak na Kościół. Padały np. stwierdzenia, że przez swoje stanowisko jednoznacznie odrzucające tę metodę Kościół może stracić w oczach ludzi. Jak Ksiądz Biskup to odebrał?

- Może trudno w to uwierzyć, ale prawdziwie cieszę się tymi ostatnimi prymitywnymi atakami na Kościół typu: "biskupi są niedouczeni", "pasibrzuchy", "duchowni polują na majątki"; "Kościół jest przestarzały, nie na dziś, średniowieczny"... Dlaczego się cieszę? Bo Kościół rozwija się i rośnie tylko wtedy, gdy jest atakowany, gdy cierpi; staje się w tym cierpieniu podobny do swojego Pana: "Mnie prześladowali i was prześladować będą" (J 15, 20). Kto cierpi razem z Chrystusem - wespół z Nim może oczekiwać zmartwychwstania!
Wierni, którzy chcieliby odejść od nauki Kościoła w związku ze sprawą in vitro - to ci, którzy już dawno założyli swój własny "kościół"; nauka Jezusa ich nie interesuje. Według własnych upodobań stworzą sobie bożka...
Prawdziwy chrześcijanin chce być w Kościele Chrystusa, nie pana X czy
eksksiędza Y, choć może i łatwiej w nim i przyjemniej. X i Y nie mogą jednak zaproponować "życia, które się nie kończy", nie mogą zapewnić swojemu "wyznawcy" przyjaźni z Bogiem. A Chrystus może! Równocześnie zabronił zmieniać "jotę" czy kreskę w Prawie, które potwierdził całym swoim Autorytetem.
Kościół, którego Chrystus jest Panem, Głową i Fundamentem, nie ma innego zadania jak głosić wiernie Jego Słowo, sprawować ustanowione przez Niego sakramenty, dbać o ludzi, którzy sami sobie nie mogą pomóc. Gdyby zatem Kościół nie głosił nauki swojego Pana - przestałby być Kościołem Jezusa. (A tak na marginesie: często słyszę, że Kościół to przecież MY, świeccy i duchowni. To prawda, w tym zestawie zabrakło tylko "drobiazgu", jakim jest właśnie Chrystus!).

Jeden z lewicowych posłów, kierując ostre słowa przeciw Kościołowi, mówił, że w historii Kościół nieraz się mylił i w sprawie in vitro też się myli...

- Czy Kościół się mylił w przeszłości? Czy może mylić się dzisiaj? Otóż w sprawach społecznych, ekonomicznych, politycznych, przyrodniczych - oczywiście, pomyłki są możliwe. Nie myli się jednak w sprawach religijno-moralnych; te należą do istoty jego nauczania. Historia ukazuje jednak sporo dowodów na to, że wspomniane pomyłki nie były wyłącznie specyfiką ludzi Kościoła: za systemem geocentrycznym wypowiadały się z tą samą pewnością władze polityczne, partie, uniwersytety. Mogły się zdarzyć nieprawdziwe poglądy ludzi Kościoła; Kościół jednak pokornie do błędów się przyznaje i w piersi bije się od dawna. Jakoś jednak nigdy nie słyszałem, by ktoś przeprosił np. ponad połowę świata za zbrodnie, nędzę i cierpienia zgotowane przez realny socjalizm, mający przecież na sumieniu więcej ofiar niż nazizm. A w sprawie in vitro nauka Kościoła nie może być inna: jeżeli V przykazanie nadal obowiązuje i jeżeli człowiek jest naprawdę dzieckiem Boga - a zatem posiada niezbywalne prawo do życia od momentu poczęcia aż do chwili naturalnej śmierci.

Jeszcze inny poseł przekonywał, że in vitro to życie, a nie śmierć, że in vitro to nowoczesność... Jak Ekscelencja skomentuje te słowa?

- In vitro dla tego jednego, konkretnego bytu jest życiem opłaconym śmiercią wielu innych bytów; jest więc życiem za śmierć tych, którzy nie zostali wytypowani, wybrani. To właśnie jest niegodne i przypomina praktyki stosowane przez eugenikę. Nowoczesność zaś chętnie przeciwstawia się "średniowiecznej ciemnocie". Takie myślenie podpowiedział, narzucił Europie Emmanuel Kant, a zwłaszcza August Comte, twórca pozytywizmu: im coś późniejsze, tym lepsze. Nawet reklamy wszechobecne w telewizji informują o rzeczach: "nowe", "najnowsze"; już nie: "dobre", "najlepsze", "wypróbowane" - tylko właśnie "nowe", idące z duchem czasu, osiągnięciami, postępem. Nikt nie wie dokładanie, co to znaczy, ale pokusę ulegania musimy z wielkim trudem zwalczać!
W humanistyce, kulturze, moralności ta reguła jest fałszywa: muzyka Mozarta, Haendla, Bacha - wcale nie jest gorsza od Pendereckiego, Blocha czy Messiaena; obrazy Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Rembrandta - czy na pewno ustępują Pablo Picasso, Salvadora Dali? To samo właśnie w regułach moralnych: nowo tworzone przez permisywne gremia prawa budzą często więcej przerażenia współczesnych - niż satysfakcji.

Jeszcze zadam pytanie, na które odpowiedź może wydawać się oczywista, ale dla niektórych posłów RP wcale taka nie jest: czy można stawiać "prawo do posiadania dziecka" nad prawem do życia człowieka?

- Rzeczywiście odpowiedź jest jasna: osoba ludzka ma prawo do życia, wolności i małżeństwa (związku mężczyzny i kobiety, dodaję na wszelki wypadek, gdyby tekst czytały feministki itp.). Dziecko jest dopełnieniem i źródłem szczęścia normalnego małżeństwa. I to ono ma wobec tego prawo do ojca i matki, do ich miłości i wymagań. Prawo do posiadania dziecka - to określenie absolutnie fałszywe. Posiadać mogę rzecz, nie osobę. Cud powoływania na świat nowego człowieka przewidziany i zaprogramowany przez Stwórcę - nie potrzebuje majstrowania i poprawiania. Człowiek usiłujący się postawić (za znaczne pieniądze) w miejsce Boga jest żałosny w nieporadnych próbach usprawiedliwiania tego, co robi wzniosłymi hasłami. Te hasła są tak naprawdę bardzo przyziemne.

Na koniec zapytam: czy poseł, deklarujący się jako katolik, może z czystym, spokojnym sumieniem zagłosować za ustawą, która dopuszczać będzie metodę in vitro?

- NIE, nie może. Pewnie ktoś to zrobi, podniesie rękę. Ale z tego jeszcze nie wynika, że zrobi dobrze. Na tej samej zasadzie można powiedzieć: wielu ludzi kradnie - a więc kradzież nie jest taka zła...; wielu kłamie, wielu choruje na grypę... Czy jednak ilość przechodzi w jakość? Czy zsumowane zło staje się dobrem?!
Kościół jest starszy od jakiejkolwiek instytucji świeckiej. Jego nauka moralna jest trudna. Jednak właśnie jej jasne i precyzyjne przekazywanie stanowi o jego sile; nie jest chorągiewką!
Spokojnym głoszeniem nauki, za którą przemawia argument biologiczny
(in vitro to niszczenie życia ludzkiego - nigdy jeszcze z zarodka nie wyrosła np. pietruszka); ekologiczny (in vitro jest nienaturalne, niezgodne z naturą); antropologiczny (in vitro nie liczy się z przyrodzoną godnością człowieka, z jego prawami, a nową osobę - urzeczowia); religijny (Bóg jest Panem życia, nie człowiek, nie wolno zmieniać prawa Bożego); medyczny (bardzo łatwo sprawdzić, czy zarodek jest żywy). Ufam, że jak Kościół powoli zmienił stosunek Polaków do aborcji - tak też będzie i z in vitro; to naprotechnologia ma przyszłość. Niech na to zadanie Bóg nam błogosławi.

Dziękuję za rozmowę.

za: NDz z 27.10.10 Dział: Wiara Ojców (kn)