Publikacje polecane

Kaci Stalina

Nowa książka znanego coraz lepiej w Polsce rosyjskiego współczesnego historyka Nikity Pietrowa dotyka rosyjskiego tabu. Opracowanie nosi tytuł "Kaci. Oni wykonywali polecenia Stalina". Na ponad 300 stronach znajdujemy fakty, które przeczą rozpowszechnionym wyobrażeniom o stalinizmie

"Kaci" Nikity Pietrowa to książka, która nie gra na emocjach czytelnika. Pietrow nie buduje dramatycznego nastroju, nie stara się zaskakiwać. Jest w walce o pamięć swojego narodu żołnierzem pierwszej linii, a więc przede wszystkim archiwistą poszukującym faktów i dokumentów. Wnioski wyciąga z dochowaniem wszelkich rygorów naukowej ostrożności. A więc bez domysłów i fantazji, bez "gdybania". A i bez tego lektura książki jest fascynująca. "Cała ta książka jest tak naprawdę o Stalinie" - rozpoczyna swoje dzieło autor. Rzeczywiście, chociaż poszczególne rozdziały poświęcone są różnym osobom i żaden nie dotyczy wprost generalissimusa, to jego osoba jest obecna praktycznie na wszystkich stronach. Nie o to zresztą chodzi Pietrowowi. Zależy mu, żeby nie rozpatrywać zachowań wykonawców zbrodni oddzielnie, jako indywidualnych patologii, nadużycia władzy czy choroby psychicznej.

Wniosek z "Katów" jest inny. Sadyzm i żądza krwi nie są przypadkiem, odpryskiem, konieczną ceną za utrzymanie porządku w trudnych czasach. Przeciwnie, są to elementy istotne, konstytutywne - świadomie wprowadzone, zaplanowane i konsekwentnie podtrzymywane. Przez samego Stalina i przez jego otoczenie działające tu w jakiejś obłędnej jedności. W świetle faktów pokazanych przez Pietrowa nie do obronienia jest polityka rosyjskich organów sądowych i prokuratorskich, niekarząca wykonujących rozkazy, a jedynie wydających polecenia. To zwykła ucieczka i manipulowanie zasadami sprawiedliwości.


Laboratorium X

Stalin osobiście nadzorował przebieg aresztowań, śledztwa i wyroki, organizował z zapamiętaniem kolejne prowokacje i czystki. Nawet w ostatnich latach wydawało się, jakby nasilił zainteresowanie tymi działaniami. "Jakby czuł, że życie z niego uchodzi i chciał zdążyć jeszcze kogoś odsunąć, zniszczyć, wsadzić do więzienia" - pisze Pietrow.
Opisy przykładowych sylwetek rozpoczynają się od Berii, charakteryzowanego jako "bezideowy stalinista". Główny obok Dzierżyńskiego ciemny charakter historii czerwonego przekleństwa XX wieku. Ta część książki zawiera najwięcej faktów historii politycznej ZSRS. Szczegółowo opisano dojście Berii do wpływów i znaczenia, a następnie jego rolę jako najbliższego współpracownika i wykonawcy zamysłów szalonego wodza, przy okazji rozprawiającego się też z osobistymi konkurentami. Czystki i zabójstwa polityczne na najwyższym szczeblu miały uspokoić zawsze podejrzliwego i wietrzącego spisek Stalina. Osobne rozdziały opisują szczegółowo tzw. sprawę lekarzy, czyli prowokację przeprowadzoną przez bezpiekę około roku przed śmiercią Stalina. Tym razem rzekomy spisek nie został wykryty dla zaspokojenia obsesyjnych urojeń komunistycznego przywódcy. Przeciwnie - on sam od początku zdawał sobie sprawę, że dowody i cała sprawa oskarżenia grupy lekarzy o zamiar uśmiercenia kierownictwa państwa zostały od początku spreparowane. Tym razem masowe aresztowania dotknęły sam aparat bezpieczeństwa, oskarżony o brak czujności. Wśród odsuniętych miał być sam Beria, wówczas już wicepremier i członek Politbiura. Przeszkodziła tylko śmierć Stalina, także nie do końca wyjaśniona.
Postać Berii jest naprawdę odrażająca. Dowiadujemy się, jak osobiście bije więźniów na przesłuchaniach, jak osobiście poleca stosować wymyślne tortury, prześladować rodziny osadzonych. Pietrow przechodzi do biografii drugiego i trzeciego szeregu stalinowskich oprawców. Mamy więc szefa NKWD w latach 1938-1941 (czyli współodpowiedzialnego za zbrodnię katyńską) Wsiewołoda Mierkułowa, pełniących najwyższe funkcje dowódcze w aparacie bezpieczeństwa braci Bogdana i Amajaka Kobułowów - ulubieńców Berii, odpowiedzialnego za najważniejsze dochodzenia śledczego Lwa Włodzimirskiego. Następnie wyróżniający się okrucieństwem śledczy Borys Rodos i Lew Szwarcman i jeszcze kilku innych. Nie zabrakło oczywiście kata z Łubianki Wasilija Błochina, osobiście rozstrzeliwującego polskich policjantów w Twerze i twórcy workuckiego przemysłu śmierci łagierników Michaiła Malcewa. Jest też skazujący w pokazowych procesach szef kolegium wojskowego Sądu Najwyższego ZSRS Wasilij Ulrich. Możemy również przeczytać o działającym w Moskwie Laboratorium X - tajnym ośrodku, w którym prowadzono eksperymenty na ludziach związane z działaniem jadów i trucizn!

Katyń - zadanie specjalne

Ostatni rozdział książki poświęcony jest zbrodni katyńskiej. Rosyjski historyk przypomina jeszcze raz okoliczności i przebieg mordów NKWD na polskich jeńcach oraz tzw. sprawę nr 159 - umorzone w 2004 roku dochodzenie w sprawie Katynia. Na przykładzie wykonawców rozkazu Politbiura z 5 marca 1940 r. możemy zobaczyć choć krótkie notki na temat zwykłych enkawudzistów - właśnie tych, którzy "tylko wykonywali rozkazy", prowadząc na śmierć, strzelając w tył głowy do nieuzbrojonych jeńców, prowadząc dokumentację, zakopując zwłoki. Pietrow załącza ich listę z częściowo odtworzonymi biogramami. Lista pochodzi z rozkazu datowanego 26 października 1940 roku. Zawiera spis funkcjonariuszy wyznaczonych do nagrody "za pilne wykonanie zadania specjalnego".
Na liście jest 125 nazwisk. Tylko o 10 nie udało się odnaleźć żadnej informacji. Na temat pozostałych dowiadujemy się, kiedy i gdzie się urodzili, jak przebiegała ich kariera w organach bezpieczeństwa. Wreszcie data i miejsce śmierci, jeśli są znane. Najmłodszy, por. Aleksiej Oficerow, podczas rozstrzeliwań Polaków miał 26 lat. Sekretarka Anna Razorienowa - 21 lat. W 1990 r. przynajmniej kilka osób z listy jeszcze żyło. Teraz prawdopodobnie już nikt. Po 1940 r. dalej służyli w organach NKWD, awansowali, byli przenoszeni i nagradzani. Do końca życia nosili ze sobą tajemnicę jedynego w swoim rodzaju "zadania specjalnego", aczkolwiek w życiu enkawudzisty mogła się przydarzyć i jakaś inna zbiorowa masakra.
W książce znajduje się rozdział poświęcony aktualnym ustaleniom dotyczącym obławy augustowskiej. Zbrodnia zwana małym Katyniem stała się znowu głośna dzięki odnalezionym przez Pietrowa dokumentom kontrwywiadu wojskowego ZSRS z 1945 roku. I odwrotnie, to dzięki wzmiance o obławie w swojej książce Pietrow stał się znany w Polsce. W październiku gościł go białostocki oddział IPN. Zastępca przewodniczącego stowarzyszenia Memoriał dał się już poznać także zachodniemu czytelnikowi biografią Jeżowa w języku angielskim i jedenastoma książkami na rodzimym rynku.
Krwawy ślad, jaki pozostawiło za sobą 70 lat komunizmu, zmusza, aby zainteresowania ludzi, także uczciwych i szlachetnych, kierowały się w stronę ciemnych zakamarków egzystencji, do źródeł zbrodni i kłamstwa. Powróćmy jeszcze do Sołżenicyna. Pisał, że ten, kto wchodził w archipelag głębiej niż inni, widział jeszcze straszniejsze rzeczy, ale nie wracał, by o nich zaświadczyć. Noblistę fascynowała ta sfera niedostępna dla poznania ogółu. Nie wiadomo, jak przepastna i jakie potworności jeszcze kryje. Mijają lata, a rozwija się swoista archeologia przemocy, docierająca do tych wstydliwych zakamarków pamięci imperium. Archiwa FSB są niedostępne, dostęp do innych jest utrudniony, ale przyjdzie czas również na dotarcie do takich źródeł. Wszędzie są ludzie o niezależnych umysłach i wewnętrznej wolności, poruszani nie przez czczą ciekawość, lecz powołanie do przywrócenia poprzez pamięć sprawiedliwości. Sądzę, że taki cel przyświecał też autorowi "Katów" Stalina.

Piotr Falkowski

za:http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111103&typ=sw&id=sw03.txt (kn)