Publikacje polecane

Media powinny być głosem narodu

Media dziś mogą wmówić ludziom niemal wszystko i wszystko zagłuszyć. Niestety, są takie, które to robią. Dlatego tak ogromna jest rola mediów katolickich, a szczególnie Telewizji Trwam. To właśnie te media w sposób jednoznaczny i prawdziwy mówią do Polaków i uczą, jak naprawdę powinno wyglądać ich życie.
Z JEm. ks. kard. Stanisławem Nagim rozmawia Małgorzata Pabis

Podczas niedawnej rozmowy z "Naszym Dziennikiem" Ksiądz Kardynał dokonał diagnozy sytuacji w Polsce. Zauważył, że mamy do czynienia z przepoczwarzającym się marksizmem, któremu towarzyszy, niestety, paraliż Narodu, katolików. Czy marsze przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam świadczą o pewnym przebudzeniu społeczeństwa?

- Zanim odpowiem na to pytanie, nakreślę może tło, jak widzę sytuację panującą w Narodzie. Tego, co dziś się dzieje, nikt bowiem się nie spodziewał. Relacje międzyludzkie są wybitnie skomplikowane i zróżnicowane. Dotyczy to także relacji w porządku religijno-światopoglądowym. Po raz pierwszy bowiem od bardzo długiego czasu - z pominięciem hitleryzmu i komunizmu - na powierzchni stosunków państwo - Kościół zaistniał fenomen walki, i to walki spowodowanej przez państwo. Można wyliczać cały szereg przejawów tej walki i można domyślać się różnych jej powodów i celów. Jedno jednak jest pewne i bolesne, że ani państwu, ani Kościołowi to nie wychodzi na dobre.

Wyrazem tego jest fakt, właściwie dotąd nieznany, że ludzie tak licznie wychodzą na ulice ze swoimi postulatami.

- Wychodzą godnie, spokojnie, ale wychodzą z jasnym programem i wyraźnymi żądaniami. Do tego dochodzi jeszcze to, że ci ludzie na ulicach Polski są wyjątkowo liczni i wciąż ich przybywa. Ta okoliczność dla człowieka o zdrowym rozsądku nie może nie oznaczać, że dzieje się coś złego.
Kościół to dostrzega, ale mamy wątpliwości, czy dostrzega to państwo. Zwłaszcza jeśli państwo zdaje się za tym stać. A niektóre elementy tego konfliktowania się z Kościołem są wyjątkowo wyraziste, jednoznaczne.

Co Księdza Kardynała szczególnie niepokoi?

- Mam tu na myśli sprawy programów szkolnych, odszkodowań, które należą się Kościołowi, a przede wszystkim walkę o suwerenność myślenia w Narodzie.
Jednym ze słów, które się dziś najczęściej powtarza, jest "demokracja", a więc rządy narodu. Pozory tej demokracji mamy dziś w Polsce zachowane przez wybory, przez rząd, który pochodzi z tych wyborów, ale, niestety, ten rząd nie mieści się w kategoriach demokracji.
Dlatego że demokracja to rządy narodu, który jest suwerenem, i to, czego on pragnie, powinno być zadaniem i programem rządu. Tymczasem widzimy tłumy na polskich ulicach protestujące przeciwko łamaniu podstawowego prawa, jakim jest prawo do wolnego słowa, a konkretnie prawa Telewizji Trwam do znalezienia się na multipleksie. Na obecnym etapie sposób traktowania tej katolickiej telewizji trzeba nazwać bezczelnym i prawnie podejrzanym.

Jakie mogą być skutki społeczne takiego postępowania władzy?

- Ten stan rzeczy - na obecnym etapie - nie może nie być powodem głębokiego bólu katolickiego społeczeństwa. Implikuje bowiem postawę rządu, którą można i trzeba nazwać sobiepaństwem, traktującym społeczeństwo katolickie w sposób niesprawiedliwy. Ten stan napięcia spowodowanego nie przez Kościół, a przez państwo i - powiedzmy otwarcie - przez rząd jest nie tylko bolesny i uwłaczający społeczeństwu katolickiemu, ale równocześnie wręcz ryzykowny. Wychodzenie społeczeństwa na ulice - trzymane w ryzach, uporządkowane - może z tych ryzów łatwo się wymknąć i nikomu nie trzeba mówić, czym to może grozić i co może oznaczać. W tym właśnie momencie rodzi się głęboka troska o państwo, o koszty, które może ono ponieść w przypadku dojścia do stanu wybuchu.
Kościół nie chce konfliktu, ale Kościół nie może milczeć, gdy spotyka go krzywda. Kościół nie będzie milczał, bo nie może milczeć, jeżeli idzie o zagrożenie młodego pokolenia przez program szkolny, który wypiera jego poglądy i odziera go z patriotyzmu.
Warto przypomnieć, że głos Kościoła dążący do załagodzenia konfliktu już się pojawił. Jego wyrazem był słynny list ks. abp. Józefa Michalika, przewodniczącego KEP. Ten wymowny sygnał, niestety, nie został dobrze zrozumiany. Dlatego trzeba postawić pytania: Jak długo może trwać obecny konflikt?, Jak długo wytrzyma taką sytuację tylekroć już doświadczone społeczeństwo?
Na te pytania może odpowiedzieć tylko państwo, i to jednym pociągnięciem pióra, przywracając Telewizji Trwam należne jej prawa stanowiące nieocenione dobro dla katolickiej społeczności polskiej.

Na całym świecie dostrzegalna jest pewna silna tendencja do łamania wolności religijnej. Episkopat USA wydał ostatnio dokument, w którym wezwał katolików do nasilenia modlitw i działania publicznego. Wcześniej księża biskupi za oceanem podjęli inicjatywę dnia pokutnego za prezydenta Obamę. Czy nie nadszedł moment, aby i u nas ten głos świeckich i pasterzy Kościoła był mocniejszy?

- Pytanie jest bardzo dobre i mogę na nie odpowiedzieć jedynie w sposób twierdzący. Kościół powołany jest do tego, żeby sięgać po środki religijne i nadprzyrodzone. A ponieważ dziś walka toczy się o sprawy jak najbardziej dotyczące Boga i religii, to taka społeczno-religijna inicjatywa byłaby jak najbardziej wskazana.
Wiemy, że coś w tej dziedzinie się dzieje, bo prężnie działa Krucjata Różańcowa w intencji Ojczyzny. Warto podążać tym tropem.

Dlaczego władza tak konsekwentnie odmawia Telewizji Trwam koncesji na multipleksie?

- Żyjemy w erze mediów. Dawniej rządziły światem armaty, polityka czy wojna. Teraz rządzi sposób modelowania myślenia ludzkiego, bo to myślenie ludzkie stoi bardzo blisko działania. Wystarczy odpowiednio umodelować sposób myślenia ludzi, a osiągnie się efekt w postaci działania. Media dziś mogą wmówić ludziom niemal wszystko i wszystko zagłuszyć. Niestety, są takie, które to robią. Dlatego tak ogromna jest rola mediów katolickich, a szczególnie Telewizji Trwam. To właśnie te media w sposób jednoznaczny i prawdziwy mówią do Polaków i uczą, jak naprawdę powinno wyglądać ich życie.

Jakie słowa Ksiądz Kardynał chciałby przekazać uczestnikom sobotniego marszu?


- Można wyrazić tylko satysfakcję i ogromną radość, ponieważ stanowi to oznakę budzenia się społeczeństwa. Już nie można kierować nim hasłami partyjnymi. Naród jest siłą. Jeżeli Naród przemówi, to się liczy.
Media powinny być głosem Narodu. Wychodzenie ludzi na ulicę jest wyrazem tego narodowego zapotrzebowania. Kiedy Naród nie może już inaczej upomnieć się o swoje, wychodzi z żądaniami na ulicę. To, co do tej pory udało się przekazać w tym werdykcie ulicy, jest szczególnie ważne, a to jest zasięg tego protestu, który wciąż rośnie. Świadczy to o tym, że sprawa dotarła do duszy polskiej i byle czym tego głodu prawdy Polaków się nie uspokoi. Obecny rząd i jego przywódcy powinni zdać sobie z tego sprawę.

Dziękuję za rozmowę.

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)

***
Zmieniajmy Polskę przez dobre media


Homilia ks. bp. Antoniego Pacyfika Dydycza, ordynariusza drohiczyńskiego, wygłoszona podczas ogólnopolskiej manifestacji w obronie Telewizji Trwam.

A Słowo Boże rozszerzało się… (Dz 6, 7)

Drodzy Rodacy,
Mieszkańcy Warszawy i Goście
oraz ci, którzy przebywają poza Ojczyzną w poszukiwaniu chleba,
Czcigodny Ojcze Dyrektorze
wraz ze wszystkimi,
którzy tworzą Telewizję Trwam,
Przedstawiciele władz
państwowych i samorządowych,
Członkowie parlamentu,
Przedstawiciele świata kultury,
nauki i sztuki, oświaty i służby zdrowia,
Członkowie „Solidarności”
i innych związków zawodowych,
Drodzy Rolnicy,
Kochani Dziennikarze,
Harcerki i Harcerze,
Szanowni Przedstawiciele służb mundurowych:
wojska, policji, straży granicznej, straży pożarnych, urzędów celnych,
Drodzy Bracia w kapłaństwie i życiu konsekrowanym, z czcigodnym ks. prałatem Tadeuszem na czele,
Czcigodne Siostry zakonne,
Dostojne poczty sztandarowe,
Kochana Młodzieży ucząca się, pracująca i poszukująca pracy!

1. Troska o słowo

Przedziwny przeżywamy okres liturgiczny, zrośnięty ze zmartwychwstaniem Chrystusa. Dzieje Apostolskie zaprosiły nas do pierwszej parafii chrześcijańskiej, jaka powstała w Jerozolimie. I tam spotykamy się z czymś bardzo ważnym. Oto ta wspólnota tak się rozrosła, że powstały dyskusje wewnątrz, a nawet dały o sobie znać niepokoje z racji tego, że Apostołowie nie byli w stanie wychodzić wszystkim oczekiwaniom naprzeciw. I dlatego po wspólnej modlitwie Apostołowie występują z propozycją, aby wprowadzić do życia tejże parafii, a w przyszłości do całego Kościoła instytucję diakonów. I tak się stało. Upatrzono – czytamy – „siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości”.

Zniknęły spory, parafia szerzej otwarła się na kolejnych ochrzczonych, a św. Łukasz konkluduje całe owo wydarzenie krótko: „A słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie…”.
My dzisiaj gromadzimy się tutaj, w tym historycznym miejscu w sercu Warszawy, właśnie po to, aby przyczynić się do jeszcze pełniejszego rozwoju naszej Ojczyzny, aby otworzyły się wszystkie możliwości, aby nie było zakazów, aby nie było ograniczeń, aby nie było takich trudności, które nie są niczym uzasadnione, chyba poza nienawiścią do prawdy i wrogością do własnego Narodu. Psalmista z radością wyśpiewuje:

Bo słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.

Podobne myśli znajdujemy we fragmencie z Ewangelii przewidzianym także na dzisiaj, gdzie wspomniane jest cudowne rozmnożenie chleba, a następnie spotkanie z Jezusem kroczącym po tafli jeziora. Apostołowie nieco wystraszyli się, ale Chrystus ich uspokaja: „To Ja jestem, nie bójcie się”. Nie wsiadł do łodzi, natomiast dość szybko wszyscy spotkali się na brzegu. Okazuje się, że w komunikowaniu się z Chrystusem nic nie może przeszkodzić, jeśli taka jest Jego wola.
Dlatego wciąż pamiętajmy Jego słowa: „Nie bójcie się”, „Nie lękajcie się, to Ja jestem”. Pamiętali o tym Apostołowie, ich następcy. Pamiętali o nich duchowni i świeccy. Warto, aby je przyswoili właśnie w naszych czasach również dziennikarze. Nie bójcie się Chrystusa. „To Ja jestem” – Chrystus nam przypomina. Oby też nie lekceważyli ich również ci, którzy mają jakąkolwiek władzę. My dzisiaj mówimy z tego miejsca, z tej modlitwy: „Nie bójcie się, my jesteśmy z Chrystusem i niesiemy to, co Chrystus pozostawił, a co pragnie, aby docierało do wszystkich ludzi”. A my zebrani na placu Trzech Krzyży, przy kościele św. Aleksandra, modlimy się o to, aby sprawiedliwości stało się zadość, aby Telewizja Trwam mogła korzystać z kolejnych osiągnięć technicznych i znalazła się na multipleksie. Oby jak największa liczba ludzi w kraju i poza granicami mogła korzystać z tych dobrodziejstw, jakimi nas ubogaca Telewizja Trwam.

Tym samym intencjom poświęcimy braterską, pokojową manifestację. Jest NAS WIELU, bo do tych tu zgromadzonych możemy dodać tych, którzy z różnych przyczyn przybyć nie mogli. Do tu zgromadzonych dodajemy wszystkich, którzy w ciągu ostatnich wieków tu, na ulicach Warszawy, maszerowali w obronie wolności, w obronie niepodległości w innych częściach naszej Ojczyzny, w innych miastach przelewali swoją krew. My ich obecność również tutaj odczuwamy. Oni są razem z nami. Ufamy głęboko, że razem z nami w sposób duchowy są także ci, którzy podczas ostatniej wojny oddawali swoje życie, zwłaszcza ci pomordowani w Katyniu. Chcemy modlić się za tych, którzy w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie żałowali swojego trudu, poświęcenia, tracili bardzo wiele, sądząc po ludzku. A jednak pamiętali o potrzebach Ojczyzny. Chcemy też pokłonić się i podkreślić więź z nami tu wszystkimi także tych, którzy polegli pod Smoleńskiem z Parą Prezydencką na czele. I niech nas wspomaga Królowa Polski, niech nas strzeże i jednoczy nie w oparciu o podstępne interesy, różnego rodzaju manipulacje, ale w oparciu o te zasady, które od wieków towarzyszyły najwspanialszym umysłom, najszlachetniejszym sercom z naszej Ojczyzny. Niech opiekuje się światem dziennikarskim w sposób szczególny, a łaską swą wspomaga każdą dziennikarkę i każdego dziennikarza do odwagi, odwagi w powrocie do prawdy.

2. Słowo i Prawda

O środkach komunikacji społecznej wiele mówi Sobór Watykański II: „Spośród podziwu godnych wynalazków (…), które geniusz ludzki z pomocą Bożą właśnie w naszych czasach odkrył (…), Kościół (…) przyjmuje i śledzi (…) te, które odnoszą się PRZEDE WSZYSTKIM DO DUCHA LUDZKIEGO”. Sobór także wyjaśnia, dlaczego taką, a nie inną posługuje się terminologią w odniesieniu do powyższych środków. Czytamy: „Wśród wynalazków tych najdoskonalsze są te, które z natury swej zdolne są dotrzeć i poruszyć nie tylko jednostki, lecz także swym zasięgiem mogą objąć całe zbiorowości i całą społeczność ludzką, jak prasa, kinematografia, radiofonia, telewizja lub inne podobne. Dlatego też słusznie można je nazwać społecznymi środkami przekazywania myśli”.

Jest to niesłychanie istotne, kiedy w świecie najczęściej powyższe środki określa się mianem mass mediów, czyli narzędziami do manipulowania masami, to kościelne nazewnictwo odchodzi od czegoś podobnego, podkreśla znaczenie formacyjne, integrujące jednostki i różne grupy społeczne; czyli podkreślając podmiotowość korzystających z mediów, stąd to określenie – społeczne środki przekazywania myśli! Jest w nim zawarta także troska o prawdę. Zależy nam bowiem na dzieleniu się myślami, a nie jakimiś zmyśleniami, posądzeniami, oszczerstwami. W katolickiej terminologii prawda czuje się jak u siebie w domu. Niestety, nie da się tego powiedzieć o większości mediów w Polsce.
Sobór zaś, patrząc na współczesność szeroko otwartymi oczyma, wiedział, że mogą być powyższe środki używane nie zawsze w zgodzie z prawdą… Przecież „ludzie mogą ich użyć przeciw zamierzeniom Stwórcy, obracając je ku własnej szkodzie”. Kościół więc „boleje z powodu szkód, jakie zbiorowość ludzka ponosi zbyt często z powodu złego korzystania z tych środków”. W naszych czasach jest to zjawisko wyjątkowo częste.

Sobór jednak podchodzi do wszelkich wynalazków w duchu Objawienia Bożego, starając się uczyć nas właściwego korzystania z mediów, korzystania rozumnego. Co więcej, zaleca wywieranie wpływu na media przez zabieranie o nich głosu, przez wypowiadanie opinii, przez wspieranie modlitewne oraz materialne mediów stojących na straży życia, prawdy i miłości, prowadzących w konsekwencji do wiecznego zbawienia. Zainteresowanie okazywane przyszłości Telewizji Trwam przez nas, Polaków, wpisuje się w dochowywanie wierności nauczaniu Soboru Watykańskiego II. Przy tej okazji należy przypomnieć, że „Sobór bezwzględnie poleca przyjęcie prymatu obiektywnego porządku moralnego, który wszystkie inne porządki, jakkolwiek godne są one szacunku – nie wyłączając sztuki – przewyższa i we właściwy sposób ustawia”. Bardzo jest ważne, aby przedstawianie zła nie służyło jego popularyzacji. I z tego tytułu środki społecznego przekazu, kierujące się inspiracją katolicką, powinny udzielać poparcia tym dziełom twórczym, „które wyróżniają się wartościami moralnymi, naukowymi i artystycznymi”. Należy więc pogratulować takiego podejścia. Nie można też zapominać o tym, aby wychowywać dzieci i młodzież do bezpiecznego poruszania się wśród różnych przekazów. Władza świecka – pisze Sobór – „winna, zgodnie ze swym powołaniem, bronić i ochraniać prawdziwą i słuszną wolność informacji”. To samo trzeba brać pod uwagę, jeśli chodzi o „wartości religijne, kulturalne i prawdziwą sztukę”. Dokument soborowy nie zapomina o odbiorcach. Czytamy w nim, że władza świecka „winna otaczać opieką odbiorców, by swobodnie mogli korzystać ze swych praw”. Jak się ma do tego zalecenia postawa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w odniesieniu do jedynej katolickiej telewizji? Odpowiedź jest oczywista.

I wreszcie w dokumentach soborowych napotykamy wyrażony ból połączony z wyrzutem skierowanym do nas, katolików: „Jest rzeczą wprost niegodną synów Kościoła, by bezczynnie patrzyli, jak przepowiadanie słowa zbawienia krępowane jest trudnościami technicznymi i finansowymi”. I stąd wypływa bardzo konkretny wniosek wyrażony w słowach: „Dlatego też Święty Sobór przypomina, że obowiązkiem katolików jest utrzymywanie i wspomaganie katolickiej prasy, czasopism, produkcji filmowej, radiowych i telewizyjnych stacji nadawczych, których głównym celem winno być rozpowszechnianie i obrona prawdy oraz troska o chrześcijańskie wychowanie ludzkiej społeczności”. Na koniec dokumentu soborowego znajdujemy przesłanie nadziei. „Sobór ufa, że wyżej podane zasady i wskazania zostaną ochotnie przyjęte i będą wiernie przestrzegane przez wszystkich synów Kościoła. Spodziewa się, że używając tych pomocy, nie tylko nie poniosą szkody, lecz jak światło – oświecą, i jak sól – zaprawią całą ziemię”.
Wypadało dziś przypomnieć nauczanie Soboru dotyczące mediów, zwłaszcza że nad tymi tekstami przed laty pracował bardzo młody podówczas ks. bp Karol Wojtyła – późniejszy Szczery Orędownik Radia Maryja i Telewizji Trwam!

3. Słowo i obraz

Światła i soli wciąż potrzebujemy, tak w znaczeniu dosłownym, jak i przenośnym. Metaforyczny bowiem obraz światła i soli jest wyjątkowo oczekiwany w środkach komunikacji społecznej. Potrzebny jest w telewizji. A ponieważ większość stacji telewizyjnych może o tym zapomina, tym wyraźniejsza jest misja telewizji katolickiej. Bez światła i bez ewangelicznej soli, o czym tak wyraźnie mówi sam Pan Jezus, formacja człowieka, jego wychowanie, zwłaszcza ogólne, okażą się wybrakowane. Sobór Watykański II nauką o środkach komunikacji społecznej wyszedł daleko naprzód, aby kolejnym pokoleniom pomagać w tworzeniu i korzystaniu z tychże środków. I z tego względu to, co ma miejsce w Polsce w ostatnich miesiącach, to nie jest tylko jakimś przejściowym, społecznym ożywieniem. To jest wyraz dojrzałości tych wszystkich, którzy wychodzą na ulice, którzy piszą protesty, którzy dają świadectwo własnemu zrozumieniu dla roli współczesnych środków komunikacji społecznej. Nie można pozwolić na to, aby te środki kształtowały wyłącznie postawy egoistyczne, konsumpcyjne, hedonistyczne, czyli w rzeczy samej – aspołeczne.

Świat potrzebuje odnowy. Polska czeka na odrodzenie. Inaczej grozić nam będą zachowania i postawy wyjątkowo niebezpieczne dla przyszłości Ojczyzny. Przestrzega przed takimi zachowaniami Henryk Sienkiewicz, gdy w „Potopie” przytacza słowa Bogusława Radziwiłła, wedle którego „Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką dla mnie” (T. I, rozdział XVI, s. 332, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 1999).

Słowa Sienkiewicza są przekonujące, nieraz kiedy czytamy naszą publicystykę, kiedy czytamy, jak beztrosko mówi się o tym, że nasi rodacy rozproszeni są po świecie i tylko z tego względu, że nie ma tutaj miejsc pracy, to nas przeraża. Bo to jest to sukno, które bywa rozrywane, ono przechodzi, ono staje się tworzywem innych narodów, nie tworząc własnego. Niepokój budzi beztroskę. Owszem, mieliśmy migrację, poczynając od XVIII wieku, mieliśmy emigrację w czasie II wojny światowej, mieliśmy emigrację „Solidarności”, ale ona była zawsze najpierw za wolnością, za wiernością Kościołowi, a dopiero potem „za chlebem”. Tymczasem współcześnie widzimy, że doprowadzono do takiej sytuacji, tak nas postawiono wobec takich trudności, że nawet korzystając z jakiejś wolności, niestety nie znajdujemy możliwości utrzymania siebie, utrzymania siebie i własnych rodzin.

I takich poglądów za dni naszych nie brakuje. Zobojętnienie na sprawy ojczyźniane daje się zauważać z daleka. Zabieganie o własne interesy i zyski uderza w dobro wspólne. Nie patrzymy na miejsca pracy, a liczba bezrobotnych jest wciąż duża. Wedle klasyków zrównoważonego kapitalizmu – liczba bezrobotnych nie powinna przekraczać 5 proc. zatrudnionych w danym kraju! A jak jest u nas, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę te setki tysięcy naszych rodaków, którzy udali się za chlebem poza granice Polski? Niestety, nasze media publiczne, jak i komercyjne wolą zajmować się plotkami politycznymi i szczuć ludzi jednych przeciw drugim, dzielić nasz Naród, zamiast mówić o powyższych sprawach.
Dobrze, że Radio Maryja, że Telewizja Trwam powracają do tych tematów i rzeczowo, spokojnie przestrzegają przed zagrożeniami, jakie płyną z beztroski, jaką daje się zauważyć tak w służbie zdrowia, jak i szkolnictwie, w zatrudnieniu ogólnie i inwestycjach. A kiedy do tego dodamy korupcyjne nadużycia, nagrody za niedokończone prace, to nie musimy się dziwić, dlaczego jest tak, jak jest. A jest źle, bardzo źle!

Niestety, nie jest łatwo uwolnić się od zła. Ono szybko się zakorzenia. Ono potrafi niszczyć rodziny i wszelkie wspólnoty. Ono niszczy wrażliwość na dobro i prawdę. Ono prowadzi do zniewolenia. W tym miejscu wypada przypomnieć zapis z osobistych notatek Piotra Kropotkina, czerwonego kniazia z czasów rewolucji bolszewickiej. Pod dniem 11 grudnia 1920 r. zanotował: „Ileż setek lat potrzeba, aby dać ludziom świadomość tego, co mogliby zrobić, gdyby zechcieli być wolni? Ledwo to napisałem, mój szatan, który od pewnego czasu wtrąca się do każdej rozmowy, jaką sam z sobą prowadzę, spytał ze śmiechem: »Ale czy sądzisz, że skłonni są oni zapłacić za wolność taką cenę, jaką byłoby nieczynienie krzywdy swoim bliźnim?«” (Zapiski z ostatnich dni. Zapis 1981 nr 18, Londyn 1982, s. 147).

4. Słowo i dobro

Jest to przykra dla nas opinia, bolesna, ale ów czerwony kniaź zdawał sobie sprawę z tego, do czego prowadzi zło. Upływał trzeci rok od wybuchu bolszewickiej rewolucji. Zło, które ona wniosła i propagowała, na każdym kroku było widoczne. Wyjątkowo tragiczna była obecność kłamstwa. Michaił Bułhakow  parę dziesiątków lat później skutki zakłamania ujawni w bezczelnej obecności diabła w życiu ludzkim. Jako czarnoksiężnik pod imieniem Wolanda nawiedzał on różne środowiska. Pewnego razu znalazł się w hotelowej restauracji. I tam przy bufecie zauważył napis: „Wędlina pierwszej świeżości”. Nie mógł się powstrzymać, aby nie wyrazić swojego zdziwienia, opuszczając ów hotel: „Nie mam co tu robić. Oni przechytrzyli nawet diabła, bo jakże – wędliny są świeże, albo nie są”. Ale jak może być pierwszej czy drugiej świeżości? I Woland chyba z uśmiechem wyruszył w dalszy obchód ziemi w towarzystwie kota Behemota także o rysach szatańskich.

Nie wiem, czy nie wędrują oni nadal. Nie wiem, czy nie spotykają się z podobnymi sztuczkami, jak ta z restauracji hotelowej. Ale nie bądźmy na to obojętni. Niech nasza kultura i cywilizacja otrząsną się z różnych naleciałości. Niech się zdobędą na wysiłek, aby pomyśleć o poprawie. Współczesne media muszą to wziąć pod uwagę. I zamiast uderzać w środki komunikacji społecznej o katolickim rodowodzie, służące wykorzenianiu zła, zamiast utrudniać działalność, niech wykorzystują doświadczenia choćby Telewizji Trwam. Niech z coraz większą troską ukazują człowieka i jego otoczenie.
I jest to kwestia pilna, gdyż należy się obawiać, że ten zwierzchnik szatański ze Wschodu przemierza już naszą Ojczyznę. Bo jak zrozumieć dziennikarza (K.R.), który relacjonując z Łodzi pogrzeb bestialsko zamordowanego śp. Marka Rosiaka, określa ten bolesny obrzęd jako „folklorystyczną imprezę ze staruszkami śmiesznymi, z flagami i krzyżami”. A czym wytłumaczyć rozmowę dwóch dobrze zarabiających ludzi, którzy w czasie pogrzebu Pary Prezydenckiej w Krakowie komentowali, mówiąc o potrzebie tropienia demonów polskiego patriotyzmu, tak głośno, że ludzie zebrani przy telebimie zaczęli protestować u władz TVN?

Jakżesz bardzo łatwo spotykamy się z tą postawą „łapać złodzieja”, kiedy złodziej ucieka, sami przecież tymi demonami nierzadko żyją, ale z drugiej strony chcą przerzucić odpowiedzialność na innych.
Ale już przed laty Czesław Niemen śpiewał:

Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek.

Ta pogarda nas niepokoi, ona też zawstydza. Ileż to razy słyszeliśmy o użytkownikach Telewizji Trwam, że są ludźmi starymi, zacofanymi. A co powiedzieć o moherowych beretach albo o cynizmie  tych wypowiadających się, poniżającej ironii! Tylko dziw bierze, czemu to świat bogaty, intelektualnie jakoby stojący na wysokim poziomie boi się tych małych grup rzekomo „nieudaczników”? Czegoż się boi? A może jest to próba zakłamania samych siebie, oszukania samych siebie, wprowadzenia w błąd własnych umysłów i serc, ale także czytelników i oglądających tamte programy.
A czyż decyzje KRRiT nie wypływają także z pogardy człowieka? 2 mln 200 tys. podpisów, setki manifestacji, podobnych do tej dzisiejszej, ludzi – o wysokim poziomie kulturowym świadczy to nasze spotkanie modlitewne, spokojne, pełne nadziei. A jednak spotyka się z pogardą.

Mamy więc prawo obawiać się, że współczesny Woland ze swoim kotem Behemotem dobrze się czuje w niektórych mediach. Dlatego potrzebujemy innych mediów. Potrzebne są alternatywne rozgłośnie. I nie możemy się zgodzić na jakąkolwiek dyskryminację, na zaniżanie poziomu moralnego w naszym życiu, w rodzinach, szkołach i w innych środowiskach, gdzie przebywa człowiek.
A przecież mamy tak wiele wydarzeń i tak wiele doświadczeń, tak bogatą i wymowną historię, literaturę i sztukę. Mamy wiele rzeczy przed sobą. Polsce potrzebne są dzieci i kołyski, zdrowa rodzina, pełne dzieci przedszkola i szkoły. Ukazujmy te sceny i przeżycia. Tam siejmy ziarna dobra.

5. Słowo i przyszłość

Wiele z naszych historycznych doświadczeń poruszało umysły wybitnych działaczy, a nawet świętych. Pomyślmy o bł. Janie Pawle II, o żywej obecności w Stolicy Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, o bł. Jerzym Popiełuszce i tylu tysiącach poległych, chociażby w warszawskim powstaniu, oni też dziesiątki lat musieli walczyć o pamięć, by przywrócono pamięć o nich.

To samo można mówić o dniu dzisiejszym. Z racji chociażby na to nasze modlitewne, refleksyjne i szczere patriotyczne spotkanie, w którym uczestniczymy. Tysiące ludzi, różnych wiekiem, zawsze z biało-czerwoną flagą, z krzyżem na sercu, z modlitwą na ustach, a jak trzeba, to i z pieśnią. Tysiące ludzi wychodzi na ulice nie po to, aby szerzyć niemoralność, nie po to, aby zabiegać o własne korzyści. Oto przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie, aby walczyć o sprawiedliwość, aby nie dopuścić do rozpanoszenia się kłamstwa. Z tego tytułu nie otrzymujecie żadnych poborów, żadnych diet, nawet tych 60 zł, które ofiarowuje się dziennie dla statystów przy realizacji różnych filmów. Ofiarujecie siebie, swój czas i swoją miłość do Ojczyzny.
Czyż Polska nie powinna być z Was dumna? Czyż dziennikarstwo polskie na kolanach nie powinno tu przybywać, aby uczyć się kultury i więzi z Narodem? Bo Polska minionych wieków, Polska dzisiaj i Polska jutra jest zawsze ta sama, zawsze z tymi samymi dążeniami, z takim samym programem. Ta jedność w czasie jest dla nas potrzebna. Polska zawsze była jedną i będzie taką.

Taką wizję nakreślił Sługa Boży Papież Pius XII w Liście do nas z dnia 1 IX 1949 r. przesłanym na ręce biskupów polskich: „Dzieje Polski, pełne częstokroć chwały i nieszczęść, oczom badacza zdają się być podobne do potoku łez i krwi, zraszającego ziemię waszą pośród przeróżnej zmienności rzeczy: tu otchłań bólu, tam szczyty zwycięstwa, opromienione wspaniałymi blaskami kultury. Jednego tylko Polska nie znała: odstępstwa od Chrystusa Króla i Jego Kościoła. Chwałą Waszą, godłem szlachectwa Waszego jest działać odważnie, cierpieć mężnie, ufać niezachwianie, osiągać to, co wielkie”.

Zobaczymy, jak to nasze spotkanie zostanie potraktowane przez wielu spośród naszych dziennikarzy, czy rozumieją, co to znaczy, że Polska nie zna odstępstwa od Chrystusa Króla i Jego Kościoła, że chwałą dla każdej i każdego z nas, godłem szlachectwa Waszego jest działać odważnie, cierpieć mężnie, ufać niezachwianie, osiągać to, co wielkie.
Te słowa docierają do nas w okresie wielkanocnym, kiedy wpatrujemy się w Chrystusa Zmartwychwstałego. Na nic się okazało pojmanie, fałszywi świadkowie, pozory sprawiedliwości, biczowanie, cierniem koronowanie i ukrzyżowanie. Na nic się zdały kamienie, które od tamtej pory ciągle są gdzieś obecne i pojawiają się przy okazji różnych inicjatyw katolickich. Na nic to się zdało. I Kościół to mówi. Kościół to wszystko już przeżył, przeżywa i będzie przeżywał. Chrystus zmartwychwstał. I niech katolickie media, niech Telewizja Trwam szczerze zwiastują ten fakt. Niech przypominają to, co o Polsce mówił bł. Jan Paweł II i co pisał. Powróćmy do Piusa XII i nie zapominajmy: „Jednego tylko Polska nie znała: odstępstwa od Chrystusa i Jego Kościoła”.
To jest nasze światło i nasza sól, światło i sól przyszłości. Zawsze z Chrystusem Zmartwychwstałym, zawsze ku Prawdzie, korzystając z mediów, które szczerze i chętnie chcą uczestniczyć w proklamowaniu Chrystusowego Zwycięstwa, w ukazywaniu wielkości człowieka w Chrystusie i z Chrystusem. Amen.



za:http://www.naszdziennik.pl (kn)


***

Niech Polska będzie piękna


Przemówienie o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR, dyrektora Radia Maryja, wygłoszone do uczestników wielkiego Marszu w obronie Telewizji Trwam w Warszawie.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

Bardzo gorąco pozdrawiamy z Chicago. Z największego polskiego miasta, w którym – po Warszawie – jest najwięcej Polaków na świecie. Są tu ojcowie. Jest o. Jacek Cydzik, który – jak wiemy – pracuje dla radia w Toronto w Kanadzie. Jest o. Zbigniew Pieńkos posługujący w Stanach Zjednoczonych. Jest także o. Jan Król. Bardzo chcieliśmy być z wami, jednak nasz pobyt, spotkania z Polonią były ustalone dużo wcześniej. Obiecaliśmy, że będziemy, że spotykamy się z tysiącami rodaków, dlatego w tym momencie jesteśmy fizycznie w Chicago. Przedtem byliśmy w Ottawie i Toronto. W miastach wielkiej aglomeracji w pobliżu Toronto.
Ojcowie, Ekscelencjo, wszyscy Kochani! Nasuwają mi się słowa, które wypowiedział poeta: „Polacy się zeszli i rzekli, zeszli się Polacy i rzekli”. Polacy mówią razem na placu Trzech Krzyży, mówią w jedności, mówią to samo, mówią: chcemy wolności, chcemy prawdy, sprawiedliwości, poszanowania człowieka, jego godności od poczęcia do naturalnej śmierci, poszanowania rodziny. Chcemy miłości Pana Boga, Ojczyzny i ludzi.

Idźmy dalej

Dziękujemy dzisiaj Tobie, Panie Boże, dziękujemy Ci, Matko Najświętsza. Dziękujemy Ci, Duchu Święty, że odnawiasz oblicze Polski, oblicze naszej ziemi. Siostry i Bracia, Rodacy zgromadzeni w Warszawie, w Polsce i w świecie, dziękujemy, że podejmujecie to natchnienie Ducha Świętego, by odnawiać oblicze ziemi – tej ziemi, oblicze naszych serc i naszych rodzin, oblicze polskiej ziemi.
Dziękujemy dziś za to, za to wszystko, co było dotychczas, ale jednocześnie prosimy: idźmy dalej i szukajmy zagubionych. Szukajmy i wychowujmy dzieci i młodzież. Bez młodzieży nie ma przyszłości. Bez dobrze wychowanych, uformowanych dzieci nie ma przyszłości, nie ma przyszłości na ziemi i nie ma dobrej przyszłości w wieczności. Kto myśli na rok do przodu, sieje zboże, na dziesięć lat – sadzi las, daleko w przyszłość – kształtuje i dobrze formuje dzieci i młodzież.

Nie skończmy na tym, co jest dzisiaj. A dzisiaj na placu Trzech Krzyży jest piękna Polska. Idźmy dalej, idźmy na ulice, na place, do domów, do każdego człowieka, do ludzi. Idźmy aż do skutku, aż do odzyskania w prawdzie i miłości, do zjednoczenia wszystkich. Żebyśmy byli razem, a nie jeden przeciw drugiemu. Nie dajmy się dzielić. To marksizm i socjalizm miały zasadę: divide et impera – dziel i rządź.
Polsce potrzeba merytorycznej rozmowy, Polsce potrzeba wzajemnych dyskusji, debat, poznawania racji drugiego człowieka, Polsce potrzeba miłości. Dziękujemy wszystkim Polakom w kraju i Polonii. Jeszcze parę dni temu czytałem wypowiedź kogoś z Florydy, kto mówił: specjalnie jadę z całą rodziną na manifestację do Warszawy. Dzisiaj miał wylądować o 9.00 rano w Warszawie i zapewne już jest na placu. Pozdrawiamy całą Polonię. Prymas Polski, Sługa Boży ks. kard. Stefan Wyszyński mówił: „Polskę kocham bardziej niż własne serce. Po Bogu kocham najbardziej Polskę”. Serce ma dwie komory. Polska jest jak serce, też ma dwie komory. Pierwsza w Polsce, a druga rozproszona po świecie. Polska to każdy Polak.

Dziękujemy wam wszystkim, dziękujemy Panu Bogu za każdego, dziękujemy Konferencji Episkopatu Polski i Radzie Stałej za jasne stanowisko w sprawie dyskryminacji Telewizji Trwam. Dziękujemy zarządowi generalnemu w Rzymie, ojcu prowincjałowi, naszemu ordynariuszowi i wszystkim poprzednim prowincjałom, że cały czas stali przy Radiu Maryja. Dziękujemy zgromadzeniu redemptorystów za to, że niesie ciężar prześladowania Radia Maryja.

Świadkowie prawdy

Dziękujemy za poparcie każdemu księdzu, wszystkim biskupom, pasterzom. Wielu pisało osobiście, niejeden raz do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jaki skutek? Zobaczmy. Dziękujemy wszystkim świeckim, także tu, na tym placu. Dziękujemy dorosłym, młodzieży, ludziom chorym, starszym, samotnym, cierpiącym, którzy modlą się za nas, dziękujemy dzieciom. Ale, kochani Rodacy, dziękujemy także samorządom, radom miast, gmin i wsi, inteligencji, chłopom, robotnikom, ludziom wierzącym i niewierzącym, artystom, prawdziwym dziennikarzom, którzy są świadkami i sługami prawdy, a nie najemnikami.

A tak przy okazji to policzcie się, ilu was jest, bo my tu, w Chicago, już czytamy, obserwujemy te media, tak zwane mainstreamowe, i dowiadujemy się od nich, że jest was zgromadzonych 20 tysięcy. Więc policzcie się i powiedzcie jedni drugim. A dziennikarzom życzę, żeby byli dziennikarzami – sługami prawdy. Żeby już nigdy nie dzielili Polaków, nie kpili z Polaków. Skończcie z tymi programami judzącymi, dzielącymi, kpiącymi z porządnych katolików, z ludzi wierzących i z Polaków prawdziwych, tych, którym na Polsce zależy. Skończcie z kpinami, wyśmiewaniem, z tym judzeniem przeciwko śp. prezydentowi i wszystkim poległym. Skończcie z tymi kpinami z „moherowych beretów”, skończcie z kpinami z ludzi starszych, słabych, bezbronnych, którzy potrzebują pomocy. Pomóżcie im, aby w Polsce rozpoczął się dialog na argumenty. Niech się skończy czas argumentów siły.

Polityk jest sługą


Ten, kto ma władzę, ma ją czasowo. W tym miejscu bardzo dziękujemy politykom upominającym się o sprawiedliwość i godność człowieka. Politykom, którzy pochylają się nad rodziną, młodzieżą, nad bezrobotnymi. Dziękujemy tym, którzy chcą rozwiązać problemy, chcą, by w Polsce rzeczywiście wszystkim żyło się lepiej, nie tylko pewnym grupom. Dziękujemy tym politykom, dla których polityka to służba dobru wspólnemu, Ojczyźnie, naszej ojcowiźnie. Dla których polityka to troska o człowieka i Naród, który jest suwerenem. Polityk jest sługą suwerena, czyli Narodu. Polityk to nie jest ktoś, kto traktuje Ojczyznę i Naród jak prywatny folwark bez odpowiedzialności. Polityka to sztuka rządzenia, czyli służby ludziom, a nie urządzania siebie i ludzi z własnej grupy.

Z całego serca jeszcze raz dziękujemy. Dziękujemy za miliony podpisów. Za to, że człowiek idzie do człowieka i mówi, o co chodzi w sprawie Radia Maryja i Telewizji Trwam i o co chodzi w Polsce. Że chodzi o wolność, która jest zagrożona. Dziękujemy za to, że nie przestraszyliście się i przybyliście do Warszawy. Chociaż próbowano was od tego odwieść. Dobrze, że jesteście. Trzeba wychodzić i dawać świadectwo wiary w Pana Boga, miłości do Boga, do Ojczyzny, do każdego człowieka. Żołnierz tchórzliwy (jak powiedział o. Dariusz podczas jednej z transmisji) jest po stronie wroga.
Katolik – może i dobry, człowiek – może i dobry, ale stojący z boku, bojący się rozzuchwala zło. Katolik to jest uczeń Chrystusa. A Pan Jezus powiedział: „Po uczynkach was poznają”. Dlatego dziękujemy wam dzisiaj za wszystkie dobre czyny. Dziękujemy za modlitwy. Za budowanie jedności, merytoryczne dyskusje, szanowanie człowieka. My mamy potępiać grzech, ale nie grzesznika. Mamy grzesznika podnosić. Dlatego pomagajmy sobie nawzajem. Dlatego jeszcze raz z całego serca Bóg zapłać. Bóg zapłać za wasze czyny. I niech Polska będzie piękna. To zależy od każdego z nas.

Myślę, że jeżeli Krajowa Rada będzie dalej taka betonowa, to nie skończymy na tym jednym marszu, nie skończymy na tych wielu marszach w Polsce i za granicą. Rozpoczniemy marsze do polityków, do wszystkich posłów, do wszystkich rządzących. To jest apel do wszystkich rodzin: idźcie do swoich braci, do swych ojców, do swych mężów, do swych żon i tłumaczcie, że tak nie można, nie można nikogo dyskryminować. Polska jest Ojczyzną wszystkich Polaków. Także katolików, także bezrobotnych, także tych młodych ludzi, którzy nie widzą szans dla Polski. Polska jest domem Polaków.
Szczęść Boże!

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)

***

Dworak idzie w zaparte


Na dwie godziny przed rozpoczęciem ogólnopolskiego Marszu w obronie Telewizji Trwam Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zwołała niezapowiadaną konferencję prasową. Jan Dworak przywołał stary i niemiłosiernie wyświechtany repertuar „argumentów”, okraszając go zapewnieniem, że nie ma „spisku” w przypadku odmowy koncesji, choć nikt tak nigdy nie twierdził.

– Nie ma żadnego spisku mającego na celu likwidację Telewizji Trwam czy Radia Maryja. Decyzję dotyczącą nieprzyznania miejsca na multipleksie cyfrowym Fundacji Lux Veritatis Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) podjęła samodzielnie, na własną odpowiedzialność – powiedział w sobotę jej szef Jan Dworak. Na pytanie dziennikarza Telewizji Trwam, co się dzieje z głosami poparcia, które miliony ludzi przysyłają do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, i czy ta je liczy, Dworak stwierdził bez zażenowania, że te głosy go nie interesują i nie są liczone. – Nie liczymy tych podpisów, liczy je skrzętnie Fundacja Lux Veritatis i podaje te informacje. My liczymy natomiast listy, jest 57 tys. kopert, ale ile tam jest podpisów – czy dwa miliony, czy nie – tego nie wiemy. Te listy, zgodnie z dobrymi zasadami, są u nas przechowywane. Gdyby tam nawet nie było dwóch milionów, tylko milion, to nie ma to dla nas żadnego znaczenia – powiedział Dworak. I dodał, że akcję zbierania podpisów w obronie Telewizji Trwam Krajowa Rada obserwuje jedynie jako „ważny wyraz działania części opinii publicznej”. – Krajowa Rada, jak widać, szczególnie nie przejmuje się tymi podpisami, skoro nie liczy osób, tylko koperty. Jest to przedmiotowe traktowanie ludzi, społeczeństwa, Narodu. Normalnie dla urzędnika państwowego każdy człowiek winien być ważny. Po takich jego słowach opinia o panu Dworaku leci jeszcze bardziej w dół – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. dr hab. Krystyna Czuba, medioznawca (UKSW, WSKSiM).

Zdążyć przed marszem

Rada zwołała konferencję na dwie godziny przed marszem. Trudno nie odnieść wrażenia, że był to zabieg obliczony na zamiar, by w przekazach medialnych zaistniała jedynie „słuszna” wersja, czyli wersja KRRiT. Dworak tłumaczył, że marsz w obronie mediów katolickich to dobry moment, by przedstawić fakty, to, jak wygląda proces koncesyjny w chwili obecnej, a więc sytuację związaną z postępami cyfryzacji w Polsce i konkursem na zagospodarowanie miejsc na multipleksie 1. – Podejmując decyzję dotyczącą Trwam, nie głosowaliśmy za Panem Bogiem czy przeciwko Panu Bogu i nie zgadzamy się z takim stawianiem sprawy, z fałszywym dzieleniem na tej podstawie polskiego społeczeństwa, w tym również osób, które zasiadają w Krajowej Radzie, na osoby, które są z Panem Bogiem i które są przeciwko Panu Bogu. To jest zbyt daleko idące uproszczenie, które nie tylko uniemożliwia rozmowę na temat rzeczywistych problemów, ale jest krzywdzące i nieprawdziwe – żalił się szef Krajowej Rady. Zaznaczył, że konkurs zakończył się 17 stycznia 2012 r. i organem mogącym obecnie rozstrzygnąć o prawidłowości lub nieprawidłowości przeprowadzonego przez KRRiT konkursu jest teraz sąd administracyjny. Dworak wspomniał również, że 23 marca 2012 r. złożona została w sądzie całość dokumentacji wraz ze skargą Fundacji Lux Veritatis oraz odpowiedzią KRRiT, zaś 30 marca 2012 r. analogiczna dokumentacja dotycząca spółki Mediasat. – Przypisuje się Krajowej Radzie intencje uczestniczenia w jakimś spisku, że Krajowa Rada podejmowała te decyzje na jakieś zamówienie polityczne, wymienia się tutaj premiera, prezydenta, rządzących, Platformę Obywatelską. Ma to być spisek, który ma oczywiście za zadanie doprowadzić do laicyzacji Polski oraz zniszczenia tradycji chrześcijańskiej. To zupełnie nieprawdziwy stereotyp – deliberował Dworak. – To jest ostra manipulacja i jednocześnie dla dziennikarzy, którzy brali udział w konferencji, pewnie niezauważalna. Po prostu mają pisać czy mówić według wskazań pana Dworaka, żeby to, co za dwie godziny zobaczą i usłyszą, nie było dla nich ważne, bo najważniejsze jest to, co on ma do powiedzenia. Nieważni są odbiorcy, nieważne są podpisy dwóch milionów osób, nieważny jest protest, ważne jest to, co mówi pan Dworak – ocenia prof. Czuba.

Dworak kilkakrotnie sugerował, że jedyną istotą problemu ma być kiepska sytuacja finansowa Fundacji Lux Veritatis, która nie zapewnia powodzenia sukcesu utrzymania się Telewizji Trwam na multipleksie. – Ta teza, lansowana jak mantra, nie ma pokrycia w rzeczywistości, co zresztą Fundacja Lux Veritatis przedstawiła na kilku komisjach sejmowych. Pan Dworak już nieraz wcześniej mówił rzeczy nieprawdziwe, np. że Telewizję Trwam ogląda 6 tys. ludzi – dodaje. Podczas konferencji Jan Dworak nie potrafił jasno odpowiedzieć dziennikarzowi Telewizji Trwam na pytanie, dlaczego Fundacja Lux Veritatis, mimo kilkakrotnych prób, nie otrzymała od Krajowej Rady odpowiedzi, dlaczego podjęła negatywną decyzję w sprawie koncesji na nadawanie drogą cyfrową. – Pan przewodniczący był łaskaw powiedzieć, że nikt nigdy nie zwracał się do Krajowej Rady o zaprezentowanie państwa stanowiska. Przedstawiciele Fundacji, z tego, co wiem, wielokrotnie zwracali się o uzasadnienie decyzji negatywnej. Ja sam, będąc po złożeniu odwołania przez Fundację, rozmawiałem z panem i pan zawsze mówił, że decyzja i jej uzasadnienie są utajnione – wytknął Dworakowi Krzysztof Nowina Konopka z Telewizji Trwam. (podkr.kn)

Piotr Czartoryski-Sziler

za: http://www.naszdziennik.pl (kn)