Publikacje polecane

Wojna i pokój w wydaniu polskim

Jeśli Tusk daje się złapać w sidła myślenia, że każde postawienie na stole rozmów trudnych tematów może urazić rozmówcę, narazić na szwank nasze stosunki, a w rezultacie prowadzi do wojny, to – po pierwsze wskazuje na to, że nie szanuje partnera rozmowy, po drugie nie szanuje swoich własnych obywateli i ich interesów, a po trzecie uniemożliwia prowadzenie jakiejkolwiek polityki międzynarodowej. Gdy zaczyna brakować argumentów przeciwnikom systematycznego dochodzenia do prawdy na temat tragedii smoleńskiej, ratują się oni „argumentem ostatecznym”, którym ma być stwierdzenie, że każdy, kto podważa obecne metody śledztwa, chce wywołać wojnę z Rosją.

Dla uwiarygodnienia tych tez przywołuje się zmanipulowane słowa posła Antoniego Macierewicza, chociaż – o czym warto wciąż przypominać – to nie poseł Prawa i Sprawiedliwości zbudował retoryczną alternatywę: wojna albo spolegliwość. Zbudował ją... Donald Tusk w jednym z sejmowych wystąpień.

To w jego opisie stosunków polsko-rosyjskich istnieją tylko te dwie drogi: albo można być wobec Rosji uległym i wyznawać ideologię tzw. resetu, albo domagać się od Rosji szacunku i prawdy, ale wówczas oznacza to wojnę.

Tego typu prostackie rozumowanie zawiera nie tylko szereg błędów intelektualnych i politycznych. Ma też daleko idące negatywne konsekwencje.

Przede wszystkim każdy, kto opisuje w ten sposób relacje z innym państwem, już przegrał. Jeśli premier Donald Tusk daje się złapać w sidła myślenia, że każde postawienie na stole rozmów trudnych tematów może urazić rozmówcę, narazić na szwank nasze stosunki, a w rezultacie prowadzi do wojny, to – po pierwsze wskazuje na to, że nie szanuje partnera rozmowy, po drugie nie szanuje swoich własnych obywateli i ich interesów, a po trzecie uniemożliwia prowadzenie jakiejkolwiek polityki międzynarodowej.

Jak niskie mniemanie o Rosji musi mieć Donald Tusk, skoro uważa, że domaganie się od niej prawdy oznacza wejście na ścieżkę konfrontacyjną? Czy Tusk uważa, że Rosja to imperium kłamstwa? Że nie jest to normalne państwo, wobec którego można stosować zarówno naciski, jak formułować żądania, a także popierać go wtedy, gdy działa słusznie? Czy obóz władzy w Polsce i przychylne mu media uważają, że tragedia smoleńska to był brutalny rosyjski zamach? Tylko pozytywną odpowiedzią na to ostatnie pytanie da się logicznie wytłumaczyć stwierdzenie Tuska o tym, że domaganie się prawdy oznacza pójście na wojnę z Rosją.

Stosunki między państwami i zasady prowadzenia polityki międzynarodowej kształtowane są od stuleci. Przez ten czas obrosły w imponujący dorobek prawny oraz w cały wachlarz obyczajów, precedensów i anegdot. Dyplomacja to niezwykle finezyjna sztuka pozwalająca na utrzymywanie kontaktów i rozstrzygnie sporów w cywilizowany sposób nawet wówczas, gdy istnieją zasadnicze rozbieżności celów i interesów.

Warunkiem skutecznej dyplomacji jest jednak wzajemny szacunek obu stron, który pozwala na osiągnięcie stanu minimalnej niezbędnej symetrii – „jesteśmy równi w swoich prawach”.

Dlatego też w relacjach z Rosją potrzeby jest dziś Polsce nie jednostronny „reset”, ale obustronny „respekt”. Bez niego zamiast polityki będziemy budowali wzajemny kapitał tajemnicy, przemilczania, obawy przed prawdą, a więc fałszu. Na takiej podstawie nikt jeszcze nie zbudował trwałej podstawy pokojowych relacji dobrosąsiedzkich. Kto chce wojny z Rosją, niech dalej brnie w tym kierunku. Ja wolę prawdę, szacunek i pokój.

Krzysztof Szczerski

za:niezalezna.pl/28023-wojna-i-pokoj-w-wydaniu-polskim (onkn)