Publikacje polecane

Dr Hanna Karp: W globalnej sieci przemocy

Badacze zjawiska terroryzmu zgodnie podkreślają, że jednym z jego głównych celów jest wywołanie w społeczeństwie atmosfery strachu i zamętu na dużą skalę. Dziś nie sposób osiągnąć tego bez pomocy mediów. Można czasem odnieść wrażenie, że media stanowią pas transmisyjny w nagłaśnianiu działań terrorystów, żyjąc z nimi w stanie przerażającej symbiozy. Przy tej okazji pojawia się też pytanie, czy cienka granica między informowaniem o terroryzmie a propagowaniem idei terroryzmu nie sprawia, że przekaz ten zamienia się w rodzaj terroryzmu medialnego? A może media dysponują własnymi narzędziami produkującymi strach na skalę nie mniejszą, niż robią to terroryści?

Jednym z pierwszych, a jednocześnie bardzo spektakularnych przykładów krótkotrwałego bezpośredniego oddziaływania mediów na odbiorców i sterroryzowania ich strachem była adaptacja powieści H.G. Wellsa "Wojna światów", dokonana przez reżysera Orsona Wellesa w 1938 roku. Wtedy to audycja radiowa o apokaliptycznej inwazji Marsjan na Ziemię doprowadziła do zbiorowej paniki w Ameryce. Przekaz miał tak wielką siłę oddziaływania, iż niektórzy słuchacze uciekali z domów, a inni w przypływie panicznego strachu odbierali sobie życie. Można powiedzieć, że gdyby dziś terroryści potrafili wytworzyć przekazy o tak wielkiej sile perswazji, być może nie korzystaliby ze środków zabijania i bezpośredniej przemocy fizycznej. Słuchowisko "Wojna światów" unaoczniło po raz pierwszy w historii, jak bardzo irracjonalne lęki i kreowanie sztucznych zagrożeń mogą wpływać na procesy bezpośredniego sterowania całymi społecznościami.
Nie przez przypadek więc komunikacja medialna bywa traktowana przez medioznawców jako specyficzny rodzaj władzy nad odbiorcą mediów. Denis McQuail zauważa, że władza komunikacyjna, czyli symboliczna, różniąca się z zasady od innych rodzajów władzy, polega na "wykorzystaniu czynników niematerialnych (zaufania, racjonalności, szacunku, emocji)" i może być wielorako użyta, głównie w postaci informowania, zachęcania do działania, selektywnego ukierunkowywania uwagi, perswazji oraz definiowania sytuacji i nadawania ram rzeczywistości.
Jeśli media, według terminologii Josepha Klappera, mają moc wpływać na zmianę opinii lub poglądów, zgodnie z intencją nadawcy komunikatu, następnie na zmianę formy lub skali wiedzy oraz zachowanie i utwierdzenie odbiorcy w jego opinii lub wzorze zachowań, to moc środków społecznej komunikacji ma siłę magicznego pocisku, który może razić dowolny obiekt, w dowolnym punkcie, czasie, przestrzeni i z matematycznie wyliczalną skutecznością. Dlatego tak bardzo niepokojące są wszelkie przekazy komunikacyjne o charakterze budzącym lęk, postrach, panikę, poczucie zagrożenia czy narastającą grozę. Postawy takie sprzyjają bowiem w zastraszonym społeczeństwie procesom anomii, atomizacji i indyferentyzmu moralnego.
Jeżeli zgodzimy się z analitykami terroryzmu, że jego głównym i zasadniczym celem jest kreowanie wielopiętrowych poziomów społecznego strachu i manipulacja tym strachem, to w świetle tego wszelkie przekazy mediów masowych wyzwalające w ich odbiorcach różne rodzaje strachu tworzą zjawisko terroryzmu medialnego, którego przejawom warto się bliżej przyjrzeć.

Siła medialnego pręgierza
Ze szczególnym rodzajem przemocy medialnej mamy do czynienia wtedy, gdy środki masowego przekazu jawią się jako rodzaj pręgierza. Poddane mu jednostki czy określone zbiorowości negatywnie przedstawiane w mediach zostają wydane na pastwę niezliczonej, anonimowej, wielomilionowej publiczności. Nie mogą się bronić i odpierać zarzutów, zaś możliwość repliki przy ich słabości przekształca się w groteskę. "Ktoś, kto godzi się na wywiad w telewizji, nie należąc do wewnętrznego kręgu dziennikarskich strażników, wkłada głowę w paszczę lwa" - pisze wybitna specjalistka badań masowej komunikacji i opinii publicznej, profesor uniwersytetu w Mainz Elizabeth Noelle-Neumann.
Stawianie pod medialnym pręgierzem łączy się także z prowokowaniem przemocy przeciw określonym grupom, organizacjom lub jednostkom, będącym przedmiotem niechęci społecznej lub wrogości koncernów medialnych. I choć prawo zabrania mediom otwarcie zachęcać do przemocy czy nienawiści, to mogą one świadomie demonizować określone grupy czy podmioty w taki sposób, że zostają one narażone na realne ryzyko przemocy ze strony pojedynczych osób lub całych społeczności.
Skutkiem takich przekazów medialnych może być także efekt wykluczenia ze wspólnoty, ostracyzm, etykietowanie, stygmatyzacja, marginalizacja, zastraszenie, ośmieszenie, zadanie śmierci cywilnej1.
Pręgierz, który w efekcie niszczy czy zadaje śmierć cywilną, wymierza razy bardziej bolesne niż śmierć fizyczna, dlatego że żonglując odpowiednio prawdą i kłamstwem, służy wyłącznie kłamstwu, stając się zaprzeczeniem swojej istoty i swego znaczenia. Gdy za tak bolesną karą staje fałszywe oskarżenie, mamy do czynienia z działaniem ukrytym, przybierającym różne postaci, z zastawianiem pułapek i zasadzek włącznie, charakteryzujące metodę kłamcy. Można rzec, iż mamy do czynienia z działaniem diabolicznym.
Jak zauważa autor znakomitej książki "Filozofia kłamstwa" Wojciech Chudy: "Diabeł stanowi personifikację kłamstwa, jest kłamcą, który kryje się za nicością, za Nieuchwytnym, jedynie podejrzewanym, wyczuwanym i rodzącym zwątpienie". Jednocześnie za ową dwuznacznością, zwątpieniem i podejrzliwością jawi się bezkrytyczna pewność, dogmatyzm i zaślepienie. Właśnie z takim rodzajem diabolicznej pewności uderza medialny pręgierz2.

Rażenie scenami zabójstw i przemocy
Badacze coraz częściej przychylają się ku hipotezom łączącym narastanie w społeczeństwie przemocy fizycznej i psychicznej wraz ze wzrostem częstotliwości pojawiania się krwawych scen w przekazach medialnych. Badania psychologów wykazują, iż odbiorcy mediów uczą się agresji, przejmując jej przejawy jako wzory zachowań. Podobnie jak w przypadku innych nawyków społecznych agresywny styl zachowania jest przyswajany w wyniku obserwacji działań otoczenia oraz przekazów medialnych. W ankiecie przeprowadzonej w więzieniach USA 9 na 10 skazanych uważało, że programy telewizyjne o przestępczości mogą nauczyć kryminalistę nowych chwytów, a 40 proc. przyznało się, że próbowało popełnić przestępstwa, które widzieli kiedyś na ekranie telewizora. Oglądanie przemocy w telewizji przynajmniej pośrednio sprzyja agresji, a bezpośrednio zaburza relacje międzyludzkie.
W Niemczech obliczono, że w czasie 10 lat nauki szkolnej dzieci spędzały przed telewizorem około 18 tys. godzin, w stosunku do 15 tys. godzin spędzonych na lekcjach w szkole. Jak wykazują badania przeprowadzone przez UNESCO, 88 proc. dzieci na całym świecie w wieku 10-16 lat zna Terminatora, postać graną przez Arnolda Schwarzenegera. Można więc mówić o globalnej infrastrukturze przemocy w mediach elektronicznych.

Wywoływanie efektu obojętności na przemoc
Badania statystyczne i eksperymentalne dowodzą, iż recepcja przemocy obniża wrażliwość widzów na agresję, osłabia powstrzymujące przed nią siły wewnętrzne, zmienia lub zniekształca odbiór rzeczywistości. Badania laboratoryjne potwierdzają wpływ przemocy telewizyjnej na zachowania społeczne. Długotrwałe eksponowanie przemocy w telewizji może wzmacniać agresywne zachowania widzów, osłabiać czynniki powstrzymujące agresję, stępiać wrażliwość na agresję, kształtować u widzów obraz rzeczywistości społecznej niezupełnie adekwatny do stanu faktycznego.
Każdego tygodnia w niemieckiej telewizji emitowane są obrazy zawierające 4 tys. zabójstw. Jak wyliczono, oznacza to pokazywanie zabójstwa co dwie i pół minuty czasu antenowego. Analogiczna sytuacja panuje w całej Europie. Widzowie takich scen stają się niewrażliwi na rzeczywiste skutki przemocy. Nie zdają sobie sprawy z jej konsekwencji. Dlatego bawią się nią - czy to jako dzieci na placu zabaw, czy to jako uczniowie w szkole, gdy imitują zbrodnicze zachowania terrorystów lub agresję osób chorych psychicznie. Mając dostęp do narzędzi przemocy, atakują nimi kolegów lub nauczycieli.

Budzenie lęku, strachu, przerażenia
Rozmaite lęki, niepokoje, irracjonalny strach, a nawet fobie budzi także obserwacja brutalnych scen i drastycznych horrorów. Lęki te, zapisując się w podświadomości, mogą mieć charakter intensywny i długotrwały. Nie zawsze można przewidzieć, jakiego rodzaju treści wpłyną najbardziej negatywnie na odbiorcę i na jakiej sferze jego psychiki odcisną największe piętno.
Psychologowie podkreślają, iż chcąc oszacować potencjalną szkodliwość przerażających przekazów, należy dokonać ich typologii (np. zagrożenia fizyczne i psychologiczne), ocenić stopień ich realizmu oraz uwzględnić różne zmienne, np. dojrzałość i stabilność emocjonalną odbiorcy. Ważny jest też kontekst odbioru. Denis McQuail informuje, powołując się na badania holenderskie z 2000 r., iż 31 proc. przebadanych holenderskich dzieci przyznało, że bało się po obejrzeniu telewizji. Obserwacja nastolatków i dorosłych wykazała, że osoby oglądające telewizję co najmniej przez 4 godziny dziennie bardziej odczuwają agresję w stosunku do siebie i uważają świat za bardziej niebezpieczny, niż ci, którzy spędzają przed telewizorem najwyżej 2 godziny dziennie.

Porządek przemocy
Media jako podmioty cechujące się tzw. wyprzedzeniem czasowym narzucają tematy, dostarczając ich niejako na stół swoim widzom. Medioznawcy amerykańscy znaleźli na to określenie "agenda-setting function": funkcja ustalania porządku dziennego. Media ustalają porządek informacji, nadają ton publicznej debacie, wpływają na odbiorców, kształtują opinie całych grup społecznych. Jeśli pomijają określone wydarzenia, to praktycznie nie funkcjonują one w świadomości społecznej. "Kto słyszał o sprawie palestyńskiej czy czeczeńskiej przed spektakularnymi zamachami terrorystycznymi, których głównym celem było zwrócenie uwagi mediów i utrzymanie tego zainteresowania?" - pyta badaczka terroryzmu związanego z RAF. W tej sytuacji obie strony żerują na sobie. Terroryści dostarczają newsy, a media je niemal bezrefleksyjnie podchwytują.
Zastanawiający jest fakt, iż proponowany przez media porządek serwisów informacyjnych układa się w porządek przemocy i strachu. Z racji, iż środki masowego przekazu oferują w przeważającej mierze komunikację jednostronną, odbiorcy czują się wobec takiego porządku bezsilni. Media zaś, posługując się zimną selekcją, prowokują swoich odbiorców do jeszcze bardziej dramatycznych zachowań w celu zwrócenia uwagi na własne przekazy.

Podżeganie do przemocy
Przemoc, efekty specjalne, nieszczęścia u wielu osób wywołują stan fascynacji złem. Jest to świat nierealny, świat symulakrum, który jednak może zamienić się w rzeczywistość. Podejrzenia o istnienie związków między rzeczywistymi aktami przemocy a oglądaniem przestępczości w mediach nasiliły się pod wpływem kilku zabójstw na pozór bez motywu, jak w przypadku masakry w Columbine w USA w 1999 r., gdy dwaj nastoletni uczniowie zamordowali 12 rówieśników i nauczycieli, a 24 osoby ranili. Do podobnych zdarzeń doszło w 2002 r. w Erfurcie w Niemczech, gdy 19-latek zabił 17 uczniów gimnazjum, po czym popełnił samobójstwo. Do podobnych incydentów dochodzi zarówno w USA, jak i w Europie co kilka miesięcy. Pojawia się więc pytanie, w jakim stopniu przemoc propagowana w mediach wpłynęła na sprawców tych szokujących wydarzeń?
W USA odbyło się kilka rozpraw sądowych, w których media były oskarżone o zachęcanie do przemocy. Mimo że żadna z nich nie zakończyła się wyrokiem skazującym, to obserwatorzy procesu podkreślali, iż sprawy przeciwko mediom są niezwykle trudne, gdyż efektem wyroków sądu musiałyby być powszechne zakazy i cenzura.
Badacze mediów jednak wprost mówią o zależnościach między przemocą w mediach a przemocą realną. Denis McQuail zauważa, że niektóre media de facto wspierają kampanie nienawiści, i choć podkreśla także, iż skuteczność mediów uzależniona jest od wielu czynników, to jednak w wielu odnotowanych przypadkach media odegrały znaczącą rolę. McQuail stawia też pytanie szersze - o udział mediów w podżeganiu do wojen, w tym wojen domowych i narodowych. Jest zdania, że są powody, by przypuszczać, iż media przyczyniły się do wzniecenia przemocy etnicznej w byłej Jugosławii na początku lat 90. ubiegłego wieku.

Spirala strachu
Poczucie zagrożenia, będące wartością względną, kształtują media goniące za sensacją i gorącymi newsami. Z tego powodu wiadomości telewizyjne i niemal cała zawartość tabloidów przypomina kronikę kryminalną, a wiele programów publicystycznych ukazuje najdrastyczniejsze zbrodnie. Tego typu obrazy bombardujące konsekwentnie, regularnie każdego dnia odbiorcę mediów powodują u niego poczucie zagrożenia. Socjolodzy odnotowują zjawisko tzw. facylitacji społecznej, a więc procesu, dzięki któremu jednostki wywierają wzajemnie intensyfikujący wpływ na swoje zachowanie. Przejawiać się to może w ten sposób, że jeśli ze wszystkich źródeł informacji dochodzą głosy o stale narastającej przestępczości, to po jakimś czasie odbiorcy są przekonani o realności tego zjawiska, choć sami z jego przejawami się nie zetknęli. Społeczności towarzyszy także poczucie narastającego wewnętrznego zagrożenia, co powoduje nakręcanie spirali strachu - eskalację społecznego poczucia zagrożenia przestępczością. Jest to zjawisko bardzo szkodliwe, gdyż nie tyle ostrzega, ile paraliżuje społeczeństwo. Zwracają na nie uwagę sami pracownicy policji. Psycholodzy przyznają, iż raz wyzwolony strach trudno jest opanować. Dochodzi do procesu sprzężenia zwrotnego. Sprawcy, wiedząc, że odbiorcy obawiają się ich komunikatów, poczynają sobie coraz śmielej.

Przekazy z bezpośrednich działań terrorystów
Brian Jenkins, ekspert ds. terroryzmu i bezpieczeństwa w RAND Corporation, stwierdził w 1974 r., że "terroryzm to teatr", a ataki terrorystów są często starannie zaplanowane w taki sposób, by przyciągnąć uwagę mediów. O mediach wielu badaczy terroryzmu mówi jako o sojuszniku terrorystów. Media pomagają im, świadomie lub nie, w osiągnięciu celów. Swoje akcje terroryści planują bardzo starannie, tak by przyciągnąć uwagę międzynarodowych mediów elektronicznych i prasy. Analitycy jednoznacznie twierdzą, iż terroryści z biegiem lat eskalują przemoc; przeprowadzane zamachy stają się coraz bardziej krwawe. Podobnie jak w hollywoodzkim kinie akcji także na planie realnym trup ściele się coraz gęściej. Niemieccy terroryści RAF (Rote Armee Fraktion) od początku swojej działalności rozumieli i doceniali znaczenie mass mediów. Po każdym zamachu wydawali "programowe" oświadczenia niezwiązane z konkretnymi akcjami lub przesyłali dla prasy odpowiednie zdjęcia.
Spektaklem medialnym na globalną skalę, nieporównywalnym z niczym innym, był największy zamach terrorystyczny w historii na dwie wieże World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon 11 września 2001 roku. Płonące i walące się wieże pokazywały przez 24 godziny na dobę wszystkie stacje telewizyjne świata, przerywając uprzednie programy. Wieże WTC zawaliły się na oczach niemal całego świata. Widzowie całego globu otrzymali transmisję "live" z apokalipsy.

Wojna informacyjna
W świecie cywilizacji informacyjnej szczególny rodzaj terroru obserwujemy podczas wojny informacyjnej. Mamy tu przede wszystkim do czynienia z manipulowaniem informacją. Polega to na wykorzystywaniu prawdziwych informacji, ale w taki sposób, by wywołać fałszywe implikacje, np. drogą pomijania wybranych, istotnych, ale niewygodnych wiadomości, lub poprzez taką ich selekcję, żeby budziły fałszywe skojarzenia. Informacje zmanipulowane zaznaczają mniej lub bardziej realne zalety podejmowanych spraw, natomiast maskują lub przemilczają ich ciemne strony.
Znawcy tematu podkreślają, że szczególnym rodzajem manipulacji z punktu widzenia info-agresora jest "fabrykacja informacji", czyli świadome tworzenie fałszywych informacji i podawanie ich za prawdziwe. Znawca tematu Rafał Brzeski podkreśla jednak, że do "jawnych kłamstw można posuwać się praktycznie bezkarnie po uzyskaniu kontroli nad większością mediów i ośrodków opiniotwórczych przeciwnika. Przy czym istotniejsza jest kontrola nad mediami niż nad ośrodkami opiniotwórczymi".
Albowiem sprawując kontrolę nad mediami - jak zauważa Brzeski - można szybko wykreować posłuszne sobie ośrodki opiniotwórcze, które będą uwiarygodniać sfabrykowane informacje. Informacje zmanipulowane i sfabrykowane wykorzystuje się w walce informacyjnej będącej specyficzną, agresywną formą sterowania społecznego w złej wierze, "zadaniem prowadzącego walkę informacyjną jest zniszczenie przeciwnika za pomocą informacji" - pisze Rafał Brzeski. Głównym pociskiem w walce informacyjnej jest informacja niszcząca, której zadaniem jest osłabiać strukturę przeciwnika, inspirować jego błędne decyzje i działania.

Operacja megafon
Przykładem wojny informacyjnej może być znana i szeroko komentowana na forach internetowych tzw. operacja Hasbara. Chodzi tu o instrukcję przygotowaną dla sieci ochotników uczestniczących w wojnie informacyjnej w międzynarodowych mediach i internecie. Operacja opatrzona została nazwą "megaphone". Ma wzmacniać, kreować i utrwalać jedne opinie oraz zagłuszać te, które uzna za wrogie i szkodliwe.
Na wstępie instrukcji czytamy: "Mamy przewagę militarną, ale przegrywamy walkę w międzynarodowych mediach. Musimy zyskać na czasie, by wojsko odniosło sukces. Możemy mu pomóc, pozostając kilka minut więcej w Internecie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podejmuje wysiłki, by zrównoważyć media, ale wszyscy wiemy, że ta bitwa rozgrywa się na poziomie ilości. Im bardziej angażujemy się w komentarzach, blogach, odpowiedziach i sondażach, tym więcej zdobywamy opinii przychylnych naszej sprawie". W innym miejscu instrukcji dowiadujemy się, że: "Megaphone wyświetla argumenty dostosowane do aktualnej chwili i wyznacza media, na które należy właśnie zwrócić większą uwagę. Uczestnicy, rekrutowani w Izraelu i w krajach diaspory, mają pełną swobodę formy i treści oddziaływania, ale dla tych, którzy mają mniej czasu, przewidziano gotowce, które da się wkleić wszędzie jednym kliknięciem. Czasem to rozbudowane wypowiedzi, czasem pojedyncze, te same zdania w różnych wersjach, do wyboru w kilku językach".
W wojnie informacyjnej media, nasycając opinię publiczną odpowiednim stężeniem masy informacyjnej, mogą doprowadzić do stworzenia stanu społecznej apatii, przy jednoczesnym umacnianiu wśród odbiorców przekonania, że poinformowanie jest wystarczające do aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. Prowadzi to do pasywnej obserwacji i praktycznie samowykluczenia z czynnego życia społecznego. Robert K. Merton i Paul F. Lazarsfeld, obserwując to zjawisko, nazwali je "dysfunkcją narkotyzującą".

Gdy czwarta władza produkuje strach
Konkludując, musimy stwierdzić, iż pojęcie terroryzmu medialnego nie stanowi wytworu "semantycznej anarchii", jak powiedziałby jeden z badaczy terroryzmu Conor Gearty. Egzemplifikacja licznych fenomenów terroryzmu medialnego unaoczniła istnienie i skalę tego złożonego i wciąż wymagającego wielu interdyscyplinarnych badań zjawiska.
Jedną z ważnych funkcji mediów jest funkcja kontrolna życia politycznego i społecznego. O mediach wciąż mówi się jako o tzw. czwartej władzy. Funkcja ta może być spełniona jedynie w państwach i krajach, które gwarantują wolność praw swoim obywatelom oraz związaną z tym wolność słowa zagwarantowaną w konstytucji. Jeśli jednak czwarta władza prowadzi własną globalną "grę w strach", to czy można mówić o demokratycznym państwie prawa? Czym jest faktycznie tzw. czwarta władza i czym są środki masowej komunikacji, gdy ich przekazy dezintegrują życie państwowe i społeczne? I to w sytuacji, gdy dla wielu obywateli jedynie media stanowią główne źródło wiedzy o polityce? Co stanie się z poszczególnymi narodami i społeczeństwami, gdy media będą wzmacniać działania grup terrorystycznych siejących strach i nieufność w stopniu narastającym? Wyobraźmy sobie akt terroru bez nagłośnienia w mediach. Czy zjawisko współczesnego terroryzmu zaistniałoby bez wspomagania i siły cywilizacji medialnej?
Wobec tak dramatycznej rzeczywistości nasuwa się kolejne pytanie postawione przez jedną z autorek podejmującą temat terroryzmu medialnego. Dlaczego nie podlega on penalizacji, skoro wszyscy zgadzamy się co do tego, że każda przemoc winna być skutecznie ścigana i karana?3

W sieci wyreżyserowanego okrucieństwa
Terroryzm medialny w naszych rozważaniach to przekazy medialne siejące grozę i strach, rozbijające życie społeczne nie tylko narodów, ale w dobie cywilizacji informatycznej życie całych kultur i cywilizacji. Terroryzm medialny przejawia się w przekazach nasyconych przemocą i agresją, w przekazach relacjonujących tzw. terror dnia codziennego, zwykłe życie, w którym agresorami czy terrorystami stają się ojcowie wobec córek, matki wobec mężów i synów. To także przekazy skupiające się na codziennym multiplikowaniu katastrof i wydarzeń dramatycznych, budzących lęk i przerażenie, a stanowiących efekt katastrof związanych z rozwojem cywilizacji technicznej lub związanych z żywiołami natury (tornada, trzęsienia ziemi, powodzie, pożary) itp. I wreszcie to relacje z agresywnych działań terrorystów manipulujących przekazami medialnymi. Ostatni, chyba najmniej opisany dotąd rodzaj terroryzmu medialnego, to wojna informacyjna, ponieważ jej istotą jest ukrycie. Jej odkrycie i demaskacja czyni ją w praktyce nieskuteczną.
Znakomity badacz mediów George Gerbner, komentując swoje badania, zauważył: "W historii ludzkości zdarzały się już bardziej krwawe czasy, ale żadna z tych epok nie była przesiąknięta obrazami przemocy w tym stopniu, co nasza. Kto wie, dokąd zaniesie nas ten potworny strumień widzialnej przemocy (...) wpływający do każdego domu przez migoczące ekrany telewizorów w postaci scen nienagannie wyreżyserowanego okrucieństwa".




1 S. Cenckiewicz "Kiedy manipulacja jest przemocą", "Gazeta Polska" nr 8 (2009), s. 11; M. Kuźmiński, M. Mueller "Nabór do twierdzy", "Tygodnik Powszechny", nr 29 (2007), s. 6.
2 J. Żakowski "Dziś to Rydzyk rozdaje w Polsce karty", "Dziennik", 20 lipca 2007.
3 K. Giżycka "Terroryzm medialny", "Cywilizacja", nr 24 (2008), s. 178.


za: NDz 15.5.09 (kn)