Publikacje polecane

Polonofil Hitler i harcmistrz Hitlerjugend

Nie tak dawno media odnotowały przypadek pułkownika Siergieja Kowalowa, który na stronie ministerstwa obrony Rosji zamieścił tekst oskarżający Polskę o wywołanie wojny w 1939 r./.../ polski autor Robert Michulec opublikował opasły tom (747 str.) głoszący gorsze rzeczy. Twierdzi, że Hitler był zmuszony do prowadzenia we wrześniu 1939 r. „wojny obronnej” z Polakami. Rzeczywiście, gdyby nie opór Polski i „nierozsądne” sejmowe wystąpienie ministra Józefa Becka traktujące o honorze, to zapewne nie byłoby paktu Ribbentrop – Mołotow, a Hitler napadłby na Francję. Później Polacy mogliby wraz z Niemcami uderzyć na ZSRR i wyzwolić przodków Kowalowa spod władzy Stalina. Jednak nie tylko rosyjski wojskowy obwinia Polskę za wybuch wojny. Oto polski autor opublikował opasły tom (747 str.) głoszący gorsze rzeczy. Twierdzi, że Hitler był zmuszony do prowadzenia we wrześniu 1939 r. „wojny obronnej” z Polakami. Agresorem bowiem była Polska! Polskie media i publicyści nie dostrzegli tej „odkrywczej” pracy. Kłania się przysłowie o źdźble i belce w oku?

Autor Robert Michulec napisał „dzieło” pt. „Ku wrześniowi 1939” (Wyd. Armagedon, Gdynia 2008).

Z tomu możemy dowiedzieć się, że Polska od 1918 r. prowadziła wobec Niemiec podstępną i wrogą politykę. Zbroiła się bez umiaru zaniedbując społecznie ważne potrzeby. Zamierzała napaść na pokojowe Niemcy i zagarnąć Berlin. Tymczasem w Niemczech do władzy doszli naziści (tj. narodowi socjaliści), którzy chcieli zaprzyjaźnić się z Polakami.  Autor przekonuje, że nie tylko Adolf Hitler, ale Hermann Göring, Josef Goebbels, Joachim Ribbentrop, Hans Frank, nawet Heinrich Himmler to byli bez wyjątku „polonofile”. Szczęśliwie marszałek Piłsudski i minister Beck, stojący na czele państwa ideowo podobnego do III Rzeszy, dążyli do zbliżenia dalece wykraczającego poza dobrosąsiedzkie stosunki. Wspólnota ideowa sanacji z hitleryzmem była widoczna chociażby w czymś takim – „W II RP istniał odpowiednik Waffen-SS, a mianowicie KOP, ale z nieznanych powodów sanacja nie obnosiła się z nim”.

R. Michulec opisując zabiegi hitlerowców by zjednać Polaków przedstawia m.in. starania Hitlerjugend o nawiązanie współpracy z polskim harcerstwem. ZHP nie chciało tej współpracy. R. Michulec uporczywie nazywający członków HJ harcerzami („harcmistrz HJ”) pisze o „dwulicowości polskich harcerzy”. Szczególnie nagannie według niego zachowywały się drużyny harcerskie mniejszości polskiej w Niemczech bowiem „potrafiły być agresywne na swoim terenie wobec gestapowców kontrolujących obóz, a podczas przemarszu przez wsie i miasteczka były ostentacyjnie hałaśliwe” (s. 196). Harcerze śpiewali polskie pieśni patriotyczne czym drażnili Niemców. Autor „rozumie” też dlaczego władze niemieckie nie zgodziły się na spływ kajakowy harcerzy po jeziorach mazurskich. Trasa spływu biegła w pobliżu fortyfikacji, a harcerze byli po prostu szpiegami polskiego wywiadu. Mimo to przyjaźni Polakom Niemcy byli pełni „dobrej woli” „o czym najlepiej świadczy fakt, że 3-dniową wizę tranzytową wydano nawet polskiej pisarce Zofii Kossak-Szczuckiej, znanej ze skrajnie antyniemieckiego i patriotycznego nastawienia” (s. 197).

Niestety, po śmierci Marszałka, nielojalna „sanacja” dla zaspokojenia imperialnych ambicji weszła na drogę konfrontacji z Niemcami. To nie oznacza, aby Piłsudski był kimś lepszym od reszty podstępnych Polaków – „Piłsudski był bez wątpienia upośledzony emocjonalnie, i przez to politycznie” (s. 569). Jednak o tyle zasługuje w oczach autora na docenienie, że chciał współpracować z Hitlerem („pakt Piłsudski-Hitler”).

W każdym razie apogeum polskiej agresywnej polityki miał być „plan” zaatakowania Niemiec w marcu 1939 r. To się nie udało z racji polskiej nieudolności: „Mobilizacja WP w marcu nie poszła jednak najlepiej” (s. 620). Z agresji na Niemcy czasowo zrezygnowano, ale: „Mobilizacji jednak nie cofnięto. Okazało się to – eufemistycznie rzecz ujmując – tragicznym błędem politycznym i ekonomicznym” (s. 620). Przeciągana przez kolejne miesiące „wroga” wobec Niemiec demonstracja siły, w postaci zmobilizowanych dywizji WP, po prostu “zmusiła” Hitlera (próbującego ratować światowy pokój) do prewencyjnego uderzenia na Polskę we wrześniu 1939 r.

P. Michulec pisze: „Podsumowując: Polska w 1939 r. nie miała obronnego planu wojny z Niemcami i przygotowywała się do ataku na III Rzeszę. Należy tu na wszelki wypadek silnie podkreślić, że powyższe ustalenia nie są rozważaniami alternatywnymi czy rechotem historii. To samo sedno sprawy...” (s. 535).  Ustalenie oczywiste, skoro autor demaskuje zbrodnicze pragnienia Polaków: „Wola chłeptania krwi (niemieckiej – RSz) była tak powszechna, że zauważył to Burckhardt wizytujący Warszawę na początku czerwca” (s. 570). Zamiar polski był więc oczywisty: „Można powiedzieć, że strona polska po prostu wykorzystała chwilową słabość swego sąsiada i zaczęła szykować się do ataku na niego poprzez otwarte granice” (s. 614). Stąd też: „Patrząc na rzeczywisty bieg wydarzeń w 1939 r., nie da się uciec od stwierdzenia, że to strona polska podjęła pierwsze wojenne kroki wobec Niemiec, a nie na odwrót” (s. 616). W efekcie: „Tak właśnie wyglądały wydarzenia prowadzące bezpośrednio do rozpoczęcia wojny, którą – zgodnie z wolą Rydza-Śmigłego – udało się przekształcić w długą rzeź” (s. 740)

Katastrofa Polski w 1939 r. była, wg Roberta Michulca, swoistym aktem łaski ze strony Hitlera – „Wrzesień to westchnienie ulgi sanacyjnych nieudaczników, którzy nagle znalazłszy się w ślepym zaułku mieli do powiedzenia tylko jedno: kończ waść, wstydu oszczędź” (s. XI).  Należałoby powiedzieć – i bardzo dobrze skoro: „Uczciwe spojrzenie na sanacyjną Rzeczpospolitą ukazałoby nam bowiem państwo nie tylko autorytarne i brutalne, ale pogrążone w prymitywizmie i nędzy; państwo przy tym wręcz opętane szaleńczą mitomanią jak przysłowiowy dom wariatów, który stojąc na swych glinianych nóżkach groteskowo pretendował do miana wschodnio-europejskiego mocarstwa” (s. XVII).

Musze przyznać, że pułkownik Kowalow był dużo bardziej oględny w słowach.


PS 1. Z krytyki „sanacji” nie powinni cieszyć się przeciwnicy piłsudczyków. Autor równie pogardliwie traktuje „endeckich patriotów”. Pisze o nich mniej, bowiem narodowi demokraci w latach 30. nie sprawowali w Polsce rządów.

PS 2. Książkę wydrukowano w Drukarni Narodowej na ul. J. Piłsudskiego 19 w Krakowie.

PS. 3. Autor zapowiada kontynuację tematu w II tomie, zatytułowanym “Zbrojne ramię sanacji”. Ma tam być o zbrodniach polskich popełnionych na niewinnych Niemcach, m.in. w Bydgoszczy.

Romuald Szeremietiew

za: http://www.bibula.com/?p=10509 (kn)