Niskie loty Opery Narodowej

"Ognisty anioł" Siergieja Prokofiewa w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

«Zastanawia mnie, jaki jest prawdziwy powód, dla którego Opera Narodowa wystawiła "Ognistego anioła" Siergieja Prokofiewa. Zastanawia mnie także, dlaczego Mariusz Treliński (dyrektor artystyczny tego teatru i reżyser spektaklu) wybrał właśnie tę operę. Sama treść przedstawienia nie stanowi tu żadnej odpowiedzi. Ani pod względem formy inscenizacyjnej, ani pod względem interpretacji myślowej utworu. Zresztą, przestrzeń myślowa właściwie tu nie istnieje. Opera w ujęciu Mariusza Trelińskiego ma zagmatwaną konstrukcję, zbudowana jest na chaotycznym, pozbawionym jakiejkolwiek logiki zderzeniu rozmaitych scen, gdzie mieszanina czasów toczącej się akcji powoduje, że publiczność gubi się w odbiorze spektaklu. Że nie wspomnę już o scenach bluźnierczych opery Prokofiewa, co Mariusz Treliński jeszcze bardziej uwyraźnia i podbudowuje w swojej inscenizacji.


Co do muzyki Prokofiewa określanej jako wybitna można mieć różne zdanie. Na pewno jest trudna w odbiorze i nie zapamiętujemy jej. Także od śpiewaków partytura wymaga sporego wysiłku. Przy dobrym wykonaniu zwłaszcza głównych partii i przy dobrym dyrygencie prowadzącym orkiestrę można zauważyć, jak bardzo ekspresywnie wyraża stany emocjonalne postaci: ich zdenerwowanie, złość, lęk, przerażenie. Tylko że publiczności w przedstawieniu Mariusza Trelińskiego mieszają się bohaterowie opery. Widz nie wie, kim są, ponieważ reżyser dokonał tu nieczytelnych zbitek postaci. Na przykład Krzysztof Bączyk raz jest tytułowym aniołem ognistym, raz Henrykiem, za chwilę Faustem, a w końcu Inkwizytorem, który tutaj ma też znamiona szatana. Poza tym reżyser wymieszał rzeczywistość realną spektaklu z tą, która jakoby mieści się w głowie głównych postaci i - aby jeszcze bardziej zagmatwać - używa nagle retrospekcji w sytuacji najmniej odpowiedniej.


Przy tym koncepcja inscenizacyjna narzucająca swoistą dla Mariusza Trelińskiego estetykę obarczoną filmem (Treliński zaczynał jako reżyser filmowy) sprawia, że reżyser buduje spektakl nie wyprowadzając go wprost z partytury opery, lecz na pierwszym miejscu sytuując obraz. To świadczy też o pysze reżysera. Takie ustawienie śpiewaków na scenie nie zawsze gwarantuje najlepszą słyszalność w stronę publiczności. Tak jest na przykład z partią Ruprechta w wykonaniu Scotta Hendricksa, gdzie w kilku scenach po prostu nie słychać artysty. Lepiej sobie radzi litewska śpiewaczka Ausrine Stundyte w głównej roli Renaty. Artystka świetnie połączyła część wokalną z aktorstwem dramatycznym.


Warto zauważyć, że opera ta przez wiele lat była w zapomnieniu i teatry nie interesowały się nią. Natomiast obecnie wraca z owego zapomnienia. Dlaczego tak się dzieje? Okultystyczna, pełna demonów opera Prokofiewa "Ognisty anioł" z wątłym pod względem dramaturgicznym, populistycznym librettem według bełkotliwej, modernistycznej powieści Walerija Briusowa nie jest znowu aż takim arcydziełem, by w roku obchodów stulecia odzyskania niepodległości naszej Ojczyzny wystawiać rosyjską operę zamiast na przykład polskiego "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki. Owszem, "Straszny dwór" w reżyserii Davida Poutneya jest wprawdzie w repertuarze Opery Narodowej, ale - jak już wielokrotnie pisałam - ta inscenizacja powinna być jak najprędzej zdjęta z repertuaru, a w to miejsce winna pojawić się nowa inscenizacja zgodna z duchem opery Moniuszki. Bo inscenizacja Poutneya nie przynosi chwały teatrowi, lecz hańbę. Wątek patriotyczny, tak ważny dla Moniuszki, w tej interpretacji nie istnieje. A biało-czerwone barwy w kostiumach śpiewaków służą szyderczemu prześmianiu.

"Straszny dwór" należy przecież do naszego wspaniałego dziedzictwa narodowego, a przy tym jest niekwestionowanym arcydziełem operowym. Tymczasem w listopadzie 2018 roku, miesiącu szczególnie ważnym, gdzie powinny być skumulowane przedsięwzięcia artystyczne (i nie tylko artystyczne) czczące stulecie naszej niepodległości, Opera Narodowa będzie straszyć widzów "Strasznym dworem" w inscenizacji angielskiego reżysera Davida Poutneya. Przy okazji warto powiedzieć, że inscenizacja Poutneya jest niestety potwierdzeniem procesu wynaradawiania Polaków z naszej kultury narodowej i dostosowywania, uniwersalizowania jej do wymogów polityki poprawnościowej, będącej - jak wiadomo - główną ideologią Unii Europejskiej.
                                                                              ***
"Ognisty anioł" - muzyka i libretto Siergieja Prokofiewa, wg powieści Walerija Briusowa, dyr. Kazushi Ono, reż. Mariusz Treliński, scenog. Boris Kudlička, chór i orkiestra TW-ON, Warszawa.»
"Niskie loty Opery Narodowej"
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik Nr 125/, 2-3 czerwca 2018
02-06-2018       
       
e-teatr.pl - wortal teatru polskiego © Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego     


http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/259952,druk.html