Ryszard Czarnecki - Światowa polityka i polska obecność



Dla Kataru organizowanie konferencji międzynarodowych to może nie tyle sport narodowy, ile powód do prestiżu i zwiększenia roli w polityce międzynarodowej tego małego, ale niezwykle bogatego państwa. Gdy w ostatnich dniach tam byłem, odbywały się aż trzy: World Policy Conference, na którą byłem zaproszony jako mówca, druga na temat terroryzmu i wreszcie seminarium ekspertów NATO.

Najważniejszą z nich była ta, której w tym roku motywem przewodnim było „Global Governance”, czyli „światowe zarządzanie”. Konferencje z cyklu WPC (World Policy Conference) odbywają się corocznie, zawsze na innym kontynencie. Poprzednia miała miejsce w 2015 r. w Montreux w Szwajcarii, ale wcześniej gościła choćby w Seulu, Paryżu czy – dwukrotnie – w marokańskim Marrakeszu. Jej pomysłodawcą i głównym organizatorem jest Thierry de Montbrial, francuski uczony, autor 20 książek, doktor honoris causa dziewięciu uczelni, niegdyś pierwszy dyrektor departamentu polityki planowania MSZ Francji (jeszcze w latach 70.). Konferencje te co roku goszczą polityków z kilku kontynentów, ale też naukowców, ekspertów, menedżerów, biznesmenów, dziennikarzy i specjalistów PR. Zawsze są okazją nie tylko do wymiany poglądów, ale również, a może przede wszystkim, do lobbowania interesów własnego kraju przez goszczących tam aktualnych czy byłych premierów czy ministrów.

Być – w interesie Polski

Lista polityków i innych VIP-ów, którzy wystąpili w stolicy Kataru, Dausze (arabska nazwa: Ad-Dauha), w hotelu Sheraton jest długa. Są na niej nazwiska zarówno tych, którzy już zapisali swój rozdział w politycznej historii swoich państw i kontynentów, jak i ci, którzy wciąż go zapisują. Do tych ostatnich na pewno należy minister spraw zagranicznych Francji Jean Marc Ayrault, premier Kataru szejk Abdullah bin Naser bin Khalifa Al-Thani czy główny negocjator Palestyny w rozmowach na temat niepodległości tego narodu Saeb Erekat albo specjalny wysłannik Pekinu na Bliski Wschód Ksiao-szeng Gong. Do tych pierwszych zaliczyć trzeba byłych premierów, a byli nimi: Australii – Kevin Ruud, Turcji (jeszcze w tym roku) Ahmet Davutoglu, Finlandii – Mari Kiviniemi (obecnie pełniąca funkcję zastępcy sekretarza generalnego OECD), Syrii – Riad Hijab, a także ekswicepremier Turcji – Ali Babacan. Byli także eksministrowie: spraw zagranicznych Hiszpanii – Miquel Angel Moratinos, Francji – Hubert Vedrine oraz Serbii – Vuk Jeremić (były przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego ONZ), Korei Południowej – Jim Sung-Joon i Senegalu – szejk Tidiane Gadio, minister sprawiedliwości Indii Ashwani Kumar, handlu Korei – Bark Tae ho, finansów i strategii tego samego kraju – Hur Kjung-Wook, finansów Rumunii – Daniel Dajanu (obecnie członek zarządu Banku Narodowego w Bukareszcie).

Ta bardzo długa wyliczanka, niemal książka telefoniczna, tyle że bez numerów telefonów, była niezbędna, aby uprzytomnić czytelnikom, jak znaczące i szerokie jest spektrum geograficzno-polityczne World Policy Conference. Dlatego warto tam być. Nie tylko po to, aby oficjalnie zabrać głos, ale także – czy może przede wszystkim – aby „robić swoje” na rzecz własnej ojczyzny w kuluarach, bo na tego typu konferencjach tak naprawdę to one są najważniejsze.

Media establishmentu w natarciu

Znaczący był udział mediów globalnych. W agendzie znalazł się „mój” panel z udziałem, poza mną, przewodniczących komisji spraw zagranicznych: Republiki Federalnej Niemiec – Norberta Roettgena oraz Francji – Elisabeth Guigou. Moderatorem tego „Trójkąta Weimarskiego” na katarskiej ziemi był szef biura w Londynie „The New York Timesa” Steven Erlanger. Był też reprezentujący „The Economist” John Andrews oraz Jim Hoagland z „The Washington Post”. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie te media mają charakter liberalny lub liberalno-lewicowy. Wszystkie w praktyce, także starający się nieskutecznie ubierać w szaty bezstronności brytyjski prestiżowy „The Economist” w amerykańskiej kampanii wyborczej stały się tubą Hillary Clinton. Tym bardziej warto wykorzystać okazję do konfrontowania ich z rzeczywistością społeczno-polityczną, choćby w kontekście Polski. Liczba stereotypów, mitów, półprawd i kłamstw na temat naszego kraju dawno w mediach krajów anglosaskich przekroczyła „barierę dźwięku”. Trzeba wszakże przyznać, że media w USA i Wielkiej Brytanii są i tak w tej kwestii mniej agresywne niż te niemieckie. W tych nad Renem i Szprewą od początku powstania rządu Prawa i Sprawiedliwości ukazało się już dobrze ponad 1000 (sic!) publikacji atakujących Polskę.

Warto też podkreślić silną i dość naturalną, skoro głównym sprawcą konferencji jest Francuz Thierry de Montbrial, obecność mediów znad Sekwany. Moderatorami byli np. znany dziennikarz i korespondent wojenny „Le Figaro” Renaud Girard czy szefowa działu zagranicznego „Les Echos”, Virginie Robert. W specjalnej debacie na temat terroryzmu wziął udział szef Al Arab News Channel z Arabii Saudyjskiej Jamal Khashoggi

więcej:http://gpcodziennie.pl/58010-swiatowapolitykaipolskaobecnosc.html