Marian Miszalski: Kultura buntu – czyli co się marzy zadymiarzom

Tzw.Festiwal 4 kultur, zaplanowany na wrzesień Łodzi, organizatorzy zatytułowali „Kultura buntu”. W ten sposób festiwal nawiązywać ma do rozruchów studenckich, jakie przed 50 laty miały miejsce na zachodnioeuropejskich uczelniach.

Wygląda na to, że tuż przed wyborami samorządowymi w Łodzi  organizatorzy festiwalu chcą, jak to się mówi, podgrzać nastroje. Już sama nazwa festiwalu –kultura buntu -  jest  absurdalna, gdyż rozruchy z 1968 roku we Francji i w innych krajach Europy Zachodniej były zaprzeczeniem kultury, jej urągowiskiem. Wyrzucano profesorów z sal wykładowych, głoszono hasła w rodzaju „Prawdą jest to, czego sobie życzę”, domagano się likwidacji nauczania historii na uczelniach wyższych i w liceach, wznoszono barykady, palono samochody – a motywem przewodnim tej rewolty było… żądanie, by w akademikach studenci mogli mieszkać ze studentkami.

W latach 60-ych społeczeństwa Europy Zachodniej przeżywały gospodarczy boom: nie wymagano egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie, wskutek czego poziom nauczania obniżał się. Słabo wykształceni studenci podatni byli na lewackie hasła, nic też dziwnego, że zadymy z maja i czerwca roku 1968 szybki zdominowane zostały przez komunistów, trockistów, maoistów, anarchistów – a najbardziej bzdurne hasła lewackich agitatorów zyskiwały roznamiętniony aplauz, podgrzewany przez wiecowych mówców- agitatorów.  Seksualni dewianci – Jean-Paul Sartre, Simone de Beauvoir czy Cohen-Bendit brylowali pośród zbuntowanych dzieciaków, zachęcając do „swobody seksualnej”. To pokolenie roku 1968 nasiąknęło ideami marksistowskimi i stało się później – do dzisiaj – rozsadnikiem neo-marksizmu, czyli dzisiejszej „politycznej poprawności”.

Nie dziwi, że obecne władze miejskie Łodzi dotują dzisiaj takie nawiązanie do lewackich awantur z roku 1968 kwotą miliona dwustu tysięcy złotych. Kultura buntu? To nie była żadna kultura, to były żałosne, śmieszne niekiedy a w konsekwencji  niebezpieczne dla kultury przejawy jej barbaryzacji. Ich skutki odczuwany do dzisiaj, bo lewacy  roku 1968 nasiąknęli filozofią kompletnej nieodpowiedzialności jednostki za swe czyny i jej przerzucania na „państwo”, więc na innych obywateli.

Przed wyborami samorządowymi prezydent Zdanowska najwyraźniej chce podchlebić się lewactwu, wspierając pełną kieską ten festiwal „Kultury buntu”, którego absurdalne hasło - nawiasem mówiąc -  wymyśliła niejaka Joanna Podolska, „wychowanka” , a jakże – łódzkiej wkładki „Gazety Wyborczej”.  Tworzącym komitet wyborczy Zdanowskiej łże-liberałom z PO, postkomunistom z SLD i zadymiarzom z „Nowoczesnej” taka otoczka elektoralna tuż przed wyborami będzie jak znalazł, zwłaszcza, że zorganizowana za pieniądze łódzkiego podatnika, a nie za swoje.