Jak nie przegrać wyborów AD 2019

Większość przedwyborczych plusów jest po stronie Zjednoczonej Prawicy, warto jednak przyjrzeć się kilku „plusom ujemnym”

Wybory parlamentarne zbliżają się dużymi krokami. Kampania wyborcza ruszyła pełną parą. Niektórzy, jak PiS, prezentowali program na konwencji w Katowicach, inni, jak KO, ruszyli w teren, gdzie chcieli być zabawni, a zafundowali sobie KO, czyli medialny nokaut.

Sondażowa przewaga PiS nad KO jest spora (wg ostatnich badań 13 proc.), co jest „plusem dodatnim”, ale i (jak mawiał klasyk) „ujemnym”. Dodatnim, bo pokazuje, że działania rządu pomimo medialno-parlamentarnych histerii opozycji, włączenia do polityki wojny ideologicznej z udziałem LGBT czy próby zagrania problemem pedofilii w Kościele, wciąż cieszą się sporym poparciem. Do dziś opozycja i zaprzyjaźnione z nią media nie są w stanie racjonalnie odpowiedzieć na pytanie, skąd bierze się tak duże poparcie obecnej władzy. Na potrzeby racjonalizacji własnej klęski wymyślają niestworzone historie o niewykształconych wyborcach PiS, o mistyfikacji, którą biedacy dali się omamić. To problemy opozycji, która jest dziś rozbita wewnętrznie, skłócona, bez poważnego przywództwa. Naiwnością byłoby liczenie na jej ciągłą słabość, bo wciąż ma poważne zaplecze medialne, które nie spocznie, dopóki nie odsunie partii Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Ujemnym zaś dlatego, że daje złudne poczucie uspokojenia i samozadowolenia, które może uśpić czujność obozu rządzącego.

Przegrać z samym sobą

W sportowej rywalizacji, w której zdecydowany faworyt mierzy się ze słabszym przeciwnikiem, czasem mówi się, że może on przegrać tylko sam ze sobą. To określenie w pewnym stopniu pasuje do sceny politycznej w naszym kraju. Dziś partia rządząca ma większość atutów w ręku, opozycja jest bardzo osłabiona. Największe niebezpieczeństwo PiS grozi jej chyba od wewnątrz, czyli z szeroko pojętego obozu prawicowego. Nie chodzi o to, by polityków PiS zagłaskać na śmierć i pod żadnym pozorem nie krytykować, ale owa krytyka musi być przemyślana, wyważona, a im bliżej wyborów – ograniczana do minimum. Zastrzeżenia lepiej zostawić na okres powyborczy. Chłodna kalkulacja podpowiada, że zarzuty kierowane z własnego środowiska tuż przed wyborami przyniosą niedobre skutki. Wodą na młyn opozycji mogą stać się słowa w stylu tych ks. Tadeusza Rydzyka, który skrytykował TVP za demoralizujące filmy, niewypowiedzenie Konwencji Stambulskiej i aborcję eugeniczną. Nikt nie odbiera redemptoryście prawa do krytyki, ale roztropność nakazuje wybór odpowiedniego jej momentu. Potem w mediach możemy wyczytać np. o „Masakrze Kaczyńskiego na Jasnej Górze”.

Nadmiar życzliwości TVP

Golem samobójczym dla obecnej władzy może się też okazać zbyt nachalna sympatia telewizji publicznej kierowana w jedną stronę. Opozycja będzie za wszelką cenę lansowała narrację, bo czyni to od dawna, o propagandowej telewizji, faworyzowaniu jednej ze stron itd. Jeśli Polacy dadzą się przekonać, że TVP zanadto pomaga jednej partii, może się okazać, że zadziała to przeciwko Zjednoczonej Prawicy. Nierzadko ludzie stają po stronie tych, którzy w ich mniemaniu są pokrzywdzeni. Niedawno w jeden z weekendów TVP postanowiła zaprezentować liderów list wyborczych PiS we wszystkich okręgach. Przez cały weekend prezentowano jedynki PiS, po czym szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski stwierdził, że TVP jednak nie będzie pokazywać w tej formule kandydatów innych partii politycznych. W internecie zawrzało, w świat poszedł przekaz o faworyzowaniu jednego ugrupowania, co nie przysporzy mu kolejnych sympatyków.

Unikać ataku

Żeby nie dokonać samozaorania, władza musi jak ognia unikać inicjowania ataków na opozycję. Media lewicowo-liberalne tylko czekają na nieostrożną wypowiedź polityka PiS, chcą kreować przekonanie, że to obóz prawicy jest agresywny



zawartość zablokowana

Autor: Leszek Galarowicz

Pozostało 51% treści

za: https://gpcodziennie.pl

***

"Wodą na młyn opozycji mogą stać się słowa w stylu tych ks. Tadeusza Rydzyka, który skrytykował TVP za demoralizujące filmy, niewypowiedzenie Konwencji Stambulskiej i aborcję eugeniczną. Nikt nie odbiera redemptoryście prawa do krytyki, ale roztropność nakazuje wybór odpowiedniego jej momentu." - pisze Autor.

Hmm...A któż to ma ustalać owe właściwe "momenty" kiedy można i należy głosić prawdę?...
Szczególnie w tak "strategicznych" kwestiach dotyczących życia i kondycji duchowej człowieka.
Nie przedobrzajcie Autorze, bo Tam mogą nie pobłażać owej "taktyce". W obronie SENSU "trzeba nastawać w porę i nie w porę" - czyż nie?...
kn