Prof. Janusz Kawecki, członek KRRiT: Koncesja dla TVN24 się nie należy, i to od 2015 r. Będę stał do końca na tym stanowisku. Idzie o przestrzeganie prawa.

Leszek Sosnowski, miesięcznik „Wpis”: Były (2010-2016) przewodniczący KRRiT Jan Dworak twierdzi, że za jego czasów koncesje przyznawano w parę tygodni, a wy pracujecie nad tym już półtora roku z powodu wyraźnej niechęci do TVN i sympatii dla PiS-u.

Prof. Janusz Kawecki: Szybko nie znaczy właściwie. Sympatie także nie mają tu nic do rzeczy, liczy się prawo. W jaki sposób przewodniczący Dworak przyznawał koncesje, to jeszcze wyjaśnimy. Bywały w przeszłości takie przypadki, kiedy nadawca prawie bezpośrednio, bo w dwa albo trzy lata po otrzymaniu jednej koncesji na 10 lat, składał dla tej samej koncesji wniosek na następny okres dziesięcioletni. Nasi poprzednicy taki wniosek rozpatrywali i przedłużenie koncesji było udzielane.

Przecież podczas pierwszego okresu obowiązywania koncesji nadawca mógł popełnić jakieś wykroczenia eliminujące go z ubiegania się o prawo nadawania w następnym okresie. Nie musiał się jednak tym przejmować, ponieważ miał już w kieszeni wystawiona kilka lat przed czasem prolongatę?

Dokładnie tak. W ustawie podany jest nienaruszalny termin złożenia wniosku w sprawie koncesji: „nie później niż 12 miesięcy przed wygaśnięciem posiadanej koncesji”. To oznacza, że materiał obejmujący poprzedzający okres, czyli wcześniejsze 9 lat, nie 2 czy 3 lata, powinien być główną podstawą oceny przy ubieganiu się o koncesję na kolejny okres. W odniesieniu do TVN24 koncesja obowiązuje do 26 września 2021 roku. Tak więc niezależnie od tego, kiedy złożony był wniosek, sprawa powinna być rozpatrywana po zebraniu materiałów dotyczących działalności nadawcy co najmniej do 26 września 2020 roku. I tak też się stało, a sam wniosek był rozpatrywany na posiedzeniu KRRiT już 8, a następnie 22 października 2020 r. Wobec już wtedy zgłoszonych uwag zdecydowaliśmy, iż konieczne jest pozyskanie dodatkowych informacji, również od nadawcy. Nie będę tu wymieniał wszystkich posiedzeń KRRiT, podczas których odbywała się dyskusja nad dostarczanymi odpowiedziami ze strony nadawcy. Było ich stosunkowo dużo. Wobec braku jednoznaczności interpretacyjnej konieczne było zwrócenie się o opinię do niezależnych ekspertów. Po jej otrzymaniu można było kryteria opisane w ustawie i koncesji raz jeszcze „przymierzyć” do wniosku. Uważam, że również ze względu na konieczność odniesienia się do, nazwijmy to tak, zaszłości, KRRiT musiała poświęcić na te prace znacznie więcej czasu.

Może ustalmy najpierw, co bierze się pod uwagę przy rozpatrywaniu wniosku o koncesję na kolejny okres.

Mówimy o nadawcy, który na rynku medialnym już działał. W skrócie można powiedzieć, że oceniany jest przede wszystkim według tego, do czego był zobowiązany ustawą i koncesją, a nie według sympatii politycznych. Kryteria tej oceny zapisane są w Ustawie o radiofonii i telewizji w art. 35a i w powiązanym z nim art. 38 ust. 1 i 2 oraz w art. 36.

Ten ostatni artykuł odwołuje się do samego początku ustawy i wymienia, co jest zadaniem stacji radiowej i telewizyjnej: 1) dostarczanie informacji; 2) udostępnianie dóbr kultury i sztuki; 3) ułatwianie korzystania z oświaty, sportu i dorobku nauki; 3a) upowszechnianie edukacji obywatelskiej; 4) dostarczanie rozrywki; 5) popieranie krajowej twórczości audiowizualnej. Nie są to, co prawda, określenia precyzyjne, tym niemniej jeśli chodzi o TVN24, to moim zdaniem nie ma mowy ani o ochronie dóbr kultury i sztuki przez tę stację, ani o ułatwieniu korzystania z oświaty, sportu i dorobku nauki, ani o popieraniu krajowej twórczości. Zwłaszcza jeśli weźmie się jako kontekst wielkość stacji. Podawanie wyników sportowych to jeszcze nie jest upowszechnianie sportu, a lansowanie ideologii gender nie jest szerzeniem oświaty itd. Żerują na tzw. gadających głowach, które są za darmo; unikają jak ognia wszystkiego, co mogłoby więcej kosztować. Dorobek polskiej kultury i sztuki jest tam co najwyżej przedmiotem krytyki. To jest stacja na wskroś kosmopolityczna. Ciekaw jestem, jak KRRiT interpretuje powyższe punkty ustawy.

Interpretacja w tych sprawach nie jest dowolna. Wymagania w tym zakresie są opisane szczegółowo w innych artykułach ustawy. W czasie trwania koncesji KRRiT ocenia również wyniki monitoringu programów oraz analizuje zasadność skarg napływających od odbiorców. O wynikach tej oceny bezpośrednio po zakończeniu każdego postępowania dowiaduje się zarówno skarżący, jak i nadawca.

Podczas analizy obecnego wniosku TVN SA pojawił się już na początku wątek związany ze stosowaniem wymagań ustawowych zapisanych w art. 35, tzn. dotyczący nadawcy, którego właścicielem jest tzw. osoba zagraniczna. I ten wątek musiał być dogłębnie zbadany, aby przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu koncesji na kolejny okres nie naruszyć obowiązującego nas prawa.

A jeśli chodzi o kolejny artykuł ustawy, 38?

Pod tym kątem analizowane są wszystkie – w czasie obowiązywania koncesji – wystąpienia Krajowej Rady do każdego nadawcy związane z wezwaniami do zaniechania nadawania określonych audycji czy treści. Należy również ocenić, czy stwierdzone naruszenia mają charakter „rażącego naruszenia”. To pojęcie może odnosić się także do niby drobniejszego wykroczenia, jeśli ono się powtarzało, i to pomimo kolejnych wezwań do zaniechania.

Ten przypadek dotyczy TVN24?

Uważam, że tak jest. Weźmy choćby przykład z ostatniego czasu – lektorzy i komentatorzy tej stacji określali Trybunał Konstytucyjny jako „trybunał Przyłębskiej”. To w oczywisty sposób pogardliwe określenie w stosunku do jednej z najważniejszych instytucji w państwie, jak też wobec przewodniczącej Trybunału. W upomnieniu przesłanym przez przewodniczącego Krajowej Rady użyliśmy sformułowania, że to „stanowi element nękania, zastraszenia, a nawet mowy nienawiści”. Mimo wezwań z naszej strony nadawca nie zaniechał stosowania tego określenia.

Takich przypadków w tej stacji można naliczyć wiele. Czują się bezkarni i silniejsi nie tylko od Was, ale od każdego w naszym państwie. I demonstrują to z pogardą wobec wszystkiego, co ma posmak konserwatywny, prawicowy. Korzystają z parasola ochronnego utworzonego przez lewacki w całości mainstream. Dużo skarg wpłynęło na tę stację w ostatnim czasie?

Nie jest to tajemnicą. Często pytają o to również posłowie. W odniesieniu do TVN24 w okresie trwania obecnie obowiązującej koncesji od września 2011 r. wszczęto 89 postępowań w odpowiedzi na wystąpienia 12225 skarżących. (…)

W obecnej „rozgrywce” kluczową sprawą jest struktura właścicielska tej stacji. Czego dotyczy badanie związane z właścicielem, który jest osobą zagraniczną?

Ustawa określa wielkość udziału podmiotów zagranicznych w strukturze własności nadawcy. Udział nie może przekraczać 49 proc. Spośród osób zagranicznych wyróżnia się takie, których „siedziba lub stałe miejsce zamieszkania znajdują się w państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego”, w skrócie EOG. Są to kraje Unii Europejskiej plus Norwegia, Islandia i Liechtenstein. Tych zagranicznych nie traktuje się jako zagranicznych, mogą posiadać nawet 100 proc. udziałów. Takie zmniejszenie wymagań wobec podmiotów zagranicznych z EOG zostało dodane do polskiego prawodawstwa w następstwie przystąpienia Polski do UE w 2004 r. Wcześniej ta granica wynosiła tylko 33 proc., a w strukturze własnościowej TVN SA nawet tyle nie występowało. Z tych to zobowiązań i zapisów wynika, że zagraniczny podmiot gospodarczy może otrzymać koncesję na tych samych warunkach co podmiot polski, ale tylko jeśli pochodzi z terenu EOG.

TVN SA od ładnych paru lat znajduje się w rękach amerykańskich, a nie kogoś z EOG.

Można sobie jednak wyobrazić sytuację, kiedy podmiot spoza EOG, np. amerykański, posługuje się spółką z obszaru EOG, np. z Holandii, i dopiero ta druga spółka przejmuje udziały nadawcy w Polsce. Problem polega na tym, że właścicielem spółki w Holandii jest spółka matka w Ameryce, a więc poza obszarem EOG. Jeśli więc bezpośredni nadawca działający na podstawie koncesji wydanej w Polsce będzie w całości zależny od podmiotu z siedzibą w EOG, ale ten z kolei będzie w całości należał do podmiotu z siedzibą poza EOG, np. w USA, to w strukturze kapitałowej podmiotem dominującym w odniesieniu do koncesji będzie osoba zagraniczna spoza obszaru EOG, a więc w sposób oczywisty nie spełnia to wymagań określonych w art. 35 ust. 3.

Dodajmy, że sformułowanie „podmiot dominujący” nie jest publicystyką, lecz pochodzi z tekstu ustawy. Z tego wynika, że TVN, nadawca, w którego strukturze kapitałowej podmiotem dominującym, a wręcz jedynym, jest podmiot amerykański, już dawno nie powinien posiadać koncesji?

Tak uważam. (…) Jeśli badając sprawę zakupu/przejęcia nie będzie się analizowało tego, kto ma rzeczywistą kontrolę nad nadawcą, to postąpi się niezgodnie z zapisem ustawowym. Gdy do tego dodamy jeszcze, że owe pośredniczące podmioty w wybranych krajach EOG są często rachityczne instytucjonalnie, obracają setkami milionów dolarów, ale posiadają zatrudnioną zaledwie jedną osobę w siedzibie obejmującej jedno pomieszczenie wynajęte w jakimś biurowcu, to można mieć zasadnicze wątpliwości co do decydującej roli owego podmiotu usytuowanego w EOG. Nazywam to fikcją instytucjonalną i próbą obejścia prawa. Łatwo sobie wyobrazić przypadki, kiedy jakieś instytucje, a nawet państwa, zechcą, idąc taką drogą, przejąć właścicieli mediów posiadających koncesję polską i będą realizować program przeciwko Polsce.

Nazywajmy rzeczy po imieniu: chodzi o tzw. firmy słupy. Jest to działalność przestępcza np. w rozumieniu prawa bankowego, podlegająca karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Tak samo jest w przypadku kodeksu karnego skarbowego, który działalność tego typu nazywa firmanctwem. Na pewno powinni również tym ustawodawstwem sugerować się członkowie KRRiT, oceniając prawomocność koncesji. Sądzę, że firma słup powinna być uznana za nieuczciwą także w przypadku rynku mediów. Bo niby dlaczego nie? Pamiętajmy, że ustawodawca w jakimś celu powołał do życia te ograniczenia własnościowe; nie można ich teraz lekceważyć i pomijać.

Może dla Czytelnika nie jest atrakcyjne przywoływanie paragrafów, ale w tym przypadku, jeśli chce się zrozumieć sprawę, jest to konieczne. Otóż ustawa w art. 40a ust. 2 mówi wyraźnie tak: „Czynność, o której mowa w ust. 1 [nabycie udziałów lub akcji – przyp. red.], dokonaną przez podmiot, w stosunku do którego osoba zagraniczna jest podmiotem dominującym, w rozumieniu Kodeksu spółek handlowych, uważa się za czynność dokonaną przez podmiot dominujący”. Z tego jasno wynika, że badanie zasadności przydzielania koncesji powinno się prowadzić na poziomie podmiotu ostatecznie kontrolującego strukturę kapitałową, czyli dominującego. A tym całkowicie dominującym w przypadku TVN jest od 2017 roku amerykańska firma Discovery Inc. zarejestrowana w Silver Spring w stanie Maryland. Czy można inaczej rozumieć art. 40a ust. 2. Ustawy o radiofonii i telewizji?

Można go w ogóle nie odczytywać, pominąć, udawać ślepego lub głupiego – tak jak było do tej pory. Tylko że wtedy już na pewno nie będzie mowy o praworządności na rynku mediów, lecz o wolnej amerykance. W świetle ustawy koncesja TVN-u od kilku lat jest nielegalna?

Niestety, udzielenie koncesji TVN równa się udzieleniu koncesji Discovery. I to trzeba wyraźnie społeczeństwu powiedzieć, bo jest ono przez prawą stronę niedoinformowane, a przez lewą systematycznie dezinformowane. Do złamania ustawy doszło już w marcu 2015 r., gdy spółki ITI i Canal+ sprzedały 52,7 proc. podmiotowi spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli amerykańskiej grupie Scripps Networks Interactive. Zgodnie z przepisami mogły sprzedać tylko 49 proc. Na tym się nie skończyło, bo Scripps szybko skupywał pozostałe udziały i już 28 września 2015 r. posiadał ich 100 proc. Zakupy te realizował za pośrednictwem Southbank Media Ltd., firmy z siedzibą w UE (w Londynie), ale ich firmą matką (dominującą) był amerykański Scripps.

Działo się to wszystko za wiedzą i zgodą ówczesnej KRRiT?

Przeglądałem dokumenty z 2015 r. Jedynym materiałem, bo trudno to nazwać dokumentem, jest „Komunikat KRRiT” z marca 2015 r., który znalazł się na stronie internetowej Krajowej Rady i informuje, iż Scripps Network Interactive kupił większościowy pakiet udziałów TVN. W treści owego zapisu podano, iż nowy właściciel dominujący ma 52,7 proc. akcji. Jest tam wyrażona opinia o tym, że ze względu na to, iż zakupu dokonała spółka z siedzibą w państwie członkowskim Unii Europejskiej, to takie transakcje „nie podlegają zapisom art. 40a”, czyli „przy zakupie akcji nie muszą ubiegać się o zezwolenie Przewodniczącego KRRiT”. Moim zdaniem to był podstawowy błąd ówczesnej KRRiT działającej pod przewodnictwem Jana Dworaka.

Błąd? Moim zdaniem, raczej wprowadzanie wszystkich w błąd przez ówczesnego przewodniczącego KRRiT, który teraz udziela wywiadów, jak to sprawnie niegdyś działał. Nie wierzę, że nie czytał i nie znał Ustawy o radiofonii i telewizji.

Faktem jest, że podana w „Komunikacie” Krajowej Rady interpretacja obowiązującego prawa umożliwiła obejście wspomnianych już wymagań ustawowych. Uważam, iż nie można dalej tkwić w tym samym błędzie; trzeba go możliwie szybko naprawić. Tym bardziej, że na pewno znajdą się zaraz naśladowcy; wolno TVN-owi, to wolno i nam. Nie będzie to jednostkowe, wyjątkowe obejście prawa. Wskazana przez naszych poprzedników droga łamania ustawy wymaga obecnie natychmiastowego zamknięcia. Trzeba wrócić na drogę przestrzegania prawa.

Podkreślmy, że chodzi tylko o zmianę struktury własności, Discovery może zachować 49 proc. Musi sprzedać, nie oddać za darmo, pozostałe 51 proc., niekoniecznie jednemu właścicielowi.

Dokładnie tak, i niekoniecznie Orlenowi, jak się sugeruje w mainstreamowych mediach i w samym TVN. Każdy może kupić, byle pochodził z EOG.

Ostatnio, przy okazji rozpatrywania przez KRRiT koncesji dla TVN24, pojawiła się ze strony grupy posłów PiS propozycja nowelizacji Ustawy o radiofonii i telewizji (druk sejmowy nr 1389) dotycząca właśnie art. 35, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Czemu ta nowelizacja ma naprawdę służyć?

Moja ocena stanu rzeczy nie potrzebuje owej nowelizacji, aby wymagania wpisane w 2004 r. interpretować nadal tak, jak określał je wówczas ustawodawca. Uważam więc, że owa propozycja grupy posłów wiąże się z pomysłem uściślenia i jeszcze bardziej jednoznacznego wyrażenia warunków, które już – moim zdaniem – są podane w ustawie.

Głosowanie nowelizacji poselskiej oznaczałoby, że wcześniejsza KRRiT oraz jej przewodniczący są bez winy, że nie łamali ustawy, bo była ona niejasna, niejednoznaczna, naprawia to dopiero nowelizacja. Tak samo sugestia, by do ustawy dołożyć punkt wykluczający z zakupu akcji TVN-u spółki skarbu państwa, jest działaniem kompletnie niezrozumiałym. To łamie zasadę wolności gospodarczej.

Jak już wspomniałem, dla mnie przy podejmowaniu decyzji w sprawie koncesji na kolejny okres ta nowelizacja nie jest potrzebna. Przedstawiałem swoje stanowisko podczas dotychczasowych dyskusji, analiz i wstępnych głosowań pomocniczych, jakie odbywały się w Krajowej Radzie. Jest ono jednoznaczne i obejmuje nie tylko ten problem.

Były już głosowania w KRRiT w sprawie wniosku TVN SA o przedłużenie koncesji dla TVN24 na kolejny okres. Czy można poznać ich wyniki?

22 lipca przed siedzibę Krajowej Rady przybyły ekipy medialne, oczekując na wynik głosowań. Wtedy projekt uchwały o przyznaniu koncesji uzyskał tylko jeden głos za, wszystkie pozostałe cztery głosy były przeciwko. Przewodniczący poddał więc pod głosowanie projekt kolejny zawierający brak zgody na przyznanie koncesji. Za przyjęciem tej uchwały głosowało troje członków, jedna osoba wstrzymała się od głosu i jedna osoba głosowała przeciw przyjęciu tej uchwały. Jak wiadomo, do przyjęcia uchwały trzeba jej poparcia ze strony przynajmniej czterech członków. Tak więc żaden z przedstawionych projektów uchwał nie uzyskał akceptacji. Będziemy więc nadal przekonywać się wzajemnie, przedstawiając argumenty pozyskiwane z naszych ocen.

Przypomnę, że w wypracowaniu mojego stanowiska uwzględniam całokształt działań nadawcy w okresie prawie 10 lat korzystania z koncesji. Wracając zaś do poselskiego projektu nowelizacji ustawy, dopowiem, iż być może autorom chodzi o wydłużenie czasu potrzebnego Discovery na sprzedaż 51 proc. udziałów w TVN, bo w projekcie mowa jest o tym, że będzie on obowiązywał po 6 miesiącach. Trzeba tu jeszcze wyraźnie podkreślić, iż omawiana sprawa naruszenia ustawy odnosi się nie tylko do koncesji na nadawanie TVN24, ale również dotyczy wszystkich koncesji, które posiada TVN SA. Dlatego jest ona bardzo ważna dla tego podmiotu i dlatego grupa posłów uznała, że takie „koło ratunkowe” uchwalone przez parlament i uwzględnione przez właściciela koncesji umożliwi mu wyjście z patowej sytuacji.

Tak czy owak, przedstawianie sprawy koncesji jako zamachu na wolność słowa – leitmotiv mainstreamu – jest bez sensu.

Oczywiście, rzecz toczy się o przestrzeganie prawa. Zgodnie z nim koncesja dla TVN24 się nie należy, i to od 2015 r. Będę stał do końca na tym stanowisku, niezależnie od ewentualnych nacisków. Sprawa zresztą jest jeszcze poważniejsza niż się wydaje. Otóż w USA ma dojść niebawem do konsolidacji różnych globalnych potentatów mediowych razem z potężnym przedsiębiorstwem telekomunikacyjnym AT&T (133 mld dol. przychodów rocznie). TVN będzie maleńkim trybikiem w tej machinie, ale znaczącym w odniesieniu do Polski i państw Europy Środkowo-Wschodniej. (…)

Obecność TVN w takim gigancie mediowym w sposób oczywisty doprowadzi do znaczących zmian na polskim rynku medialnym, i to tak w zakresie programowym, jak i finansowym. Wynika to chociażby z optymalizacji kosztów, likwidacji dublowanych stanowisk w strukturze zatrudnieniowej itp. Oczywiście, można i trzeba przewidywać w takim molochu jedyną słuszną linię programową i światopoglądową. Jeżeli zatem nowelizować ustawę, to tak, by gwarantowała na całym rynku mediów pluralizm, nie tylko w mediach publicznych. Prawdziwy pluralizm może natomiast zagwarantować dekoncentracja właścicielska rynku mediowego, a nie dalsza kumulacja.

za:bialykruk.pl/wydarzenia/prof-janusz-kawecki-czlonek-krrit-koncesja-dla-tvn24-sie-nie-nalezy-i-to-od-2015-r-bede-stal-do-konca-na-tym-stanowisku-idzie-o-przestrzeganie-prawa