Jacek Liźniewicz-Granica i dziennikarze

Muszę przyznać, że jestem rozdarty, jeśli chodzi o dostęp do wschodniej granicy dla polskich dziennikarzy. Oczywiście racjonalne są argumenty za tym, że dzisiejsza sytuacja pozostawia informacyjną lukę, w którą wchodzą białoruskie służby.

Widać to po relacjach CNN, których dziennikarz sprawia wrażenie zaskoczonego tym, że migranci znaleźli się nad granicą, i mówi, że prawdopodobnie stało się to za zgodą władz Rosji i Białorusi. No, naprawdę odkrywcze. Nie jestem jednak pewien, czy polskie media są w stanie uzupełnić lukę informacyjną. Pierwsze tygodnie kryzysu na granicy pokazały, że nie. Dziennikarze stacji komercyjnych nie zachowywali bezstronności i robili ustawki z politykami opozycji, którzy wdawali się w awantury z funkcjonariuszami Straży Granicznej. W sierpniu były to tylko wyzwiska i ganianki, ale kto wie, na jaki pomysł by wpadli, gdyby jednak działali już trzeci miesiąc tuż za kordonem polskich służb. Niestety, niczego dobrego bym się nie spodziewał. Na razie rząd chce przyjąć przepisy, na bazie których dozwolone ma być wejście w strefę nadgraniczną. Czy oznacza to, że wrócą dziennikarze rzucający cukierkami, żeby mieć lepsze foty? Zobaczymy.

Jacek Liziniewicz

za:niezalezna.pl