Pierwsza Prezes SN: Suwerenności nie można sprzedać za miskę ryżu

Nie wszystko można sprzedać za przysłowiową miskę ryżu. Nie chodzi tutaj tylko o sędziów, lecz chodzi o zasady i przepisy naszego prawa krajowego – mówi w rozmowie z Onet.pl Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, odnosząc się do propozycji kompromisu z KE ws. sądownictwa.

W rozmowie z Onetem prezes Manowska została zapytana o ocenę kompromisowego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym.

    „Mam względem niej tak zwane mieszane uczucia” – powiedziała.

    „Z jednej strony projekt, z którym się zapoznałam, wzbudza istotne wątpliwości konstytucyjne. Po pierwsze z uwagi na zakres kompetencji Naczelnego Sądu Administracyjnego, jakie wynikają z konstytucji. W myśl projektu NSA miałby być super sądem w strukturze sądownictwa – taką czapą, która będzie decydować o tym, kto z sędziów w Polsce jest godny tego, by orzekać” – oceniła Pierwsza Prezes SN.

    „Po drugie ta nowelizacja w sposób istotny dotykałaby nie tylko prerogatyw prezydenta, ale przede wszystkim statusu sędziego. Jest lekką hipokryzją mówienie z jednej strony, że akty nominacji prezydenckich są niewzruszalne i jesteśmy legalnymi sędziami, a z drugiej mówienie o tym, że to inny skład sędziowski będzie mógł decydować o tym, czy możemy orzekać, czy też nie” – stwierdziła.

Jak zaznaczyła prezes Manowska, „istnieje cień szansy, że ta nowelizacja mogłaby doprowadzić do pewnej normalizacji, gdyby sędziowie NSA podeszli do sprawy tak, jak podchodzili do tej pory w stosunku do własnych sędziów, którzy orzekają w NSA”.

    „Wówczas to by sprawę załatwiło” – dodała.

Prezes oceniła, że „chaos w wymiarze sprawiedliwości to wina wszystkich polityków i w jakiejś części samych sędziów”.

Pytana, dlaczego szef polskiego rządu uzgadnia takie istotne ustawy z Brukselą, sędzia Manowska odpowiedziała, że należy pytać o to samego premiera.

    „Zawsze powinno być dążenie do jakiegoś kompromisu, zwłaszcza że czasy są trudne. Mamy wojnę tuż za naszą granicą, jesteśmy po okresie pandemii i być może zbliża się kryzys gospodarczy, choć tego nie wiem, bo nie jestem ekonomistą. Jednym słowem jest trudno” – powiedziała.

    „Dlatego uważam, że starania pana premiera, by osiągnąć kompromis, są potrzebne. Natomiast nie podejrzewam, żeby to sam pan premier pisał ten projekt i nie sądzę, żeby trzeba było wszystko, co do przecinka uzgadniać z Brukselą. Nie wszystko można sprzedać za przysłowiową miskę ryżu” – stwierdziła prezes SN.

Sędzia Manowska pytana, czy jeśli polski rząd nie dokona takiej korekty, jakiej chce Bruksela w ustawie o Sądzie Najwyższym, to nie dostaniemy z Unii ani jednego euro, odpowiedziała: „Nie wszystko można sprzedać”.

    „Nie chodzi tutaj tylko o sędziów, lecz chodzi o zasady i przepisy naszego prawa krajowego. Rozumiem, że jest pierwszeństwo prawa europejskiego na zasadach, na jakich udziela go polska konstytucja i nie we wszystkich obszarach. Sądownictwo należy właśnie do takich >>nie wszystkich<< obszarów. Trybunał Konstytucyjny stwierdził to dobitnie w roku 2010” – powiedziała.

    „Rozumiem, że TSUE ma prawo badać, czy nie obniżyliśmy standardów, jeśli chodzi o polski wymiar sprawiedliwości. W tej ustawie nikt wprost nie napisał, że nie jesteśmy sędziami, ale zaproponowane rozwiązanie mogłoby doprowadzić do tego, że sędzia orzekałby pod groźbą, czy koledzy sędziowie zaakceptują go do orzekania w tej, czy w innej sprawie. Byłby to bardzo niedopuszczalny wpływ na niezawisłość sędziowską” – dodała.

W ocenie prezes SN, w rozmowach „każdy powinien się cofnąć w swym stanowisku o krok”.

    „To dotyczy także Brukseli. Nie może być dyktatu: albo pieniądze, albo suwerenność. To nie może tak być. Zdaję sobie sprawę, że te pieniądze z Unii są nam naprawdę potrzebne, ale nie za wszelką cenę. To nie jest pole negocjacji” – podkreśliła.

za:www.radiomaryja.pl