Ekoterroryści na dachu

Aktywiści Greenpeace’u manifestowali przeciwko energetyce węglowej. Przy biernej postawie policji weszli na dach Ministerstwa Gospodarki i rozwiesili transparent oskarżający przemysł węglowy o to, że to on rządzi Polską.

Na biało-czerwonym płótnie widniał napis „Who rules Poland? Coal industry or the people?”, co w tłumaczeniu na polski oznacza: „Kto rządzi Polską? Przemysł węglowy czy ludzie?”. Na miejsce przyjechała policja, ale nie przeszkodziła w happeningu i grupa 43 ekoterrorystów z Greenpeace’u protestowała spokojnie przeciw zorganizowanemu w gmachu tego resortu Międzynarodowemu Szczytowi Węgla i Klimatu.

Szkodliwa ideologia


Zdaniem Tomasza Teluka z Instytutu Globalizacji, jednego z krytyków teorii o tzw. globalnym ociepleniu, akcja ta pokazała kompletną bezradność służb porządkowych. – Jak to się dzieje, że na dachu ministerstwa jest około czterdziestu aktywistów? Zastanawiam się, gdzie jest policja, która ma chronić najważniejsze urzędy w kraju. Gdzie była tydzień temu, gdy miała chronić ambasadę obcego państwa? – komentuje Teluk. W jego ocenie, tzw. ekolodzy i lobby promujące teorie o globalnym ociepleniu muszą uciekać się do tego rodzaju happeningów, by za ich pomocą zwrócić uwagę opinii publicznej na swoje teorie, które nie mają w ogóle potwierdzenia w naukowych badaniach. – Ekolodzy są lobby związanym z biznesem alternatywnych technologii energetycznych, np. turbin wiatrowych. One są sobie nawzajem potrzebne. Ten biznes funkcjonuje w tym właśnie kontekście. To samo dotyczy naukowców, którzy mają uzasadnić istnienie tzw. efektu cieplarnianego i za duże pieniądze tworzą teorie potwierdzające tezy ekologów – podkreśla ekspert.

Jak wskazuje Teluk, Polska znajduje się w wyjątkowej sytuacji, ponieważ jest od węgla uzależniona, a jej energetyka i przemysł bazują na spalaniu węgla kamiennego i brunatnego. – Dzięki temu jesteśmy krajem najbardziej niezależnym, po Danii, od zewnętrznych dostawców energii. Węgiel to jest nasze status quo na wiele lat – dodaje Tomasz Teluk.

Jak wiadomo, skutki polityki klimatycznej Unii Europejskiej, a tak naprawdę jej największych graczy – Niemiec i Francji, które przeforsowały zapisy pakietu klimatycznego, są dla polskiej gospodarki bardzo złe. Musimy drogo płacić za wykup zezwoleń na emisję CO2. Raport Banku Światowego pt. „W kierunku gospodarki niskoemisyjnej w Polsce” wylicza skutki pakietu klimatycznego UE dla Polski. Według niego to utrata 1,4 proc. PKB rocznie do 2020 r., wzrost bezrobocia o 0,53 proc. rocznie. W sumie do 2020 r. ok. 900 tys. Polaków straci z tego powodu pracę. Do tego dochodzi rzecz jasna wzrost cen energii elektrycznej o 20 proc. do 2020 roku. Już dzisiaj same koszty wspierania energii ze źródeł odnawialnych, bo pakiet klimatyczny UE wymusza na Polsce osiągnięcie 20-procentowego udziału energii z odnawialnych źródeł energii w całej wytwarzanej energii do 2020 r., wynoszą ponad 5 mld zł rocznie. Obciążenia środowiskowe powodują ucieczkę przemysłu wysokoemisyjnego w regiony bardziej przyjazne – nie tylko do Chin czy Indii, ale choćby na niedaleką Ukrainę. Zdaniem ekspertów Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”, skutkiem tego będzie kolejny etap dezindustrializacji Polski, a więc wygaszanie przemysłu wydobywczego, emigracja przemysłu hutniczego, brak inwestycji w rozwój energetyki konwencjonalnej. To wywoła wzrost bezrobocia, uzależnianie Polski od importu paliw z zagranicy i załamanie gospodarcze w takich regionach jak Śląsk. W Polsce w gałęziach zagrożonych tym zjawiskiem pracuje aż 10 proc. zatrudnionych w przemyśle. Średnia unijna to 3 procent.

Referendum atomowe

Tymczasem wczoraj PiS zaproponowało, by Polacy odpowiedzieli w referendum ogólnokrajowym na pytanie, czy są za budową elektrowni jądrowych w kraju. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak również przypominał, że podstawowym źródłem energetycznym w naszym kraju jest węgiel brunatny i kamienny. A do tego Polska dysponuje złożami gazu łupkowego oraz źródłami geotermalnymi. W ocenie polityków PiS, skoro energetyka jądrowa niesie ze sobą zagrożenia, to opinia publiczna powinna zapoznać się ze wszystkimi aspektami tej sprawy. Natomiast źródła energii w Polsce powinny były zróżnicowane.

Zdaniem wielu specjalistów, tzw. efekt cieplarniany to mit. Niemieccy naukowcy z hanowerskiego Bundesanstalt für Geowissenschaft und Rohstoffe oceniają, że w 70 proc. odpowiada za niego para wodna naturalnego pochodzenia, a w 25 proc. dwutlenek węgla w większości powstający w procesach naturalnych, a więc emitowany np. przez wulkany. Udział gazów cieplarnianych wytwarzanych przez człowieka jest znikomy – między 2 a 3 procent. Ideologia „globalnego ocieplenia” to połączenie modnej ekologicznej „religii” z cynicznymi interesami gospodarczymi państw wysoko rozwiniętych. Kraje te wymuszają na biedniejszych państwach przyjmowanie niekorzystnych dla nich rozwiązań energetycznych, osłabiając w ten sposób konkurencyjność ich gospodarek i tworząc sobie rynki zbytu dla swoich technologii i paliw nisko- lub zeroemisyjnych, co zapewnia np. energetyka nuklearna czy gaz ziemny.

Maciej Walaszczyk


za:www.naszdziennik.pl/wp/59988,ekoterrorysci-na-dachu.html