Jak zatrzymać islam

Czy Europejczycy otworzą swe dusze na łaskę? Śmiem twierdzić, że niedawne ekscesy muzułmanów w Niemczech i innych krajach oraz ataki terrorystyczne we Francji powinny pociągnąć za sobą głęboką zmianę paradygmatu we współczesnej historii. Innymi słowy, powinny one spowodować głęboko zakorzenioną zmianę mentalności, radykalną zmianę w sposobie, w jaki postrzegamy i osądzamy rzeczy. Krótko mówiąc, powinno to spowodować nawrócenie.

Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że swobodny przepływ osób i dóbr ustanowiony przez traktat z Schengen pozwala terrorystom bez żadnych problemów przemieszczać się w obrębie naszego kontynentu. Stąd też układ z Schengen został zmodyfikowany, a w niektórych przypadkach – zawieszony. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że przez „otwarte drzwi” polityki imigracyjnej Europa została zalana przez potencjalnie niebezpiecznych ludzi. W związku z tym staramy się teraz zamykać granice albo przynajmniej lepiej je kontrolować. Nagle zobaczyliśmy, że „multikulturowość”, która przyświecała europejskiej polityce imigracyjnej, upadła, stworzywszy potężne skupiska ludzi obcych i potencjalnie wrogich, którzy nie asymilują się z naszą kulturą, czego przykłady widać choćby w brukselskiej gminie Molenbeek czy w paryskiej dzielnicy Saint-Denis.

Coraz więcej ludzi zaczyna zdawać sobie sprawę, że liberalna i tolerancyjna polityka, która dotychczas przyświecała Unii Europejskiej, jest równoznaczna z samobójstwem. Duch Jałty Zupełnie bezużyteczna czy przynajmniej wysoce niewystarczająca jest zmiana naszej polityki i praw, jeśli będzie ona pozbawiona refleksji nad jej kulturowymi i duchowymi korzeniami. Islamskie zamachy nie tylko stawiają naszą politykę i prawa w sytuacji kryzysu, ale na jeszcze głębszym poziomie kwestionują samą mentalność, na jakiej są one oparte. Przez jakieś ostatnie sześćdziesiąt lat ideami, które przyświecały zachodniemu światu, były: demokracja, wolność, dobrobyt, rozwój naukowy i technologiczny, optymistyczne korzystanie z życia. Jednym słowem – nowoczesność. Religia, jak twierdzono, miała ostatecznie zniknąć, wyparta przez nowego ducha tolerancji i obojętności. Ideologie miały pójść tą samą drogą.

Nie było już miejsca ani dla zasad absolutnych, ani dla zasad moralnych. Hasłem była „sekularyzacja”. Tych, którzy nadal wyznawali wartości moralne i duchowe, wykpiono etykietką „tradycjonalistów” czy, co gorsza, „fundamentalistów”. Początkowo określano to mianem „ducha Jałty”, po konferencji w Jałcie w lutym 1945 r., gdzie „wielka trójka”: Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin, spotkała się, aby omówić nowy porządek świata, którego strażnikiem miała być ONZ; mówiło się, że wprowadziło to ludzkość w nową erę pokoju i dobrobytu. W rzeczywistości pod pretekstem „pokojowego współistnienia” Jałta oznaczała poddanie się Zachodu sowieckiej bucie. Połowa Europy została przekazana Związkowi Sowieckiemu, który następnie przystąpił do zaprowadzania najbardziej przerażającej dyktatury, jakiej świat kiedykolwiek doświadczył.

Pod szyldem tolerancji wyzuliśmy samych siebie z wszelkiej religijnej, moralnej czy filozoficznej wartości, tworząc to, co ks. kard. Giacomo Biffi z Bolonii nazwał „kulturą nicości”, i w ten sposób wystawiając nas samych na atak z zewnątrz. Jego eminencja mówił: „Ta kultura nicości nie będzie w stanie wytrzymać ataku ze strony islamu, który niewątpliwie nastąpi”. Nawet dziecko to rozumie: kiedy twarda masa uderzy w ciało delikatne, wynik jest do przewidzenia. My jesteśmy tym drugim. Jak możemy powstrzymać islam, jeśli zmniejszamy nasze siły zbrojne, by uspokoić lewicę? Jak możemy powstrzymać islam, jeśli zakuwamy w kajdany naszą policję, by uniknąć przemocy? Jak możemy powstrzymać islam, jeśli nie sprawujemy kontroli nad imigrantami, by uniknąć etykietki „rasista”? Jak możemy powstrzymać islam, jeśli poddajemy aborcji całe pokolenia Europejczyków, niszcząc tym samym naszą populację?

Jak możemy powstrzymać islam, jeśli uderzamy w rodzinę poprzez zatwierdzanie ustaw, które zezwalają na zrównanie związków homoseksualnych z małżeństwami? A przede wszystkim, jak możemy powstrzymać islam, jeśli odrzucamy samo źródło naszej tożsamości i siły, a mianowicie święty krzyż naszego Pana Jezusa Chrystusa? Europa już kiedyś stawiała czoła islamskiej groźbie – od wypraw krzyżowych po rekonkwistę, od Lepanto po Wiedeń. Ilekroć półksiężyc próbował zniszczyć krzyż, Opatrzność udzielała ogromnych łask, które umożliwiły europejskiemu chrześcijaństwu przetrwać atak i zwyciężyć.

Czy tak stanie się i tym razem? Fatimska obietnica nawrócenia I ostatnie słowo. Łaska przychodzi przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi, Pośredniczki. Nawrócenie Europy bezwzględnie wymaga odnowienia nabożeństwa do Matki Bożej. W Fatimie Maryja obiecała, że Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Myślę, że to nie przypadek, iż ukazała się w miejscu nazwanym arabskim imieniem. Córka Mahometa miała na imię Fatima.

Portugalska miejscowość, gdzie trzej mali pastuszkowie ujrzeli Najświętszą Panienkę w 1917 roku, przyjęła nazwę Fatima po muzułmańskiej księżniczce, która nawróciła się na chrześcijaństwo w XII wieku, by poślubić portugalskiego rycerza Gonçalo Ermiques. Nie jest to bynajmniej czymś nieprawdopodobnym, by objawienia Matki Bożej w Fatimie – uznane przez Watykan za „najbardziej prorocze ze współczesnych objawień” – zawierały w sobie także wezwanie i obietnicę nawrócenia muzułmanów.

Julio Loredo

za:www.naszdziennik.pl/mysl/150667,jak-zatrzymac-islam.html