Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Dojrzały infantylizm

Zapewne zarzucisz mi sprzeczności w tym dwuwyrazowym zdaniu. Ale zastanówmy się – czy nie jest to dolegliwość, której często doświadczamy? A w niektórych miejscach - rzec można – standardowo? W miejscach określanych nie przez geografię a przez tzw. politykę i lewe hałaśniki zwane mediami.
Napisałem „tzw.” przed „politykę”, li tylko dla przypomnienia prawdziwego sensu tego pojęcia („roztropne działanie dla dobra wspólnego”) w rwącym potoku doniesień i zgiełku dezinformacyjnym, ponieważ sam doświadczam nacisku amnezjującej bieżączki, próbującej wypierać pamięć o pryncypiach naszych człeczych powinności.

I o to idzie codzienny bój, o zawłaszczanie samodzielności. I wcale nie jestem do końca przekonany, iż owi ludzie - upozowani na mędrców, których gromkie konkluzje bez dowodu mają świadczyć o tak głębokim wniknięciu w istotę problemu, iż przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie tam dotrzeć - zdają sobie sprawę, iż są marionetkami, kształtowanymi przez wcale nie życzliwego im „strategicznego” reżysera…

A właściwie powinien napisać - „jestem przekonany, że nie wiedzą”. I to budzi litość.  

Wiem, zażądasz konkretów i nazwisk, mimo tego, iż sam (tu wybacz mały, ale w dobrej intencji wytyk), nie skąpisz okrągłomowy i zwiewasz – jakbyś się czegoś bał (boisz się?) od ponderabiliów. Np od faktów i prawdopodobieństw związanych z tragedią smoleńską. Ale nie o tym teraz.

***

Kiedyś, po doświadczeniu warszawskiej studenckiej swobody (by nie rzec swawoli ), chciałem przedłużyć dynamiczny żywot w stolicy. Aliści stypendium fundowane skierowało mnie na Lubelszczyznę. Wtedy wydawało mi się to dramacikiem. Jednak młodzieńcza umiejętność adaptacji pozwoliła i tam poznać różne, wcale ciekawe, możliwości spełniania się. Okazała się, że jest życie poza metropoliami. I chwała Bogu!  

Teraz, kiedy obcuję z mediami i ludźmi robiących w tzw. polityce, dostrzegam, że z kolei „aklimatyzacja” ludzi z mentalnej prowincji przebiega nieraz tak, iż kompleksy (?)  wysnuwają się i porywają w „elitarność” wielu całkiem - zdałoby się - sensownych skądinąd ludzi, którym udało się uniknąć, póki co, „państwowej jałmużny”. I wyobrażają sobie – tacy wolnorynkowi ortodoksi - że wszyscy ci, którzy muszą wyciągnąć rękę po pomoc, to obiboki i nieudacznicy z wyboru.
Ot, jak braki wyobraźni - bądź tłumiące je porywy zadęć z chwilowego sukcesu - redukują prostą ludzką solidarność.

Pływanie po burzliwych wodach współczesnego świata, wymaga stałej uwagi, aby nie zaplątać się w sieci. W podstępne sieci EGO. Czego i Tobie i sobie gorąco, a nawet natarczywie, życzę!
*
A czynie to w roku, w którym mija 25 lat od przełamania - w takim obszarze i takiej skali - medialnego, laickiego - by nie rzec lewego - monopolu kształtującego dynamizm „nowoczesnego”, a de facto zinfantylizowanego człowieka.

„Katolicki głos w naszych domach” - wielkie dzieło Ojców Redemptorystów, z niestrudzonym i jakże często poniewieranym o. Tadeuszem Rydzykiem na czele, stało się zaproszeniem i szansą do, dojrzewania w wierności Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie.  W efekcie we wzrastaniu w człowieczeństwie.


Radio Maryja powstało. Obroniło. Rozwinęło. Trwa. Buduje. Ba! Ojcowie Redemptoryści ubogacili nas telewizją Trwam i wznieśli szaniec Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Wyzwalają z infantylizmu duchowego i społecznego.

Zatem - „Alleluja i do przodu!”

( Pisane z prowincji :-) )