Publikacje członków OŁ KSD

Jan Szałowski: Rosja a Polska – czy tylko dziejowe przekleństwo?



Kilkadziesiąt lat mojego życia to wystarczająco długi szmat czasu, by setki razy mieć okazję na mniej lub bardziej pogłębioną analizę wzajemnych relacji Polski i Rosji.

Pięćset lat naszych wzajemnych stosunków, wielokrotnie zmiennych. I nie zawsze Moskwa była w nich górą. Właściwie, to dopiero od początku XVI wieku możemy mówić o ich początkach. Moskwa była bowiem w średniowieczu jednym z licznych księstw ruskich. Należała do tych nowych księstw, które powstały  okresie ekspansji w kierunku wschodnim w czasach, gdy Europa Zachodnia wielki wysiłek włożyła w wyprawy krzyżowe. Podłoże obu ekspansji było niezwykle podobne. Oto młodsi synowie książęcy i młodsi synowie bojarów skrzykiwali bandy ludzi zbrojnych, by podbijać ziemie leżące na wschód od historycznej Rusi. Ale pewnego dnia od wschodu przybyli Mongołowie, zaś na zachodnich rubieżach ruskiego świata poczęło rozwijać się Państwo Litewskie. W XIII wieku mieszkańcy księstw ruskich albo płacili dań Mongołom, albo odpowiednią daninę Litwinom. Tylko nieliczne tereny na północnym-zachodzie lub w pobliżu ziem polskich uniknęły tego losu.  

Nie da się ująć relacji polsko-rosyjskich ostatnich czterystu lat w oderwaniu od wcześniejszych wydarzeń od połowy XIII aż do początków XVI stulecia. Przez kilka stuleci nie sąsiadowała bowiem Polska z księstwem moskiewskim. Potężnym sąsiadem Polski była Litwa, która po najeździe mongolskim na Ruś, systematycznie podporządkowywała sobie kolejne ruskie księstwa. Potęga Litwy budowana była na podboju i grabieniu ziem podbitych, ale była to potęga wielce iluzoryczna. W tym samym czasie Moskwa wysługiwała się Tatarom – jak coraz częściej nazywano Mongołów – pomagając im pobierać dań z ziem ruskich, które uznały nad sobą mongolskie zwierzchnictwo. Książąt litewskich i moskiewskich łączył jeden ważny aspekt – likwidowanie państw leżących między Litwą a Moskwą. I pewnego dnia stało się jasne, że to te dwa państwa staną naprzeciw sobie jako wrogowie w walce na śmierć i życie.

Nim to się stanie doszło do zaskakującego związku Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Unia krewska – a także kolejne, znacznie poważniejsze umowy – związały Koronę z Litwą. Zapewniły one Polsce trwałe bezpieczeństwo zewnętrzne od strony Litwy i możliwość wspólnego poskromienia Krzyżaków, ale z drugiej strony wmieszały Polskę w trwający już konflikt litewsko-moskiewski. Konflikt ten zaś bez polskiej pomocy musiałby prędzej lub później zakończyć się zupełną klęską Litwy w zderzeniu z potężniejszą ekonomicznie Moskwą. Posiadali Litwini zdolnych dowódców, ale ich możliwości prowadzenia wojny były ograniczone ze względu na mizerne podatki zbierane przez państwo. Powodowało to, iż Litwa samodzielnie w XVI wieku była zdolna prowadzić kampanię wojenną raz na dwa lata przez okres zaledwie sześciu tygodni. Pięćset lat temu ważyły się losy Litwy, która toczyła walki z Moskwą na wschodnich rubieżach. To wtedy doszło do bitwy pod Orszą, która zakończyła się sukcesem litewskim, ale utracili Litwini Smoleńsk, który był najważniejszą twierdzą broniącą od wschodu państwa przed Moskalami.

Litwa pod wpływem Polski ulegała kulturze łacińskiego Zachodu, która jej dawała istotne przewagi cywilizacyjne w wielu dziedzinach. Moskwa zaś uległa już wcześniej  cywilizacyjnym wpływom Mongołów, od których przyswoili sobie książęta moskiewscy ideę imperium, bezwzględność i okrucieństwo. Władca posiadał nieograniczoną władzę nad poddanymi. Wątki bizantyjskie i turańskie (mongolskie) splotły się na szereg stuleci i – aż po rok 1905 – władca tytułował się samodzierżcą. W połowie XVI wieku weszła Moskwa na drogę podboju chanatów mongolskich – kazańskiego i astrachańskiego, których ludność wyznawała Islam. Podbój ten był także pewnym kontraktem, albowiem elity obu chanatów przeszły na prawosławie i zasiliły szeregi bojarów moskiewskich. Dopiero wtedy – w 1558 roku – poszedł najazd moskiewski na Inflanty Kawalerów Mieczowych, co spowodowało wejście do gry Litwy, która w 1563 roku traci Połock, drugą najważniejszą twierdzę litewską na wschodzie. Miasto to udało się odzyskać dopiero po Unii Lubelskiej za panowania Stefana Batorego.

Unia Lubelska zmienia relacje polsko-litewskie, gdyż w warunkach nowej unii, jaką była unia realna (rzeczywista unia dwu państw a nie tylko więź personalna), Korona Królestwa Polskiego musi angażować się we wszelakie konflikty Litwy z Moskwą. Można więc od 1609 roku mówić o naszych wojnach z Moskwą. Wojnach o zmiennych losach, o okresie w którym Rzeczpospolita Obojga Narodów była w stanie narzucić Moskwie swoje warunki, mimo dwukrotnie potężniejszej demograficznie Rosji, nie mówiąc o jej rozległości, gdyż już wtedy władała świeżo podbitym azjatyckim państwem o nazwie Sibir, a rozciągniętym na rozległej przestrzeni niziny nazywanej później Zachodniosyberyjską. To w pierwszej połowie XVII wieku pozycja Rzeczypospolitej wobec Moskwy jest niekwestionowana. Pokój wieczysty zawarty w 1634 roku przetrwa 20 lat, gdyż Moskwa nie odważy się go wcześniej zerwać z obawy przed polską potęgą. To wtedy Moskale nauczyli się wielkiego respektu do naszego państwa. Nawet Putin – próbując budować nową tożsamość Rosji – odwołał się do roku 1612 i polskiej kapitulacji Kremla, zaś dzień 4 listopada uczynił świętem państwowym.

Jednak kilkadziesiąt lat później – po wojnach kozackich i najazdach obcych państw – w pokoju Grzymułtowskiego, zawartym w 1686 roku, zrezygnować musiała Polska i Litwa z rozległych ziem na wschodzie, tracąc traktatowo m.in. Smoleńsk i Kijów. I w tych nowych granicach przetrwała Rzeczypospolita aż do roku 1772. Rozbiory Polski między sąsiadów są dobrze znane z podręczników szkolnych, więc tylko o nich wspominam. Wiek XIX – a przynajmniej jego początki – to wielki dylemat, czy w oparciu o Rosję Aleksandra I, czy też Francję Bonapartego można Polskę realnie odbudować. Później dwa powstania antymoskiewskie, które do dzisiaj budzą kontrowersje co do ich sensu i prawdziwej oceny następstw. I nadal budzić będą w następnych pokoleniach. Aktualnie jesteśmy w okresie stulecia wojny powszechnej z lat 1914 – 1918. Niewiele także brakuje do okrągłej rocznicy wojny 1920 roku i ocen traktatu ryskiego, dzielącego dawną Rzeczypospolita między Polskę a Rosję Sowiecką.

Zdaje się jednak, że największe kontrowersje co do oceny Rosji i Rosjan są w Polsce w odniesieniu do drugiej wojny światowej i okresu powojennego a nawet ostatniego dziesięciolecia. Złe doświadczenia wielu pokoleń Polaków wpisały się w ocenę relacji polsko-moskiewskich. Postrzegana jest więc Rosja nadal, jako niebezpieczny przeciwnik, którego należy powstrzymywać i który nigdy nie będzie przyjacielem Polski. Rosja – z niewielkimi wyjątkami, o których później – nie posiada jednakże w swoich granicach ziem Pierwszej Rzeczypospolitej, ani też ziem Drugiej Rzeczypospolitej. W polityce globalnej Rosja ma znacznie większe problemy, niż relacje z Polską. Jest państwem zmodernizowanym powierzchownie, żyjącym z wydobycia i sprzedaży surowców naturalnych. Niezdolnym do stworzenia nowoczesnego, wydajnego rolnictwa. Jest ostatnim – w odniesieniu do większości swojego terytorium – państwem kolonialnym na globie ziemskim. Ktoś kiedyś sięgnie po jej terytoria i jej bogactwa, co nie wymaga dzisiaj nawet zmiany granic. Rosja słabnie pod każdym względem – gospodarczym i demograficznym. Już dzisiaj ponad 20 % jej ludności to muzułmanie. Demograficzne prognozy dla Rosji nie są dobre, gdyż aborcja, alkoholizm i przestępczość są obecne w wielkiej skali.

Brak  jest w Polsce pogłębionych analiz odnośnie Rosji. Oczywiście możemy powiedzieć, że będzie tam zawsze dyktatura, łamanie praw człowieka, rządy oligarchii i niechęć do wszystkiego, co zachodnie, także niechęć do katolicyzmu i do Polski. W naszym kraju i w przeszłości nie podejmowano głębszych analiz co do Rosji. Także w latach trzydziestych, które dla nas nie musiały zakończyć się rokiem 1939 i likwidacją państwa polskiego, co – rzecz jasna – wymaga już odrębnego tekstu. Zastanawia uporczywe tkwienie w schematach interpretacyjnych co do tego państwa, chociaż wiadomo, że żyjemy w epoce nie tylko znaczących, ale wręcz rewolucyjnych zmian na świecie.

Rosja dzisiaj nie ma ziem polskich w swoich granicach, chyba że wskażemy na ziemie smoleńską, która w historii dwukrotnie związana była z Wielkim Księstwem Litewskim – łącznie przez okres około 150 lat. Trudno mieć także poważniejsze pretensje, co do obwodu królewieckiego, gdyż ta ziemia nie należała do nas przed drugą wojną światową, zaś odpadła od nas w 1657 roku w wyniku umowy polsko-brandenburskiej. Obwód królewiecki jest bez wątpienia dziwaczną enklawą – położoną z dala od Federacji Rosyjskiej – po rozpadzie Związku Sowieckiego, i co więcej naszpikowaną specjalistycznym sprzętem wojskowym, ale ten fakt nie powinien spędzać nam stale snu z oczu. Rosjanie mają więcej takich miejsc na obrzeżach swojego imperium i nadal nie oddali sąsiadom pewnych terytoriów. Trzeba pamiętać, że do dzisiaj nie mają traktatu pokojowego z Japonią, gdyż mimo żądań,  nie oddali jej czterech wysp leżących na południowych Kurylach w bezpośrednim sąsiedztwie Japonii, a które zagarnęli w 1945 roku po najeździe na obsadzoną przez Japończyków Mandżurię.

Polska potrzebuje pogłębionej analizy odnośnie Rosji i przyszłościowej polityki w stosunku do tego państwa w szybko zmieniającym się świecie. Polityki, która ma wymiar polski i odpowiada naszym interesom narodowym a nie aktualnej międzynarodowej grze mocarstw. Inaczej znajdziemy się w pułapce dziejowej podobnej do tej z roku 1939, kiedy to właśnie mocarstwom zawierzyliśmy. Bezustanne deklarowanie, że Rosja jest zagrożeniem pokoju europejskiego, niczego nam nie da i niczego nie zmieni. Już bardziej sensowną rzeczą jest znaczna rozbudowa wojsk obrony terytorialnej, przywrócenie powszechnego szkolenia wojskowego oraz przywrócenie Polakom prawa do powszechnego posiadania broni. Tak jak w innych szanujących się krajach, a wtedy ewentualny agresor długo się będzie zastanawiał, zanim wtargnie na nasze terytorium. A w innych dziedzinach róbmy swoje, bo jesteśmy zdolnym narodem, który jest w stanie wypełnić rozliczne nisze gospodarcze swoimi pomysłami i rozwiązaniami. Zamiast deliberować o potencjalnym ataku na Polskę, budujmy swój potencjał gospodarczy.

Jan Szałowski