Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - WŁOCŁAWEK

Czy aby jesteśmy na właściwym, piastowskim szlaku? Patrząc  na katedrę we Włocławku  podobne wątpliwości mogą być uzasadnione. Przecież to neogotyk, świeżutki, jak spod stempla! Zwykle stare miasta i grody pieczętują się na zewnątrz starodawną architekturą. Ale takiej we Włocławku nie uświadczymy.  Jej brak wcale nie przekreśla piastowskiej metryki miasta. Silny gród stał tu już w okresie plemiennym, a oznacza to, że obaj nasi pierwsi władcy, Mieszko i Bolesław

, nie pytając o zgodę jego mieszkańców włączyli gród do swego państwa, zapewne przy użyciu siły. Gdy stał się już piastowski, był w stanie wystawić na zawołanie Bolesława Chrobrego 800 pancernych i 2000 tarczowników, takich sił doliczył się  tam  Gall Anonim.

Włocławski gród był posadowiony na lekkim, naturalnym pagórze z widokiem na Wisłę, ale w bezpiecznej odległości od jej brzegów, często podtapianych podczas gwałtownych wylewów. Być może to szczęśliwe położenie, a także biegnące tamtędy szlaki handlowe,  skłoniły kruszwickich biskupów do przesiedlenia się do Włocławka, co nastąpiło około 1150 roku, przy czym biskupi zachowali oba tytuły, biskupa kruszwickiego i włocławskiego. Pierwszą ich siedzibą był kościół św. Jana Chrzciciela, zapewne drewniany, bo nie natrafiono na jego pozostałości. Na katedrę z kamienia trzeba było jeszcze poczekać. Zabrał się za jej budowę biskup Michał Godziemba w latach 1220-1252. Wokół katedry wyrosła niebawem osada targowa, która z czasem połączyła się z grodem i podgrodziem, co dało początek prawdziwemu miastu lokowanemu na prawie magdeburskim. Panujący podówczas na Kujawach książę Kazimierz scedował na rzecz biskupa prawa do miasta i okolicznych ziem, przez co biskupi kujawscy, bo taki przybrali niebawem tytuł, rządzili tym skrawkiem Polski jako własnością kościelną aż do drugiego rozbioru Polski w 1793 roku.

I tę kamienną katedrę wraz z miastem doszczętnie zniszczyli Krzyżacy w 1329 roku, przy okazji mordując jego mieszkańców. Jak to możliwe, ażeby rycerze składający śluby zakonne mogli ze spokojem w sumieniu dopuścić się podobnej zbrodni? Wystarczyło sto lat, aby - osiedliwszy się na ziemiach polskich z woli polskich książąt - przekształcili się z prawych i dzielnych rycerzy walczących z muzułmanami w Palestynie, w rozbójników napadających na chrześcijan. Ale zbrodnia goni zbrodnię. W 1308 roku wycięli w pień mieszkańców Gdańska, od trzech wieków już ochrzczonych, zagarnęli miasto, a niebawem i całe Pomorze Gdańskie. To o tę dzielnicę zbrojnie upominał się król Władysław Łokietek, próżno szukający sprawiedliwości u papieży rezydujących w Awinionie. Pozostała zatem wojna. Na Kujawy kilka razy wkraczali Krzyżacy, za każdym razem niszcząc, paląc, mordując i uprowadzając jeńców. Tylko jeden raz Łokietkowi poszczęściło się w boju na polach wokół wsi Płowce, kiedy 27 września 1331 roku zatrzymał ich niszczycielski marsz i zmusił napastników do odwrotu.

Na pobojowisko usłane trupami przybył biskup z Włocławka, Maciej z Gołańczy, by po chrześcijańsku pochować poległych, nie tylko wojów polskich, ale i krzyżackich rycerzy pozostawionych na pastwę losu przez uciekających konfratrów. Wszystkich razem, w liczbie 4187 zabitych, pochowano w jednej wspólnej mogile. Nie rozstrzygnięta do końca bitwa pod Płowcami nie stanowiła kresu krzyżackich najazdów na Kujawy, powtarzały się cyklicznie aż do roku 1339, kiedy po śmierci Władysława Łokietka w 1333 roku na tron wstąpił jego syn, Kazimierz Wielki.

Rok 1339 to ważna data w dziejach Włocławka. Szczery patriota i wybitny mąż stanu, biskup Maciej z Gołańczy, z całą energią przystąpił do odbudowy zrujnowanego miasta, lokując je powtórnie, tym razem na prawie chełmińskim. Przystąpił też do budowy katedry, ufając, iż wreszcie na pograniczu polsko-krzyżackim nastanie pokój. Wielki biskup zmarł w 1368 roku w trakcie jej budowy, a ta ciągnęła się jeszcze przez kolejne dziesięciolecia, do 1411 roku, kiedy konsekrowano sam jej korpus, nadający się już do sprawowania liturgii. Pośpiech ten podyktowany był również wyrazem wdzięczności Bogu za wiktorię grunwaldzką. Ale budowano dalej, przez kolejne stulecia,  XV i XVI, kiedy katedrę otoczono wieńcem bocznych kaplic. Wieże, początkowo niskie i niezgrabne, sięgające wysokości dachu, podniesiono w XVII wieku, wieńcząc je baniastymi kopułami. I w takim stanie katedra dotrwała do XIX wieku, wtedy mocno już podniszczona zębem czasu. Należało przeprowadzić pilny, generalny remont, do czego przymierzył się biskup Teofil Popiel.  A że zauroczony był  gotykiem, który przecież dawno odszedł już w niebyt, postanowił nawiązać do jego odradzających się powszechnie stylistycznych mód. Podjęto tak gruntowne prace budowlane, iż nie było już odwrotu, nawet po śmierci biskupa. Kolejni jego następcy kontynuowali rozpoczęte dzieło przez całe XIX stulecie, aż do pierwszej dekady ubiegłego wieku. To dlatego włocławska katedra lśni nowością.

Trzeba jednak zapuścić się w jej nieco mroczne jak na świetlisty gotyk wnętrze, by w bocznych kaplicach odnaleźć to, co dawne, co sprzed wieków, ocalone od generalnej, być może pochopnej przebudowy. A i w prezbiterium przeszklonym nowoczesnymi witrażami Józefa Mehoffera, a także w głównej nawie, przemalowanej przez braci Jasińskich, można natknąć się na arcydzieła dawnej sztuki sakralnej. Będzie to przewspaniały tryptyk gotycki ze sceną Wniebowzięcia NMP, będzie to przesławny Krzyż Tumski o niezwykłym obliczu Chrystusa, arcydzieło snycerstwa gdańskiego z pierwszych lat XVII wieku, będą to barokowe stalle, wreszcie będzie to nagrobek uczonego biskupa Piotra z Bnina ufundowany przez jego włoskiego przyjaciela, Filipa Kallimacha i wykonany przez Wita Stwosza w 1494 roku, jeszcze za życia hierarchy.  I trzeba koniecznie zwiedzić katedralny skarbiec.