Publikacje członków OŁ KSD

Władysław Trzaska – Korowajczyk: Całe życie w cieniu Katynia. Strzępy wspomnień świadka historii

Od tego poranka, kiedy pięciolatek usłyszał nieznane słowo "mobilizacja minęło kilka dni. Jeszcze tamtego wieczora Tata przyjechał z Warszawy, gdzie pracował jako referent prasowy Premiera Sławoja - Składkowskiego, i w mundurze oficerskim z dwoma gwiazdkami  pojechał na podwileńskie Lotnisko Porubanek. Szlify oficerskie zdobył w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we  Włodzimierzu Wołyńskim w latach 1930/31.

 Przez kilka dni, wpadał na chwilę odwiedzić rodzinę, aż do tego pamiętnego wieczoru 2  września 1939. Tata był bardzo poważny, zasępiony, zdenerwowany,  przekazywał jedynakowi rady, które okazały się Testamentem.

- Jesteś jedynym mężczyzną w domu. Masz opiekować się mamą, dziadkiem i siostrzyczką, która niedługo przyjdzie na świat. Mów zawsze prawdę, tylko tchórze kłamią0. Pamiętaj, że jesteś Polakiem i musisz być wierny Ojczyźnie.

Może to dziwne, ale daję słowo honoru, że taki przekaz pięciolatek utrwalił w swojej pamięci i  ma je utrwalone po dzień dzisiejszy.

To było pożegnanie Taty, ale nikt nie wiedział, że było to pożegnanie ostateczne. Jeszcze tego samego wieczora eszelon z III Dywizjonem Artylerii Przeciwlotniczej ruszył z Wilna na południe. 0Nikomu do głowy nie przychodziło, że ten pociąg miał swoją stację końcową w Katyniu.

Wojna z Niemcami trwała. Słyszało się z radia komunikaty „Uwaga, uwaga nadchodzi Ko - Ma i jakieś niezrozumiałe liczby. Po słowach detonacje, łomoty, ryk silników samolotowych, wybuchy bomb. Warszawa walczyła.0W Wilnie był raczej spokój. Raz i drugi niemieckie lotnictwo dokonało nalotu na miasto. Zrzuciło kilka bomb, ale nie wywołały one większych szkód.

Co parę dni listonosz przynosił kartki od Taty, z adresami nadania: Wołkowysk, Brześć, Kostopol i te dwie ostatnie z datą 14 września z Dołgunowa.

Pora obiadowa. Do mieszkania wpadł dziadek nadzwyczaj podniecony. "Słuchajcie radio przed chwilą podało "Hitler zwariował! W Niemczech rewolucja! Koniec wojny!" Tego ranka Sowieci wtargnęli na obszar Polski, a jakiś durny pułkownik próbował uspokoić nastroje, a wywołał chaos.

Długie dni oczekiwania na jakąś wiadomość od Taty. Co tam mogło się wydarzyć między bolszewickimi agresorami, a eszelonem Ojca?

Wreszcie jest karteczka przyniesiona przez żołnierza "My tu ze Sławkiem jesteśmy cali i zdrowi. Obóz w Szepietuwce." Sławek  to ppor.r.  Mieczysław  Kuczyński brat mamy.

Któregoś dnia w mieszkaniu na Wiwulskiego w Wilnie pojawiła się ciocia Rena , żona wujka Sławka. Wujek  Mieczysław Kuczyński, absolwent Politechniki Warszawskiej jako inżynier budowlany podjął prace w budowie fortyfikacji w okolicy Sarn na Wołyniu Baza 12. W chwili sowieckiej agresji ich dowódca jakiś pułkownik wydał rozkaz niszczenia dokumentacji, a sam odjechał . Załoga niszczyła i niszczyła stosy cennych dokumentów, ale kiedy warkot sowieckich czołgów dał się słyszeć, wsiedli do ciężarówki i ruszyli na południe. W  niewielkiej odległości od Sar seri sowieckiego a karabinu maszynowego roztrzaskała samochód, zabijając w szeferce kierowcę i majora.Pozostałych pasażerów przewieziono do Szepietówki. Tam wypuszczono szeregowych żołnierzy, zatrzymując oficerów. Wszystkie panie, żony oficerskie, zwolniono i mogły się udać gdzie chciały. W ten sposób ciocia Rena znalazła się w naszym mieszkaniu w Wilnie.

Długo nie mieliśmy żadnych wiadomości od Taty. Dopiero na początku grudnia  przyszedł list z Obozu w Kozielsku, z datą 22 listopada 1939. Ojciec prosił o jakieś ciepłe rzeczy, bo wybierając się na wojnę nie wziął ciepłej odzieży, a narastające z każdym dniem mrozy, były bardzo dokuczliwe.

Mama zabrała się do organizowania dwóch paczek. Wagę ich określał jakiś przepis, musiały być zbite z dykty, obciągnięte lnianym płótnem, zaadresowany kopiowym ołówkiem. Zawartość to swetry, ciepła bielizna, suchary, cebula, słonina. Pudełka byłytrochę e większe niż te od butów.  Mama cieszyła się "że chłopcy otrzymają paczki na Boże Narodzenie ".

Mama często wysyłała listy do Kozielska, ale z Obozu nie było odpowiedzi w kolejnej korespondenci pisała o urodzeniu się Wojtka 19 stycznia 1940, miała być siostrzyczka, urodził się braciszek. Ta wiadomość dotarła do Kozielska i Tata pocieszał mamę, że nic nie szkodzi, że jest synek, będzie i córeczka. To była kartka z  14 lutego, pisana po rosyjsku. Ojciec urodzony na Syberii, jako syn zesłańców, znał doskonale ten język.
Gdzieś na przełomie zimy i wiosny dzwonek do drzwi. Listonosz zwrócił dwie paczki wysłane do Kozielska, z adnotacją , że adresaci są nieznani, a może coś w tym rodzaju.

Kwiecień 1943  w "Gońcu Codziennym "  wileńskiej niemieckiej gadzinówce ukazują się długie listy polskich oficerów zamordowanych w Katyniu. Wśród nich znajdowało się nazwisko por. Leonarda Korowajczyka.

Losy ludzi prowadzą często po najdziwniejszych bezdrożach. W Kozielsku znalazł się również prof. Stanisław Świaniewicz, specjalista od gospodarek niemieckiej i sowieckiej. Z  Tatą znali się jeszcze z Wilna.  Profesor , wycofany z transportu w  na stacji Gniezdowo, był jedynym świadkiem rozładunku wagonów z oficerami, na trzy kilometry przed Katyniem.  Po torturach w Łubiance  i sowieckich łagrach, znalazł się w Armii Andersa i swoje przeżycia z "nieludzkiej ziemi "  zawarł w książce "W  cieniu Katynia ". Z tych kartek wyłonił się obraz mego Ojca i jego rola w Obozie w Kozielsku.

Będąc publicystą znającym doskonale język rosyjski, wraz z innym oficerem, zorganizowali t.zw. gazetę mówioną. Korzystali z nasłuchu oficjalnych "kołchoźników "  i dostępnej prasy, wyłuskiwali między wierszami, prawdę o  rzeczywistości sowieckiej i światowej. Co kilka dni, wieczorem po apelu, z głębi kozielskiej cerkwi, rozchodził się głos z aktualnymi komunikatami. Prf. Świaniewicz wspomina o wzruszającej "wieczornicy " poświęconej Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, którego współorganizatorem był por. Leonard Korowajczyk


W ostatnich dniach kwietnia 1940, pod ścisłymi strażami, załadowano wagony jeńcami Kozielska. W jednym z nich znaleźli się prof. S. Świaniewicz i mój Tata. Po całonocnej jeździe pociąg zatrzymał się na stacyjce Gniezdowo. Oficer NKWD z grona oficerów wywołał Świaniewicza i umieszczono go w opróżnionym wagonie, skąd obserwował, co działo się na peronie, szczelnie obstawionym przez wojsko.
Pod same wyjście z wagonu, podjeżdżał  tyłem "zwyczajny” autobus,  Do wnętrza wprowadzono pojedynczego oficera, a kiedy wszystkie miejsca były zajęte, autobus odjeżdżał, by po dwudziestu  minutach powrócić po następną partię jeńców. Z innej relacji wiemy, że w autobusie były "ciasne celki, dla jednego jeńca. Straszne ."Rozładunek następował przed budynkiem przypominającym willę." po rewizji odbierano zegarki, pieniądze, pasy główne, cenne przedmioty...
W kwietniu -  czerwcu 1943 Niemcy zorganizowali ekspedycję anatomo -patologów Międzynarodowego  Czerwonego Krzyża. Na podstawie ekshumacji można sobie wyobrazić jak na wiosnę "1940 NKWD mordowała polskich oficerów. Pojedyńczo doprowadzano ofiary na skraj Dołu Śmierci. Młodzi ludzie stawiali opór i bronili się ze wszystkich sił. Ofiary kłuto bagnetami. Krzyczącym zatykano usta trocinami. Zaciskająca się pętla ze sznurka dławiła. To tylko kilka przykładów. Strzał w potylicę i ciało osuwało się do dołu, gdzie ekipa układała je warstwami. Instrukcja dla morderców mówiła o oszczędzaniu amunicji i nie powtarzaniu strzału. "Sam towarzysz Stalin powiedział, że każdy pocisk kosztuje 15 kopiejek i trzeba je oszczędzać i nie powtarzać strzału".

Po wielu latach odkryłem tragedię naszej rodziny. W Katyniu zamordowano: mego Ojca por. r. Leonarda Korowajczyka, brata mojej mamy ppor. r. Mieczysława Kuczynskiego, brata mojej babci ppor. r. Tadeusza Tyszkę, jego zięcia ppor. r. Władysława Solankę i dalszego naszego kuzyna ppor. r. Witolda Eysmuntta.

O Katyniu wiedziałem od 1943, ale trzeba było mocno trzymać język za zębami. Szczególnie mocno musiałem zaciskać zęby w PRL! Nie opacznie wypowiedziane słowo Katyń mogło skończyć się życiową katastrofą. Konsekwentnie pisałem w ankietach, że Ojciec zginął na wojnie, a  gdzie tego nie wiem.

Pierwszy raz przyjechałem do Katynia w lipcu 1989. Z inicjatywy Andrzeja Wajdy reżyser Marcel Łoziński kręcił dokumentalny film "Las Katyński „ z operatorem Jackiem Petryckim. Skompletowana ekipa ruszyła na szerokie tory, takie po których przewożono tysiące polskich oficerów w  1939 i  1940. Nasz pociąg to dwa wagony, w jednym ekipa filmowców, w drugim rodziny oficerów Ofiar Mordu oraz paru dziennikarzy i innych osób powiązanych w różny sposób z Katyniem, min. z śp Bożeną Łojek. Do tego filmu doproszono mnie i mego wujka Władysława Kuczyńskiego, brata zamordowanego Mieczysława Kuczyńskiego.

Nasze wagony w Terespolu przekroczyły granicę jeszcze PRL i wjechały na teren ZSrR. Niedługo odczuliśmy "uroki „ komunizmu, kiedy zaopiekowała się naszą ekipą śliczna dziewczyna, na odległość pachnąca perfumami KGB.

Smoleńsk , a z niego do Gniezdowa, ostatniej stacji przed Katyniem. Jeden z uczestników, podobno jeniec Kozielska, przekłamał fakty. Był on z protekcji , zdrajcy i agenta KGB Rosse - Zawadzkiego  na którym ciążył wyrok śmierci w Armii Andersa. W tej sprawie doszło do mego konfliktu, o podłożu historycznym, z Andrzejem Wajdą. Nikt nie ma prawa przekłamywać historii!

Groby Katyńskie, przypominające trawniki z tablicami głoszącymi zbrodnię hitlerowców na polskich oficerach w 1941. Całonocna jazda do Kozielska. W murach cerkwi i sąsiadujących budynkach, szukamy śladów po jeńcach. Nie ma ani jednego słowa. Rozmawiamy z wolontariuszami remontującymi cerkiew. Czy słyszeli co tu się działo na przełomie 1939/40? Czy słyszeli o obozie polskich oficerach ?  Ni, niw e mieli o  tym pojęcia! Te pogawędki nie uszły uwadze  naszej opiekunki i skrócono nam pobyt w ZSRS prawie dwa dni.

Po raz drugi byłem w Katyniu z bratem Wojtkiem  w  roku 2001, krótko po otwarciu Cmentarza Wojennego. Ten Memoriał to niewątpliwa zasługa śp. Andrzeja Przewoźnika. Zginął na pobliskim Lotnisku Sewierne. Upamiętniał Tamtyhc, sam stał się ofiarą Smoleńska  w 2010.  Wspólna Mogiła ponad 4  tysięcy oficerów.   Dzwon Pamięci. Tysiące tabliczek z alfabetycznie ułożonymi nazwiskami i krótką charakterystyką każdej ofiary.

 Trzeci raz z pielgrzymką w Katyniu byłem 10 kwietnia 2010.Niewiele brakowało, abym zamiast luksusowym prezydenckim pociągiem, poleciał do Smoleńska samolotem. Było tylko jedno miejsce dla mnie, brakowało dla mego brata, a bez jego pomocy nie mogłem jechać.

Cmentarz Wojenny w Katyniu. W oczekiwaniu na przylot Prezydenta, kilkuset Polaków kręci się po Cmentarzu, a wśród nas rechocący śmiechem rosyjskie "byczki " na wiele metrów cuchnące służbami specjalnymi .Czekamy na Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Minuty przedłużają się w kwadranse. Megafony milczą. Raptem głos "Dostałem telefon z Warszawy. Samolot z Prezydentem rozbił się. Zginął Lech Kaczyński i najważniejsze osoby w państwie ".Zamach! W  bardzo przyśpieszonym tempie zostajemy ewakuowani z Federacji Rosyjskiej.

  Ziemia smoleńska, ziemia przeklęta. Już zasępiony Stańczyk dumał nad  jej losami.  To włości księcia Puzyny. Tutaj w walce z Rosją krwawili żołnierze Batorego, Żółkiewskiego, Józefa księcia Poniatowskiego. Stalin, w zemście za klęskę w Bitwie Warszawskiej, strzałem w potylicę, wymordował przeszło cztery tysiące dwieście polskich oficerów. W  1943 , w niedalekim Lenino, Berling rzucił do bezsensownego boju, tych którym nie udało się dotrzeć do Andersa. Połowa Dywizji im. Kościuszki poległa. I  ten ostatni dramat 10 kwietnia 2010 , kiedy kolejna Elita polska zginęła! Czy kolejna polska tragedia na Ziemi Smoleńskiej była ostatnim rozdziałem...?

Władysław Trzaska - Korowajczyk