Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki-Z ciszy serca i progów ojczystych

Michałowszczyzna opodal Wilna, skrawek Kresów - ziemi pracowitej, szlachetnej, serdecznej i dumnej szlachty zagrodowej („boso chodzę, z pieprzem jem”) oddanej swej tradycji, swej ojczyźnie, swojej wierze. Dom na wzniesieniu, wśród żywicznego lasu; wakacyjna ukwiecona upalna łąka schodząca ku dolinie. I miasto nad Wilią, wśród Wzgórz Sapieżyńskich, gdzie króluje Matka Boska z Ostrej Bramy. Ludzkie losy posplatane w sąsiedzkiej życzliwości Polaków, Litwinów, Żydów, Karaimów, Białorusinów, Tatarów, Niemców.

Kraina dzieciństwa i młodości śp. Marii Siwińskiej – prozatorki, poetki, autorki kilku powieści, zbiorów opowiadań, sześciu tomików wierszy - „pisarki przeoczanej” - jak upomniał się ongiś o koleżankę /…/ znany prozaik śp. Tadeusz Chróścielewski.  
„Pani Maria dysponuje i w prozie i w mowie wiązanej, znakomitym warsztatem, darem bezbłędnej kompozycji i co nie mniej istotne rozległą wiedzą /.../ i darem wnikliwej obserwacji. /.../  operując świetnie rygorami vers libre, mistrzyni obrazu i zawsze zaskakującej pointy /../ ” – pisał; prawda, iż po zdaniach komplementujących twórczość Marii Siwińskiej, wtrącając słów kilka o wynikających z „jakichś niepojętych oporów charakterologicznych” cechach „irytującej aż cichej i skromnej autorki”.

To prawda. Pani Maria nigdy nie była wdzięcznym obiektem wywiadów, nagrań telewizyjnych, radiowych, nie potrafiła się promować, nie zabiegała o poklask stowarzyszeniowego środowiska. Uznała zapewne za najważniejszy, najuczciwszy, ów bezpośredni intelektualny - a może raczej emocjonalny? – kontakt: pisarz-czytelnik. Bez tworzenia dodatkowej aury przez pośredników. Jakże często sztucznej i służącej całkiem „pragmatycznym” celom...

Takie osobowości nie tworzą się z przypadku...
Miłość dobrej rodziny, lata wzrastania i kształtowania poczucia piękna i dobra, wśród siedlisk zahartowanych w zamieciach historii mieszkańców-gdzie trwały domy serdeczne, honorowe, skromne, a zwykłość trudu dni jakże często do stóp Pani Ostrobramskiej składano z prośbą, z nadzieją, z wdzięcznością, a i tajemnice drogi wyznaczonej przez Stwórcę–budują charaktery odporne na świecidełka...

                                                                   ***

„Wilno, Wileńszczyzna, słoneczna, tajemnicza kraina dzieciństwa, domu rodzinnego, wrażliwych ludzi - to gleba, z której czerpane były soki do wzrastania; do mądrego ogarniania teraźniejszości. Przenoszone przez czasy zamętu poczucie i umiłowanie piękna, wrażliwość na drugiego człowieka, pamięć starych fundamentów, Autorka składa w swoich utworach w cichą prośbę – ostrzeżenie przed zagubieniem siebie w zgiełku lokalnych i chwilowych mód, wiodących w pobłyskujące blichtrem uliczki festiwalowe, po których, świtaniem, wiatr śmieci przemiata. Nie zatraćmy pamięci, nie dajmy się skierować ku mirażom pokaleczonej wyobraźni. Nie wyzbywajmy się ojczystych pejzaży, naszych dróg, progów naszych domów, naszych modlitw, nie dajmy się zagarnąć hałaśliwej codzienności, aby nie okazało się, że zgasło nawet echo czasu wiary i nadziei - nadziei na miłość, na piękno, na dobro.

Może uległo wypadkowi?

Teraz „...tyle katastrof na świecie...serc i sumień ludzkich ...” – ostrzega delikatnie pisarka, ponieważ pamięta inny trakt, który prowadzi przez krainę dojrzałego wzrastania, gdzie serce i sumienie rozpoznają kierunki świata a pamięć celu wędrówki nie ulega amnezji. Idźmy nim – zachęca - aby „nie zatonąć w czasie”, aby nie minąć „...drzwi otwartych wieczerników...” nie zapomnieć progów naszych domów – domów naszego człowieczeństwa, bo jeżeli „...zapomnisz siebie wtedy utoniesz nawet w kropli życia”

W tej poezji i prozie nie braknie refleksyjnej liryki, uśmiechu, zamyślenia, bywa - pasemek smutku opadających na kamienie próżnego nieraz trudu,, podpieranego okulawioną radością”... Jednak, kiedy „z grząskich dni” uniesiemy uratowaną odrobinę ciszy, kiedy otworzymy nią pamięć dróg przebytych, które - zda się - tuż za progiem, za uchyleniem drzwi wyobraźni, kiedy wieczornej modlitwie oddamy dni, miesiące, lata i „zmęczenie troczone do nóg” - wtedy łatwo biec po siebie ”... za blednącym promieniem słońca”,  tam gdzie „wrzawa traw i wiatr... uciekają zielone wiosny, rozpalone lata, z białym giezłem zimy”, gdzie ślady stóp naszych jeszcze i czynów naszych na drodze pielgrzymiej. Biec, aby odnajdywać wczoraj, dzisiaj, jutro„...swój wschód i jedyny wśród nie zachodzących wschodów słońca”...
I Wiarę.
Wiarę, że nie zostaniemy zatraceni w pamięci, „...gdy mądrość Twoją ścieramy jak błąd ze szkolnej tablicy”, bowiem dojrzewając - „po śladach uciszających strach”- dotrzemy do Ziemi Obiecanej.

***
Jeżeli
wypłynę na przestrzeń wodną
zaskoczy mnie burza
pamięć Twoich śladów
na jeziorze Genezaret
uciszy mój strach
i
brzeg się przybliży

jeżeli
zaskoczą mnie piaskowe burze
pamięć echa mojżeszowej laski
biały cień manny sycącej głód
suchy most dna morskiego
wśród spiętych wód
uciszy mój strach

wierzę w Ziemię Obiecaną

(Z tomiku Na zakosach dróg, Łódź 1998, wyd. >Ja-Na<)

Maria Siwińska podejmując wędrówkę przez teraźniejszość, wierzyła w odnalezienie w niej piękna, a echo Słowa przyda wytrwałości, aby ”...zapalona świeczka/ od światła gwiazdy/ znad strzechy betlejemskiej / nie zgasła / w przeciągach dni naszych / w przeciągach serc naszych”.
/.../

Miałem przywilej i szczęście być wydawcą kilku tomików wierszy i prozy Pani Marii.
To był piękny czas.
To jest dobry czas.
Chociaż już tylko w pamięci...
I sercu.

Publ. http://krzysztofnagrodzki.pl (od 29.5.21)