Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-Architekci bogobójstwa

Było ich wielu. Tych, których znamy z imienia, było pięciu: arcykapłan Józef Kajfasz, arcykapłan Annasz, tetrarcha Herod Antypas, namiestnik Judei Poncjusz Piłat i apostoł Judasz Iskariota.
Trudno wyrokować, który z nich ponosi najwyższą odpowiedzialność za śmierć Jezusa. Wedle słów Jego samego, wypowiedzianych w trakcie przesłuchania u Piłata, głównym winowajcą popełnionej zbrodni wydaje się być

arcykapłan Kajfasz.
To tego człowieka, a nie Judasza, miał na myśli Jezus, gdy na słowa Piłata, „czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić ciebie i mam władzę ciebie ukrzyżować?” odparł: „nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który mnie wydał tobie” (J 19,10-11).

To właśnie arcykapłan Kajfasz, inicjator aresztowania Jezusa i główny sprawca Jego skazania na śmierć podczas nocnego przesłuchania w Sanhedrynie, przekazał Jezusa w ręce Piłata.
W tym konkretnym przypadku nie dokonał tego Judasz, który z władzą rzymską nie miał nic wspólnego.
 
Od roku 18 urząd najwyższego arcykapłana piastował w Jerozolimie Józef Kajfasz.
Wszystko, co działo się w Świętym Mieście, było mu dobrze znane, także w sprawie Jezusa.
Od dawna wyrażał zaniepokojenie z powodu głoszonych przezeń  nauk, i nie tylko tych w Jerozolimie, ale i w odległej Galilei.
Punktem kulminacyjnym, który spowodował podjęcie decyzji o konieczności aresztowania Nauczyciela z Nazaretu, było wskrzeszenie Jezusowego przyjaciela, Łazarza z Betanii.

Wobec niekwestionowanego faktu przywrócenia do życia człowieka od czterech dni spoczywającego w grobie, należało zająć konkretną postawę: albo uznać Cudotwórcę za posłańca od Boga, za Mesjasza, albo…
No właśnie.
Cała Jerozolima była poruszona zdarzeniem.
Było wielu naocznych świadków.
Nie można już było przejść obojętnie wobec zaistniałej sytuacji, tym bardziej że wielu Żydów uwierzyło w Jezusa. Wobec ogromnego poruszenia w mieście władze żydowskie musiały podjąć konkretną decyzję.
Pilnie zwołano nadzwyczajne posiedzenie Wysokiej Rady wchodzącej w skład 70-osobowego Sanhedrynu.
Zebraniu przewodniczył arcykapłan Kajfasz.
Zgromadzenie musiało odbywać się w burzliwej atmosferze. Budzące się u niektórych wątpliwości co do procedury prawnej rozwiał swym autorytetem najwyższy arcykapłan: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie pod uwagę tego, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11, 50).
Miał na myśli Rzymian, którzy w przypadku uznania przez Żydów Jezusa za Mesjasza, czyli wodza do walki z okupantem, wkroczyliby z legionami do Judei i utopili w morzu krwi wystąpienie powstańców.
Jan Ewangelista dodał od siebie: „Tego więc dnia postanowili Go zabić”.

W tych okolicznościach wkroczył na scenę dziejów ze swoją tragiczną misją Judasz Iskariota.

Ewangelista Marek zapamiętał: „Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać.
Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać” (Mk 14, 10-11).
Haniebny czyn wyparcia się swojego Mistrza i wydania Go w ręce arcykapłanów pozostaje poza sferą racjonalnego wytłumaczenia.

Ten wstydliwy, kompromitujący i niepojęty dla apostołów czyn, którego motywów nie potrafili przeniknąć ani oni sami, ani my współcześni po dwóch tysiącleciach próżnych rozważań na ten temat, został przez Jezusowych uczniów zamknięty w jednym krótkim, dosadnym zdaniu:  wstąpił w serce Judasza diabeł.

Zresztą dużo wcześniej sam Jezus ujawnił stan duszy Judasza: „Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem?” (J 6, 70).
Jezusowi uczniowie próbują sugerować, że motywem jego działania mogła też być pożądliwość pieniądza.
Ale czy kwota trzydziestu  srebrnych sykli z fenickiego Tyru, monet wartościowych i podówczas będących w obiegu również w Palestynie, mogła zaspokoić tak przyziemne ambicje tego upadłego człowieka?

Jan Ewangelista próbuje spłaszczyć problem:  „ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano” (J 12,6).

Z decyzją dokonania zdrady Judasz musiał się skutecznie maskować, skoro żaden z apostołów nie podejrzewał go o tak haniebny czyn, skoro podczas pożegnalnej wieczerzy paschalnej wszyscy oniemieli ze smutku, kiedy Jezus otwarcie im to wyjawił: „…oto ręka mojego zdrajcy jest ze mną na stole. (…) A oni zaczęli wypytywać jeden drugiego, kto by mógł spośród nich to uczynić” (Łk 22,21-23).

Rozpatrując rzecz w kontekście historycznym, na pewno Judasz ani nie chciał śmierci Jezusa, ani nie zamierzał doprowadzić do jej zaistnienia. Świadczy o tym rozpacz, w jaką popadł na wieść, że arcykapłani orzekli wyrok skazujący: „Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym (…), poszedł i powiesił się” (Mt 27,3-5). I bezczelna reakcja arcykapłanów: „Co nas to obchodzi? To twoja sprawa” (Mt 27,4).

Po aresztowaniu Jezusa w Ogrodzie Oliwnym i sprowadzeniu Go pod strażą do miasta na Syjon, gdzie arcykapłani posiadali swoje bogate rezydencje, pierwszym, który przesłuchiwał Jezusa, był Annasz, szara eminencja w żydowskim establishmencie, były arcykapłan,  rodzinnie związany z Kajfaszem, za którego wydał swą córkę.

Prowadzone przezeń wstępne przesłuchanie skończyło się spoliczkowaniem Jezusa przez jednego ze sług, po czym arcykapłan w stanie spoczynku odesłał Go do urzędującego Kajfasza, który obok mieszkał w sąsiednim pałacu (por. J 18, 12-14).

Prowadzone przez tego człowieka nocne przesłuchanie skończyło się wyrokiem skazującym. Gdy Jezus publicznie, uroczyście i z całą mocą wyjawił przed pospiesznie zgromadzonym tam Sanhedrynem swoje posłannictwo mesjańskie – „JA JESTEM” – „wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci” (por. Mk 14, 60-65).

Warto zwrócić uwagę na jeden szczegół, nie słyszymy, ażeby ktokolwiek z Wysokiej Rady miał odmienne zdanie w tej sprawie. Orzeczony na Jezusa wyrok śmierci przeszedł przez aklamację. Bez żadnego głosu sprzeciwu.
A przecież miał On tam też swoich sympatyków, jak owego Nikodema, który jakiś czas wcześniej, podczas sporów wynikłych w czasie Święta Namiotów opowiedział się po stronie Jezusa (por. J 7,50).
Nie słyszymy, ażeby zaprotestował Józef z Arymatei, również członek Wysokiej Rady. Przynajmniej po śmierci Jezusa ci dwaj się w końcu opamiętają i wykażą swą odwagę przy Jego pogrzebie.

 „Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi” (Mk 15, 1).

Czy Poncjusz Piłat, od roku 26 sprawujący namiestnictwo Judei, mógł wcześniej słyszeć o Jezusie?
Tego nie wiemy.
Prawie ze stenograficznego zapisu przesłuchania Jezusa, sporządzonego ręką Jana Ewangelisty, wyłania się postać Piłata jako człowieka przychylnie usposobionego wobec Oskarżonego. „Wiedział bowiem, że (arcykapłani) przez zawiść Go wydali” (Mt 27,18). A Piłat wprost nie cierpiał Żydów.

Podróż z pięknej, rzymskiej Cezarei skąpanej w śródziemnomorskim słońcu do żydowskiej Jerozolimy spowitej dymem z palących się tysiącami zwierząt ofiarnych w święto Paschy, Jerozolimy zawsze zrewoltowanej i niebezpiecznej, zapewne traktował jako dopust bóstw.
Ale musiał się tam zjawiać w wielkie święta żydowskie, by dopilnować porządku w przepełnionym ludźmi mieście.
I załatwić sporo bieżących spraw, także sądowniczych, jak te z owego kwietniowego poranka 30 roku.
Miał na krzyż wysłać trzech przestępców.
Niespodziewanie, w ostatniej chwili przed świętami,  arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi ludu podesłali mu do skazania na śmierć Jezusa z Nazaretu, czyli do zatwierdzenia wyroku śmierci orzeczonego kilka godzin wcześniej we własnym gronie.
Przed Piłatem bezczelnie argumentowali: „Nam nie wolno nikogo zabić” (J 18,31).
Tragiczna postać Piłata! Do jakich namiestnik posuwał się uników i wybiegów prawnych, by móc wyrwać Jezusa z ich rąk. Kilka razy wyprowadzał Go na zewnątrz do tłumów z sali przesłuchań: „Ja nie znajduję w nim żadnej winy” (J 18,38), próbował pójść na wymianę: Jezusa za Barabasza.
Zastosował nawet lżejszą karę ubiczowania – może to ich usatysfakcjonuje.
Wykazując swą słabość, niegodną rzymskiego urzędnika, tchórzliwie się miotał: „Weźcie go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w nim winy” (J 19, 6).

A przecież wystarczyło przepędzić agresywną zgraję sprzed pretorium, jak w przypadku Pawła Apostoła postąpił w Koryncie  rozsądny prokonsul Gallio (por. Dz 18, 12-17).
Tak, tyle że Korynt to nie to samo co Jerozolima, skąd szły do Rzymu nieustanne donosy na cesarskich urzędników.
Piłat złamał się przed szantażem:  „Jeżeli go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi” (J 19, 12).

O skali determinacji w dążeniu do uwolnieniu Jezusa z rąk arcykapłanów świadczy dość ryzykowny zabieg Piłata. Gdy w trakcie przesłuchania  dowiedział się, że Jezus pochodzi z Galilei, czyli że jest poddanym rządzącego tam Heroda Antypasa, odesłał Go pod strażą do twierdzy, w której na czas świąt paschalnych zatrzymał się tetrarcha.

Ryzyko polegało na tym, że Więźnia trzeba było przeprowadzić pod strażą przez całe miasto, przecież pełne od tłumów, bowiem Antonia, w której kwaterował Piłat leżała w północnej Jerozolimie, zaś Herod rezydował w południowej części miasta. I nikt z tłumów, wśród których Jezus miał przecież rzesze sympatyków, nie zainteresował się losem Nauczyciela z Nazaretu podczas tej wędrówki?
Nikt nie spróbował Go odbić?
Warto zwrócić uwagę i na to, że podczas tej eskortowanej przeprawy przez miasto Więźniowi towarzyszyli arcykapłani i uczeni w Piśmie w charakterze oskarżycieli przed Herodem. Herod Antypas nie skorzystał z danej mu szansy.
Nie wystąpił w obronie swojego poddanego.  
Wzgardził Nim i odesłał do Piłata (por. Łk 23,8-12).

Niedługo po tych wszystkich tragicznych dniach, którymi na świeżo żyła Jerozolima, Piotr Apostoł rzucił w twarz swym współplemieńcom: „Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (Dz 2, 36).

 


 
   
Jan Gać                                    

Wielkanoc 2022 roku