Na pokład weszliśmy z zaciągu
Który nam ongiś wyznaczono
Do odkrywania nowych lądów
Na śmigłych statkach co nie toną
Płynąc przez wiry głębie otchłań
Przez domyślaną wieloprzestrzeń
Przez ufność wiarę i nadzieje
Przez mrok przez światłość
dalej
jeszcze
Aż brzegu się wyłoni zawid
W barwach perłowych z konchy czasu
Syrenich śpiewów rozczułością
Wabiący ku przemylnym głosom
................................
Nasze szkunery żaglobiałe
Za horyzonty uleciały
A my zostaliśmy spóźnieni
Obcy żeglarze w obcej ziemi
Więc jakoś trzeba żyć w tym porcie
W zaułkach gdzie znikają ślady
W marnych tawernach wydających
Fałszu monety bez żenady
Rankiem zaś po znużonej nocy
Chyłkiem zdążamy by na skraju
Z za horyzontów wypatrywać
Czy nasze statki nie wracają
---------------------------
A my czekamy - już spragnieni - nowych odkryć.
Na Nowej Ziemi
Przy Domu Ojca...
kn
----------------------
Tekst pisany w latach osiemdziesiątych.
Dopisek.... robi się coraz bardziej aktualny ?... :-)
kn