Barany też weszły do wielkiej literatury.
Stało się to za sprawą słynnej powieści „Gargantua i Pantagruel” Francisa Rabelais. W czwartej księdze jest opisane następujące zdarzenie: gdy na statek ładowano stado baranów, zakupionych przez bohatera opowieści, Panurga, główny baran becząc i kwicząc skoczył za burtę, a wtedy „wszystkie inne barany krzycząc i becząc tym samym tonem, jęły sznurkiem, jeden za drugim, skakać, zanurzać się w morze. Powstał tłok na pokładzie , kto pierwszy skoczy za swoim towarzyszem. Nie było sposobu ich wstrzymać, jako wiecie, iż natura barania każe mu zawżdy iść za przewodnikiem, gdziekolwiek by ów szedł”. Niektórzy psychologowie przeanalizowali ów instynkt stadny, któremu czasem ulegają ludzie i nadali mu nazwę „syndromu Panurga”. Zdarza się bowiem, że czasem całe grupy ludzi ulegają presji zachowań, które trudno zrozumieć i wytłumaczyć. Narzędziem w tej „uniformizacji” zachowań są media. Oto przykład. Ogromna sala wypełniona wytwornie ubranymi ludźmi. Na scenie z tupetem brylują kabareciarze. Poziom dowcipów poniżej przysłowiowego dna. Nie brak także aluzji do spraw wiary, religii, duchownych, które są odbierane jako szczególnie pomysłowe i dowcipne. Oczywiście entuzjazm wywołują padające co jakiś czas takie hasła jak: „mohery”, „o. dyrektor”, „radio Maryja”. Ten żałosny, obrażający i poniżający Polaków i katolików występ transmituje telewizja. Żałośni przebierańcy wywołują rechot bezmyślnych, równie godnych politowania uczestników, który potęguje się w miarę trwania seansu. Przynajmniej część publiczności nie jest w stanie zrozumieć, że stali się przedmiotem manipulacji, że ktoś wykorzystał ich ignorancję i brak krytycyzmu. Przychodzą na myśl słowa: „z kogo się śmiejecie, nawet nie jesteście zdolni zrozumieć, że z siebie samych się śmiejecie”.