Publikacje członków OŁ KSD

prof. Tadeusz Gerstenkorn-Radio Erewań znowu nadaje ?

Słynne są pocieszne odpowiedzi tak zwanego „Radia Erewań” na kierowane (niby) do niego pytania. Przypomniano mi jedno z takich pytań i odpowiedzi. Czy człowiek niepiśmienny, analfabeta, może zostać członkiem Akademii Nauk ?  Odpowiedź: Może, ale nie członkiem-korespondentem. Ta zabawna parodia pseudonaukowców skojarzyła mi natychmiast całkiem nieśmieszną historię z bardzo niedalekiej przeszłości, gdy nasi dziekani i rektorzy prześcigali się w organizowaniu doktoratów honorowych dla pewnej osobistości życia publicznego odznaczającego się nowomową, a właściwie bełkotem intelektualnym. Był czas, że  nie tylko wypadało, ale  należało stanowić doktoraty honorowe przede wszystkim dla znakomitości ze Wschodu, a teraz jest moda na nic ogółowi nie mówiące nazwiska z Zachodu. Czy to jakiś prikaz ? Nie mamy własnych uczonych, którym się ten zaszczyt należy ?

Polska The Times – Dziennik Łódzki ze środy 9 maja br. (nr 107 – 23.111) w czołówce gazety podał frapującą wiadomość: Uczniowie budują kaplicę w szkole. Sprawa rzeczywiście zdawała się być niezwykła, bo – proszę – nie kto inny, ale uczniowie (!) stali się, jak się to teraz mówi – deweloperami niebywałego przedsięwzięcia. Gdy wczytamy się jednak w ten artykuł, to dowiemy się, podobnie jak to bywało w Radiu Erewań, że uczniowie wcale nie budowali, ale remontowali, i to nie  kaplicę, ale małe pomieszczenie w piwnicy, w którym dotąd składowano nosze i maski gazowe. Ale, o zgrozo !, w publicznej szkole „uczniowie i katecheta własnoręcznie zamieniają je w miejsce modlitwy. I od czerwca Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna im. H. Wieniawskiego w Łodzi ma być pierwszą w Łodzi publiczną szkołą z własną kaplicą”. Jak się dowiadujemy z gazety „młodzież sama pomalowała ściany, jeden uczeń kończy malować ikonę Trójcy Świętej Rublowa. Mają tam być trzy ławki, freski i dywan. Kaplicę poświęcą wspólnie ksiądz katolicki oraz ewangelicko-augsburski”. Pani Małgorzata Ircha, dyrektor szkoły, nie widziała przeszkód, jeśli uczniom kaplica jest potrzebna. Kaplica ma być ekumeniczna, Msze nie będą tam odprawiane. Z inicjatywą wyszli sami uczniowie, bo do tej pory modlili się w salach lub na korytarzu.

Pomieszczenie nazwane szumnie kaplicą jest tak małe, ze może pomieścić co najwyżej 10 osób, a wywołało wielki alarm, można powiedzieć alert w obozie obrońców specjalnie rozumianej tolerancji.

Natychmiast zabrał głos znany SLD-owiec Dariusz Joński. Zapowiedział, że napisze w tej sprawie do Ministerstwa Kultury, bo szkoła publiczna nie jest miejscem na kaplicę. Argumentem dodatkowym ma być to, że szkoła ma inne ważniejsze obiekty, na które trzeba wydać dużo pieniędzy. Rzecz w tym jednak, że koszt remontu dużej sali szkolnej w porównaniu z klitką piwniczną jest w ogóle nieporównywalny, biorąc przy tym pod uwagę, że prace uczniowie deklarowali wykonać bezpłatnie we własnym zakresie.

Żeby było bardziej poważnie głos w sprawie szkolnej kaplicy zabrał nawet konstytucjonalista Piotr Winczorek. „Wystarczy, że w szkołach wiszą już krzyże. Opierając się na przepisach konstytucji uznaję, że każde miejsce, gdzie wykonywana jest jakaś cząstka władzy publicznej, powinno zachować charakter neutralny światopoglądowo. Szkoła publiczna też jest takim miejscem”.

Również Edmund Wittbrodt, były minister edukacji, stwierdził: „szkoła powinna być neutralna światopoglądowo”.

Prof. Krzysztof Skotnicki, konstytucjonalista z Łodzi, również jest przeciwny tworzeniu kaplicy w szkole.

Oczywiście musiał zabrać głos także ks. Boniecki, który orzekł, że tak jak w przypadku krzyża w sejmie, tak i z kaplicą w szkole „nie ma dobrej odpowiedzi”, czyli iście salomonowe stanowisko reklamowanego duchownego.

Uderza mnie tu utworzenie dla potrzeb walki z polską kulturą, tradycją i religią chrześcijańską (niekoniecznie tylko katolicką) wirtualnego pojęcia „neutralności światopoglądowej”. Moim zdaniem nic takiego nie istnieje. Każde zabranie głosu w jakiejś, zwłaszcza społecznej, sprawie ma podłoże światopoglądowe. Jeżeli , np., panu Dariuszowi Jońskiemu przeszkadza kaplica w szkole publicznej, a więc takiej, do której w Polsce w ogromnej większości uczęszczają chrześcijanie, to wyraża on tym samym jakiś wcale nie neutralny, ale –być może – kubański, a w każdym razie ateistyczny pogląd na życie społeczne. I tutaj przypominają mi się słowa premiera Australii, których dosłownie nie pamiętam, ale wyrażają one myśl, że jeśli komuś kultura, tradycja i powszechnie wyznawana religia się nie podobają, i nie chce tego co nam drogie uszanować, to może skorzystać z tego, że nie ma przymusu życia w kraju o takiej właśnie obyczajowości. Może ten kraj spokojnie i bez przeszkód opuścić.

Gdy miałem napisać ten felieton, sięgnąłem do tomiku wierszy pt. „Radość poranka” mego zacnego kolegi z dawnych studenckich lat ś.p. Tadeusza Zwilnian-Grabowskiego, któremu życie zmarnowała władza, uzurpująca sobie prawo do tylko jedynego słusznego podanego do wyznawania światopoglądu, a wynikającego z rozdymanej pychy jego twórców. W utworze pt. „Autoapoteoza” pisał:

być bogiem – to takie proste
fascynować tłumy
hipnotyzować jak węże fletem
to naprawdę bardzo łatwe
znacznie trudniej być człowiekiem 

(Szczecin 2010, s. 27)