Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki - Z listów do przyjaciół. I znajomych. Smoleńsk, globalizm, cioty rewolucji i ględźby „postępu”.



Zastanawiałem się czy uprawnione jest używanie słowa „przyjaciel” w naszych kontaktach – wszak przyjaciele…

No właśnie - czy przyjaźń może istnieć tylko przy pełnej zgodności w ocenie rzeczywistości?... A może jej działanie potrzebna jest szczególnie wtedy, kiedy nasze zagubienia, niezależnie od tego jak je nazywamy, staje się groźne? Często, bywa, dla wielu. I nie ważne, iż zło majaczy w dalekiej perspektywie; zda się będąc mirażem. Ale to nie fantasmagoria. Mimo różnorakich zaklęć nawiedzonych „zaklinaczy codzienności”. Przyszłość przychodzi po każdego z nas bez możliwości reklamacji. Na nią pracujemy. Tu i teraz. Codziennie….

***

Ostatnio nieraz próbowałem dojść źródeł Twojej (nie?)wiedzy o tragedii smoleńskiej, Twojego rozedrgania emocjonalnego przy nazwisku Jarosława Kaczyńskiego i szaleństwa przy Macierewiczu. Masz wyrobione zdanie, który trudno ci uzasadnić. A mówiąc bez owijania w bawełnę – nie potrafisz tego zrobić.
Pokrywasz to dziwacznym zarzutem o fobii.  Wyjaśniłem wszak w poprzednim liście, że „nie będzie odpowiedzi na Twoje zaczepki o mojej antyrosyjskiej obsesji, bo wiesz, że to nieprawda. Ani antyrosyjskiej, ani antyżydowskiej, ani antyamerykańskiej, ani anty……..wstaw tu co chcesz.
Jeżeli już mamy koniecznie sięgnąć po takie pojęcie, raczej użyjmy je do „obsesji” na tle lemingozy i zbywania determinacji (wolności?) w poszukiwaniu prawdy. Każdej możliwej - a nie tylko związanej z wybraną nacją, rasą, osobą, systemem - również filozoficznym - państwem, rządem, czy szerzej władztwem - prawdy.
Pewien dystans do każdej sprawy daje szansę na odejście od powtarzania stereotypów”.
- Lemingowatość, nademocjonalność albo… albo osąd służbowy, to może być tłumaczenie, ale dlaczego przystajesz na to? Przecie masz jakieś osiągnięcia. Używasz - czasami bywa zręcznie – mózgu. Masz jaką taką niezależność materialną. Środowisko, jak sądzę, nie zniewala, zatem dlaczego?...
Gdybym przystał, że to własny, nieprzymuszony wybór informacji z jedynie słusznych, jak ongiś, źródeł zwanych teraz często mediami mętnego nurtu, gdybym uwierzył w to, musiałbym przyjąć do wiadomości, iż proces wiotczenia intelektu i woli może (musi?) dotknąć w pewnym wieku każdego. Nawet błyskotliwego ongiś faceta.  I zastanowić się czy to nieunikniony, a przynajmniej statystycznie prawdopodobny, finał starości?...

Wolę jednak przyjąć wariant bardziej, mimo wszystko, nadziejny: Ty po prostu zostałeś - zgodnie ze swoim dobrowolnym czy przymuszonym wyborem - uwikłany w grę służb i teraz idziesz w zaparte. A przecie nie musisz. Już nie musisz. Już zbyt wiele – wybacz szczerość - nie znaczysz. Możesz wybrać wolność. Wolność od śmieszności. Może od wzgardy. Od dreptania drogą, która wiedzie na manowce. Wieczności też. A właściwie - szczególnie Wieczności. A w naszym wieku to nie przelewki - mamy do niej raczej bliżej niż dalej. A w gruncie rzeczy - nie raczej…

Ale gdybym nawet miał niewłaściwy ogląd tego jak wiele ( bądź niewiele ) znaczysz, zostaje jeszcze pragmatyzm – w takiej drużynie nie szuka się dobra. Szczególnie – powtarzam – nie w naszym wieku.

***

Wskazujesz na dziwną serię zagadkowych zgonów- np. śp. Petelickiego! No tak, ale ty jednak nie jesteś tak wysoko jak generał. A i jego śmierć może jednak być zaczynem zwrotu. Honor (nie mówiąc o instynkcie samoobronnym ) środowiska nie powinien pozwolić na sparaliżowanie lękiem. Oczywiście jeżeli słowo honor jeszcze coś tam znaczy ….

- Co zrobić?

-Ano niewiele, zważywszy lata i możliwości.
Trzeba jedynie wyrwać się z więzienia przesterowanych myśli i starać pomagać innym w uwalnianiu. W możliwej skali. Poczynając od najbliższych. Od dzieci, wnucząt, kumpli karcianych i innych kompanów drogi. Trzeba dawać świadectwo niezależności i logicznej oceny faktów zbieranych z różnych alternatywnych źródeł, które są (jeszcze są) na wyciągniecie ręki. Zobaczysz, że nie jesteś sam w tym wyjściu (wychodzeniu) z kokonu „postępu” czy „służbowych” dyrektyw. Niektórzy z Twoich towarzyszy uczynili to już dawno. Niekoniunkturalnie. Doceń i uszanuj własne możliwości. Możliwości człowieka wolnego. Mimo wieku. A w gruncie rzeczy - właśnie dlatego. Aby dojść w dobrej kondycji TAM. I to dotyczy nie tylko Smoleńska. To sprawa wyboru drogi…

***

Jeżeli z pozycji ludzi leciwych a jeszcze nie do końca poddanych sklerozie, robimy ogląd idei i różnych procesów (coś mi pękło, robię ogląd, a to pękł mi światopogląd ), dostrzeżemy, iż to wszystko to jeno powtórki tego samego spektaklu - walki nie tyle o ciała, ale w konsekwencji o dusze ludzi. Tyle tylko, ze zarówno niewolący jak i niewoleni nie zawsze zdają sobie sprawę ze swych ról w codziennym zagonieniu obowiązkami „służbowymi”.

Dlatego raczej wzbudzają we mnie żal niż nienawiść te wszystkie kukiełki na szachownicy życia, na której szatan próbuje szalonej, beznadziejnej gry ze swym Stwórcą. Te figurki to przeważnie rodzinny, genetyczny, aktyw wszelkiego „postępu” stający, gdy przychodzi czas, do kolejnej fazy „ruszania z posad bryłę świata” - boju, który w efekcie kaleczy, wykoślawia i unicestwia miliony. Dewastuje świat normalnego porządku.

Najbardziej zastanawia przyczyna braku chęci, umiejętności, woli do weryfikacji podstawowej informacji o własnym, ludzkim rodowodzie. Wracam do tego wciąż i wciąż, ponieważ to podstawa dalszych świadomych i wolnych wyborów. Również determinacji. - Bo to trudna, nieraz ekstremalnie trudna fragmentami droga… Droga życia „From Here to Eternity”.

Jak można świadomie ryzykować Wiecznością?... Czy to „tylko” jakieś upośledzenia czy już owładnięcia, opętania każące szaleć np. na widok krzyża - wszak znaku miłości ofiarnej po cenę życia - bądź wyplatać publicznie, przed kamerami, niesłychane bzdury byleby w zgodzie z „linią partii” czy tryndu?...

Zatem dobrych wyborów i mądrych spotkań życzmy sobie, i w s z y s t k i m bliźnim, nawet rozgorączkowanym Hartmanom, Środom itp,  bo i czas nadchodzącego Bożego Narodzenia temu sprzyja.

I życzmy piękna nadziei na A. D. 2014.
I nie tylko.
Amen.