Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Bez trafnej diagnozy nie ma terapii

Zasadę powyższą zna każdy dobry lekarz. Podczas VIII Konferencji „Dziennikarz między prawdą a kłamstwem” (zorganizowanej 25.10.2014. w Łodzi, przez oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy) przedstawiono zarówno oceny obecnej sytuacji Polski, jak i próby jej uzdrowienia. Punktem wyjścia był tytuł Konferencji: „Quo vadis, Polonia?” Nie było fałszywych proroctw (ani w ogóle proroctw). Nie było „narzekactwa” i jałowego przekonywania przekonanych. Był namysł, powaga, poczucie odpowiedzialności... Swoje opinie przedstawiło grono wybitnych znawców – niezależnych dziennikarzy, profesorów, polityków.

Stanąć w kłamstwie…

Kiedy wołanie o prawdę, adresowane do rządzących, wydaje się postulatem coraz bardziej bezcelowym, trzeba uwagę skierować na społeczeństwo. Zapytać: Czy naród, który krótko po 10 kwietnia 2010 roku, po kilkudniowym wzlocie honoru, przyzwolił na „zrobienie sobie wody z mózgu” i dobrowolnie wybrał zakłamanie… czy jest gotów stanąć w prawdzie? A może już tylko realizuje jakiś Zamiar, wymyślony nie wiadomo gdzie – na własną poniewierkę?
W swojej prelekcji prof. Michał Seweryński daleki był od prostych, „spiskowych” konkluzji. Zdiagnozował Państwo Polskie jako (jeszcze) demokratyczne państwo prawa, w którym jednak wolność jednostki bywa konsekwentnie poddawana rozmaitym ograniczeniom systemowym, co – niestety – na ogół spotyka się z obywatelską biernością.
W trakcie poprzednich łódzkich Konferencji zdarzało się nam nie raz usłyszeć dramatyczne pytanie: Czemu Polacy tak łatwo przełykają medialne oszustwa, godząc się na podrzędną rolę konsumentów łaskawego chleba i tandetnych igrzysk? Z biegiem lat w opisach powolnego procesu przemiany wolnych ludzi w bezmyślne segmenty systemu coraz bardziej jaskrawa stawała się niechlubna rola odgrywana przez masowe media.

Wszyscy jesteśmy prekariuszami

Prof. Józefina Hrynkiewicz dostrzegła szansę na wyzwolenie człowieka ku osobistej godności – w godnej pracy. Wielkie media sporo mówią o bezrobociu, krytykują „śmieciowe” umowy, ale milczą na temat stopniowej przemiany części polskiego społeczeństwa w tzw. „prekariat”. Słowo to pochodzi od angielskiego precarious [niepewny, niestabilny] i określa osoby (rodziny) na ogół wykształcone, o niskim statusie ekonomicznym, utrzymujące się z doraźnych zarobków i zasiłków, lub – jak ptaki niebieskie – nie wiadomo z czego. Osoby, które mają zaszczyt być w Polsce „prekariuszami” (w tym niżej podpisanego), z pewnością ucieszył postulat pani profesor – by państwo starało się nadać tej kategorii ludzi stabilniejszy status i wprowadzić je w zdrowe, ekonomiczne mechanizmy.
Czy prawica – o ile, jakimś rzutem na taśmę, za rok wygra wybory – zdoła przełamać bezduszny mechanizm skutkujący kreowaniem prekariatu, czy też okaże się on kolejną globalną, „bezalternatywną” wyrocznią, poręcznym alibi dla czarodziejów gospodarki, ale zabójczym dla przyszłości kraju i jego „sublokatorów”…?

Podmuchy i wichry wojny

Trwający od kilku lat atak ideologii gender na rodzinę i system edukacji może niebawem spowodować całkowite odwrócenie obrazu osoby ludzkiej (rodziców) w oczach dzieci. Konsekwentna, „antropologiczna” wojna z rodziną już trwa, nie zna litości, używa zarówno kamuflażu, jak i przemocy prawnej.
Inna wojna (na razie „tylko” psychologiczna) – to bezpośredni skutek powrotu Rosji do ulubionej roli totalitarnego imperium. Dwaj kolejni prelegenci – prof. Romuald Szeremietiew i ks. prof. Paweł Bortkiewicz – omówili dwa wielkie zagrożenia, stojące przed Polską, które przecież ściśle łączą się z sobą: Czy rozmontowane aż do fundamentów (moralnych) i zobojętniałe (na los swoich dzieci) społeczeństwo – obroni się przed „piątą kolumną” i „zielonymi ludzikami”? Pytanie retoryczne.   

To, że władza zezwala na niszczenie podstawowej tkanki społecznej, co więcej – że w tym procesie uczestniczy, może być uznane – jak w góralskim dowcipie – za samobójcze podcinanie gałęzi, na której się siedzi (albo za zakamuflowaną formę zimnej wojny domowej). Czy aby nie czujemy się czasem, jakbyśmy byli  „troszkę” okupowani? Czy instynkt samozachowawczy budzi się jeszcze w niektórych sercach? Z jednej strony – odsłaniają się przed nami kolejne kurtyny genderowej furii, a z drugiej – mamy poczucie dziwnej atrofii woli: Naród, który powinien usilnie walczyć o błyskawiczne utworzenie Obrony Terytorialnej – czyli formacji, która według Szeremietiewa (i von Clausevitza) decyduje o odparciu inwazji – drzemie. Czy zatem staliśmy się ofiarami azjatyckich praktyków podboju – Sun tzu i Stalina – ale udajemy, że jeszcze o tym nie wiemy?
Oto przykłady newsów z kilku ostatnich dni: Rząd nadal dobija polskie kopalnie; TVP nie zamierza się wycofać z kampanii promującej homozwiązki; Marszałek Struzik promuje się za nasze; Szczujnia robi nagonkę na Sikorskiego; Szokujące słowa Fuszary – odwołanie się do chrześcijaństwa to przestępstwo; Czy Rosjanie przejmą budowę polskiego terminalu w Świnoujściu…?  
Czy są to symptomy czasów ostatecznych i wkrótce nastąpi jakiś „koniec Polski”, czy też jeszcze innych znaków mamy oczekiwać?
Pierwszą turę wypowiedzi zakończył Przemysław Dakowicz, podkreślając decydującą rolę kultury, tradycji, obyczaju – w walce o tożsamość, instynkt samozachowawczy i… państwowość.
(Ze wszystkimi wystąpieniami będzie można zapoznać się za około miesiąc – na portalu ksd.media.pl i z początkiem 2015 roku – w książce).

Skończyć z mikromanią!

Druga część Konferencji zgromadziła, przy panelowym stole, najwybitniejszych dziennikarzy reprezentujących niezależne polskie media.
Z chirurgiczną precyzją opisał Bronisław Wildstein zjawisko, które już od lat jest narzędziem destrukcji wspólnoty narodowej: Mikromania to kombinacja kompleksu niższości, poczucia winy i przeświadczenia o dziejowym fatalizmie. Ten zabójczy „koktajl Mołotowa” (wyprodukowany w marksistowskich „laboratoriach myśli” spod znaku Sun tzu) jest w stanie sparaliżować w zarodku każdy odruch obronny. Walczmy zatem z mikromanią! Jak? Rozpowszechniając prawdę. Medialnym kłamcom i skorumpowanym politykom trudniej kłamać, gdy otacza ich prawda.

Jako bodaj najbardziej dotkliwy „polski problem nr 1” zidentyfikowana została „odmowa wiedzy” (termin wprowadzony przez prof. Andrzeja Zybertowicza). Postawa „wolę nie wiedzieć” – przypieczętowana „na dobre” katastrofą smoleńską – sieje spustoszenia w umysłach Polaków. A przy tym ugruntowuje poczucie daremności wszelkich wysiłków. Wanda Zwinogrodzka, Jacek Karnowski i Sławomir Skiba apelowali o głęboki namysł nad „zbiorową psychiką” społeczeństwa i o „rozbrojenie” zadawnionych traum (kompleksów) i lęków. Trzeba – mówiąc żartobliwie – ostatecznie zerwać z obyczajem, że to „kanibale ustalają jadłospis dla wegetarianów”... Piotr Semka z kolei postulował przywrócenie rangi podstawowym, wspólnotowym działaniom. Przydatne mogą się tu okazać nawet poruszające doświadczenia ojca siedmioletniej córeczki, której strzec trzeba dziś „jak źrenicy oka”.

Ważne jest uporczywe budowanie i umacnianie patriotyzmu, który nie może spełniać funkcji wirtualnej dekoracji (lub gorzej – alibi) dla zdewastowanego bytu ekonomicznego i zdewastowanej moralności. Zresztą… „kiedy przyjdą ostateczne rozstrzygnięcia, nikt nie będzie miał alibi, że nie znał prawdy!” – przestrzegał o. Dariusz Drążek z Telewizji TRWAM i Radia Maryja. Kościół mówi o niej od dwóch tysiącleci. Dzisiejsi rządcy Europy nie trawią Kościoła, gdyż działa on w obszarze „długiej perspektywy” (eschatologicznej), w przeciwieństwie do doraźnych, koniunkturalnych mediów i do władzy świeckiej, które (mając „serce złodzieja”) niezauważalnie „ogołacają nas z relacji z Bogiem”. W części dyskusyjnej głos zabrali: Zygmunt Chabowski – przewodniczący OŁ KSD – nawiązując do znaczenia dla Polaków pielgrzymek Jana Pawła II oraz Władysław Korowajczyk – podejmując kolejny raz bolesny wątek zagrożeń „ze Wschodu”.
Końcowe, podsumowujące głosy należały do ks. bp. Adama Lepy i Krzysztofa Nagrodzkiego (głównego organizatora Konferencji).

Łódzkie spotkania pozostawią ważny dorobek w formie nagrań i ośmiu – jak na razie – książek. Świadectwo odwagi niezależnych dziennikarzy, medioznawców, uczciwych polityków, odważnych kapłanów i naukowców w walce z kłamstwem. A żywe, stanowcze reakcje wypełnionej niemal do ostatniego miejsca (i do ostatniej minuty) auli Wyższego Seminarium Duchownego świadczą, że – w walce z „potworem” – medialny pan Cogito, „zaopatrzony w długi ostry przedmiot” (włócznia? długopis?) wcale nie stoi na straconej pozycji. I ma niezłomne wsparcie środowisk patriotycznych.

Tomasz Bieszczad

Pierwodruk: „Gazeta Polska Codziennie”, 07.11.2014.