Publikacje polecane

Cały czas mam wątpliwości

Jak Ksiądz Biskup odebrał stanowisko księdza rektora Antoniego Dębińskiego w kwestii nowego kierunku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, na którym ma być wykładana ideologia gender?

Z JE ks. bp. Wiesławem Meringiem, przewodniczącym Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Paulina Gajkowska – Po pierwsze, chciałbym podkreślić, że cieszę się, iż między innymi pod wpływem moich pytań został zauważony i poruszony głośno ważny temat. W moim przekonaniu, katolicki charakter lubelskiej uczelni jest czymś niezwykle cennym i ważnym. Wszystko, co ten katolicki rys może w jakikolwiek sposób zaciemniać czy przysłaniać, jest nie do zaakceptowania. Zawsze tak myślałem: jako student KUL, potem absolwent i teraz jako biskup. Dyskusja uaktywniona w pewnym sensie po moim liście, w którym zwróciłem się do księdza rektora z szeregiem pytań, pozwoli, jak sądzę, stopniowo wiele rzeczy wyjaśnić. Pragnę jednocześnie zaznaczyć, że nigdy nie podejrzewałem KUL o to, że będzie propagował ideologię gender.

Kontrowersje i obawy wynikają z faktu pomysłu współpracy przy tworzeniu nowego kierunku z ośrodkami antykatolickimi?

– Tak, mój niepokój budzą ludzie, którzy mają się tym zajmować, a dokładnie instytucja, w oparciu o którą KUL zamierza budować nowy kierunek. Żadna z prób tłumaczenia czy usprawiedliwiania tego faktu podjęta przez władze uczelni nie uspokaja niestety moich wątpliwości. Nie jestem pewien, czy zostaną wybrani właściwi ludzie. Mamy znakomitych specjalistów, którzy o zagrożeniach ideologii gender potrafią mówić w sposób kompetentny i właściwy. Gdybym wiedział, że właśnie taki naukowiec miałby prowadzić pod krytycznym kątem wykład z ideologii gender, nie miałbym żadnych wątpliwości ani obaw. Takiej pewności niestety nie mam. Kolejną sprawą, o której warto powiedzieć, jest kwestia przyznania się do błędu. Odnoszę wrażenie, że ten przedmiot był przygotowywany poza społeczeństwem katolickim. Uniwersytet nie ma obowiązku pytać każdorazowo, czy może wprowadzać takie, a nie inne zajęcia – nie musi o to pytać ani biskupa, ani katolickiej opinii publicznej. Od początku jednak ta sprawa była prowadzona niezręcznie. Brakuje jednoznacznego stwierdzenia, że będzie to omówienie krytyczne, a nie indoktrynacja. Nie ma zgody na tezy głoszone przez gender, ponieważ jest to nurt jadowicie i skrajnie antychrześcijański. Tak groźnej, wytoczonej przeciwko naszej cywilizacji ideologii jeszcze nie było. Stanowi ona kompensację wszystkich najbardziej niebezpiecznych nurtów, z którymi mamy do czynienia od wielu dekad, a w sposób szczególny i zintensyfikowany od 1968 roku. Liczę na to, że środowisko KUL, które nie jest wcale jednolite, jeśli chodzi o ocenę wprowadzenia tego przedmiotu, wymoże na władzach, aby sprawa została wyjaśniona. Ufam, że uda się znaleźć ścieżkę, dzięki której zyskamy pewność, iż wykład będzie miał charakter krytycznej oceny zjawiska gender.

W obronie zasadności pojawienia się przedmiotu gender na uczelni katolickiej przytaczany jest argument wskazujący na obecność wykładów z marksizmu w czasach PRL, których celem ostatecznie nie była obrona ani legitymizacja podwalin myśli komunistycznej.

– Pamiętam dobrze te wykłady, ponieważ na nie uczęszczałem. Do dziś mam podpisy w moim indeksie z zaliczeń. Różnica jednak jest taka, że w tamtych czasach nie miałem najmniejszych wątpliwości, że nie biorę udziału w indoktrynacji, ale uczestniczę w tych zajęciach, aby dowiedzieć się, czym w istocie jest marksizm i jak należy sobie z nim radzić. Jeśli KUL doprowadzi do sytuacji, w której nie będziemy zmuszani artykułować naszych obaw, ponieważ zostaną one rozwiane poprzez konkretne kroki podejmowane przez władze uczelni, problem zniknie. Domyślam się, że trudno przyznać się do błędu i wycofać z zamiarów. Jednak w tej sytuacji jest to konieczne, aby oczyścić całą sprawę i nadać jej właściwy ton.

Czy uczelnia, której zależy na tym, aby zachować swój katolicki profil i budowaną przez lata tożsamość opartą na tradycji chrześcijańskiej, może – w jakimkolwiek celu – inicjować współpracę ze środowiskami, które jawnie przeciwstawiają się nauce Kościoła i odcinają od korzeni naszej cywilizacji?


– W takich sprawach głoszę zawsze czytelne poglądy. Otóż jest to niebezpieczny „flirt” ze złym duchem. Katolik nie może równocześnie popierać bieli i czerni, prawdy i fałszu. Nie da się połączyć w jedną sensowną całość takiego „tańca upiorów”. W swoich celach ideologia gender jest mroczna, zła i nieczysta i nie możemy wchodzić z nią w jakąkolwiek formę współpracy. Wyjście z tej niewygodnej być może dla władz uczelni sytuacji jest proste: przyznać się, że nie to było celem, że doszło do niezrozumienia intencji, i naprawić całą sprawę, formułując na nowo kształt wykładu.

Jakie zagrożenia niosłoby wprowadzenie indoktrynacji ideologii gender na katolickiej uczelni? Oczywiście, mamy cały czas nadzieję, że do niej nie dojdzie.

– Skutki byłyby rozległe i bardzo niebezpieczne dla umysłów młodych ludzi pragnących poznać prawdę. Uniwersytet, który rozmywa już samą decyzją o wykładzie tworzonym we współpracy z antykatolickimi ośrodkami swoją katolicką tożsamość, wprowadza w błąd swoich studentów i pracowników, jak również katolicką opinię publiczną. Powoduje niepokój i zamęt. Natomiast dążenie do prawdy, dobra i piękna zakłada wewnętrzny spokój, skupienie i pewność, że praca naukowa przebiega tak, jak powinna. Ponadto podjęcie takiej decyzji może prowadzić do głębokich podziałów w środowisku katolickim związanym z uczelnią. To, co jest katolickie, musi pozostać katolickie, nie możemy iść pod żadnym pozorem na układy ze złem. Mówili o tym bł. Jan Paweł II, Benedykt XVI i mówi obecnie Franciszek. Już święty Paweł poucza nas, abyśmy unikali nawet pozorów zła. W sytuacji, o której dyskutujemy już od kilku tygodni na łamach „Naszego Dziennika”, najwidoczniej musiał być jakiś pozór zła, skoro tak wielu ludzi wyraża głośno swoje wątpliwości i rozterki z nią związane. Dlatego teraz do władz KUL należy całą sprawę w sposób przejrzysty wyjaśnić i naprawić, aby obawy i zamęt ustąpiły miejsca prawdzie.

Dziękuję za rozmowę.

za:www.naszdziennik.pl (kn)