Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Stanisław Janecki: Kolejnych wyborów może już nie być

Red. Stanisław Janecki przekonuje, że koalicja Donalda Tuska przekroczyła już „granicę, za którą nie można bezpiecznie oddać władzy”. Wobec tego publicysta obawia się, że kolejne wybory „się nie odbędą, albo będą wręcz sfałszowane”.

Janecki gościł dziś w „Salonie Dziennikarskim” na antenie Telewizji wPolsce, gdzie dyskutowano o sprawie posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Dziennikarz przypomniał, że politycy PiS zostali skazani wbrew ułaskawieniu przez prezydenta i decyzji Trybunału Konstytucyjnego.

- „Oni przekroczyli granicę, za którą nie można bezpiecznie oddać władzy. Oskarżali cały czas, że PiS nie odda władzy, wprowadzi stan wyjątkowy, albo odsunie wybory. Natomiast oni robią dokładnie to samo, przed czym przestrzegali, tylko intensywniej i mocniej. Jak ktoś przekracza granicę, za którą nie może bezpiecznie oddać władzy, to musi brnąć, dlatego że jedyną alternatywą dla kogoś takiego są procesy i więzienie. Muszą utrzymywać ten stan, że by nie trafić do tego więzienia”- przestvrzegał publicysta.

- „Gdybym miał pesymistycznie przewidywać, to przed wyborami parlamentarnymi mogą doprowadzić, że albo one się nie odbędą, albo będą wręcz sfałszowane, a wybory prezydenckie (…) mogą być poddane takiej presji, jak były pierwsze powojenne, kiedy wycięto PSL Mikołajczyka” - dodał.


za:www.fronda.pl


***

Koalicja rządząca uderza w chrześcijańskie wartości i polskie symbole narodowe

Koalicja rządząca uderza w wartości katolickie i pamięć historyczną. Ze ściany w Ministerstwie Klimatu i Środowiska usunięto tablice poświęcone Żołnierzom Niezłomnym oraz znak Polski Walczącej, a marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, zastanawia się, czy w Sejmie nadal powinien wisieć krzyż.

Historię naszego kraju upamiętniają pomniki i miejsca pamięci. Przed laty z inicjatywy śp. prof. Jana Szyszko w resorcie klimatu umieszczono tablice poświęcone Żołnierzom Niezłomnym. Dziś tablic nie ma, ponieważ zostały zdjęte i schowane w piwnicy.

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości przeprowadzili kontrolę poselską, po której zapowiedzieli zawiadomienie do prokuratury.

    – Symbol wyrwanej kotwicy, Polski Walczącej, będzie symbolem rządów Tuska – mówił Michał Woś, poseł Suwerennej Polski.

Oburzenia nie krył były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Robert Bąkiewicz.

    – Rząd Donalda Tuska po przejęciu władzy, po przejęciu wielu budynków niszczy wszystko to, co polskie i narodowe – podkreślił Robert Bąkiewicz.

Działacz namalował na fasadzie ministerstwa znak Polski Walczącej. Ministerstwo zgłosiło sprawę na policję. Czyn Roberta Bąkiewicza zbada prokuratura pod kątem zniszczenia zabytku.

To niepotrzebne działanie w przypływie emocji – podkreślił dr Jakub Koper.

    – Ściąganie emblematów Polski Walczącej, symboli z urzędów państwa polskiego jest działalnością przeciwko państwu polskiemu. Większość Polaków nosi w sercu te symbole i nasi przodkowie umierali za nie – zaakcentował dr Jakub Koper.

Rzecznik resortu klimatu, Hubert Różyk, tłumaczył, że symbol Polski Walczącej został zdjęty ze względu na planowany remont.

    – Gdyby on został odpowiednio przytwierdzony, to oczywiście zostałby zdjęty z odpowiednią starannością. Potrzeba odświeżyć ten korytarz – powiedział Hubert Różyk.

Prawo i Sprawiedliwości podkreśliło jednak, że resort był już niedawno remontowany.

Koalicja rządząca nie widzi nic kontrowersyjnego w działaniach resortu klimatu. Poseł Lewicy, Tomasz Trela, przekonywał wręcz, że Żołnierzy Niezłomnych nie należy upamiętniać.

    – Tam wśród tych Żołnierzy Wyklętych byli zbrodniarze. Jak byłem wiceprezydentem Łodzi, nie pozwalałem na takie rzeczy, żeby w miejscach publicznych były jakieś symboliki Żołnierzy Wyklętych – mówił Tomasz Trela z Lewicy.

Bulwersujących zmian jest więcej, o czym poinformował Artur Szałabawka, poseł PiS.

    – Z siedziby Ochotniczych Hufców Pracy w Warszawie zniknęła  tablica Patrona młodzieży OHP Świętego Jana Pawła II, również ze strony internetowej. Św. Jana Pawła II został ustanowiony Patronem za rządów PO-PSL – napisał poseł Artur Szałabawka

Michał Szczerba, poseł KO, próbował przekonywać, że to PiS szkalowało symbole narodowe w trakcie protestu w obronie więzionych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

    – Była znieważana symbolika Polski Walczącej, wyświetlano i na pomniku, i na kotwicy wizerunek przestępców – oznajmił Michał Szczerba.

Poseł pominął jednak to, co w 2020 roku robili uczestnicy protestów proaborcyjnych. Wówczas Pomnik Armii Krajowej zalewał wosk z ustawianych zniczy. Na znaku Polski Walczącej zawieszono tęczową flagę, a niżej wymalowano numer telefonu proaborcyjnego. Niszczono otoczenia pomnika.

Wraz z usuwaniem symboli rząd ogranicza środki dla Instytutu Pamięci Narodowej, który upowszechnia polską historię. Resort edukacji zamierza usunąć z planu lekcji przedmiot Historia i Teraźniejszość.

Liberalno-lewicowy rząd chce zabić polski patriotyzm – przestrzegł prof. Tadeusz Marczak.

    – Będą się starali maksymalnie obniżyć poziom wiedzy, która będzie przekazywana dzieciom i młodzieży – mówił prof. Tadeusz Marczak.

„Koalicja 13 grudnia” uderza w najważniejszy symbol wiary katolickiej, czyli krzyż. Ze swojego gabinetu usunął go minister sprawiedliwości, Adam Bodnar. W jego miejscu powiesił plakat z napisem „Konstytucja”. Z kolei marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, próbuje wznowić lewicową dyskusję o tym, czy krzyż powinien wisieć na sali plenarnej.

    – Ja mówię otwarcie – ja bym tego krzyża tam nie wieszał – stwierdził Szymon Hołownia.

Krzyż musi pozostać w Sejmie – podkreślała sejmowa opozycja.

    – Kto walczy z krzyżem, zawsze przegrywa. Historia jest jednoznaczna – oznajmił Michał Wójcik, poseł Suwerennej Polski.

    – Polska wyrosła w tradycji chrześcijańskiej – dodał Jarosław Sachajko, poseł Kukiz’15.

Prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej, dr Artur Dąbrowski, zwrócił uwagę, że rządzący chcą umniejszać rolę Kościoła, co przecież zapowiadali w kampanii wyborczej.

    – Wpisuje się w to, co życzy sobie środowisko neomarksistów. Niech ci z katolików, co głosowali na Szymona Hołownię, zastanowią się nad tym, na kogo oddali głos. Jest to żenujące – podsumował dr Artur Dąbrowski.

Koalicja rządząca skierowała do Sejmu projekty proaborcyjnych ustaw, które będą wyrokiem śmierci dla kolejnych nienarodzonych dzieci.

za:www.radiomaryja.pl


***

Jakubiak: Z Warszawy znikają tablice upamiętniające niemieckie zbrodnie na Polakach

Poseł Kukiz ’15 Marek Jakubiak zwrócił uwagę na problem znikania z przestrzeni miejskiej polskiej stolicy, tak boleśnie naznaczonej w czasie drugiej wojny światowej niemieckimi okrucieństwami na Polakach, tablic upamiętniających niemieckie zbrodnie z lat 1939-45.

„W Warszawie zlikwidowano ponad 300 tablic upamiętniających mord Niemców nad Warszawiakami teraz likwidują tablice Polski Walczącej” - napisał Jakubiak w mediach społecznościowych.

Zdaniem byłego kandydata na urząd prezydenta RP - „to nie są przypadki”.

Prezydentem Warszawy jest prominentny działacz Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski.

za:www.fronda.pl


***

„Żart” dziennikarzy Radia Zet z bł. ks. J. Popiełuszki. Do KRRiT wpływają skargi

Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpływają skargi na Radio Zet. Chodzi o szydzenie z błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Do sprawy odniósł się NSZZ „Solidarność”, którego patronem jest błogosławiony kapłan.

Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko jest dla Polaków symbolem oporu wobec komunistycznej władzy PRL. Duchowny został brutalnie zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Dlatego szokują i bulwersują takie zachowania, jak kpiny z błogosławionego, których dopuścili się dziennikarze Radia Zet.

    „Jak nazywa się łóżko popa? Popiełuszko (popie łóżko)” – brzmiał niesmaczny żart.

Z tego powodu na rozgłośnie składane są skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

    – Tutaj mamy sytuację taką, że wpłynęły skargi i ja wdrażam postepowanie skargowe, czyli zlecam departamentowi prezydialnemu w Rajowej Radzie wysłanie pisma do nadawcy z żądaniem przesłania materiału, do którego on się musi dostosować. To jest analizowane i po tej analizie jest podejmowana przeze mnie decyzja, czy to jest warte ukarania, czy nie jest warte ukarania – wyjaśnił przewodniczący KRRiT, Maciej Świrski.

Na całą procedurę Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma rok.

Radio Zet bagatelizuje sytuację i tłumaczy, że audycja pojawia się tylko w mediach społecznościowych, a nie na antenie. Do sprawy odnieśli się działacze NSZZ „Solidarność”, którego patronem jest błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko.

– Zasięgi, jakie są generowane tego typu wypowiedziami, są bardzo duże i to ma znaczny wpływ szczególnie na młodsze pokolenie, które nie pamięta tamtych czasów; postać ks. Jerzego nie jest dla nich tak ważna, nie jest tak ikoniczna – zwrócił uwagę rzecznik NSZZ „Solidarność”, Marek Lewandowski.

Ostatecznie stacja zdecydowała o usunięciu fragmentu o błogosławionym z audycji. Nie padły jednak słowa przeprosin.

    – Nie ma żadnej reakcji, nie ma żadnej refleksji. Skierowaliśmy pismo bezpośrednio do redaktora naczelnego Radia Zet – też nie mamy żadnej odpowiedzi. Obawiamy się, że skoro w ogóle dopuścili się takich gorszących i niedopuszczalnych wypowiedzi, to i mogą nie chcieć przeprosić – mówił rzecznik „Solidarności”.

To nie pierwszy raz, kiedy stacja serwuje swoim słuchaczom tego typu żarty. W ubiegłym tygodniu prowadzący w jednej z audycji  kpili z aresztowania posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, proponując dla nich „więzienną listę przebojów”.

za:www.radiomaryja.pl

***

Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: Jak „elyta” wskazuje ton i kierunek, to dzika rewolucja zrobi wszystko

Czasem warto jakąś sytuację obejrzeć sobie „z góry” – zdystansować się i popatrzeć z lotu ptaka w dół, na siebie i na rzeczywistość, która nas otacza. Ten zabieg chłodnego dystansu można stosować i wtedy, gdy chcemy dokonać jakiejś refleksji nad własnym życiem i wówczas, gdy rzecz dotyczy zbiorowości, którą oglądamy z zaangażowanej, własnej perspektywy - pisze Tomasz Łysiak w najnowszym felietonie.

Tak też można – na zasadzie pewnego ćwiczenia – zobaczyć całe piekiełko, które obecnie roznieca pożar emocjonalny nad Wisłą. Oto w owym wypreparowanym niczym w laboratorium świecie, oglądanym z wysokości i w dodatku z perspektywy czasu, można dostrzec takie zjawisko – partia „X” rządziła od lat ośmiu, zaś zwolennicy partii „Y” karmieni przez owe osiem lat nieustanną propagandą uwierzyli, że żyją w dyktaturze, która odebrała im wszelkie demokratyczne prawa i państwo zamieniła w totalitarny reżim, w którym co i rusz, kierując się „wyższym celem” naginano prawo.

Partia „Y” wygrała wybory i zabrała się do „naprawiania szkód prawnych”. Jak? Z buta. Nie szanując żadnych praw, ustaw, czy konstytucji. Jej zwolennicy – czyli ludzie, którzy przez lat osiem krzyczeli o „łamaniu prawa” i nosili koszulki z napisem „Konstytucja” ślepo jednak, bez zastanowienia, popierają wszystko, co rząd obecnie wyprawia. Przy czym – żeby było jasne – deptanie prawa w imię „walki o przywracanie praworządności” rozgrywa się w oparach tak już bezczelnej jazdy bez trzymanki, że zdawałoby się, iż tylko najbardziej zatwardziałe europejskie Timmermansy czy rodzime Giertychy mogą takie ściemy łykać, jak pelikany rybkę. A tymczasem łykają wszystko miliony wyborców rządzącej większości, którym jawne bezprawie w ogóle nie przeszkadza.

A nie przeszkadza, bo europejska elyta jeszcze bije brawo i podjudza do dalszego, głębszego i zdecydowanego „przywracania praworządności” (Niemcy chyba szczególnie są tu zadowoleni). A jak „elyta” wskazuje ton i kierunek – to dzika rewolucja zrobi wszystko, niszcząc standardy czy ludzką godność, niszcząc szacunek do prawa i samo prawo, by tylko dokonać krwawej, brutalnej zemsty. Zrobi wszystko, bo czuje się usprawiedliwiona kiwaniem głów autorytetów. Jedynie bardzo nieliczni mają odwagę mówić prawdę o tym, co się właśnie w Polsce dzieje. Doczekaliśmy smutnych czasów.

Tomasz Łysiak

za:niezalezna.pl


***

Piotr Grochmalski: Według berlińskiej narracji Tuska - Polacy okupują Polskę

Gdyby na czele Polski stanął gen. Walerij Gierasimow, jeden z autorów scenariusza wojny hybrydowej Rosji przeciw Polsce, prawdopodobnie nie byłby w stanie w tak krótkim czasie tak znacząco osłabić Polski, jak czyni to obecnie Tusk - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".

14 stycznia 2024 roku Donald Tusk, w trakcie totalnej wojny wymierzonej w struktury państwa polskiego, stwierdził: „Tak jak skończyła się pisowska okupacja Polski, tak skończą się okupacje przez PiS państwowych urzędów”. Żaden współczesny polityk niemiecki nie odważyłby się publicznie na tak rasistowski język wobec nas. Dla zwykłego Polaka okupacja naszego państwa kojarzy się jednoznacznie z Niemcami i Rosją. Osiemdziesiąt trzy lata po ludobójstwie dokonanym przez te dwa reżimy wobec II RP, 1 września 2022 roku, został przedstawiony raport oceniający straty wyrządzone nam przez Niemcy – ponad 1,3 bln euro. Berlin wpadł w panikę. Szok przebijał z tonu artykułów. Wszystkie największe tamtejsze media pisały o wielkości polskich roszczeń – „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Sueddeutsche Zeitung”, „Welt”, a nawet brukowiec „Bild”. Najdalej posunął się „Spiegel”, który w swoim tekście mocno podkreślił, iż raport krytykuje szef PO, Donald Tusk. Radykalnie kontrastowało to z cytowaną wypowiedzią lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który podkreślił, iż „Niemcy najechali Polskę i wyrządzili nam ogromne szkody. Okupacja była niezwykle zbrodnicza, niesamowicie okrutna i miała reperkusje, które w wielu przypadkach odczuwane są do dziś”. Jarosław Kaczyński zaznaczył, iż na podstawie raportu Polska będzie się domagać od Niemiec reparacji, choć może to być „długa i trudna droga”.

Wzorem Goebbelsa

Spróbujmy Tuska przetłumaczyć z niemieckiego na polski. Jak pisał w swoim pamiętniku Joseph Goebbels 20 października 1939 roku: „Wstrzymałem już działalność polskich teatrów i prasy, i bardzo ograniczę ich aktywność”. A 2 listopada Goebbels tak ukazuje okupację: „Rozmowa z Frankiem. Na razie nie wspierać polskiego życia kulturalnego, ponieważ życie kulturalne stanowi stację rozrządową odradzającego się polskiego nacjonalizmu. Natomiast więcej propagowania niemieckiego życia kulturalnego”. Oglądając zniszczoną Warszawę, sam Goebbels zdaje się być wstrząśnięty „niemiecką robotą”: „Warszawa: to jest piekło. Zdemolowane miasto. Nasze bomby i granaty zrobiły swoje. Żaden dom nie ostał się w całości. Ludność jest apatyczna i podobna do cieni. Niczym robactwo pełza po ulicach. Jest obrzydliwie i nie do opisania. Na cytadeli. Wszystko jest tutaj zniszczone. Nie pozostał kamień na kamieniu. Tu polski nacjonalizm przeżywał swój czas cierpienia. Musimy go całkowicie wytępić, bo inaczej któregoś dnia znowu się podniesie. (…) Wizyta w pałacu Belwederskim. Tu polski marszałek [Piłsudski – przyp. red.] żył i pracował. Jego pokój i łoże, w którym zmarł. Tu można pojąć, co się ma do stracenia, gdy polska inteligencja dostanie możliwość rozwinięcia skrzydeł”. W innym miejscu, w notatce z 25 października 1939 roku, Goebbels pisze, iż „Polacy będą powoli przesuwani na obszar państwa szczątkowego. Z inteligencji już niewiele pozostanie”. Czyżby „Geniusz” Tuska doszedł do wniosku w 2024 roku, że to „Polacy okupują Polskę”?

Okupacja Tuska

Tuż po wyborach kanclerz Olaf Scholz nie ukrywał swojej radości ze zwycięstwa „niemieckiej opcji” w Polsce. Łamaną polszczyzną skierował swoje gratulacje do „drogiego Donalda Tuska” . Jak podkreślił: „Donald Tusk chce, żeby Polska znów znalazła się w sercu UE i tam jest jej miejsce. (…) Cieszę się, że razem, ramię w ramię z Polską, możemy rozwijać UE i stosunki polsko-niemieckie”. Nie mniejszą radość po wyborach, tym razem również w imieniu Putina, wyraził Alaksandr Łukaszenka, który prowadzi brutalną politykę wobec białoruskiej Polonii. Stwierdził on: „Polacy spisali się naprawdę dobrze. Nie spodziewałem się takiego wyniku. Po prostu odmówili udziału w tej grze z PiS. Kibicuję Polakom. Dobra robota!”. Ale z pewnością nawet Berlin, Mińsk i Moskwa nie spodziewały się skali owego projektu „wyzwalania” Polski spod „polskiej okupacji”. Liczba uderzeń w filary państwa jest porażająca. Jak ostrzegł Paweł Kukiz: „Rozpoczęła się okupacja Donalda Tuska”. Ale postawa berlińskich elit pokazuje, iż jest on jedynie realizatorem pewnego planu, który został upubliczniony w Niemczech. Na łamach „Berliner Zeitung” Klaus Bachmann już 21 października 2023 roku, a więc sześć dni po wyborach, nawoływał do siłowej rozprawy z PiS-em. Jak podkreślał: „Zmiana nastąpi jedynie poprzez autorytaryzm”. Ktoś, kto otwarcie nawołuje do rządów bezprawia i dokonania zamachu stanu, winien być wydalony z Polski. Problem w tym, iż Bachmann, jak to udowodnił Piotr Lisiewicz w artykule opublikowanym 19 grudnia 2023 roku na łamach „Gazety Polskiej”, to „niemiecki łącznik Tuska”. Autor zwraca uwagę, iż „Bachmann nie jest przypadkowym publicystą, lecz współpracownikiem Tuska od trzech dziesięcioleci – publicystą założonego przez niego »Przeglądu Politycznego«”. Lisiewicz przytacza wspomnienie Krzysztofa Wyszkowskiego o tym, jak Tusk tworzył „Przegląd Polityczny” i swoją pierwszą partię, Kongres Liberalno-Demokratyczny. Według Wyszkowskiego, Bachmann odgrywał w tym środowisku rolę niemieckiego doradcy, patrona i łącznika. A Radosław Huget, były przewodniczący KLD w Krakowie, twierdzi: „Donald z kolegami dostawali z Niemiec kasę w walizkach i wymieniali całymi walizkami w kantorach na złotówki”. Te wzajemne bliskie więzi są kluczem do zrozumienia tej swoistej misji Bachmanna i jego aktywności w Polsce, szczególnie na Dolnym Śląsku, gdy został ważnym pracownikiem naukowym w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy Brandta na Uniwersytecie Wrocławskim (Wrocław był w III Rzeszy drugim miastem po Berlinie), w listopadzie 2013 roku Bronisław Komorowski nadał Bachmannowi tytuł profesora. A w artykule „Czy Donald Tusk zostanie autokratą, który zreformuje państwo?”, opublikowanym 11 grudnia w „Berliner Zeitung”, daje swoiste przyzwolenie koalicji 13 grudnia na siłowe „wyzwolenie” Polski z rąk Polaków, aby kraj nad Wisłą „zeuropeizować” – czyli włączyć na zawsze w projekt niemieckiej Europy. Niemiec sugeruje: „Tusk może posłużyć się pretekstem do ogłoszenia stanu wyjątkowego i ograniczenia podstawowych wolności, zmiażdżenia i zakazania partii przeciwnej, wywarcia presji na sędziów i sądy przedstawienia czołowym przedstawicielom pokonanych oferty nie do odrzucenia: ocaleją, jeśli dostarczą wystarczającą ilość materiału obciążającego na ich byłych kumpli. Ale który demokratyczny mąż stanu chce przejść do historii jako ten, który chcąc ocalić demokrację, całkowicie ją zniesie?”. Rzecz w tym, iż w tej pacyfikacji i degradacji Polski Tusk może liczyć na całkowitą tolerancję UE.

„Berliner Zeitung” i Berlin „ostoją polskiego ruchu oporu”

Nieprzypadkowo teksty te ukazują się na łamach „Berliner Zeitung”. To pierwsza gazeta, jaka powstała w Niemczech po upadku III Rzeszy. Z początku była oficjalnym organem sowieckiej armii, a jej redaktorem naczelnym był sowiecki oficer polityczny, pułkownik Aleksander Kirsanow, odpowiedzialny za politykę okupacyjną Moskwy wobec wschodnich Niemiec. Po nim kierownictwo nad gazetą przejął Rudolf Hernstadt, ważny agent GRU. Po zjednoczeniu Niemiec z pisma mieli być zwolnieni wszyscy szpiedzy Stasi, służby bezpieczeństwa w NRD. Ale w 2019 roku gazetę zakupuje Holger Friedrich. Wkrótce wychodzi na jaw, że ten były wojskowy, który służył w komunistycznej armii NRD, a potem w sposób niejasny dorobił się znacznego majątku, był w latach 80. agentem Stasi. Gazeta prezentuje proputinowską narrację, a sam Friedrich w lutym 2023 roku jako pierwszy podpisuje petycję „Manifest na rzecz pokoju”, w której Sahra Wagenknecht i Alice Schwarzer domagają się zaprzestania dostaw broni na Ukrainę i zmuszenia Kijowa do zawarcia pokoju z Rosją. To na łamach „Berliner Zeitung” urodzony i wychowany w Niemczech Tomasz Kurianowicz, znawca kultury i globalnego kapitalizmu, pisze 2 listopada 2020 roku: „Berlin staje się ostoją polskiego ruchu oporu”. Ten autor głośnego wcześniej i kontrowersyjnego wywiadu z Radosławem Sikorskim, w którym brutalnie zaatakowany był ówczesny rząd Polski, twierdzi, iż „od czasu dojścia do władzy w Warszawie rządu PiS stolica Niemiec stała się ośrodkiem dla tych wszystkich Polaków, którzy nie czują się już bezpiecznie w swoim kraju. Wśród nich jest wiele osób ze społeczności LGBT+, które uciekają przed homofobiczną retoryką polskiego rządu do Niemiec”. Twierdzi, iż Berlin stał się centrum dla polskich bojowników ruchu oporu z liberalnego środowiska, którzy są zaangażowani w prawa LGBT i aborcji. Określa ich mianem „zesłańców”. To bodaj pierwowzór owej idei Tuska wyzwalania Rzeczpospolitej z polskiej „okupacji”. W lipcu 2022 roku, gdy Niemcy prowadzą coraz bardziej brutalną wojnę informacyjną wobec Polski, Kurianowicz staje na czele „Berliner Zeitung”.

Nowa, najdłuższa wojna nowoczesnej Europy

Pod koniec października 2023 roku, na łamach „Gazety Polskiej” stwierdziłem: „Berlin wydał krocie, aby przejąć kontrolę nad Warszawą. Była to najdłuższa wojna, jaką toczyli w ramach UE przeciwko drugiemu państwu od czasu zjednoczenia Niemiec. Uznawali ją za najważniejszą przeszkodę w realizacji swej idei wielkiej, niemieckiej przestrzeni. Z szokującą determinacją Merkel i Scholz kreowali przez lata nowy typ agresji informacyjnej przeciw Polsce. Ich wściekłość była tym większa, iż to diagnozy polityczne Zjednoczonej Prawicy okazywały się słuszne i ukazywały, jak dramatyczną cenę płaci Europa za notoryczne, kosmiczne błędy Berlina”. Krytycznym elementem tej wojny jest plan owej destrukcji Polski, realizowany przez ekipę Tuska.

Od ostatniego rozbioru Rzeczpospolitej, czyli od 1795 roku, nie było w Polsce premiera bardziej proniemieckiego i większego zwolennika dezintegracji RP na regiony jak Donald Tusk. Ma być też wzorcowym przykładem kariery, którą zrobią ci, którzy z uwagą wsłuchują się w głos płynący z Berlina. Już w marcu 2017 roku „Die Welt” – flagowy tytuł koncernu Axel Springer na rynku niemieckiej prasy opiniotwórczej – ogłosił wówczas bez niedomówień: „Tusk jest Polakiem, ale gra w drużynie Niemiec” („Er ist Pole, aber er spieltfür das deutsche Team”).

Klucz do zrozumienia istoty jego polityki przedstawili nam sami Niemcy. Co ciekawe – ta oczywista nielojalność wobec współrodaków, ta zdrada ich interesów publicznie ujawniona – nie wywołała u niego żadnej refleksji. A teraz, z namaszczenia Niemiec, Tusk dokonuje w zastraszającym tempie strategicznej degradacji Polski. Niszczone są wszystkie filary państwa. A jeszcze kilka miesięcy temu Euronews donosił, iż RP buduje najsilniejszą armię w UE, a fińska gazeta „Helsingin Sanomat” stwierdzała, że „Polska staje się supermocarstwem wojskowym”, co wzmocni bezpieczeństwo krajów bałtyckich wobec Rosji. To, co obserwujemy, nie ma precedensu w najnowszej historii Starego Kontynentu.

Stanisław Janecki zauważa: „Trzeba by zapłacić setki miliardów euro, żeby okrężną drogą doprowadzić do takiego rozwalenia Polski, jak robi to Tusk. Z tej perspektywy Donald Tusk jest najtańszym i najłatwiejszym w użyciu destruktorem Polski. Gwarantującym ogromny współczynnik zwrotu w stosunku do zainwestowanego kapitału. Kogoś takiego w całej historii Polski nie było. Szkoda tylko, że Polska nic z tego nie będzie miała, a wręcz same szkody”.

Jeśli doliczymy do tego rachunku lata niszczenia wizerunku Polski pod parasolem Niemiec, w okresie owych 8 lat rządów Zjednoczonej Prawicy, to ukaże się nam astronomiczna suma zbliżająca się do skali strat, jakie ponieśliśmy w okresie okupacji Niemiec. Jednak wówczas nie było w Polsce żadnego ugrupowania i żadnego polityka, który zgodziłby się na rolę narzędzia w realizacji takiej okupacyjnej polityki.

Janecki stwierdza: „Tusk jest wręcz wymarzonym koniem trojańskim w Polsce. Jego protektorzy i prowadzący bardzo liczą na to, że wykona za nich całą brudną robotę, i raczej się nie przeliczą. Jeśli istniał plan rozwalania Polski, jest realizowany z wyjątkową gorliwością. I  wrogom Polski daje nadzieję, że to upośledzi nasz kraj na  dekady.  Piękna operacja wykończenia piątej unijnej potęgi i sprowadzenia jej do roli w pełni kontrolowanego wasala”.

To prawdziwa wojna nie tylko o przyszłość, ale i o nasze narodowe istnienie. Dzieje się to w tej rzeczywistości, w której Niemcy otwarcie finansują w Polsce nurty i ugrupowania, kierujące się niemiecką racją stanu. Skąd tyle nienawiści i pogardy w tych sformułowaniach Niemców dotyczących Polaków? Niedawno zmarła Wanda Półtawska była jedną z Polek, na której niemieccy lekarze dokonywali przerażających eksperymentów medycznych w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Dla III Rzeszy była numerem sieben und siebzig null neun. Tak pisze o swoich uczuciach wobec oprawców:

„Szukałam w nich ludzi. I chyba dostrzegałam (…). Nie, stanowczo nie nienawidziłam, to było coś zupełnie innego: jakiś zawód ogromny, że to wszystko mogą robić ludzie: że są tacy”.

Dlaczego frontalny atak na Wąsika i Kamińskiego?

Edwart N. Luttwak w swojej głośnej w świecie pracy „Zamach stanu. Podręcznik” zwraca uwagę, iż jednym z istotnych czynników związanych z zamachem stanu jest kwestia wykorzystywania korupcji. Wielu analityków chce widzieć w owej szokującej agresji i determinacji Tuska w ataku na posłów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego czynnik osobistej zemsty. Nie wyklucza to jednak drugiego wymiaru owej operacji – sygnału ukazującego oczywistą niechęć owej ekipy 13 grudnia do aktywnego przeciwstawiania się zjawisku korupcji. Kreml od szeregu lat stosował brudne pieniądze jako jeden z głównych instrumentów prowadzonej przez Putina wojny z Zachodem. Szeroki powrót środowiska odpowiedzialnego za „reset” z Rosją, jest czytelnym sygnałem zarówno dla Berlina, jak i Moskwy. To jest już nieomal jawna deklaracja przekształcenia Polski w niemiecko-rosyjski protektorat. Tempo tych działań nie pozostawia złudzeń – likwidacja komisji do badania wpływów rosyjskich, atak i pacyfikacja podkomisji Antoniego Macierewicza, sygnał o zmniejszeniu liczebności polskiej armii, podważanie kontraktów zbrojeniowych z Koreą Południową, czystki w armii, w policji, w służbach, w straży granicznej, układają się w koszmarny obraz chaotycznej, słabnącej z dnia na dzień Polski.

Jaka jest cena nowej okupacji?

Cywilizacyjna katastrofa. To jest masakra: ekipa Tuska – co widać już po miesiącu – spełnia z nadmiarem wszystkie oczekiwania Berlina. Zrezygnuje z wszystkich kluczowych inwestycji, rozwali armię i spacyfikuje gospodarkę. Nie będzie elektrowni atomowej, nie będzie CPK, nie będzie wolnych mediów, nie będzie rozwoju kultury, rozbity zostanie wielki projekt Międzymorza, zniszczona zostanie opozycja, a pierwsi od 1989 roku więźniowie polityczni są jedynie zapowiedzią skali represji.

Piotr Grochmalski

Copyright © 2017. All Rights Reserved.