Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Proces za "moralną obrzydliwość"

30 dni - tyle Tomasz Terlikowski i jego obrońca mają na przygotowanie linii obrony w procesie, jaki publicyście wytoczyła Alicja Tysiąc. Kobieta żąda przeprosin i 130 tys. zł za nazwanie "moralną obrzydliwością" czerpania przez nią korzyści finansowych z racji niemożności zabicia dziecka. Tysiąc poczuła się dotknięta słowami Terlikowskiego, który - jej zdaniem - porównał jej postępowanie do postępowania hitlerowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. Teraz żąda przeprosin na łamach gazet oraz rekompensaty finansowej w kwocie 130 tys. złotych. 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, 30 tys. zł miałoby zostać przeznaczone na fundację Feminoteka.

Chodzi o słowa dziennikarza: "I zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa - jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?".

Publicysta zaznacza, że po pierwsze - jego wypowiedź ukazała się nie w prasie, ale na portalach internetowych (salon24) i pochodzi sprzed kilku lat, tj. z czasu procesu, jaki Alicja Tysiąc wytoczyła "Gościowi Niedzielnemu", po drugie - nie porównywał wówczas samej Tysiąc do Eichmanna, a cała jego wypowiedź dotyczyła tylko pewnego kontekstu i miała wskazywać na słabość pewnego rozumowania, którym posługiwał się adwokat kobiety.

- Adwokat pani Tysiąc argumentował, że nie można uznać za niemoralne jej postępowania, ponieważ było ono zgodne z obowiązującym w Polsce prawem. Moja odpowiedź była taka, że w takim razie nie można osądzić moralnie Eichmanna, ponieważ jego postępowanie też było z godne z ówczesnym prawem III Rzeszy. Natomiast prawdą jest to, że porównywałem aborcję do holokaustu i że działania pani Tysiąc oceniam jako moralnie obrzydliwe - mam na myśli czerpanie korzyści finansowych z racji, że nie pozwolono jej zabić dziecka - komentuje Terlikowski.

Całą sytuację ocenia jako próbę zmuszenia go do milczenia o tym, czym jest aborcja.

- Odbieram to jako próbę uniemożliwienia porównywania największego ludobójstwa w historii, jakim jest zabójstwo aborcyjne, do holokaustu, w którym zginęło dziesięciokrotnie mniej osób, niż rocznie ginie w wyniku aborcji. Jest to próba odebrania ludziom wierzącym, a także ludziom, którzy prezentują postawę pro-life możliwości zabierania głosu w debacie publicznej - dodaje Terlikowski.

Jego wypowiedź pochodzi sprzed kilku lat - skąd więc pomysł wytoczenia procesu właśnie teraz?

- Wydaje mi się, że pani Alicja Tysiąc i jej adwokat złapali wiatr w żagle, kiedy zawarli ugodę z "Gościem Niedzielnym", i uznali, że można próbować eliminować kolejnych ludzi, którzy się otwarcie na te tematy wypowiadają - mówi publicysta.

- Ten proces to kolejny przykład działalności zwolenników aborcji, którzy chcieliby ukryć o aborcji prawdę, o tym, że jest to zabójstwo człowieka. Wszelkie porównania aborcji ze zbrodnią ludobójstwa są jak najbardziej na miejscu - roczna liczba ofiar aborcji to według danych ONZ blisko 50 milionów istnień ludzkich. Najokrutniejsze reżimy rzadko osiągały taką liczbę ofiar - mówi Mariusz Dzierżawski, członek Rady Fundacji PRO.

Wniosek o oddalenie powództwa

Proces o ochronę dóbr osobistych wytoczony przez Tysiąc miał się rozpocząć w miniony poniedziałek. Został jednak odroczony ze względu na nieobecność pozwanego. Terlikowski tłumaczy to tym, że pozwu oficjalnie nie otrzymał, nie był zawiadomiony o terminie rozprawy, więc formalnie o rozprawie nie wiedział. Nieoficjalnie dowiedział się o niej ze strony internetowej powódki.

Pozew został ostatecznie doręczony mec. Piotrowi Kwietniowi. Jednocześnie Sąd Okręgowy w Warszawie wyjaśniał, że korespondencja do pozwanego była dwa razy awizowana, ale nie została przez niego podjęta pod adresem wskazanym w pozwie przez powódkę. Sąd odroczył rozprawę do 29 października. Na sporządzenie odpowiedzi na pozew publicysta i jego adwokat mają miesiąc.

- Oczywiście będziemy wnosili o oddalenie powództwa, będziemy szeroko polemizowali z argumentami pani Tysiąc, przedstawimy swoje stanowisko co do charakteru wypowiedzi pana Terlikowskiego - mówi Kwiecień, zaznaczając, że odpowiedź uwzględni polityczną działalność Alicji Tysiąc - jest ona radną Warszawy wybraną z listy SLD.

- A zatem jej aktywność jest par excellence aktywnością polityczną i zmierza do osiągnięcia pewnych celów o charakterze prawotwórczym - tłumaczy adwokat, zaznaczając, że ma tu na myśli dążenia lewicy do liberalizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.

W ocenie prawnika, sprawa Tysiąc versus Terlikowski to ciąg dalszy wytoczonych przez nią spraw przeciw "Gościowi Niedzielnemu" oraz Polsce. Tysiąc złożyła skargę do Trybunału w Strasburgu po tym, jak lekarze odmówili jej przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży - jej argumentem było to, że kontynuowanie ciąży oraz ewentualny poród mogły spowodować utratę wzroku. Nie udało jej się jednak uzyskać dwóch zgodnych opinii lekarzy, które by te obawy potwierdziły i umożliwiły legalną aborcję. Dziecko urodziło się żywe. Trybunał uznał jednak, że Polska pogwałciła Europejską Konwencję Praw Człowieka i przyznał Tysiąc 25 tys. euro odszkodowania.

- Można tylko powiedzieć, że sprawa nie zakończyła się sukcesem dla wielu dzieci pozbawionych życia. One miałyby na ten temat inne zdanie niż pani Alicja Tysiąc i ci, którzy za nią stoją. Mam wrażenie, że jest to przedstawicielka środowiska walczących feministek, które na nowo podjęło trud realizacji zasadniczego projektu, jakim jest liberalizacja obecnego prawa - kwituje Kwiecień.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Środa, 1 sierpnia 2012 (07:01)


Copyright © 2017. All Rights Reserved.